środa, 22 lipca 2015

Od Stein'a - C.D Egoistle

Egoistle wstał mówiąc:
-Chyba powinienem już iść... Nie chcę ci przeszkadzać czy coś... - wraz z tymi słowami jego twarz przybrała kolor piwonii. Zdziwiłem się taką reakcją. Czyżbym powiedział lub zrobił coś... nieodpowiedniego? Chyba nie, ale... kto tam wie co temu chłopakowi chodzi po głowie. Cała ta wczorajsza sytuacja chyba go przytłoczyła bardziej niż sądziłem. Może rzeczywiście wczoraj ZA bardzo dałem się ponieść złości? " Może "? Raczej na pewno. Przecież i tak wszystkie dokumentacje, foldery, pliki i prezentacje miałem poukrywane w domu na płytkach CD lub PenDrive'ach, ale nie miałem zamiaru się do tego przyznawać. Musiałem przyznać... ten chłopaczek mi się spodobał. Ta jego szczerość i bezpośredniość... pierwszy raz się spotkałem z czymś takim. Przeważnie lgnie swój do swego, a tu proszę! Egoi miał zupełnie inną osobowość niż ja i w sumie nie wiem co go skłoniło do tego, aby akurat przyczepić się do mnie, ale przestało mi to przeszkadzać. Nawet nie zauważyłem, że wpatruję się w chłopaka nienaturalnie się szczerząc, co niestety zauważył:
-Umm... wszystko w porządku? - pomachał mi przed twarzą. Wybudziłem się z dziwnego transu, ale uśmiech i tak nie opuścił mojej twarzy:
-Wiesz... dzisiaj muszę załatwić pewną sprawę i za godzinę wychodzę... może poszedłbyś ze mną? Potem możemy się gdzieś przejść... co ty na to? - zaproponowałem. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony i uśmiechnął się radośnie, ale rumieniec i tak nie opuścił jego twarzy. Wyglądał tak słodko jak się uśmiechał. Odpowiedział:
-Super! Już nie mogę się doczekać! To ja... pójdę się przebrać. - i już pobiegł w stronę drzwi. Krzyknąłem do niego na odchodnym:
-Tylko ubierz się ciepło! - skąd u mnie tyle troski? Czy ja, aby nie jestem przeziębiony? Dotknąłem swojego czoła, ale nie było gorące, więc gorączka odpada. Nie czułem się już senny ani też nie miałem migreny, więc... czyżby to były jakieś czary? Na pewno! Egoi czarował tą swoją radością, a raczej zarażał nią wszystkich... nawet takiego kogoś jak ja. Dziwne dziecko, ale poniekąd ciekawe. W jego obecności nie liczyłem na brak rozrywki. Uśmiechnąłem się sam do swoich własnych myśli i oparłem się wygodnie na kanapie, zastanawiając się, gdzie schowałem dysk z pracą, którą miałem dziś oddać. Po chwili przypomniałem sobie, że miałem do tej pracy dołączyć również kartkę z hasłami do tajnych folderów tylko pytanie... gdzie ten dysk? Wstałem rozglądając się po pokoju. Po chwili już wiedziałem, gdzie go schowałem. Poszedłem do kuchni i sięgnąłem do najwyższej szafki z kubkami. W jednym z nich był przedmiot, którego szukałem. Teraz tylko pozostało wypisać te hasła. Włożyłem dysk do kieszeni fartucha i wyjąłem z szuflady kartkę, długopis i kopertę. Usiadłem przy stole w salonie i zabrałem się do pracy. Sam nawet nie wiem, kiedy wszystkie tosty zniknęły z talerza. Czasami jestem nieświadom własnych czynów, ale w tym przypadku było to opłacalne i smaczne. W końcu skończyłem spisywać tą głupią listę. Po chwili wpatrywania się w ścianę, wstałem i skierowałem się w stronę garderoby, z której zabrałem komplet " eleganckiego " ubrania, które nie różniło się niczym od tego zwyczajnego. Poszedłem do łazienki, odświeżyłem się i byłem już praktycznie gotowy do wyjścia, tylko jeszcze płaszcz, szalik, rękawiczki i buty. Mimo, że czasu było jeszcze sporo chciałem wyjść wcześniej, bo trzeba również wliczyć czas drogi. Włożyłem dysk i kartkę do koperty, którą położyłem na szafce w holu. Ubrałem się, chowając kopertę do kieszeni czarnego płaszcza. Jeszcze tylko szalik i można wychodzić. Sięgnąłem po klucze leżące na półce, otworzyłem drzwi i nagle moim oczom ukazał się Egoi. Zdziwił się moją obecnością przed drzwiami i przez tą nieuwagę potknął się o próg. Na szczęście w porę podtrzymałem go, tym samym chroniąc przed upadkiem na twarde płytki. Chłopak momentalnie zdrętwiał. Przez moment myślałem, że trzymam marmurowy posąg, ale po chwili Egoi odetchnął i przeszedł przez felerny próg, mówiąc:
-Dzięki. Tak się spieszyłem... byleby zdążyć. - uśmiechnął się.
-Nie było się co spieszyć. Nie pali się. - poklepałem go po głowie – A ty... ty się miej na baczności. Twoje dni są policzone. - zwróciłem się do progu, piorunując go wzrokiem. Nie raz się na nim wypierdoliłem, ale żeby jeszcze moich gości napadać... hańba! Na te słowa groźby chłopak zaśmiał się. Westchnąłem, myśląc o innych progach, które należałoby wyeliminować z budynku, ale ich było tak przytłaczająco wiele. Wyszedłem z mieszkania razem z Egoi i już miałem je zamykać, kiedy kątem oka zauważyłem, że czegoś brakuje w stroju chłopaka. Spojrzałem na niego. Rzeczywiście... brakowało mu szalika:
-Gdzie masz szalik? - zapytałem krzyżując ręce.
-Umm... nie mam. Zapomniałem. - odpowiedział zakłopotany na co ja tylko westchnąłem i wszedłem z powrotem do mieszkania. Wyciągnąłem z szafy zapasowy szalik. Ponownie wyszedłem na korytarz i zawiązałem chłopcu na szyi długi, biały szal. Egoi schował w nim twarz, mówiąc:
-Dziękuję.
-Nie ma za co. - odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy, zamykając mieszkanie. Wrzuciłem klucze do kieszeni i ruszyłem w stronę windy, a Egoi za mną. Po chwili zrównał ze mną krok i zaczął:
-Ten czerwony szalik w ogóle ci do niczego nie pasuje.
-Nie zależy mi na tym czy pasuje czy nie... nigdy nie zależało mi na modzie. - stwierdziłem spokojnie – Za to tobie pasuje szalik ode mnie. - spojrzałem na niego uśmiechnięty i znowu spotkałem się z zakłopotaniem. On się chyba zawsze tak rumieni, ale bardzo mu to pasuje. Gdyby nie to, że miał krótkie włosy prawdopodobnie potraktowałbym go jak dziewczynkę. Drobna sylwetka, którą teraz pięknie podkreślał szary płaszczyk. Chuda, długa szyja owinięta w ciepły, bawełniany szalik. Kasztanowe, lśniące włosy schowane pod kolorową czapeczką z ponponami... wszystko to układało się w idealną całość. Westchnąłem, zastanawiając się jakie głupoty chodzą mi po głowie.
Zaraz byliśmy na zewnątrz. Pogoda nie była najlepsza. Słońce i błękitne niebo zasłoniły czarne, burzowe chmury. Łatwo można było powiedzieć, że jest noc. Nawet latarnie na terenie ośrodka nie zgasły. Przypuszczałem, że może być zamieć, ale służba nie dróżba. Wszędzie było dużo śniegu, a mroźna temperatura utrzymywała go w lekkim i błyszczącym stanie. Rozejrzałem się po terenie, ale nie zauważyłem ani jednej żywej duszy. Rzadko kto ma ochotę wychodzić na taki mróz. Skierowałem się w stronę pustego parku. Egoi szedł tuż za mną rozglądając się uważnie. Zatrzymałem się po chwili o odwróciłem głowę w jego stronę:
-Zaczekaj tutaj... zaraz wróce. - i ruszyłem drogą przed siebie. Wypatrywałem osoby, z którą miałem się spotkać. Po chwili wyczułem obecność duszy tuż za najbliższym drzewem. Ukradkiem podszedłem do owego obiektu i napotkałem swojego znajomego, któremu miałem przekazać kopertę. Oddałem mu ją i zawróciłem. Zauważyłem, że zaczął padać śnieg. Wybiegł przede mnie Egoi uśmiechnięty od ucha do ucha:
-Pada śnieg, Franky! Super, co nie? - westchnąłem, spoglądając w niebo. Egoi chyba zaczął coś mówić o tym jak bardzo lubi śnieg i coś, że bardzo lubi jak jest zimno, bo zawsze można się przytulać bez obaw, że będzie za gorąco... czy coś w tym stylu. Ja kompletnie odpłynąłem:
-On lubił śnieg...
-Kto taki, Franky? - zapytał zaciekawiony Egoi tym samym wybijając mnie z transu.
-Umm... co? O co chodzi? - udawałem, że nie wiem o co mu chodzi.
-Kogo miałeś na myśli, mówiąc " on lubił śnieg "? - skorygował. Nie miałem ochoty o tym mówić, ale nie miałem również w zwyczaju kłamać, więc niechętnie odpowiedziałem, wpatrując się gdzieś w dal:
-Mówiłem o moim przyjacielu... bardzo dobrym przyjacielu.
-A czemu użyłeś czasu przeszłego? - drążył.
-On nie żyje... - znowu odpłynąłem... chyba, ale zaraz znów się ocknąłem – Pójdziesz ze mną gdzieś jeszcze? - zapytałem nieco przygnębiony.
-A gdzie? - zapytał smutnym tonem.
-Na cmentarz. - mina chłopaka nieco spoważniała. Skinął głową i czekał na mój ruch. Smętnie ruszyłem przed siebie w stronę bariery.
Egoistle bardzo się zdziwił kiedy dotarliśmy do granicy. Powiedziałem mu tylko, aby się o nic nie martwił. Położyłem rękę na szklanej pokrywie. Zadziałała jak skaner, który uaktywnił drobne przejście, wielkości drzwi. Chłopak był niewiarygodnie zaskoczony, ale ruszył za mną, opuszczając teren ośrodka.
( Egoistle? To miało być lepiej... pomysł był, ale realizacja nie wyszła tak jak chciałam #smuteł. A tak wgl... odpisuj na howrse albo cuś, bo planuję wpad na chatę do cb :3 )
Layout by Hope