czwartek, 4 czerwca 2015

Od Kuroshinju - C.D Grimmjow'a

- Na miejscu twojej matki nie tylko bym ogoliła te kłaki, ale strzeliła se w łeb gdyby coś takiego mi podali w szpitalu - przysiadłam na betonie nie wzruszona zbytnio tą sytuacją, normalnie teraz mogłabym wyciągnąć tak znikąd transparent, na którym by na przykład pisało "Wygrasz Grimmjow!" i kilka serduszek, ale niech bez tego się obejdzie. Wierze w jego siły, nie muszę mu pomagać. Wpatrywałam się w tego dziwnego człowieka...o ile to coś można nazwać człowiekiem jak w tej spódniczce zaczęło podskakiwać jak jakaś baletnica prosto w stronę Pana G. Nie chce patrzeć mi się jak ten ćwok się wydurnia, nawet aż tak mi się go żal zrobiło, że mam ochotę wysłać sms'a o treści "POMAGAM" zanim Grimmjow zrobi z niego czy tam jej papkę [nie mam zamiaru zaglądać temu czemuś w majty]. Wstałam z chodnika i stanęłam po między nimi, zagradzając rękami wróżkę.
- Błagam cię, załatwmy to jak kobieta z ... - zawahałam się nie mogąc dobrać słów - ... tobą. Mam dla ciebie zadanie, rozbieraj się. Jeśli ty się nie rozbierzesz to wypad mi stąd i zostaw mi kolegę! - nagle do tej pory waleczna twarz wróżki przybrała teraz czerwony kolor, no no rumieni się
- Kuro, co ty wyrabiasz? - odezwał się Gimmjow patrząc na mnie jakbym się urwała z kosmosu
- Nakazuje mu się rozebrać, czy to takie trudne? - westchnęłam i spojrzałam na całą czerwoną twarz wróżka - No proszę, dla niego tak. Dziwne ,bo dla mnie nie
- Nie rozbierzesz się chyba tutaj ...
- Proszę cię. Ja się nie rozbiorę? No przy tym czymś to mogę jedynie majteczki pokazać


Stałam tak z podciągniętym dołem sukienki i czekałam w ciszy na reakcje dwójki. Grimm stał z wybałuszonymi oczami, a wróżek dostał krwotoku z nosa [:')]
- Co do ...
- No czyli wygrałam. No już już zmykaj - pomachałam ręką - Pobawicie się kiedy indziej, gdy mnie nie będzie w pobliżu - pstryknęłam palcem, a prima balerina odskoczyła do tyłu patrząc się na mnie przerażonym wzrokiem
Wymierzyli porozumiewawcze spojrzenia i w taki sam sposób jak pedałek się pojawił, w takim sam sposób zniknął. Spojrzałam na twarz mężczyzny, widać był zawiedziony brakiem walki. 
- Grimm! - chwyciłam go za rękę mocno tuląc do siebie - Nie rób takiej miny! I tak byś zwyciężył, ale mi się żal cośka zrobiło. Przepraszam! - powiedziawszy to zostałam pstryknięta w czoło


