piątek, 19 czerwca 2015

[Team 2] Od Heaven'a - C.D Vanilli

Byłem pewny, że to juz koniec – czasami przeprosiny nie wystarczały, żeby ktoś ci wybaczył. A tymczasem okazało się, że Vanilla wcale nie jest na mnie zła tylko po prostu się martwi (przyjdzie tak dzień, gdy w końcu będe myślał szybciej).
- Wiem, że nie powinienem. – zauważyłem słusznie, mocniej tuląc do siebie dziewczynę. – Ale zbyt bardzo mi zależy, żebym odpuścił przez takie rzeczy. Jeszcze raz przepraszam za podnoszenie głosu.
- Daj już spokój, temat skończony. Będziesz się tłumaczył przy następnym razie. – powiedziała, a ja od razu zrobiłem oburzoną minę.
No znowu to robi! I jak mam się nie bulwersować?
Westchnąłem głęboko, powstrzymując się od odpowiedzi. Kiedy się wreszcie odkleiliśmy się od siebie, od razu wróciliśmy do reszty Team’u. Grimmjow wyglądał na wyraźnie zadowolonego.
- Wreszcie. – rzucił z uśmiechem, opierając ręce na biodrach. – Właśnie tak się powinno motywować chłopaków, którzy zapominają jak prawidłowo dbać o kobietę.
A ten znowu swoje... Naprawde polubiłem tego niebieskowłosego gościa, ale jego przesadna wrażliwość aż przerażała. Przewróciłem oczami, jedynie przytakując, iż zrozumiałem przekaz.
- Czy ktoś z was widział kogokolwiek z Team’u 1? – zapytała Akira, kiedy sytuacja w grupie nieco się unormowała.
- Ja i owszem. Jeden poszedł z tamtą stronę. – mając na myśli Riuki’ego, wskazałem palcem miejsce prowadzące na tyły wielkiej świątyni, oddalonej jakieś pół kilometra od nas.
Na pewno wciąż tam byli, czułem to. Zwłaszcza, że ten Maskowany Boy wcale nie mógł odejść daleko, a poza tym był sam, więc nie sądzę, iż jego drużyna była bardzo oddalona.
- Słyszycie to? – przerwał mi Grimm, nastawiając długie uszy ku górze i nasłuchując niosących się z echem krzyków oraz uderzeń stali o stal.
Wszyscy pokiwali zgodnie głowami. Ruszyliśmy tam bez zastanowienia.
[...]
Chowając się za ścianami zgliszczy starej budowli, ostrożnie wychyliłem głowę zza muru, a spadający z góry tynk zabarwił srebrne włosy na biel. Team 1 wyniszczał Team 3 – tak pomyślałem w pierwszej chwili, dopóki nie zauważyłem chłopaka o intensywnie miętowych włosach, (Azusa mą miłością XOXO) szczerzącego się szeroko w kierunku Cinii. Nawet miałem ochotę uśmiechnąć się na widok, kiedy rozcinał jej bok, a ona porządnie go za to kopnęła. Miętek zakasłał głośno, ale nie zamierzał odpuścić. Prędzej zginą oboje niż któreś z nich da wcześniej za wygraną.
- Powinniśmy wkroczyć teraz, kiedy się nas nie spodziewają. Ich uwaga jest skupiona na czymś innym.
Mary zanim skończyła zdanie, intensywnie wpatrywała się w chłopaka z rogami na głowie i bezwiednie gryzła rękę własnego pluszaka czy lalki (nie potrafiłem dokładnie stwierdzić czym to COŚ dla niej jest).
- Zaczekajcie jeszcze chwile. Chce wiedzieć czy go trafi w... – tu nie skończyłem, tylko parsknąłem śmiechem jak jakiś zboczony pedał.
- Jesteś idiotą, Heaven. – stwierdziła Vanilla po raz setny, aż miałem ochotę jej za to podziękować.
- Od razu wiedziałam, że mianowanie cię na Kapitana to największy błąd. Jeżeli kiedyś spotkam Mistrza Gry, osobiście dam mu w ryj.
Akira Waleczna (wdech zachwytu), nawet wiatr niebezpiecznie zmierzwił jej fioletowe włosy. Zwiaruję w tą swoją „idealną” drużyną... Jednak ja chyba nie miałem tak źle. Ten rogaty uśmiechał się wręcz bez przerwy – jakby mu ktoś ten uśmiech przykleił do twarzy. Zwariowałbym gdyby Akira tak za mną chodziła i szczerzyła się na każdym kroku... To by było przerażające.
Ostatecznie postanowiliśmy poczekać jeszcze chwile, zanim wyłonimy się z ukrycia.

<Team 2? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope