sobota, 24 października 2015

Od Cinii - C.D Rosie

Jeszcze raz spojrzałam na karteczkę, jakoś nie szczególnie będąc do niej przekonana. Że niby ja mam się zająć kimś nowym? I to w dodatku osobnikiem płci żeńskiej, dobry żart. Zmięłam karteczkę i rzuciłam nią w róg pokoju. Coś jednak sprawiło, że nie zrobiłam nawet pięciu kroków i wróciłam się po nią, jakieś takie dziwne… odczucie. Rozwinęłam ją ponownie i głośno westchnęłam. Stawiłam się równo o 12 w ośrodku badawczym, gdzie miał na mnie czekać naukowiec z owym projektem. Z daleka zauważyłam już jakąś małą dziewczynkę – o super, dali mi bachora do niańczenia. Rzuciłam na nią przelotne spojrzenie po chwili spoglądając z rozbawieniem na naukowca.
- Dlaczego akurat ja?
- Do tego pragnę właśnie zmierzyć – odchrząknął spoglądając do jakiś notatek.
Przyglądał im się jeszcze przez dobre trzy minuty, całkowicie mnie ignorując. Aha, czyli przyszłam tutaj tylko po to, żeby stać jak słup czekając aż on łaskawie mi o czymś powie.
- Dobrze… - zaczął wreszcie – Właśnie Ciebie potrzebujemy, ponieważ jako jedyny jeszcze… ‘’istniejący’’ projekt stąd, znałaś Rosaile Emirals.
Nie wiem czemu, ale na wydźwięk tego imienia… zrobiło mi się nieco słabo. Rosie… tak to z pewnością ta osoba o której myślę. Była tutaj jedyną osobą, której mogłam zaufać. No Riuki`ego nie liczę, bo nadal chciał mnie wręcz zabić kiedy rozpoczynałam swoją przyjaźń z tą drobną dziewczyną. Ale co to ma do rzeczy? Co dziewczyna, której nie widziałam… prawie rok tutaj wniesie?
- Co z nią? – Zapytałam chociaż niekoniecznie chciałam znać odpowiedź – Dlaczego zniknęła?
- Podczas rutynowego badania, wypatrzyliśmy u niej dosyć dziwne… zjawisko. W skutek którego zmarła jakiś czas później – odwróciłam głowę zaciskając powieki, żeby tylko łzy nie zaczęły spływać po moich rumianych policzkach. Wystarczyło tylko jedno zdanie, to jedno słowo… żeby mnie złamać. – Jednakże… - spojrzałam na niego zaszklonym wzrokiem. – Jednemu z naukowców udało przenieść się jej świadomość do innego ciała. Do ciała właśnie tej  dziewczynki tam.
Kiedy wskazał tego małego brzdąca, merdającego nerwowo nóżkami w powietrzu i unikającego mojego wzroku, zamarłam. A więc to jest Rosie?
- Nie pamięta wszystkich szczegółów, ale ma świadomość, kim Ty jesteś…
Coś tam jeszcze do mnie mówił, ale nie było to dla mnie istotne. Wyminęłam go i jak jakiś żywy trup ruszyłam w kierunku nowej Rosie. Kiedy tylko zauważyła, że zbliżam się do niej spięła się wlepiając wzrok w podłogę. Uklękłam, a raczej upadłam na kolana dokładnie przed ławką na której siedziała. Objęłam ją wtulając twarz w jej malutkie ramię i zaczęłam cicho pochlipywać. Dziewczyna dotknęła mojej głowy i po chwili poczułam jak na mój nos skapują jej słone łzy. Nie widziałam jej twarzy, ale myślę, że się uśmiechała. Jeszcze przez chwilę trwałyśmy w takiej pozycji aż wreszcie spojrzałam w jej lekko zaczerwienione oczy.
- Tęskniłam za Tobą Rosie…
- Myślałam, że mnie nie będziesz pamiętała – zaśmiała się cicho przez kilka łez.
Również nie byłam w stanie powstrzymać się od cichego chichotu. Wstałam, a ona razem ze mną. Była teraz jeszcze bardziej niska niż zwykle, czułam się przy niej jak jakiś gigant. Miła odmiana przy przebywaniu o prawie 30 centymetrów wyższym Riukim.
- Nie zapomniałam o Tobie… wiele się działo pod Twoją nieobecność Ross… - powiedziałam cicho
- Chyba będzie trzeba to wszystko nadrobić…
- Zdecydowanie – złapałam ją za rękę z szerokim uśmiechem.
Nie czekając nawet na to, aż któryś z naukowców nas poinstruuje, po prostu sobie poszłyśmy.

(Rosie? Nie postarałam się jak na nasze ‘’pierwsze’’ od dawna xddd opo)

Od Rosalie - Do Cinii

Obudziłam się pod puchową kołdrą w jakimś miejscu, którego nie znałam. Wszystko było białe. Czułam straszne zmęczenie i ból w głowie. Zmusiłam się do otwarcia oczu i przewróceniu na bok. Przy moim łóżku stały dwie osoby ubrane w białe fartuchy i trzymające jakieś kartki w rękach. Chyba rozmawiali o mnie, ale niewiele z tego rozumiałam. Gdy zauważyli, że się obudziłam pomogli mi usiąść i zrobili mi jakieś podstawowe badania. Poświecili trochę latarką po oczach, wsadzili mi jakiś patyk do buzi i zmierzyli temperaturę. Gdzie ja jestem i… kim ja jestem? Spuściłam głowę próbując sobie cokolwiek przypomnieć, ale nie przychodziło mi to łatwo. Próbowałam coś powiedzieć, ale ciężko mi było wydusić z siebie jakikolwiek odgłos. Dopiero po jakiś 30 minutach wreszcie udało mi się wyszeptać niewyraźne:
- Kim ja jestem?...
Zrobili zdzwione miny przerywając badania. Jeden zaczął coś notować na swoich karteczkach, a drugi przysiadł na moim łóżku przede mną.
- Nazywasz się Rosalie Emirals. Sprowadziliśmy Cię tu kilka miesięcy temu na rutynowe badania, ale okazało się, że coś jest nie tak. Miałaś w sobie mieszankę wielu ciężkich schorzeń. Nadal nie wiemy skąd się to wzięło. Staraliśmy się jakoś Cię ratować, ale podczas jednej z operacji twoje serce stanęło. Nie pozostało nam nic jak sprawdzenie co się stało poprzez sekcje zwłok. Wszystkie organy były czarne, zatkane, a cała jama brzuszna i płuca były zalepione jakąś czarną, niemożliwą do rozpoznania mazią. Wszystko było dziwne w tamtym ciele, ale jedno nas niezmiernie ciekawiło. Podczas sekcji brakowało mózgu! Okazało się, że główny lekarz (który przeprowadził tamtą śmiertelną operację) było mu żal ciebie i zahibernował twój umysł. Kiedy się o tym dowiedzieliśmy znaleźliśmy najodpowiedniejsze nowe ciało dla twojego mózgu. Jakimś cudem udało nam się. Przeszczepiliśmy Cię do tego ciała, które miało guz w mózgu, ale poza tym całe było w 110% zdrowe. Teraz pewnie nic nie pamiętasz, ale może to też być przyczyną zmiany Arcany. Postaramy się przywrócić Ci jak najwięcej wspomnień, ale na razie musisz dużo odpoczywać. - podał mi po chwili jakąś kartę - A właśnie to chyba twoje. Poprzednia Arcana na skutek zmiany ciała połączyła się z Arcaną, którą posiadało to ciało, ale nie jest ona silniejsza czy słabsza. Po prostu zmienią Ci się moce.
Zakończył po czym wstał i wyszedł, a jego kolega dalej przeprowadzał badania kontrolne. Gdy skończył położyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. Nowe ciało co? Interesujące…
~parę tygodni później~
Leczenie przebiegało idealnie. Nie było żadnych problemów. Przywrócono mi część wspomnień, ale co do ludzi pamiętam tylko ich imiona i niektóre informacje o nich. Ostatnio wypytywano mnie o imiona mi bliskich osób. Wymieniłam parę imion, a na końcu powiedzieli mi o ich aktualnym statusie. Większości z nich już tu od dawna nie ma. Jedną z nielicznych nadal pamiętających mnie osób podobno jest Cinia. Niewiele o niej wiem, ale jednego jestem pewna. Jest dla mnie bardzo ważna. Postanowiono nie wypuszczać mnie jeszcze samej, więc wysłano wiadomość do owej dziewczyny by pomogła mi. Podali mi na karteczce wszystkie moje dane i informacje, które udało im się o mnie ustalić. (nawet spis książek, które przeczytałam tam się znalazł xd) Siedziałam na miękkiej pościeli przebrana w spodnie, zwiewną białą bluzkę i kurtkę. Upięłam włosy tak by nie zasłaniały mi twarzy i trzymając na kolanie książkę, którą dostałam od jednej z moich tutejszych opiekunek oraz te kilka kartek czekałam… „Mam nadzieję, że nadal o mnie pamięta i mi pomoże..” - myślałam machając krótkimi nogami nad powierzchnią ziemi
(Cinia? Pomożesz odnaleźć się nowej Rosie?)

Od Eriki - C.D Reny

Deser Reny wyglądał naprawdę apetycznie. Chociaż w sumie nie miałam zamiaru aż tak się na niego gapić. Kiedy więc Rena się odezwała, poczułam się trochę głupio. No ale cóż, taki już ze mnie żarłok.
- Hmm... - mruknęłam, wahając się przez krótką chwilę. - Chyba zamówię oddzielny. Nie chcę ci wyjadać twojego, a naprawdę od patrzenia na niego rośnie mi tylko ochota.
Rena zachichotała wesoło w odpowiedzi.
- Nie ma sprawy.
Tak więc ponownie przywołałyśmy kelnera i zamówiłam identyczny deser do tego, jaki jadła moja towarzyszka.
Niedługo później pucharek ze słodką zawartością stanął na stoliku przede mną. Wyglądał jak jedna, wielka bomba kaloryczna. Uważnie obejrzałam go że wszystkich możliwych stron, po czym ochoczo zanurzyłam łyżkę w górze lodów.
- I jak? - zapytała Rena, gdy wpakowałam sporą porcję deseru do ust.
- Mmm... Pyszne! - odparłam z szerokim uśmiechem. - Naprawdę dobre.
- Przecież mówiłam - dziewczyna odwzajemniła uśmiech, wracając co własnego deseru.
Wszystko byłoby pięknie, ładnie i w ogóle, gdyby jeden z kelnerów przechodząc obok naszego stolika nie upuścił talerza. Dźwięk roztrzaskującego się na drobne kawałki naczynia może nie był dla innych gości aż taki okropny... Ale ja byłam oczywiście inna. Jako, że słuchawki nie spoczywały na mojej głowie, tylko na szyi, boleśnie odczułam nieostrożność pracownika restauracji.
Skrzywiłam się, upuszczając łyżeczkę z powrotem do pucharka. Szumiało mi w uszach. Rena przeniosła na mnie zdziwiony wzrok.
- Coś się stało?
- Nie, nic - potrząsnęłam szybko głową, uśmiechając się krzywo. - Jak zjemy to wezmę tylko leki i wszystko będzie w porządku.
Zbyłam ją machnięciem ręki i wróciłam do własnego posiłku.

<Reeena? :3>

Od Cinii - C.D Riuki'ego


No i znowu to dziwne, przytłaczające uczucie. Znowu nie wiem w jaki sposób mam mu pomóc, jestem aż tak beznadziejna? No najwyraźniej tak, przecież tylko ja potrafię stać jak matoł kiedy osoba, na której tak bardzo mi zależy, tylko i wyłącznie cierpi. Podeszłam do niego łapiąc go za podbródek. Jego krew za chwilę splunęła z jego brody na moje ręce, spływając coraz to niżej.
- Nie gryź już się... - otarłam jego zakrwawioną twarz materiałem sukienki, niestety tylko ją tym rozmazałam.
- Zrób coś - ponownie wychrypiał - Niech to wszystko się już skończy, możesz mnie nawet zabić. Byleby już nie bolało...
Spojrzałam na niego nie tyle zszokowana co już nawet przerażona. Czy ja się nie przesłyszałam? Mam go zabić? No chyba już do reszty zwariował!
- Riuki, ja...
- Co? "Nie potrafię tego zrobić" to chciałaś powiedzieć? Już i tak mnie pokiereszowałaś więc co ci szkodzi mnie dobić.
Pokręciłam głową z takim rozmachem, że aż coś mi strzeliło w karku.
- Nie zrobię tego! Nie ma nawet takiej opcji, nie wygaduj takich bzdur!
Chłopak jedynie prychnął wyraźnie poddenerwowany, no ale co mu poradzę. Zresztą nie będę się z nim teraz kłóciła kiedy jest w takim stanie, że wygląda jakby po nim przebiegło z 20 słoni. Oczywiście wygląda tak tylko i wyłącznie z mojej winy... Ale nie zrobiłam tego specjalnie, nie chciałam żeby tak wyszło... Nie oszukujmy się, ja nigdy nie chcę nic złego dla niego a jednak za każdym razem przysparzam mu nowych problemów. Jestem chodzącą klęską nieurodzaju. Jeszcze raz spojrzałam w jego przygaszone oczy, były już zmęczone tym wszystkim, nie widziałam w nich żadnej chęci, radości... Było w nich widać natomiast przeraźliwy ból który nie jestem nawet w stanie opisać.
- No Cinia...
- Spokojnie, już wszystko będzie dobrze - tymi słowami chyba bardziej chciałam uspokoić samą siebie niż Riuki'ego ale o dziwo nieco się uspokoił.
Co prawda jego wzrok nadal mnie błagał o szybką śmierć, ale nieco mniej. Jego usta były całe poranione krew nadal spływała z nich ciekłym strumyczkiem. W końcu wzięłam coś porządnego, czym mogłam zetrzeć z niego krew która na szczęście przestała wylewać się po niespełna minucie.
- Wstawaj Riuki, pomogę Ci.
Nie odpowiedział, czyli chyba nie protestuje... Pomogłam mu wstać, chociaż więcej pracy włożyłam w to ja, ponieważ chyba było mu obojętne to czy będzie na podłodze czy w wygodniejszym miejscu. Powolnymi kroczkami ruszyliśmy do jego sypialni, dwukrotnie obijając się o ściany. Jakoś jednak udało mi się oprowadzić go do obranego celu i w miarę wygodnie usadowić na łóżku. Przez chwilę stękał, że wszystko go boli ale po podłożeniu mu kilku poduszek ból minimalnie zmalał.


(Riuki? Tak wiem Polinko, że krótkie, nudne i wgl długie ale nienawidzę tego nowego telefonu :'))

Od Reiko - C.D Rick'a

Odwróciłem głowę w stronę skąd dobiegł mnie męski głos. Spojrzałem martwym wzrokiem na faceta, który przestał uderzać worek. Poczułem dziwną potrzebę zaimponowania mu, więc na moich plecach po chwili zajarzyły się skrzydła, które po chwili się skrystalizowały. Uderzyłem z półobrotu w worek, który zerwał się z łańcucha i uderzył w ścianę tym samym uwalniając z siebie chmurę białego puchu. Chłopak spojrzał na mnie pogardliwym spojrzeniem i wrócił do ćwiczeń.
-Jest po dziesiątej, powinieneś być w pokoju... - mruknąłem wybierając na panelu czyszczenie błyskawiczne.
-Kim ty kurwa jesteś, żeby mi rozkazywać - zaśmiał się siląc się na ironię. Z mojego nadgarstka spłynęła kropla czerwonej posoki.
-Żaden naturalny by ci nie rozkazywał, pamiętaj - powiedziałem. 
-Że niby taki słabeusz jak ty został Sigmą? No ja nie mogę! - zaśmiał się znów tym razem szyderczo. Gotowało się we mnie, ale nie mogłem ingerować bez potrzeby lub rozkazu... Wyszedłem powolnym krokiem z sali gasząc na niej światło przykładając Arcanę do czytnika. 
-Co ty kurwa robisz, zapal je! - krzyknął biegnąc za mną.
-Nie twoja w tym ręka, żebyś miał mi mówić co mam robić - zachichotałem. - Jestem Sigmą rangi piątej, Reiko Horigome.
-A ja Rick Hampstead - przedstawił się wyciągając rękę. Nie uścisnąłem je tylko odwróciłem się zarzucając kaptur na głowę.
-Dobranoc - mruknąłem.
-Zapalisz mi to światło? - spytał starając się być grzecznym, ale w jego tonie i tak można było wyczuć gniew i chęć do pomiatania.
-Poćwiczysz rano, a skoro już cię poprosiłem o pójście do pokoju to osiem sekund temu już powinieneś zamykać drzwi do swojego apartamentu... - rzuciłem. Rick wzruszył ramionami i zaczął iść za mną do windy. Wcisnąłem przycisk ostatniego piętra, Rick wysiadł na swoim piętrze, ja jechałem jeszcze kilka sekund. Zacząłem przerzucać kieszenie w poszukiwaniu klucza, niestety go nie znalazłem. Zabrałem się znów do windy i zjechałem do sali treningowej gdzie Rick siedział kilka metrów nad ziemią na belce obracając mój klucz na kółku od breloka. 