- Oczywiście, że bym wygrał. Jestem przecież najlepszy. A i wracając do poprzedniego, ty naprawdę masz problem z porównaniem - fuknął - Koń? Szafa? Coś jeszcze może? - zaprzeczyłam główką
Puściłam jego rękę, no jakoś tak mam fetysz na łapanie rąk nowo poznanych ludzi płci przeciwnej. Podbiegłam na sam środek chodnika i zaczęłam kręcić się w kółko. Nadal jednak można mi mówić dzieciaku. Gdy przestałam się kręcić przystanęłam prosto wpatrując się w niebieskowłosego z staranną dokładnością. Znów zaczynając się kręcić ruszyłam w jego kierunku i dopiero przed nim się zatrzymałam wsadzając ponownie łapkę w dziurę na wylot. Wyszczerzyłam się do niego wpatrując się w jego zaskoczoną twarzyczkę.
- Nudzi ci się? - westchnął
- Aktualnie to nie, bo będę musiała szybko biec - mówiąc to machnęłam kluczami przed jego twarzą - Tak, to twoje klucze - powiedziawszy to ruszyłam tak szybko na ile mogłam
Całe szczęście, że był numerek dołączony do kluczy, szybciej trafie do pokoju. Oddalając się coraz to dalej odwróciłam się na palcach by zobaczyć czy Grimm za mną biegnie. Tak...stał jak słup niewzruszony tym, że zaraz wejdę mu do pokoju. No trudno, obczaję co gdzie ma, najwidoczniej mu to nie przeszkadza. Wróciłam szybko z powrotem do budynku mieszalnego, ciesząc się normalnie jak małe dziecko, gdy udało mu się coś zabrać. Wreszcie stałam przed drzwiami pokoju Grimma. Może źle robię, że tak włażę mu do pokoju? A co tam, tylko zajrzę. Pchnęłam drzwi pokoju i od razu wywaliłam się na podłogę, popchnięta przez jakąś dziwną siłę. O dziwo nikt mnie nie popchnął. Podniosłam się z podłogi i zamknęłam cicho za sobą drzwi, przekręcając kluczami zamek. Teraz to na pewno nikt nie wejdzie, nawet właściciel...no chyba, że przez balkon. Odłożyłam klucze do koszyka na szafce i zaczęłam się rozglądać po pokoju zacierając rączki. Nie, nie będę nic kradła. No może z wyjątkiem picia, bo mi zaschło w gardle. Pokój jak pokój, szybko dotarłam do kuchni bo była prosto przed mymi oczami. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej nieotwarty sok pomarańczowy. Przekręciłam nakrętkę i wzięłam łyk napoju. Zamknęłam lodówkę i trzymając dalej w ręce karton soku zaczęłam myszkować po pokoju. Wszystkie części salonu obczaiłam, to teraz czas na sypialnie. Otworzyłam szybko drzwi po czym całkowicie zszokowana panującym porządkiem zaryłam kolanami o podłogę. Przynajmniej soku nie wylałam. Wstałam z podłogi rozglądając się z otwartą buźką po sypialni. Odstawiłam karton na komodę i uchyliłam jedną z szuflad po czym ją zasunęłam odwracając wzrok. Ta szuflada powinna mieć jakąś kłódkę, by ktoś taki jak JA nie mógł w niej grzebać. Sięgnęłam ponownie po karton biorąc łyk soku i zaczęłam kierować się w stronę balkonu. Już pociągnąć za klamkę by znaleźć się na balkonie, gdy za drzwiami pojawił się nikt inny jak Grimm. Zaskoczona i wystraszona jednocześnie puściłam sok na podłogę [R.I.P czysty dywan] i zaczęłam biegiem cofać się do tyłu. Na mojej drodze niestety, a może stety napatoczyło się łóżko, na które się wywaliłam. Mężczyzna zdążył wejść do pokoju przez uchylone drzwi balkonowe.
- Mój dywan! - jęknął patrząc to na sok, to na ubrudzony dywan, to na mnie
Skuliłam  się na łóżku i rozglądałam się szukając deski [ha, deski xd] ratunku. Myśląc, że zacznie na mnie krzyczeć i wyrzuci mnie za drzwi (gorzej jeśli przez balkon) zakryłam rączkami głowę i zamknęłam oczy, ale gdy długo nic się nie działo otwarłam je. Grimm siedział na łóżku, a ja podreptałam do niego na czworakach.
- Przepraszam! - uwaliłam twarz na jego kolanach [wącham kafle] - Wypiorę dywanik! Kluczę są w koszyku na komodzie w salonie...chwila - podniosłam głowę by móc spojrzeć mu prosto w twarz - Jak ty wlazłeś na balkon? - wychyliłam się za niego wskazując w stronę balkonu

< Grimm? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope