piątek, 19 czerwca 2015

[Team 1] Od Rene - C.D Cini

Ten chłopak był serio upierdliwy, nie chciał opaść na kolana. Ukradkiem zerkałem na Cinię i całą akcję.. Znudziła mnie już walka z tym małolatem.
- Może wreszcie zemdlejesz albo zdechniesz, co? - warknąłem w jego kierunku z uśmieszkiem. Popatrzył na mnie jak rodowodowy zabójca i ruszył z kolejnym atakiem. Machnął kataną przed moją twarzą, w momencie, gdy miała się o nią otrzeć jeden z demonów odepchnął ją wraz z chłopakiem.
- Wani! - krzyknąłem, a przede mną pojawił się olbrzymi demon- krokodyl, kłapnął zębami przed naszym cud blondi, wykorzystując chwilę jego nieuwagi skoczyłem na niego z moją klingą. Obciąłem mu trochę tych blond kudłów, które swobodnie opadły na ziemię. Rozciąłem mu także delikatnie policzek, na moje nieszczęście oczywiście, bo już miałem zamiar wbić ostrze w jego piękną buźkę... Krokodyl zniknął robiąc mi miejsce do wylądowania. Mikaela zbierał się jeszcze i otarł policzek.
- Gagoze - wyszeptałem imię kolejnego demona, pojawił się tuż za chłopakiem i zaatakował. Ten zdążył odwrócić się do tyłu i przeciąć go w pół. Mruknął coś pod nosem i popatrzył na mnie przez ramię. Wycelowałem czarną katanę w stronę ramienia Mikaeli. Usłyszałem tylko jak sapnął, gdy ostrze przebiło skórę.Wyciągnąłem je w porę, żeby przypadkiem nie stracił ręki (^^).
- I co teraz? Wstaniesz jeszcze ? - zapytałem patrząc na niego z tryumfalnym uśmiechem. Podniósł wzrok ku górze i zacisnął zęby.
- Zetrę ci zaraz ten uśmieszek z twarz - mruknął prostując się i otrzepując ten biały płaszczyk z niewidocznego pyłu. Mimo, że prawe ramię miał zabarwione szkarłatem to i tak się podniósł. Wyszczerzyłem się jeszcze bardziej i ruszyłem na niego biegiem. Skrzyżowaliśmy nasze bronie, po całej arenie rozniósł się charakterystyczny brzęk zderzenia metalu. Zacisnąłem zęby napierając na niego coraz bardziej. Zauważyłem, że szepcze coś pod nosem, żeby nie dokończył zaklęcia kopnąłem go w brzuch, gdy odsunął się do tyłu wykonałem kolejne cięcie w jego kierunku, tym razem upadł na dobre. Nie zauważyłem jednak, że machnął ostrzem przecinając moją czarną szatę, ta od razu zapłonęła iście piekielnym ogniem, a dziura jakby wyparowała i została zastąpiona materiałem.
- Prawie trafiłeś - uśmiechnąłem się szeroko, wytrąciłem mu miecz z ręki i przydepnąłem ją lekko.
- Poddaj się - mruknąłem przekręcając głowę w prawą stronę z delikatnym uśmieszkiem. Odchylił głowę do tyłu i zacisnął zęby, gdy mocniej przydepnąłem mu dłoń.
- No powiedz to.. - westchnąłem.
- Chyba śnisz - uśmiechnął się szyderczo i wyszeptał kilka słówek, jedno z zaklęć, jak potem się przekonałem. Jego skóra zalśniła bardzo jasnym światłem, automatycznie zakryłem twarz i odskoczyłem do tyłu jak oparzony. Mruknąłem pod nosem kilka imion pojedynczych demonów - kobieta w delikatnej halce zakrywającej jej ciało popatrzyła na mnie z uśmiechem i ruszyła na leżącego chłopaka:
- Zaopiekuj się nim tak, żeby nie wstał, ale ma jeszcze żyć, dobrze? - odwdzięczyłem się tym samym w jej kierunku i odszedłem wierząc w jej możliwości. Doszedłem w tym czasie do Cini i Riuki'ego, poradzili sobie z Azusą, a przynajmniej już go obok nich nie było. Westchnąłem patrząc na braciszka.
- To teraz gdzie idziemy? - zapytałem patrząc wymownie na piękną parkę.
(Ktoś tam kto chce, oddaję pałkę w wasze ręce)

