sobota, 18 kwietnia 2015

Od Cinii - C.D Heaven`a [Pojedynki]

  No i po co ten cały cyrk? Jeszcze od razu dostałam nagrodę, w postaci morderczego spojrzenia Heaven`a… Rozejrzałam się po Arenie, z osób które znam to standardowo Heavenek, Rosie, Rene no i jeszcze dwóch chłopaków i dziewczyna… czyli to musiała być Misaki (sugeruję się listą, która wisiała przed budynkiem). Czyli jeden z tych chłopaków to Aki, a drugi Takumi. Chociaż nie wiem, czy tego małego dzieciaka można było nazwać chłopakiem… jakim cudem takiego brzdąca dopuścili do walki? Chociaż z drugiej strony, może być on ciekawym przeciwnikiem, nieprzewidywalnym… może lekko pokręconym? Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam bliżej do tej małej grupki, czekając na pojawienie się Mistrza Gry. Rosie spojrzała na mnie kątem oka, może ją to troszkę zasmuci… jednak w tym miejscu nie zamierzam zgrywać wspaniałej przyjaciółki. Jeśli chodzi o walkę, jestem bezwzględną osobą… no cóż, nikt nie jest idealny, a już na pewno nie ja. Chociaż wątpię, żebym ten małej, wątłej dziewczynie mogła coś zrobić… wręcz przeciwnie, broniłabym jej jak ‘’lwica’’.  Niestety tutaj jest to niemożliwe, każdy z nas będzie zajęty tylko i wyłącznie swoją własną walką i tym, żeby przetrwać na tej przeklętej Arenie. Nie wiem nawet ile czasu minęło, ale ten zasrany Mistrz Gry wreszcie raczył się zjawić… zastanawiałam się, czy nie zabić którego z organizatorów tego Show którzy przyglądali się temu wszystkiemu, z bezpiecznej odległości. Teraz czułam się już totalnie jak zwierzę. Kiedy zakapturzona postać, rozpoczęła swoje przemówienie, spuściłam głowę i się wyłączyłam. Mogą z nami zrobić wszystko, wpoić w nasze umysły każdą rzecz, która im przyjdzie na myśl. Czemu mieliśmy być ich zabawkami? Które w każdym momencie mogą wymienić na nowy, lepszy model. Samo pojawienie się Sigm, potwierdzało tylko te plotki.      Użytkownicy aż dwóch Arcan… sama ta myśl, była przerażająca. Skoro my, z jednymi Arcanami byliśmy potworami, to oni kim? Złymi Bóstwami? Z moich ponurych myśli, wyciągnęło mnie delikatne szturchnięcie w ramię. Ta dłoń… była taka zimna, że aż się wzdrygnęłam. Spojrzałam w przerażone oczy Rosie, już miałam jej coś powiedzieć ale zagryzłam wargę i odsunęłam się od niej, oddalając się ze spuszczoną głową. Muszę się przygotować do walki, chociaż kompletnie nie wiem, co ten Mistrz przed chwilą powiedział.
 - Przypominam! – krzyknął za nami – Macie się stawić przy swoich Arenach za dziesięć minut! – kiedy odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć, pomachał do mnie
 Odetnę mu tą rękę… a tak właściwie… dobrze wiedzieć, że to nie jedyna arena. W sumie racja, takim ‘’szychą’’ szkoda czasu, najlepiej rozegrać kilka pojedynków na raz. Weszliśmy do małego budynku, który i tak był dosyć porządnie wyposażony. Jak zwykle nie szczędzą pieniędzy… Oprócz tego dużego pomieszczenia, były jeszcze dwa mniejsze. Łazienka i mały składzik z bronią. Wszyscy rzucili się w kierunku tego drugiego, tylko ja zostałam w tym pokoju, siedząc na jakichś… pudłach? Ponieważ nie załamały się pod moim ciężarem, coś tam musiało być. Ale może nie będę grzebała, jeszcze mnie zaraz jakiś organizator rozniesie i tyle będzie z mojej walki. Poza tym walczyć z Heavenem sam na sam… Trochę obawiam się tego pojedynku, ale przecież robimy to głównie w celu dostarczenia im rozgrywki i podwyższenia swoich umiejętności. Ale to tak pobocznie… Chcą widowiska? Kto jak kto, ale my im go dostarczymy.
 - Ej! – usłyszałam czyjś głos obok siebie, o wilku mowa, jego czerwone oczy niemal mnie przewiercały – Postaraj się trochę okej?
 - Sądzisz, że Cię zanudzę?
 - Jestem tego prawie w 100% pewien
 Wzruszyłam ramionami, jednak uśmiechnęłam się lekko. Jakaż szkoda, że musimy teraz rozmawiać akurat w takich okolicznościach, a nie innych. Jakieś dwie minuty przed umówionym czasem wejścia na Arenę, wszyscy już się stawili gotowi. O dziwo nie byli uzbrojenie po zęby, chyba jednak będą też próbowali używać swoich Arcan. Kiedy wybiła godzina, dokładnie 18, zostaliśmy od siebie oddzieleni i zgodnie z zaplanowanym już dawno temu układem, wyszliśmy na osobne Areny. Po jednej stronie stałam ja, a po drugiej Heaven. I co? Teraz będziemy stali tak jak kołki i mierzyli się wrogimi spojrzeniami? Trochę nudne… ale przecież dopiero się rozkręcamy, nieprawdaż?  Przykucnęłam tak, żeby w razie czego jak najszybciej zareagować i dobyć jakiegoś miecza... Jednak jak na razie na nic się nie zapowiadało, jedną ręką przejechałam po ziemi, chwytając garstkę piasku i wyrzucając go w powietrze. Kiedy ostatnie ziarenka piasku zniknęły już z mojego pola widzenia, westchnęłam po czym wstałam, dzierżąc swój ulubiony miecz.
 - Kto zaczyna? - uśmiechnęłam się przekrzywiając głowę

(Heaven?)

Od Misaki do Rosie [Pojedynki]

Kolejny dzień w tym ośrodku... Wstałam rano, jak zawsze, ale nie miałam dziś treningu. Ciekawe co się stało...
Ubrałam się powoli, po czym wyszłam do parku i usiadłam na ławce, po czym naszło mnie na rysowanie. Wróciłam do domu, aby narysować to, co wymyśliłam. Wzięłam kartkę i zestaw do rysowania, który posiadałam. Zaczynając od szerokich linii kończyłam na tych bardzo cienkich. Następny rysunek chciałam już narysować w parku. Zabrałam wszystko, po czym tam się udałam. Zaczęłam kolejny rysunek tak samo jak poprzedni, kiedy po chwili kogoś usłyszałam.
- Bardzo ładne... - powiedziała cicho patrząc na to, co rysuję.
Odwróciłam się delikatnie zarumieniona.
- Hej Rosie... - powiedziałam odkładając wszystko na bok. - Dziękuję, ale są brzydkie...
- Nie są... - powiedziała.
- Skoro tak uważasz... - zarumieniłam się trochę mocniej patrząc na nią. Niedługo potem spojrzałam na ziemię.
Po chwili ciszy zapytała mnie, czy mogę pokazać jej to, co rysowałam. Dałam jej rysunek, a ona spojrzała na to z zaciekawieniem, po czym oddała mi. Ja dokończyłam, po czym ponownie jej pokazałam, powiedziała, że jej się podoba.
- A może dam ci ten rysunek...? - zapytałam.
- Nie trzeba... - odpowiedziała. - Zachowaj sobie...
- Mogę ci dać, i tak by u mnie tylko leżał schowany, poza tym mam ich mnóstwo... A jak ci się podoba to możesz wziąć - powiedziałam niemalże niewidocznie się uśmiechając.
- No dobrze... - powiedziała. Podałam jej kartkę, którą wzięła i schowała. - Dziękuję...
- Proszę - uśmiechnęłam się delikatnie do niej. Także się delikatnie uśmiechnęła.
- Nie wiedziałam, że potrafisz rysować... - powiedziała po chwili.
- To nie tak że potrafię... Po prostu lubię... - znowu się zarumieniłam. - Tak naprawdę jeszcze wiele mi brakuje do ładnego rysowania...
- Ale i tak mnie się twój rysunek spodobał...
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i bliżej się poznałyśmy. Była to naprawdę przyjemna rozmowa. Gdy już zrobiło się ciemno, poszłam do domu i zasnęłam.
Obudziłam się w innym miejscu. Nie znałam go wcześniej, nie byłam tu nigdy. Kręciło się tu dużo naukowców.
- Gdzie ja jestem...? - zapytałam jednego.
- W poczekalni - odpowiedział.
- Chwila... W poczekalni? - dopytałam.
- Tak, zaraz pojedynki będą. Nie wiedziałaś?
- Nie... Nikt mi nic nie mówił...
- Zostałaś zakwalifikowana do pojedynków.
Strasznie mnie zaskoczyło to, co powiedział. Nie dość, że nic nie wiedziałam o tym, to jeszcze mnie do tego wciskają. Co za ludzie...
- A mogę odmówić? - zapytałam.
- Teraz nie, wiele wcześniej była taka możliwość.
Czułam się dość dziwnie. Nie dość, że bez mojej zgody mnie wpisali do pojedynków, to jeszcze nic o tym nie wiedziałam. No trudno, chyba będę musiała walczyć... Nawet nie wiem z kim mam walczyć.
Minęło kilka minut, po czym kazali mi wyjść na arenę. Usłyszałam ostatnie wskazówki i wyszłam. Już po drugiej stronie areny ktoś stał. Przyjrzałam się tej osobie bliżej. Była to Rosie. Nie chciałam z nią walczyć, ale nie tylko dlatego, że nie chcę brać udziału w tych pojedynkach. Ona uratowała mi życie, więc nie miałam serca z nią się pojedynkować, ale naukowcy by tego nie zrozumieli. Są jedynie zainteresowani swoimi sprawami i nie obchodzi ich to, że, jak każdy człowiek, też mamy uczucia.
- Misaki? - zapytała podchodząc do mnie.
- Rosie? - też podeszłam.
- Co ty tu robisz?
- Kazali mi walczyć... Niestety z tobą...
- Mi też...
- Nie chcę z tobą walczyć... Nie mogę...
- Ja z tobą też nie chcę...
- To może nie walczmy?
- Niezły pomysł...
Jak postanowiłyśmy, tak zrobiłyśmy. Udało nam się tylko przez około minutę. Przez cały ten czas naukowcy patrzyli z niedowierzaniem. Po minucie jeden z nich wziął karabin maszynowy i w nas wycelował.
- Jeśli nie zaczniecie walczyć to was rozstrzelamy! - krzyknął.
- To co robimy? - wyszeptała Rosie.
- Mam pomysł... Możemy udawać, że walczymy. Będę co chwilę robić sobie rany, aby nie było, że to się przeciąga - cicho jej odpowiedziałam.
- Szybciej... - ponaglał nas ten naukowiec.

<Rosie?>

Od Rosie - C.D. Aki'ego

Byłam zszokowana jak nigdy. Co mu się stało? Przecież jeszcze nie dawno było wszystko dobrze. No może poza przemoczoną przytulanką, ale żeby ranić się przez to? Przyszłam tutaj, bo chciałam go trochę pocieszyć, ale w sumie mogłam się pospieszyć. Czemu tak nagle go naszło. Po chwili znów zmienił się w „dobrego Aki’ego”. Zapłakany rzucił mi się z płaczem na szyję. Czułam jak jego krew spływa po moim karku i barwi białe włosy. Niewiele myśląc chwyciłam go za ręce jednocześnie trochę od siebie odsuwając. Delikatnie położyłam jego pokaleczoną dłoń pomiędzy swoimi i przymknęłam oczy. Po krótkiej chwili była już zdrowa. Przyjrzał jej się dokładnie, po czym wtulił się w materiał mojego swetra. Wzdrygnęłam się czując nadal jego krew na moich włosach. Gdy poluzował uścisk usiadłam na krześle i wzięłam go na kolana. Wytarłam mu łzy, a chłopiec spojrzał na moje zakrwawione ubranie i włosy.
- Co się stało? - zapytał bacznie mi się przyglądając
Westchnęłam ciężko kręcąc głową. I co ja mam mu teraz powiedzieć. Podniosłam wzrok i przerzedziłam jego blond włosy. On nadal wpatrywał się w moje oczy wyczekująco.
- To… nic takiego - szepnęłam i uśmiechnęłam się niemrawo
Pokręcił główką i znowu się do mnie przytulił. Lekko go objęłam, cały czas byłam w szoku. I co ja mam o tym myśleć? Po jakimś czasie odsunął się i zeskoczył na ziemię. Pobiegł do suszącego się pluszaka, a ja w tym czasie poszłam do łazienki. Cała bluzka we krwi, tak samo jak włosy. Obmywałam czerwone dłonie, kiedy nagle drzwi pomieszczenia gwałtownie się otwarły, a zza nich wleciał Aki. Wystraszył mnie dodatkowo podstawiając mi pluszaka przed twarz. Zdezorientowana zrobiłam dwa kroki do tyłu i skończyłam w wannie. Chłopiec podbiegł do krawędzi i wystawił rączkę. Pomógł mi wydostać się na ziemię. Nie dość, że byłam zakrwawiona to teraz jeszcze mokra. Westchnęłam wstając i przyglądając się swoim zmasakrowanym ubraniom.
- Zaraz przyjdę dobrze? Pójdę się tylko przebrać - przykucnęłam przed nim podając mu pluszaka, którego odłożył gdzieś na bok
Pokiwał głową i jeszcze raz mnie przytulił o mało nie powalając na ziemię. Odprowadził mnie do drzwi, a ja czym prędzej pobiegłam do siebie. Wrzuciłam przemoczone ciuchy do pralki a sama wskoczyłam pod prysznic. Szczerze mówiąc umycie włosów i całego ciała zajęło mi dłużej niż myślałam. Z łazienki wyszłam dopiero po jakiejś godzince jak nie więcej. Znalezienie jakiś ubrań w szafie też było nie lada zadaniem. Jak to ja nie zrobiłam prania od.. chwila od kiedy? No w skrócie bardzo dawna. Zarzuciłam na siebie jakąś starą rozciągniętą koszulę, która sięgała mi do połowy uda. Paradowałam tak po apartamencie czekając aż cała moja garderoba wypierze się, a potem wyschnie chociaż trochę. Znudzona usiadłam na kanapie wtulając się w poduszki. Chwyciłam do ręki pilot i puściłam jakieś pierwsze lepsze straszydło. W sumie to tego nawet straszydłem nazwać nie można. Dawno nie oglądałam czegoś tak nudnego. Od zaśnięcia przed ekranem ocaliło mnie pukanie do drzwi. Bez zastanowienia podeszłam do wejścia i wpuściłam chłopca. Przyniósł do mnie jakieś ciasteczka i czekoladę, a no i oczywiście swojego miśka. Zanim pozwolił mi cokolwiek zrobić wtulił mnie tak mocno jak tylko mógł. Dopiero, gdy mu wystarczyło wskoczył na sofę pod mój koc udając ducha. Chwyciłam małą książeczkę leżącą na komodzie i zbliżyłam się do niego. Chłopiec wyłonił się spod okrycia i spojrzał na mnie ciekawsko. Podałam mu książkę, a on szybko ją przejrzał.
- To taki mały prezent ode mnie. Mam nadzieję, że Ci się spodoba - powiedziałam cicho, a Aki rzucił mi się na szyję
Powalił mnie na oparcie i chyba za nic w świecie nie chciał puścić. Co jakiś czas odsuwał się na chwilę i albo całował mnie w policzek albo siadał na chwilkę przyglądając się prezentowi. Kiedy już mnie wyściskał usiedliśmy razem pod kocem i zajadaliśmy się słodyczami, które przyniósł. W sumie dużo czasu spędziliśmy tak razem. Z ładne parę godzin. Spojrzałam na okno z ciekawości czemu w pokoju jest już tak ciemno. Na niebie było już pełno gwiazd i księżyc w pełni. Przyglądałam się temu przez dłuższą chwilkę, gdy z zamyślenia wyrwał mnie wdrapujący się na moje kolana chłopiec. Przytulił mnie raz jeszcze, po czym ziewnął słodziutko. Przetarł zmęczone oczka i spojrzał na mnie niemrawo. Pokiwałam tylko główką z uśmiechem i podprowadziłam go do jego mieszkania. Na koniec pożegnaliśmy się i każdy wrócił do siebie. Na szczęście nikogo nie było już na korytarzu, bo raczej nie chciałabym żeby ktokolwiek zauważył mnie w samej przydużej koszuli. Padłam na łóżko zmęczona wpatrując się w sufit. A no tak… kompletnie zapomniałam. Przecież jutro mają być te pojedynki. Z tego co słyszałam Aki i Cinia też tam będą. Chciałabym im teraz życzyć serdecznie powodzenia i przytulić. Boję się jutra…
~
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu. Mrugałam dłuższą chwilę by przyzwyczaić się do tej jasności. Gdy już w miarę widziałam zobaczyłam na sobie ten sam strój co na bitwie. Znowu? Westchnęłam cicho podnosząc się z twardego łóżka, chociaż łóżkiem tego nazwać nie można. Po chwili do pomieszczenia wszedł jakiś naukowiec. Poprosił mnie o wyjście na zewnątrz. Podążyłam grzecznie za nim. Wtem znalazłam się w jakimś dziwnym miejscu. Coś jak nasze Rimear, ale tutaj nie było kompletnie nikogo. Może jakaś zamknięta strefa… możliwe. Stanęłam czekając na mojego przeciwnika. Boję się… Mam nadzieje, że Akie’mu dobrze pójdzie walka i wróci w jednym kawałku.
(Aki? Albo jego przeciwnik?)

Od Inoue - C.D. Rene

Dziewczyna nadal była w lekkim szoku. Obudziła się w obcym pokoju, na obcej kanapie, z obcym chłopakiem, który twierdził, iż Inoue ma ładne ciało Zresztą, był nawet całkiem przystojnym (>;D). Głowa nadal bolała, a teraz doszło do tego stłuczenie. Pewnie będzie miała dużego siniaka. Nie dziwiła się pytaniom Rene. Uspokoiła się nieco i poprawiła koc. Spojrzała pod materiał i zdała sobie sprawę z czegoś strasznego. Wcześniej się na tym za bardzo nie skupiła, ale... koszula w ogólne nie zakrywała jej ciała. Przypominała bardziej szmatkę o grubości kartki papieru, w dodatku przezroczystej... Trochę ją to speszyło. Po chwili postanowiła odpowiedzieć na jego pytania.
- Hmm... Nie mam pojęcia, dlaczego jestem tak ubrana. Nie wiem również, co tu robię ani kim dokładnie jestem. Wiem za to, jak mam na imię. Chyba... Zresztą, niczego nie mogę być pewna. Zwą mnie Inoue, ale wolę, gdy zwraca się do mnie per „Falka". - odparła spokojnie.
Chłopak posłał jej ciekawskie spojrzenie. Inoue zawstydziła się jeszcze bardziej i wtuliła w koc. Nagle poczuła się taka... bezbronna i naga? W towarzystwie płci przeciwnej, raczej nie wypadało latać w przezroczystej koszulinie i mdleć bez powodu. No trudno, stało się.
- Czy mógłbyś pożyczyć mi jakąś koszulę bądź cokolwiek innego? - zapytała cichutko.
Rene zdjął swoją koszulę i podał ją dziewczynie. Ta wzięła ubranie, ale odwróciła się speszona.
- Wiesz, miałam na myśli to, żebyś wyjął ją z szafy, a nie zdjął z siebie... - wydukała.
Wcale nie brzydziła się odzieży, nic z tych rzeczy. Po prostu nie była przyzwyczajona do oglądania półnagich mężczyzn. Nie miała zamiaru chodzić ubrana tak, jak ją znaleziono. Z takiej męskiej koszuli można zrobić całkiem ładną sukienkę...
- Odwróć się, proszę. - powiedziała stanowczo.
Poczekała, aż chłopak się obróci, po czym odeszła w kąt pokoju. Zdjęła z siebie przezroczystą szmatkę i narzuciła koszulę Rene. Miała nadzieję, że takowy nie podglądał, bo tworzenie z koszuli sukienki szło jej dość opornie. Po jakiś pięciu minutach męczenia, była ubrana.

<Rene?>

Od Cinii - C.D Riuki`ego

Boże, co za matoł. Kiedy tylko zamknął drzwi, zawstydzona zanurzyłam się pod wodę, siedząc tak jakieś pół minuty. Dopiero po tym czasie się wynurzyłam, nabierając powietrza. Włosy zasłaniały mi oczy, więc na wpół ślepo wyszłam z wanny, prawie się zabijając. Podeszłam do lustra wiszącego na ścianie, kiedy na nie spojrzałam zobaczyłam zmęczoną dziewczynę z wodą ściekającą z całego jej ciała. Faktycznie… nie mam ręcznika.
- Riuki! – krzyknęłam kiedy podeszłam do drzwi – Dasz mi jakiś ręcznik?
Oparłam się o drzwi, czekając aż Riuki łaskawie przyjdzie mnie ‘’uratować’’ jak się okazało, wcale nie musiałam długo czekać bo już po minucie prawie na chama wbił do łazienki. Prawie, bo nie pozwoliłam mu otworzyć drzwi, tylko na tyle, żeby ręcznik się przez nie ewentualnie przecisnął.
- Możesz mi już dać ten ręcznik? – jęknęłam błagalnym tonem głosu, prawie przycinając mu rękę drzwiami
- A czemu mnie nie wpuścisz? – zaśmiał się cicho
- Zaraz wyjdę z łazienki, ale z nożem. No daj mi to, prooooszę Cię
Chłopak już się nie odzywając, podał mi ręcznik i kiedy tylko jego ręka zniknęła zamknęłam drzwi i zaczęłam się wycierać ręcznikiem. Właściwie to powinnam wysuszyć włosy, bo do rana mi nie wyschną… ale jakoś mi się nie chce. Spojrzałam na zmiętą koszulę którą rzuciłam na ziemię, była teraz mokra, bo oczywiście musiałam na nią nachlapać wodę. Westchnęłam po czym podniosłam ją z ziemi, Cinia dziecko wojny… Bez słowa założyłam ją na siebie i dopiero teraz dotarła do mnie jedna, bardzo ale to bardzo istotna rzecz. Nie mam stanika. Cholera jasna, schodząc tutaj nawet o tym nie pamiętałam… ale jest ciemno, może Riuki się nie zorientuje, no byłoby miło. Nie chcę wysłuchiwać żadnych uwag na ten temat. Ogarnęłam się jeszcze troszkę po czym wyszłam z łazienki, wszędzie było ciemno więc znowu musiałam iść na wyczucie.
- No to śpisz ze mną co nie? – Riuki dotknął mojego karku z zaskoczenia aż się wzdrygnęłam i lekko skuliłam
- Nie wyskakuj tak… - rzuciłam mu ‘’poważne’’ spojrzenie ale ostatecznie zaśmiałam się cicho – Czemu jeszcze nie jesteś w łóżku? Co, czekasz na mnie?
- Chciałabyś…
No jasne, że chciałabym. Rzuciłam się na łóżko kompletnie padnięta, od razu zakopując się pod kołdrę. Riuki położył się na drugim końcu łóżka, zabierając mi zdecydowanie za wiele kołdry. Zabiję…  Przybliżyłam się troszkę bliżej… zaraz, co ja robię. Chyba zwariowałam, przecież ja nie mogę tutaj spać. Na górze śpi Rosie, jeśli się rano obudzi a mnie nie będzie co jej powiem? ‘’No sory, tak sobie po prostu w nocy poszłam spać do Riuki`ego’’ już samo to zdanie brzmiało… dziwnie. Usiadłam na łóżku, spuszczając głowę.
- Coś się stało?
- Nadal uważam, że powinnam iść do siebie
- Głupia – Riuki pociągnął mnie za kołnierz koszuli tak, że jeden guzik się odpiął
Natychmiast zalałam się wielkim rumieńcem i pacnęłam go łapką, przykrywając się po sam czubek głowy. Jednak po chwili się ogarnęłam i położyłam się już w miarę normalnie, wtulając w plecy chłopaka. Trudno, po prostu wstanę wcześniej i tyle…
Tak jak powiedziałam, też zrobiłam. Obudziłam się na chwilę przed wschodem słoneczka. Jednak nie wiedząc czemu, pierwszą rzeczą którą zobaczyłam to twarz śpiącego chłopaka, który trzymał rączki na moich plecach. Och jak mi przykro, ale będę musiała go obudzić… Wyszarpałam się z jego uścisku, ku jego wielkiemu niezadowoleniu budząc go.
- Czy ty możesz chociaż raz nie robić za budzik? Nie potrzebuję wcześnie wstać…
- A ja potrzebuję - znowu usiadłam na łóżku uśmiechając się. Właśnie, dzisiaj pojedynki, jak mi się nie chce…
Riuki burknął coś pod nosem i znowu wtulił się w poduszkę, odwracając się do mnie plecami. Przez chwilę siedziałam tak przyglądając mu się z uśmiechem.

Od Heaven'a - C.D Vanilli

Nie ukrywam, że zabolały mnie jej słowa. Nie wiedziałem czy jest mi bardziej smutno czy może jestem zły. Stałem tak w bezruchu jeszcze przez dłuższy czas po opuszczeniu przez Vanille apartamentu. Musiałem wszystko sobie szybko przemyśleć, a przy okazji trochę ochłonąć po niedawno minionych wydarzeniach. Ubrałem się w zastraszająco ślimaczym tempie, jakby ktoś niespodziewanie spowolnił rzeczywistość.
Musiałem znaleźć sposób, aby ta dziewczyna mnie pokochała. Ale jak mam to do cholery jasnej zrobić?! Jak mam pokazać, że mi na niej zależy?! Mam dla niej zarapować? No ludzie święci... Przez chwilę zupełnie nie wiedziałem co mam począć. Słodziaśny scenariusz z kwiatami i czekoladkami doprowadzał mnie do mdłości, potrzebowałem czegoś wyjątkowego. Czegoś co ją zadziwi (o ile Vanilla lubi niespodzianki), by przestała być tak chłodna w stosunku do mnie. Na szczęście jedno wiedziałem na pewno: ufała mi, a to już wiele znaczyło. Teraz wystarczyło zrobić coś, aby pogłębić nasze trochę płytkie relacje. Tak... łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Nabrałem powietrza w płuca, a potem niczym żołnierz, któremu Kapitan wydał rozkaz, wymaszerowałem z pomieszczenia. Pełen wątpliwości i odrobinę przygaszony ruszyłem wzdłuż korytarza. Jak na złość ujrzałem srebrnowłosego chłopaka, który tak pięknie mnie urządził podczas Drugiej Bitwy Grupowej. Na szczęście dzisiaj odbywała się dogrywka... Właśnie! Dogrywka! Świetnie, prawie o tym zapomniałem. Resztkami sił powstrzymując się przed wydarciem się na niego ruszyłem biegiem w kierunku schodów. Zastanawiałem się jak to możliwe, że ta Sigma zawsze zdołała przede mną uciec - nieważne jak szybki byłem bądź starałem się być. Przeklnąłem w myślach, uderzając pięścią o jedną ze ścian dosyć wąskiego korytarza. Jak niby mam teraz ją odnaleźć? Teren Ośrodka jest wielki, szukanie jej zajmie mi całe wieki. Westchnąłem zrezygnowany, ale nie mogłem się tak po prostu poddać! Nie ja, nie Heaven! Może powinienem jej czymś zaimponować? Jeżeli wygram i pokonam wszystkich, udowodnię, że jestem najsilniejszy! Ah... to naiwne myślenie. Rozpaczam gorzej niż dziewczynka, której wymarzony chłopak dał kosza. Z tą różnicą, że ja nie zamierzałem się przez to pochlastać ani popadać w depresję tylko chciałem walczyć jak rycerz o swoją Księżniczkę (ah... te moje romantyczne porównania xd). Chociaż na początku czułem się naprawde zraniony, to jednak w chwili obecnej było to niesamowitą motywacją do działania. To jeszcze nie koniec, o nie! Udowodnię, że mi na niej zależy!
[...]
Po paru godzinach bezowocnych poszukiwań obiektu swoich westchnień (rozglądałem się naprawde uważnie, w końcu tylko Vanilla nosi takie charakterystyczne, pastelowe sukieneczki) postanowiłem odpuścić na jakiś czas i udać się prosto na Arenę. Z tego co mi wiadomo, wkrótce miały się rozpocząć pojedynki. Sama Arena była ogromna, a wszyscy przywołani już zebrani. Moja stara "znajoma", którą zgwałcił Haruka, Rosie, psychopatyczny Aki, jakiś gostek w niebieskich włosach i oczywiście owa blondynka z bezbłędną celnością, przez którą zdrętwiała mi ręka. Od razu ją wypatrzyłem, następnie posłałając blondynce złowieszcze spojrzenie. Tak właściwie nie zdawała się tym w ogóle przejmować. Odwróciła głowę w zupełnie innym kierunku. Zastanawiałem się nad przebiegiem naszego pojedynku: czy będę na tyle opanowany, aby nie zrównać jej z ziemią? Szczerze w to wątpiłem, ale też bez przesady - byłem w końcu człowiekiem i nie zamierzałem jej zabić na miejscu. Ona jakoś nie miała żadnych zahamowań okładając mnie nożami z prawej i lewej. Szybciutko dołączyłem do reszty ludzi, czekając na informacje od Mistrza Gry.


< Szczerze, to nie wiem kto teraz odpisuje. Pewnie Cinia. >

Od Rene - C.D. Inoue

Otworzyłem szerzej oczy widząc to całe zdarzenie. Chciałem jej zapytać dlaczego właściwie jest tylko w koszuli, ale nawet tego nie zdążyłem zrobić. Westchnąłem z politowaniem, ukucnąłem przy niej i delikatnie wetknąłem palec w jej policzek sprawdzając czy żyje. Zareagowała, jednak nie otworzyła oczu. Uśmiechnąłem się do siebie, gdy ją podnosiłem. Całkiem miło, że akurat straciła przytomność zaraz obok mojego pokoju. Nie musiałem daleko chodzić. Otworzyłem więc drzwi od pokoju, zamknąłem je za sobą i położyłem dziewczynę na kanapie uprzednio okrywając ją jakimś kocem. Teraz przyjrzałem się jej nieco lepiej. Wyglądała niczym zjawa z jakiegoś opuszczonego szpitala. Prawie białe włosy spływały na jej twarz jak strumyki.. A jaka była wysoka. Byłem pewny,że sięgałaby mi co najmniej do ramion. W dalszym ciągu spała, postanowiłem zająć się Atheris'em. Wyciągnąłem go z terrarium, ten od razu owinął moją rękę i wysunął się, badając powietrze językiem w stronę śpiącej dziewczyny. Pogłaskałem go po głowie. Po chwili stracił już nią zainteresowanie, położył swoją szorstką głowę na mojej dłoni.[...]
Poszedłem do kuchni, żeby miała chociaż coś do picia jak się obudzi. Nalałem wody do szklanek i postawiłem na widoku, w pogotowiu. Wąż w tym czasie spełzł na blat kuchenny i tam znalazł sobie swoje miejsce na czas przygotowywania przeze mnie posiłku. Spojrzałem na niego z uśmieszkiem.
- Jesteś głodny ? - zapytałem w jego kierunku, przez jakiś czas panowała cisza, to wyglądało tak jakbym czekał na odpowiedź od tego zwierzaka. Zrobiłem sobie pyszny deser ^^. Gdy szedłem już do "salonu" zobaczyłem, że tajemnicza dziewczyna się poruszyła. Usiadłem obok na fotelu i zacząłem się jej przyglądać. Zmrużyła mocniej oczy, a potem je otworzyła. Najpierw niemrawo rozejrzała się dookoła, apotem dopiero się podniosła i spojrzała po sobie. Zachowywała się jakby nie była w swoim ciele.
- K-Kim jesteś?! - uniosła się trochę. Odetchnąłem głęboko, aby mieć czas na ułożenie jakiej ciekawej wypowiedzi informującej ją o wszystkim co dotychczas się zdarzyło.
- Rene - przedstawiłem się na początek, potem nadeszła chwila na opowiedzenie o wszystkim - Siedziałaś obok mojego pokoju tylko w tej koszuli, a gdy cię dotknąłem uderzyłaś się w głowę i zemdlałaś. Przyniosłem cię tutaj na plecach i położyłem, żebyś doszła do siebie. Chcesz wody? A tak na marginesie to masz całkiem ładnie ciało - zmrużyłem oczy z łobuzerskim uśmieszkiem. Od razu zakryła się kocem i odsunęła po samo oparcie.
- Nic ci nie zrobiłem... Bez przesady - machnąłem rączką - A teraz mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego jesteś w samej koszuli, co robiłaś przed moim pokojem i najważniejsze.. - wziąłem oddech,żeby się nie udusić, tak szybko mówiłem - Jak masz na imię ?
(Inoue?)

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Heaven na początku wydawał się całkowicie inny. Tak naprawdę dopiero teraz mogłam poznać jego prawdziwy charakter. Tak naprawdę jest… nawet delikatny. Na tyle, by nie dać się rządzą i kierować się zdrowym rozsądkiem. Przewróciłam się na brzuch i spojrzałam na wykończonego, ale spełnionego chłopaka. Moje włosy rozlały się teraz na całe moje plecy, a krótsze kosmyki zasłoniły mi twarzyczkę.
-Masz pojedynki jutro… prawda ? – przekrzywiłam nieco główkę i w tym lekko przewędrowałam paluszkami po jego ręce.
-Mhm… a co ? Boisz się o mnie ? – zachichotał jeszcze zmachany po naszych wcześniejszych figlach. Przewrócił się tak by być jeszcze bliżej mnie i zaraz przeturlał mnie z powrotem na plecy. Moje łapki oparł bo obu stronach mojej głowy a sam pochylił się. Hehe Alvaro. Już chciał wpić się ponownie w moje usta kiedy dotknęłam palcem jego warg paluszkiem i tak oto go zatrzymałam.
-Boje się, że sobie zrobisz krzywdę, dzikusie. – powiedziałam cicho – Po za tym…. Jesteś taki napalony… jeszcze nie masz dość mój włoski ogierze ? – zaśmiałam się głupio. Heaven tylko pokiwał głową dając mi do zrozumienia, że na serio jestem jakaś dziwna, no ale co tam się będę przejmować. –Chciałbyś to powtórzyć ? – zamruczałam mu prosto do uszka – Jeśli wygrasz pojedynek… jestem twoja…- powiedziałam to na tyle zmysłowo by ponownie chłopakowi puściły pewne hamulce. Naparł na mnie swoim ciałem i bardzo delikatnie choć z dużą zachłannością przykleił się do mojej szyi. Obsypywał ją coraz to czulszymi pocałunkami, jeszcze tymi sprytnymi rączkami schodząc na moją talię i biodra.
-Dzisiaj…. Bądź moja. – wyszeptał na co ja zareagowałam tylko cichym śmiechem. Zrzuciłam go brutalnie z siebie po czym wstałam i skierowałam się do łazienki, oczywiście zostawiając za sobą zdziwionego chłopaczka. Wykąpałam się dokładnie i zaraz poszukałam jakieś ładniutkiej koszulki Heaven’a tylko po to by zrobić sobie z niej piżamkę. Była tak długa, że właściwie robiła mi za sukienkę.
-Dzisiaj to ty lepiej zbieraj siły.  – poprawiłam długaśne włosy. On nadal leżał i spoglądał na mnie do pasa przykryty kocykiem. Westchnęłam cicho i momentalnie zmieniłam wyraz twarzy. Usiadłam na krawędzi łóżka i dotknęłam jego policzka. – Wiem, że to było tylko zadanie w butelkę, i zrobiłeś to tylko dla czystej przyjemności. Po prostu miałeś taką potrzebę..
-Vanilla…
-Nie przerywaj mi… - przymknęłam oczka na chwilę, a gdy je ponownie otworzyłam, wstałam i skierowałam się do drzwi. Tak naprawdę nie chciałam stąd wychodzić. Po prostu chciałam mieć też tą świadomość że jest to mężczyzna, który ma własne potrzeby. Kiedy tylko chciałam pociągnąć za klamkę pokoju usłyszałem jakieś obijanie się o komodę o łóżko…. O ścianę. Heaven tak szybko zakładał bokserki żeby tylko mnie zatrzymać ? Niezły z niego aktor.
-Poczekaj… - złapała mnie za rączkę i przylgnął do moich pleców klatką piersiową jednocześnie dając mi poczucie takiego bezpieczeństwa (?). Co z tego, skoro i tak pewnie będzie się motał i nie będzie wiedział co w takiej sytuacji zrobić czy powiedzieć. I tak już jesteśmy dalej niż myślałam, bo Heaven ruszył swoją szanowną dupę, żeby mnie zatrzymać. – Dlaczego jesteś dla mnie taka oschła… ?
-Oschła ? – odwróciłam się do niego i zadarłam nosek do góry, żeby na niego spojrzeć.- Po prostu nie wydaje mi się że… powinnam tu zostać i raczej lepiej by było gdybym ….
-Ah… nie mów do mnie tak dyplomatycznie ! – prychnął cicho i skrzywił się jednocześnie.
Przez chwilę trwaliśmy w ciszy. Heaven chyba nie za bardzo wiedział co mi powiedzieć, żebym została, a może po prostu nie chciał znowu czegoś spieprzyć.
-Dlaczego chcesz żebym została ? – zapytałam trochę tak niemrawo, bo wiedziałam że nie można spodziewać się niczego nadzwyczajnego
-No bo… cie kocham. – mruknął, wzruszył ramionami, a następnie przekręcił głowę tak żebym na niego nie patrzyła. Czy ja dobrze słyszę ? Może jednak błędem było sądzenie że niczego się nie mogę po nim spodziewać. – Dlatego chce, żebyś ze mną została.
Pierwszy raz od wielu miesięcy na mojej twarzy wymalowało się takie duże zdziwienie. To teraz ja nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież ja go nie kocham, więc dlaczego jeszcze tutaj stoję i się tym przejęłam.
-Heaven… - szepnęłam – Myślisz że zdobycie dziewczyny jest tak łatwe, że po pierwszym pójściu do łóżka ona się w tobie zakocha ? – to co właśnie powiedziałam chyba wywołało lekkie napięcie w pokoju. Bałam się, że może mnie za to znienawidzić, ale byłby to jego wybór. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń by dotknąć jego policzka , ale gdy tylko zbliżyłam ją do jego twarzy dostałam „po łapach”. Od razu zabrałam rękę i spuściłam wzrok. Wcale mu się nie dziwię to tak jakbym mu powiedziała, że nie odwzajemniam jego uczuć. – Zdobycie mnie nie jest takie proste jak ci się wydaje, a odtrącając mnie od siebie…. Jeszcze bardziej się ode mnie oddalasz. – odsunęłam się od niego i dotknęłam plecami drzwi.
-Skąd ty możesz wiedzieć jak ja się teraz czuje… - powiedział to przez zaciśnięte zęby. Chyba naprawdę go zraniłam.
-Nie wiem, ale rezygnując ze mnie pokazujesz tylko jak mało dla ciebie znaczę. – wyjaśniłam i czym prędzej wyszłam z jego pokoju i skierowałam się do drzwi.


(Heaven ?)

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Dlaczego tak nagle zachciało jej się przychodzić tutaj i pocieszać mnie ? Czy to już nie robiło się dla niej nudne i monotonne ? Za każdym razem kiedy było coś ze mną nie tak, Cinia przychodziła i starała się mnie wspierać. Tak na prawdę nigdy nie wychodziło to na dobre, ale tylko i wyłącznie.. przeze mnie. Nie wiedziałem ( A może nie chciałem ? )  jak zareagować na pomoc i jak ją przyjąć. Nie chciałem też teraz za bardzo się do niej  zbliżać, bo mógłbym tym wyrządzić jej jeszcze większą krzywdę niż do tej pory. Kiedy ja się w ogóle zacząłem nią martwić !? Co się ze mną dzieje.. moja psychika już całkowicie się posypała, albo po prostu…. Chce być sam ? Nie chce już niczyjej pomocy i wole odsunąć od siebie wszystkich ludzi. Ona teraz znowu myślała, że jest wszystko przez nią i chociaż większość razy to ja się „obrażałem” i szukałem dziury w całym to teraz chyba przyszedł czas na zmianę ról.
Dziewczyna przez dłuższa chwilę kiedy ja zbierałem myśli nie odzywała. Wtulił się w moje ramię i chyba nie zamierzała teraz na mnie spojrzeć. Bardzo dobrze. Tym razem nie zamierzałem ukrywać, że jest mi z czymś źle i chyba wreszcie poczułem, że w tym przypadku to winę ponoszę tylko i wyłącznie ja. Jakby ta teraz o tym pomyśleć to przecież trzymała mnie za rękę. Tak przypomniało mi się teraz bo poczułem jaka zimna jest ta jej malutka dłoń. Odrywając się na chwilę od niej pociągnąłem ją do środka mojego kochanego apartamentu.
-Jest późno… powinnam iść do... – za nim dokończyła ja po raz kolejny zamknąłem jej usta namiętnym i czułym pocałunkiem. Za to co ja dzisiaj odwaliłem to chyba jej się należało. Skoro jestem już dla niej taki zimny to dlaczego nie mogę raz dać jej do zrozumienia, że ją kocham i że mi na niej zależy.  Oparłem Cinie o szklane drzwi balkonu i zniżyłem się nieco by było to po prostu dla niej wygodniejsze. – Nie przeszkadza mi to, że jesteś dla mnie zimny. – wyszeptała kiedy na moment odsunęliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza – Wiem jaki jesteś naprawdę, po za tym gdybym potrzebowała chłopaka, który codziennie mówiłby mi jak bardzo mnie kocha po pewnym czasie by mi się to znudziło. Te słowa tracą sens… kiedy ktoś ci je mówi cały czas.
Ze zdziwienia otworzyłem aż szerzej oczy. Czy ona czyta mi w myślach !? (Lepiej nie xD). To znaczy, że nawet jeśli jestem zimną pijawką to ona wie jakie są moje prawdziwe uczucia ? Ja już tego nie ogarniam. Kiedy tak przez dłuższą chwilę się nie odzywałem dziewczyna dotknęła mojego policzka i delikatnie za niego pociągnęła.
-Nie stój tak… to krępujące… - zrobiła taką minkę zbitego szczeniaczka i zarumieniła się.
-Przepraszam… - mruknąłem wręcz tak cicho, że prawie nie dosłyszalnie i spuściłem wzrok. Cinia stanęła jak wryta. Szok ? No trochę na pewno, sam się zdziwiłem.
-Nie przepraszaj mnie za…
-Chodzi mi o to co zrobiłem dzisiaj …. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało… No nie każ mi się tłumaczyć ! – prychnąłem zakłopotany jeszcze bardziej. Ta oczywiście się tylko zaśmiała i spojrzała mi w oczka.
-Jesteś słodki jak tak robisz. Niby taki zimny a tak naprawdę bardzo wrażliwy.
-Nie jestem wrażliwy… - warknąłem , ale to tylko dlatego, że nie chciałem pokazywać swoich słabości. – Zostań ze mną… dzisiaj… - mruknąłem znów pochylając się lekko, ale tak by nie było za blisko. Oparłem się ręką o szybę nad jej głową i przyglądałem się pięknym czerwonym rumieńcom uwidaczniających się na jej policzkach.  – Nic ci nie zrobię …. Nawet jeśli byś chciała… - uśmiechnąłem się przy tym na chwilę – Na razie…
-Głupku ! Ja wcale bym… nie chciała po za tym… nie mogę z tobą spać ! – zachichotałem widząc jej zawstydzenie.
-Możesz… - mruknąłem odsuwając się.
Ostatecznie i tak została, bo albo chciała, albo było to spowodowane zamkniętymi drzwiami. Hihi wredny ja. Siedziałem sobie po turecku ładnie na łóżku… jak takie małe dziecko.
-Idę się wykąpać debilu więc lepiej żebyś nie właził mi do łazienki. – ostrzegła. Hihi a jeśli wejdę to co mi zrobi ? Może sprawdzimy ? Czekałem tylko na to aż woda zacznie lecieć po tym po prostu tam sobie wbiłem. Dostawałem po głowie wszystkim co miała pod ręką, czyli między innymi gąbkami, mydłami szamponami… nawet szczoteczką do zębów. – Riuki idioto ! Co ty sobie wyobrażasz w ogóle ! – i tak nie było nic widać (a szkoda) bo piana sięgała jej praktycznie do szyi.
Udało mi się tam podejść dopiero kiedy skończyła jej się amunicja. Usiadłem obok wanny i wpatrzyłem się w czerwoni utka jak buraczek dziewczynę.
-Wynocha ! – warknęła zakrywając co tylko się da. Uśmiechnąłem się jak taki niepoprawny gnojek i za raz oparłem się po obu stronach wanny by pochylić się nad dziewczyną W  tym momencie nieco się uspokoiła.  Nachyliłem się jeszcze bardziej i cmoknąłem ją w czoło. Idiotka z niej.
-Czego ty się wstydzisz…- westchnąłem cicho wpatrując się w jej różowe oczy- Mnie nie powinnaś… tym bardziej swojego ciała… - szturchnąłem ją lekko w nosek i za moment wyszedłem, żeby nie dostać jeszcze czymś ciężkim po głowie.


( Cinia ?)
Layout by Hope