poniedziałek, 8 czerwca 2015

Od Mary - C.D Natsume

Wpatrywałam się w milczeniu zaskoczona w uśmiechniętą twarz chłopaka. No nie powiem, nie spodziewałam się, że tak nagle znajdzie się koło mnie i się spyta czy sobie nic nie zrobiłam. Po chwili i ja się uśmiechnęłam.
- Mary - wystawiłam rękę w stronę chłopaka, widać że tą nagłą zmianą nastawienia zaskoczyłam go bo przekrzywił głowę, ale w ostateczności uścisnął moją dłoń
- Natsume - przedstawił się
Coraz dziwniejsze imiona słyszałam od napotkanych ludzi, nie znałam jeszcze nikogo kto nazywał się Natsume. Ale też właśnie chłopak o dziwnym imieniu zagadał do mnie, a nie ominął jak reszta. Jakoś mi się tak miło zrobiło wiedząc, że nie jestem obojętna i ktoś jeszcze się mnie nie boi. Być może był kimś nowym, kto został sprowadzony niedawno do ośrodka i nie nasłuchał się o mnie jak upiększyłam twarz jednej z naukowców albo i co nieco się o mnie nasłuchał, ale specjalnie mu to nie przeszkadzało. Sama teraz mogłam rozmawiać z jakimś ukrytym mordercą, dla mnie każdy kto zyskał miano projektu i jakieś dziwne nazwy jak np. moja A969 do szybszego rozpoznawania nas był mordercą, pionkiem który musi robić to co mu każą bo inaczej zakończy swój żywot.
- Interesujesz się sztuką? - odezwałam się po chwili przenosząc wzrok z niego na stare drzewo tuż przy drodze, gdybym miała szkicownik mogłabym naszkicować stary dąb, a później ożywić i zmniejszyć go wstawiając do doniczki
- Niezbyt - odpowiedział krótko spoglądając na dąb, na którym i ja zawiesiłam swój wzrok - Malujesz?
- Maluje, rysuje, rzeźbię i szyję. Tą maskotkę uszyłam sama - mówiąc to wepchnęłam mu do ręki szmaciankę -  ona jest żywa - dodałam pospiesznie widząc jak Natsume zaczął dźgać ją po brzuchu
Szmacianka zerwała się na równe nogi i spoglądając na chłopaka z grymasem na twarzy zeskoczyła z jego dłoni i schowała się za mną wychylając swoją głowę zza mojej nogi.
- Raion wyłaź - wsadziłam do kieszeni rękę i wyciągnęłam z niej lwa, który teraz mieścił mi się na dłoni i mógł spokojnie po niej chodzić, jednak wraz z jego zeskokiem przybrał rzeczywisty rozmiar - Kochany kociak - przykucnęłam do lwa i wtuliłam twarz w jego puchatą grzywę, na co ten zaczął się przymilać
- Lew wyskakujący z kieszeni. No proszę, mam do czynienia prawdopodobnie z Alfą - stwierdził chłopak, a ja słysząc dziwną nazwę zakończyłam tulenie z lwem i podniosłam się by dowiedzieć się więcej, nadal nie byłam obeznana do końca z tymi przeróżnymi nazwami. Samo pojęcie co to jest ta Arcana przyszło mi z trudem do zapamiętania
- Twoja Arcana skupia się na umiejętnościach magicznych dlatego jesteś Alfą, przed nazwą z numerkami masz A prawda? - przytaknęłam głową, a ten dalej tłumaczył - Arcana Bet skupia się na umiejętnościach fizycznymi, Gammy umiejętności magiczne i fizyczne, a Omegi dopiero je rozwijają i później zostaną określone z jednych z powyższych klas. Jednak są osoby, którym wszczepiono Arcane, a nie tak jak w twoim przypadku Arcana sama ciebie wybrała. Ja należę do tych osób, którym ją wszczepiono i nazywani jesteśmy Sigmami
- Sigmami ... - powtórzyłam po chłopaku, a ten miał trochę czasu na odpoczynek - Mogę stać się Sigmą lub zmienić klasę na jakąś inną?
- Nie. Arcana wybiera cię i sama decyduje do jakiej klasy będziesz zaliczona. Też w przypadku bycia Sigmą posiadam dwie Arcany - dwie Arcany to też dwa razy więcej umiejętności, ja przy jednej mam prawdopodobnie cztery a może i więcej tylko jeszcze o nich nie wiem - Bycie Sigmą nie jest zbyt ciekawe do końca, ma to swoje plusy i minusy
- Największym minusem było zabranie tych wszystkich projektów do tego ośrodka
- Projektów? Mówisz jak naukowcy...
- Ludźmi teraz na pewno nie można nas nazwać. Może wolisz miano zabójców? Słyszałam o pojedynkach, w których uczestniczą różne osoby i zastanawiam się co by było jeśli na pole walki trafiła by dwójka przyjaciół. Walczyli by bo im tak każą czy zrobili bunt i tym samym dobrowolnie mówiąc "Zabijcie nas, nie będziemy walczyć". Również jakiś środek mogli im by podać przez co staną się prawdziwymi maszynami do zabijania, a gdy już nie będą potrzebni wyeliminują ich. Osobie, którą uważam za przyjaciela nie mogłabym spojrzeć w oczy po stoczonej walce "O ile bym jeszcze siebie kontrolowała[ach, te myśli]" - nabrałam powietrza - Uf. Zmęczyłam się tym gadaniem. Było miło z tobą pogadać Na..Natsume, ale wybacz muszę już iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - pomachałam ręką i szybko udałam się z powrotem do budynku, w którym znajdował się mój pokój, na samym końcu korytarza miałam umiejscowione drzwi prowadzące do mojego pokoju
Będąc już w środku zaczęłam szukać nie zużytego bloku rysunkowego, a całkiem sporo go miałam tylko w różnych miejscach rozłożony.
- Nie obrazicie się jeśli was zostawię. W razie czego dam ci znać, żebyś się pojawił - lew kiwnął zgodnie głową i usytuował się na dywanie w kącie pokoju, a koło niego wtuliła się w jego puchatą sierść maskotka
Pozbierawszy przydatne rzeczy i schowawszy je do brązowej torby na ramie wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Zagościłam jeszcze do kawiarni i dopiero po wypiciu pysznej herbaty i zjedzeniu ciasta udałam się z powrotem pod stare drzewo by móc coś narysować. Usiadłam w wygodnym miejscu na trawie i już miałam rysować drzewo, gdy usłyszałam ciche miauknięcie, a po chwili na kamieniu obok mnie pokazał się kot. Siedział badawczo przypatrując się mi, gdy zaczęłam go wołać żeby podszedł ten nawet nie drgnął. Zerknęłam w stronę drzewa i następie na ciągle siedzącego kota w jednym miejscu. Chyba chciał być narysowany przeze mnie bo z innego powodu by tak nie siedział i wbijał we mnie swoje duże oczęta. Po dosłownie kilku minutach miałam
 naszkicowanego kota na białej kartce. Nie musiałam długo czekać aż szkic wyskoczył z kartki i podbiegł do pozującego kota. Model wciąż siedział na kamieniu, ale gdy koło niego pojawił się jego szkic zaczął syczeć i prychać aż w końcu zniknął w zaroślach. "Głupi kocur ..." rzuciłam w myślach i podniosłam się z miejsca by znaleźć jakieś inne miejsce do rysowania gdzie nikt mi nie będzie przeszkadzał. Tak oto znalazłam się tuż przy granicy ośrodka. Wpatrywałam się w biegające kontury kota, który biegał przy mnie na trawie i od czasu do czasu tarzał się. Miałam zamiar go pogłaskać, gdy pojawił się ten prawdziwy i skoczywszy na szkic zniszczył go. Bezczelne zwierzę, jeszcze czego tu po nim.
- Kici kici - zaczęłam go wołać w międzyczasie sięgając do kieszeni po dłuto - Chodź pchla...znaczy kiciusiu. Nic ci nie zrobić
Kot pomimo jeżenia sierści zaczął powoi zbliżać się do mnie, gdy nagle odskoczył gwałtownie a następnie został chwycony w ręce przez chłopaka, który leżał jak kłoda na trawie tuż przed moimi butami.
- Dość szybko się ponownie spotkaliśmy - wskazałam na chłopaka dłutem - Czy to twój pchlarz? - fuknęłam wciąż mając do kota żal że zniszczył jedną z moich rzeczy

<Natsume?Nie przyznawaj się do koteła>

Od Grimmjow'a - C.D Akiry

Akira przywarła się do mnie całym ciałem i zakręciła loczka na palcu, patrząc uwodzicielskim spojrzeniem. Trochę było ciasno w tej kabinie, może to nie był jednak dobry pomysł. Ale to tylko sprawiało, że temperatura wzrastała. Uniosłem jej lewą rękę do góry i przywarłem do ściany. Musnąłem lekko dłonią jej poróżowiały policzek i zbliżyłem swoją twarz.
- Jeszcze się doigrasz... - wyszeptała cichutko i nic więcej nie powiedziała, ponieważ przywarłem się namiętnie do jej kuszących warg, które chciały więcej.
- A za to mnie nie skażesz? - podgryzłem jej dolną wargę, po czym znów wróciłem do działania, ulepszając pocałunki nieokiełznanym językiem.
Moje ruchy z początku były wolne i delikatne, potem zaś przeistaczały się one w namiętne. Jakbym niczego bardziej nie pragnął, tylko ust Akiry. Czułem słodki, truskawkowy błyszczyk. Sprawiał, że nasze usta nieco się ślizgały. Oderwałem się od dziewczyny i oblizałem swoje wargi.
- Mmm... Truskawka - puściłem jej oczko.
Odchyliłem jej główkę, by mieć dostęp do szyi. Przybliżyłem się i zaciągnąłem delikatnie, chwytając woń jej delikatnych, kobiecych perfum. W tym samym czasie lekko obsunąłem ramiączko jej sukienki.
- Chcę cię tu i teraz - wyszeptałem jej do ucha, a ona lekko zamruczała. - Tylko, kotku... - zacząłem. - ...Nóżki przy sobie - spojrzałem w dół, obawiając się, że Akira zaraz mnie kopnie i ucieknie. Po chwili zacząłem powoli rozpinać sobie koszulę.
- Nie pomożesz mi? - zapytałem z zadziornym uśmiechem, po chwili ciszy.
Akira posyłając mi uwodzicielskie spojrzenie, chwyciła guzik od mojej koszuli. Jednak zamiast go rozpiąć, pociągnęła mnie za niego i stając na palcach u nóg - oddała mi delikatny pocałunek, na co ja odpowiedziałem namiętnym buziakiem.
Po jakimś czasie koszula leżała już na... zamkniętym klozecie. Uniosłem dziewczynę do góry i ponownie przywarłem do ściany, trzymając ją pod pośladkami. Ona zaś oplotła nogi wokół mojej talii, i znów zaczęły się pożądane pocałunki, które nie spełniały już moich wymogów.
- Długo masz jeszcze zamiar ukrywać diablicę? - polizałem jej szyję, która znajdowała się na moim poziomie, czyli na poziomie mojej twarzy, i udałem lekkie niezadowolenie.
- Chciałbyś - zrzuciła swoje szpilki na podłogę.
Po chwili znów tonęliśmy w swoich pocałunkach i tym razem Akira wplotła dłonie w moje niebieskie włosy, przeczesując je.
- Idiota... - zachichotała mi słodko do ucha.
- Zabiję, jeśli ktoś w tym momencie zapuka do tych drzwi - przyciskając ją mocniej do ściany, jedną dłonią udało mi się dostać do suwaka na plecach. Rozsunąłem jej sukienkę, co spowodowało, że część się po prostu obsunęła, ukazując urodziwe piersi, ukryte za koronkowym biustonoszem.
- Ona już ci chyba nie będzie potrzebna, co? - zaśmiałem się pod nosem, mając na uwadze sukienkę Akiry.
Dziewczyna posłała mi tylko słodki uśmiech.

< Akira? >

Od Akiry - C.D Grimmjow'a

Ah czy ten niebiesko Oki mężczyzna uważał, że tak łatwo uda mu się mnie spić ? No to wielki błąd popełnił zaciągając mnie tutaj. Po za tym… wino ? Nawet dziecko by się tym nie upiło. Myśląc o tym aż parsknęłam śmiechem, przez co zwróciłam uwagę Grimmjow’a na siebie.
-A ty z czego się śmiejesz ? – zapytał opierając się jedną rączko stół.
-Z ciebie. Naprawdę twierdzisz, że tak łatwo mnie upijesz ? A może jeszcze sądzisz że uda ci się nie zaciągnąć do łóżka..- nachyliłam się nieco do przodu przez co wzrok chłopaka skierował się w mój dekolt. Za momencik jednak spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie powinnaś się tak nachylać wiesz.. ? To znaczy mi to nie przeszkadza… ale..
-Jesteś zazdrosny, że inni tez mogą popatrzeć ? – pokazałam mu język i wyprostowałam się. Złożyłam ręce na piersi i za momencik wzięłam do ręki kieliszek z winem. Pomachałam nim tak, że czerwona ciecz obijała się o ścianki szkła.
-Być może … Wolałbym, żebym tylko ja miał dzisiaj do nich dostęp. – sięgnął dłonią tak by dotknąć moich włosów.  Za kilka minut wstałam od stolika i powiedziałam do niego by zaczekał na mnie chwilę. Oczywiście nie mogłam na to liczyć bo stoją c przy lustrze w damskiej toalecie Grimmjowa jak gdyby nigdy nic wbił sobie i zaciągnął mnie do kabiny. Oparł o ściankę i przywarł do mnie ciałem.
-Wiedziałam że nie wytrzymasz.. – zachichotałam i dotknęłam swoich ust – Jesteś taki przewidywalny.
-No i dobrze. Nie zamierzam ukrywać że cie chce… i masz mi nie uciekać.
-Pfff… rozkazy ? Właściwie powiedz mi coś czego nie wiem.. – podniosła się lekko na palcach i otarłam noskiem o jego policzek. Jego łapki powędrowały na moje pośladki. Czułam jego niespokojny, pełen pożądania oddech.
-Wiesz, że grasz w niebezpieczną grę…
-Pfff… niebezpieczną ? – zapytałam i znowu się zaśmiałam – Co ty mi zrobisz ? Jeśli choćby dotkniesz mnie tam gdzie nie trzeba, zrobisz coś przeciwko mnie to nie będzie przyjemnie…
-Jesteś wredna. Podpuszczasz mnie..
-Jaaa ? No coś ty.. wcale nie.. – przeciągnęłam słodko i przywarłam już całkowicie do niego.


( Grimmjow ?)

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Po co ona mnie wyciągnęła z tego przytulnego apartamentu tylko po to by chwile pokręcić się po dworze. Cinia jest jak piesek, który potrzebuje wyjść na siusiu. Szkoda tylko, że nie dodali do niej w komplecie smyczy z kagańcem. Jak tak teraz o tym myślę to bardziej ona trzyma mnie na uwięzi z kagańcem, który zawsze wisi w przedpokoju i boje się nawet do niego podejść.
-Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że naukowcy tylko ciebie ode mnie odciągają…
-Co ? – chyba nie za bardzo mnie słuchała bo dopiero teraz odwróciła główkę w moją stronę
-No bo… wszyscy co się do mnie zbliżają, zaraz są bardzo skutecznie odstraszani przez kolesi w białych fartuchach. A ty nie… może to jest celowe.
-Co ty w ogóle gadasz ? Może jeszcze powiesz, że ja mam z nimi jakieś dziwne układy i tak naprawdę cały czas ściemniam, ze cie kocham ? – zachichotała stając przede mną i spoglądając mi w oczka. Dla mnie natomiast nie było w tym nic śmiesznego bo byłem gotów w to uwierzyć. Czy ja serio jej na tyle nie ufam, żeby ją o to podejrzewać ? Aż sam się sobie dziwię..- Riuki… no nie gadaj.. – złapała się za czoło. Uśmiech od razu znikł z jej twarzy, bo chyba zrozumiała, że wziąłem te słowa na poważnie.
-No dobra przecież nic nie powiedziałem.. po prostu oni wykorzystują to, że twoja obecność mnie uspokaja. Jestem inny. Nie jestem agresywny i potrafię nad sobą panować.
-To chyba mi schlebia.. – zatarła rączki, i dokładnie za momencik dostała delikatnie w łep.
-To nie jest śmieszne, głupia. – prychnąłem nieco zakłopotany – Ty tez to wykorzystujesz bo prawie zawsze ci na wszystko ulegam.. – westchnąłem drapiąc się po głowie. Oczywiście Cinia nie odpowiedziała na to nic, po prostu uśmiechnęła się triumfalnie i pociągnęła mnie w stronę „domu”. Jak zwykle wbiła pierwsza i rozwaliła się na kanapie. – Znalazłaś sobie nowy dom, czy jak ? Ciągle ze mną siedzisz..
-To źle ? – podniosła się na chwilę i zerknęła na mnie.- Z tego co widzę to nie specjalnie przeszkadza ci moja obecność.- zerwała się i jak tylko do mnie dotarła oparła rączki o mój tors i popchnęła mnie na ścianę. Prawie że straciłem przy tym równowagę. Dobrze, że jednak nie daleko miałem do tej ściany. Na początek zerknęła mi w oczy a potem przejechała łapką po moim brzuchu.- Chudzielec… - pokazała mi język.
-Ykh… - prychnąłem odwracając głowę – Jak chcesz kulturystę to możesz iść sobie poszukać. Dużo tu takich „umięśnionych” jak byś chciała…
-Jasne, jasne. Gdybym tylko spojrzała na innego chłopaka to byś chyba go zagryzł tymi swoimi kłami.
-Zaraz wylądujesz na ziemi, po za tym… spadaj ! Jak ci coś nie pasuje to serio nikt cie ze mną nie trzyma.
-Ależ mi wszystko pasuje… - wymruczała. Podniosła się na paluszkach tak by dosięgnąć moich ust. I tak musiałem się trochę zniżyć bo przecież to takie małe. Jedną łapkę położyła na moim policzku a drugą wsunęła pod materiał mojej koszulki. – Może jednak jakieś mięśnie tam masz…
-Jak tak będziesz robić, to znowu wylądujesz u mnie w łóżku…
-Jest jeszcze wiele innych miejsc , gdzie można..
-Czy ktoś powiedział, że mam zamiar zaspokajać twoje erotyczne fantazje. Ja będę zaspokajał swoje.. – prychnąłem z szerokim uśmiechem, jednocześnie widząc jak dziewczyna nabiera czerwonego kolorku na twarzy. Kiedy znów przyciągnąłem dziewczynę do siebie by złączyć z nią swoje wargi, ona delikatnie przejechała po mojej klatce piersiowej paznokciami. No wtedy myślałem że ją zabije. Aż wstrzymałem powietrze na chwile
-Hihi.. podoba ci się to ! Mam twój słaby punkt. – zamruczała
-Jest ich o wiele więcej. To … pff.. jeszcze nic, więc nie masz się z czego cieszyć…


( Cinia ?)

Od Natsume - C.D Mary [+12]


Kiedy dzień miał wydawać się naprawdę spokojny i udany z mojego punktu widzenia, ktoś musiał oczywiście wejść mi w drogę. Mowa tutaj była oczywiście o zarządzie tego ośrodka. Stwierdzili, że jako Sigma kompletnie nic nie robię, prucz swawolnego chasania po alejkach i słuchania muzyki. Dlatego też, żeby wprowadzić mnie w tryb odpowiedzialnej Sigmy, kazano mi dzisiaj pilnować zachowania innych Arcan. Czy to nie wykracza poza moje obowiązki? Chociaż właściwie, nie posiadam żadnych obowiązków. Aż do dzisiaj. Wsłuchując się w śmiejącego się ze mnie Madarę, ze zkwaszoną miną ubierałem właśnie buty. Przez moment zastanawiałem się, czy mu nie wywalić z pięści, ale ostatecznie się powstrzymałem. W końcu mam być dzisiaj niesamowicie przykładny dla innych… też mi coś.  Prędko się przygotowałem na dzień pełny cierpienia i wyszedłem. Nie musiałem długo kręcić się po uliczkach Rimear, żeby trafić na dwie walczące ze sobą Arcany. Od tego są pojedynki, a nie ciemne zaułki, dobierane z myślą "może nikomu innemu nic się nie stanie i nikt nie zauważy". Niestety kiedy czyjaś Arcana jest Alfą, doskonale da się ją dostrzec w takim miejscu. Normalnie bym to zignorował, nie mieszał się, ale dla Sigmy która nie wykonywuje poleceń, kary są okrutnie bolesne. Nie żebym kiedykolwiek tego doświadczył, ale tak słyszałem. A znając naukowców i ich dystans do nas, pewnie jest tak naprawdę. Nie ociągając się już bardziej, wszedłem do zaułku gdzie prawie od razu zostałem przypadkowo trafiony fioletowym pociskiem. Zrobiłem jednak szybki i sprawny unik znakiem, tym samym skupiając na sobie uwagę walczących.
- A ty to kurwa kto? Spierdalaj z tego zaułku jeśli Ci życie miłe patafianie! - mężczyzna który przed chwilą miotał pociskami jak oszalały, teraz wydarł się na mnie.
Nawet się tym nie przejąłem, tylko wpatrywałem się w niego jak durny. Ja mam niby "spierdalać"? Ciekawe, czy jakby wiedział kim jestem, nadal byłby taki śmiały.
- Lepiej idź - nakazał mi teraz ten zdecydowanie...milszy mężczyzna.
Westchnąłem w duchu przeklinając całą dyrekcję tego zakichanego ośrodka, czemu ja a nie ktoś silniejszy i agresywniejszy. Nie oszukujmy się, jestem najsłabszą Sigmą jaka kiedykolwiek kroczyła po ziemi, nigdy nie będzie też słabszej. A to wszystko z powodu słabego przyjęcia sztucznej Arcany przez moje ciało, bardzo słabego. Co prawda umiejętności trafiły do Madary, ale ja w małym stopniu również nimi dysponuję. Gdybym umarł, duch najpewniej straciłby wszystkie swoje atuty. Jednak nie jestem co do tego przekonany na sto procent i wolę się nie przekonywać. Dlatego też załatwię tę sprawę szybko.
- Słuchaj no - zacząłem dosyć odważnie jak dla mnie - to ty masz kilka sekund na to, żeby unieruchomić swoją Arcanę. Inaczej w niedelikatny sposób Ci ją odbiorę.
- Grozisz mi smarkaczu!? - wulgarny mężczyzna ponownie się uniósł - Tym młutkiem zajmę się później, wpierw zajebie Ciebie!
Ponownie zaatakował mnie tym samym, dobrze mi już znanym atakiem. Wszystko ładnie, może i był silny ale dla kogoś na jego poziome. Dla mnie, jego magia była wręcz żałująca. Prędko przełamałem atak i już po chwili mężczyzna leżał dziesięc metrów dalej.
- Jak ty to…
- Normalnie, nie chcę nic mówić ale jestem prawdopodobnie 5 poziomów nad Tobą, ostrzegałem - podszedłem do niego ciągając go za włosy tak, żeby na mnie spojrzał. - Mam nadzieję, że to było nasze jedyne spotkanie.
Nie mając już więcej do roboty w tej sprawie, wyszedłem z zaułku. Nie jest w tak opłakanym stanie, żebym musiał go zbierać zmiotką i donieść do kliniki. Sam się chłop pozbiera, za jakieś piętnaście minut. Szedłem tak zamyślony, aż nie usłyszałem głuchego łaskotu. Lekko zaintrygowany spojrzałem w tamtym kierunku i dostrzegłem dziewczynę, która  się wywróciła. Obok niej leżała maskotka. Zmarszczyłem brwi, kiedy zobaczyłem jak dziewczyna wyciąga dłoń przed swoje oczy i nagle zaczyna drżeć. Co ona tam takiego widziała? Myślałem, że po chwili się uspokoi, ale z każdą chwilą było coraz gorzej. Rozwarła usta w niemym krzyku, lekko zaniepokojony podszedłem do niej. Jednak wtedy jak ręką odjął nagle się uspokoiła, spojrzałem jeszcze raz ukradkiem na jej maskotkę po czym podniosłem ją z asfaltu. Następnie podałem ją dziewczynie, która w podzięce wypowiedziała cisze "dziękuje" zaraz po tym wstała i tyle było po niej. Chyba była nieśmiała, albo po prostu to ja wzbudzałem jakąś niechęć w ludziach. Przez chwilę stałem tak w miejscu, bez wyrazu wpatrując się w powoli znikającą sylwetkę dziewczyny. Długo tak nie wytrzymałem i już po chwili dogoniłem ją, dotykając jej raniemia. Spojrzała na mnie lekko zmieszana, przez co i ze mnie ulotniła się ta cała pewność siebie.
- Coś się stało? Wyglądałaś wtedy na przerażoną - zapytałem spoglądając w jej oczy.
Wzruszyła ramionami, wyraźnie starała się unikać tego tematu.
- Dobrze… a przynajmniej nic nie zrobiłaś sobie upadając? Pokaż dłonie, proszę… - dziewczyna z lekką obawą wymalowaną na jej drobnej twarzyczce wysunęła rączki przed siebie, nie było na nich nic prucz jednego, małego otarcia na lewej dłoni. - Jak dobrze, że nic Ci nie jest - uśmiechnąłem się lekko.

(Mary? Tak wiem, słabo jak cholera ale ciii XD)
Layout by Hope