<Rick?>

Od Steina - C.D Inoue

Okey... mój sen był... hmmm, jakie słowo byłoby tu odpowiednie? Mój sen był... dziwny? Tak... zdecydowanie tak można by określić mój sen, którego w żaden sposób nie chciałbym traktować poważnie, ponieważ... nie sądzę, abym aż tak bardzo zaprzyjaźniał się ze swoim obiadem, by ingerować w jego życie uczuciowe. Poza tym... ja i jakiekolwiek życie uczuciowe... NOPE. Na moje szczęście lub nieszczęście, wybudziłem się z tego snu spadając z kanapy wprost na ziemię. Bliskie spotkanie trzeciego stopnia z twardą glebą od razu otrzeźwiło mój umysł i pozwoliło się w miarę ogarnąć. Zapewne powrócił mój zwykły, codzienny głos, ponieważ czułem dziwne uczucie w gardle. Odchrząknąłem, by delikatna chrypka w gardle ustąpiła i uniosłem się znad ziemi do pozycji siedzącej. W czasie tej czynności chrupnęło mi kilka kości co pozwoliło ogarnąć moje kończyny, które zapewne były ułożone na tej przecudownej kanapie w bardzo zabawny i... niezdrowy sposób. Tak się śpi jak się ma dziwne sny. Światło oślepiło moje oczy, które wtedy nie były zasłonięte przez szkła okularów. Przymrużyłem je od razu próbując dłonią poszukać okularów gdzieś w pobliżu kanapy, ale jak się okazało... były już stłuczone:
-Shit... - mruknąłem pod nosem. I tak je założyłem by mniej więcej widzieć gdzie idę i się przypadkiem nie wyjebać na dywanie. Podszedłem do szafki z licznymi szufladami i wysunąłem jedną z nich, gdzie miałem starannie ułożone stosiki zapasowych okularów. Wyjąłem losowo pierwsze z nich, stare wrzuciłem do kosza obok, a założyłem nowe. Odruchowo strzepałem kitel, który był strasznie pomięty i pozawijany w licznych miejscach i odwróciłem się za siebie. Wydawało mi się, że ktoś mnie obudził, ale jedyne co później dało się słyszeć to delikatne zamykanie drzwi. Zdziwiłem się, że nie huknęły one z trzaskiem i dziwne było to, że w ogóle zostały zamknięte. Fuknąłem tylko coś pod nosem i poszedłem do swojej sypialni, w której tak było czuć te kadzidła, że za cholerę nie zasnąłbym w takich warunkach. Niezwłocznie zgasiłem wszystkie trzy płomienie i otworzyłem na oścież okna. W tym czasie od razu sobie zapaliłem, by nie musieć ponownie wietrzyć, gdy po chwili w progu sypialni stanęła białowłosa dziewczyna, którą wcześniej przeniosłem do siebie:
-Dlaczego nie zamykasz drzwi? Nie wiesz, że w Rimear również są złodzieje? - powiedziała przyciszonym głosem.
( Inoue? Plasam, że takie krótkie ;_; )