[Team 2] Od Heaven'a - C.D Vanilli

Byłem pewny, że to juz koniec – czasami przeprosiny nie wystarczały, żeby ktoś ci wybaczył. A tymczasem okazało się, że Vanilla wcale nie jest na mnie zła tylko po prostu się martwi (przyjdzie tak dzień, gdy w końcu będe myślał szybciej).
- Wiem, że nie powinienem. – zauważyłem słusznie, mocniej tuląc do siebie dziewczynę. – Ale zbyt bardzo mi zależy, żebym odpuścił przez takie rzeczy. Jeszcze raz przepraszam za podnoszenie głosu.
- Daj już spokój, temat skończony. Będziesz się tłumaczył przy następnym razie. – powiedziała, a ja od razu zrobiłem oburzoną minę.
No znowu to robi! I jak mam się nie bulwersować?
Westchnąłem głęboko, powstrzymując się od odpowiedzi. Kiedy się wreszcie odkleiliśmy się od siebie, od razu wróciliśmy do reszty Team’u. Grimmjow wyglądał na wyraźnie zadowolonego.
- Wreszcie. – rzucił z uśmiechem, opierając ręce na biodrach. – Właśnie tak się powinno motywować chłopaków, którzy zapominają jak prawidłowo dbać o kobietę.
A ten znowu swoje... Naprawde polubiłem tego niebieskowłosego gościa, ale jego przesadna wrażliwość aż przerażała. Przewróciłem oczami, jedynie przytakując, iż zrozumiałem przekaz.
- Czy ktoś z was widział kogokolwiek z Team’u 1? – zapytała Akira, kiedy sytuacja w grupie nieco się unormowała.
- Ja i owszem. Jeden poszedł z tamtą stronę. – mając na myśli Riuki’ego, wskazałem palcem miejsce prowadzące na tyły wielkiej świątyni, oddalonej jakieś pół kilometra od nas.
Na pewno wciąż tam byli, czułem to. Zwłaszcza, że ten Maskowany Boy wcale nie mógł odejść daleko, a poza tym był sam, więc nie sądzę, iż jego drużyna była bardzo oddalona.
- Słyszycie to? – przerwał mi Grimm, nastawiając długie uszy ku górze i nasłuchując niosących się z echem krzyków oraz uderzeń stali o stal.
Wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Ruszyliśmy tam bez zastanowienia.
[...]
Chowając się za ścianami zgliszczy starej budowli, ostrożnie wychyliłem głowę zza muru, a spadający z góry tynk zabarwił srebrne włosy na biel. Team 1 wyniszczał Team 3 – tak pomyślałem w pierwszej chwili, dopóki nie zauważyłem chłopaka o intensywnie miętowych włosach, (Azusa mą miłością XOXO) szczerzącego się szeroko w kierunku Cinii. Nawet miałem ochotę uśmiechnąć się na widok, kiedy rozcinał jej bok, a ona porządnie go za to kopnęła. Miętek zakasłał głośno, ale nie zamierzał odpuścić. Prędzej zginą oboje niż któreś z nich da wcześniej za wygraną.
- Powinniśmy wkroczyć teraz, kiedy się nas nie spodziewają. Ich uwaga jest skupiona na czymś innym.
Mary zanim skończyła zdanie, intensywnie wpatrywała się w chłopaka z rogami na głowie i bezwiednie gryzła rękę własnego pluszaka czy lalki (nie potrafiłem dokładnie stwierdzić czym to COŚ dla niej jest).
- Zaczekajcie jeszcze chwile. Chce wiedzieć czy go trafi w... – tu nie skończyłem, tylko parsknąłem śmiechem jak jakiś zboczony pedał.
- Jesteś idiotą, Heaven. – stwierdziła Vanilla po raz setny, aż miałem ochotę jej za to podziękować.
- Od razu wiedziałam, że mianowanie cię na Kapitana to największy błąd. Jeżeli kiedyś spotkam Mistrza Gry, osobiście dam mu w ryj.
Akira Waleczna (wdech zachwytu), nawet wiatr niebezpiecznie zmierzwił jej fioletowe włosy. Zwiaruję w tą swoją „idealną” drużyną... Jednak ja chyba nie miałem tak źle. Ten rogaty uśmiechał się wręcz bez przerwy – jakby mu ktoś ten uśmiech przykleił do twarzy. Zwariowałbym gdyby Akira tak za mną chodziła i szczerzyła się na każdym kroku... To by było przerażające.
Ostatecznie postanowiliśmy poczekać jeszcze chwile, zanim wyłonimy się z ukrycia.

<Team 2? >
Layout by Hope