Od Reny - C.D Ricka

Obróciłam się w kierunku męskiego głosu. Przybrałam tę samą pozę co facet dodatkowo przekręcając głowę na bok. Zlustrowałam go sobie całego, żeby następnie zwrócić uwagę jego niesamowity wygląd oraz to, że widać iż ma kaca.
-Aż tak strasznie po mnie widać? Nooo nie spodziewałem się – odparł całkiem szybko, nie spodziewałam się tak szybkiej riposty – Poza tym..To nie ja stoję w samym staniku i krótkich spodenkach – trafnie zauważył cwaniaczek jeden.
-Pomyślałam..A co się będę skoro jestem sama, a ponadto jest mi przynajmniej chłodniej niż jakbym była w jakiejś bluzie lub koszulce nieprzepuszczającej powietrza. Zauważyłam,że tak jak i ja jakieś cztery minuty temu obejrzał mnie od stóp do głowy natrafiając na przepiękny uśmiech mówiący „widziałam to”. Od razu skrzywił się niesamowicie i podszedł ponownie do worka, najwyraźniej niezainteresowany dalszą rozmową ze mną.
-Wiesz, poszłabym z tobą się napić gdybyś chciał – podeszłam bliżej niego. Zaczął uderzać z pełną siłą w worek wyżywając się za wszystkie czasy. Przynajmniej tak to wyglądało. Gdy worek zbliżył się do mnie aż za bardzo, zatrzymałam go jedną ręką nawet nie drgając tak jak to by było w przypadku zwykłej „marnej dziewczynki”. Wtedy też spojrzał na mnie nieco bardziej trzeźwo.
-Masz na imię Rick,prawda? - zapytałam z uśmieszkiem podnosząc głowę nieco do góry, no bo w końcu takie chodzące wieżowce nie zdarzając się często – Właściwie to czemu Set..Mógłbyś zapoznać się z Anubisem..Hah – zaśmiałam się patrząc mu prosto w oczy, widząc że jakoś specjalnie go to nie rozbawiło przekręciłam głowę w lewo wydymając usta do przodu – Co z ciebie taki smutas..Nie poruchałeś ostatnio czy jak ? - złapałam go za ramiona stając na palcach, żeby choć trochę dorównywać mu wzrostu.
-Ja mam na imię Rena, ale jak chcesz to mów mi Reira..Wybór należy do ciebie – odsuwając się podałam mu rękę i skłoniłam się patrząc przez cały czas mu w oczy – Powiem ci, że ten rękaw robi wrażenie..A dodatkowo masz naprawdę piękne oczy, czuję się jak nad morzem – zaśmiałam się – To jak, idziemy gdzieś potem? - zapytałam poszerzając nieco uśmieszek. Nie czekając dłużej na odpowiedź poszłam ubrać moją piękną koszulę i przebrać krótkie spodenki na dłuższe w czarno-czerwoną kratę i założyć trampki.
-Ja jestem gotowa panie Surferze, jeszcze pan – zażartowałam podchodząc do niego bliżej – Może zabarwię twój szarobury świat? Hm?
(Kolorowo będzie czy nie będzie? Rickuś? Dropsiś xD? Potem będzie dłuższe)

Od Reny - C.D Eriki

Co polecam – zapytała, a ja..Hm, co ja bym mogła jej polecić. W czasie,gdy ja się zastanawiałam ona wybrała dla nas miejsce. Klapnęłam naprzeciwko niej rozkładając się na fotelu, rozkładając się czyli siadając prawie jak w jakimś przydrożnym barze. Spojrzałam na Erikę nadal zastanawiając się co ja bym mogła jej polecić. Właściwie to..Na pewno byłoby to coś słodkiego, ponieważ ja lubię słodycze. Właściwie to po co ja milczę!? Skoro nie mam zszytych ust (tak jak co poniektórzy).
-Jak do ciebie to pasują jedynie słodycze – zmrużyłam oczy opierając łokieć na stoliku, a głowę na dłoni. Zaczęłam się jej przypatrywać, głównie jej oczom.- Ale przydałoby się zjeść coś „obiadowego”, nieprawdaż? - chwyciłam za menu stojące obok i podłożyłam jej pod nos, otworzyłam, wskazałam palcem na sushi – Tutaj jest ono naprawdę dobre, ale normalne mięso również mają niczego sobie..- przewinęłam stronę dalej pokazując sałatki – Jeżeli wolisz coś bardziej fit, co nie pójdzie w uda to zapraszam na tę stronę – zaczęłam pokazywać różne pozycje w menu przesuwając palcem coraz szybciej. Następna na celowniku była strona z napojami. - Mają tutaj bardzo dobre herbaty owocowe i takie wiesz.. Ziołowe. Miętowa jest po prostu boska. Truskawkowa także. A jeżeli nie lubisz takich wymyślnych to polecam ci zwykłą czarną z Dilmaha. Według mnie, jeżeli oczywiście ją odpowiednio przetrzymasz i posłodzisz będzie naprawdę ekstra – uśmiechnęłam się. Wtedy też położyłam się częściowo na blacie obserwując nadal kartę. Wymieniałam kolejno pozycje,które znałam rzecz jasna, co i jak mogłoby wyglądać, różne kompozycje i na końcu przeszłam do deserów. Najlepszym okazał się być pucharek lodowy z bitą śmietaną i wafelkami czekoladowymi.
-Jeżeli weźmiesz sobie jeszcze do tego bezę to będziesz miała niebo w gębie. Nie dość, że dobre to jeszcze nie aż tak strasznie drogie – odsunęłam od niej wreszcie mini książkę i sama do niej zerknęłam.
-To może zdam się na ciebie..Chociaż bardzo ładnie wyglądają te naleśniki – wskazała palcem na zdjęcie dwóch zwiniętych placków. Położyłam swoją dłoń na jej i popatrzyłam do góry, prosto w jej złote oczy.
-Bierz co chcesz, Eri – jej imię wypowiedziałam tak pieszczotliwym tonem, że wywołało to na jej policzkach małe rumieńce, gdy to się stało zabrałam dłonie i zabrałam jej kartę wybierając jedzenie dla siebie – Kelner! - krzyknęłam odkładając po chwili zamknięte menu. Podszedł do nas młody mężczyzna z notatnikiem i zebrał zamówienie.
-Tylko poproszę szybko..Moja koleżanka chce również zieloną herbatę – mówiąc to zerknęłam na nią kątem oka z szerokim uśmiechem – A ja poproszę jakiś makaron, a na deser pucharek lodowy ten co zawsze..Lody również te co zawsze, o i herbatkę miętową! – mrugnęłam z nadal nieznikającym uśmiechem. Mężczyzna odszedł od nas równie szybko jak się pojawił. Między nami zapanowała chwilowa cisza, a więc, jak to ja, zaczęłam kreślić sobie kółeczka na stoliku, gdy wreszcie Erika postanowiła się odezwać. Podniosłam na nią wzrok od razu wyginając usta w małym łuku.
-Skąd wiedziałaś, że lubię zieloną herbatę? - zapytała wyraźnie zaintrygowana.
-Obserwowałam na co patrzysz..A na niej zagapiłaś się wyjątkowo długo..Wręcz piłaś ją wzrokiem, jeżeli tak mogę się wyrazić – puściłam jej oczko. Po odczekaniu piętnastu minut i przegadaniu tego całego czasu, wreszcie pojawiło się nasze jedzenie. Raczej nie pojawiło, tylko przyniósł je ten przystojny pan, który wcześniej nas wysłuchiwał, gdy składałyśmy zamówienie.
-A więc smacznego, Eri – skinęłam do niej zgodnie z manierami, żeby zaczęła jeść. Wbiła więc widelec i nóż odkrawając pierwszy kawałek. Potem drugi, trzeci i tak to się ciągnęło aż z talerza nie zniknęła ostatnia część naleśniczków polanych czekoladą. Ja również zjadłam makaron z pomidorkami koktajlowymi i jeszcze jakimś sosem. Jak zwykle nie zawiodłam się, gdy kończyłyśmy jeść przyszły również nasze herbatki i deser. Zaczęłam go powoli konsumować. Erika patrzyła na mnie jakbym jadła co najmniej człowieka. Zaśmiałam się widząc jej minę, a potem zapytałam:
-Chcesz trochę? Oczywiście nie z mojej łyżeczki, polecisz sobie po swoją i możesz ze mną jeść..Albo zamówisz sobie oddzielnie – powiedziałam promiennie, obserwując to co zamierza zrobić.
(Eri-chan?)
Layout by Hope