środa, 5 sierpnia 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

-Ja ci zaraz dam paskudny… - prychnąłem na nią i za momencik stuknąłem lekko w ten jej pusty łep. Głupia. Gada takie głupoty, ale jak ja powiem coś nie tak to ma pretensje. Westchnąłem cicho i przejechałem spojrzeniem po jej sylwetce.
-Ej ! Czego się tak na mnie patrzysz !? – prychnęła oburzona. No może mi jeszcze zabroni na siebie patrzeć. Zakryłem zabandażowaną łapką usta, żeby tylko nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- Ja mogę. – oznajmiłem jej to bardzo dosadnie. Jej spojrzenie teraz mówiło coś w rodzaju „niby dlaczego ty możesz ?”- Jesteś moja i nikt mi tego nie zabroni…. Nawet ty. – zachichotałem głupio. Właściwie to można powiedzieć, że powiedziałem to specjalnie . Chciałem znowu zobaczyć te różowiutkie rumieńce na jej twarzy i ponownie mi się to udało.
-Jesteś głupi, Yuki.
-Nie mów tak do mnie ! To, że Reladii tak mówi to nie znaczy, że ty możesz ! – zbulwersowałem się i mało co, a zrzuciłbym ją z tej kanapy. Co ona sobie wyobraża !? I tak już na zbyt wiele sobie pozwala co do mojej osoby. Zostałem zdominowany przez dziewczynę… Ehh. Cinia zrobiła minkę jak zbity piesek. O nie… nigdy w życiu się na to nie nabiorę. Zrezygnowany wstałem z kanapy i popchnąłem ją lekko tak, że to teraz ona na niej leżała. Głupie dziecko. Przechodząc koło rozwalonych drzwi narastała we mnie wściekłość, ale przecież.. co mogłem zrobić z Sigmą ? Zmiażdżyła by mnie jednym palcem gdyby tylko chciała, a jednak… nie zrobiła tego. Tak więc coś musiało ją trzymać. Nie sądzę, żeby przyczyną tego, że powstrzymała się od zabicia mnie był fakt, iż jesteśmy rodziną. Po prostu chciała sobie zatrzymać zabawkę na dłużej.
-Nie denerwuj się szefie, jeszcze zobaczy jak działa twoja Arcana… - usłyszałem głos z kąta pokoju. A no tak przecież zapomniałem je odesłać. – A jeśli nie to ja jej bardzo chętnie pokażę… - powiedziała dziewczyna z czarnymi włosami dokładnie zacierając rączki.  Zerknąłem na nią kontem zdrowego oka, by za raz po tym spojrzeć ponownie na Cinie.
-Słabo się troszczysz o naszego Riuki’ego skoro pozwalasz go tak ranić. Jesteś przecież od niego wyższa Rangą. – dość cicho wypowiedziała swoją opinię Noshiro, po czym oparła się o kanapę i zerknęła na blondynkę.
-No, a co miałam zrobić !? Tak samo jak i jego ta dziewczyna zmiotła by mnie z powierzchni ziemi.
-Troszczysz się tylko o własny tyłek, a kiedy nasz pan zatrzymał katanę od przecięcia cie na pół też stchórzyłaś ? – znowu powiedziała tym razem troszkę bardziej zdecydowanie. Nie spodobało mi się to jak wypomniała jej poprzednie BG, dlatego bardzo szybko machnięciem ręki odesłałem je do innego świata.
-Nie słuchaj ich. – mruknąłem doskonale wiedząc, ze Youkai mają własny rozum i może się to potem trochę na mnie dobić.
-Może mają po części trochę racji. Kiedy nadarza się okazja, że mogłabym pomóc to ja wtedy uznaje, że dasz sobie radę sam. A jeśli chodzi o błahostki czepiam się jak…
-Cinia, dość.- warknąłem na nią. Mam dość już na dzisiaj wszystkiego. Po prostu musze trochę odpocząć, a ani ona, ani dziewczyny mi w tym nie pomagały. Ubrałem na siebie jakąś bluzę i podszedłem do drzwi – Idę…. Do Rene. – zawahałem się i spojrzałem jeszcze na dziewczynę siedząca na kanapie. Doskonale pewnie się domyślała po co tam idę. Mimo, że to mój brat, to ona nie lubiła, kiedy gryzłem jakąś inna osobę oprócz mnie.
-Po co do niego idziesz skoro masz mnie…. – westchnęła chyba lekko tym zawiedziona.
-Po tym co ci zrobiłem chyba nie mam już prawa dotykać twojej szyi w tym celu, tym bardziej pić twoją krew…

( Cinia ?)

Od Egoistle - C.D Stein'a

Chłopak początkowo czuł się niepewnie opuszczając teren ośrodka, jednak zaufał Steinowi i ruszył za nim. Niedługo później oboje znaleźli się na ośnieżonym lecz nadal ponurym cmentarzu. Śnieg zdążył już okryć nagrobki swoim białym kożuchem, przez co było ciężko rozpoznać, który z nich jest który. Stein przez chwilę rozglądał się po okolicy z nieco skwaszoną miną – najwyraźniej nie podobał mu się fakt, że wszystko zlewało się razem w rażącą biel. Zamknął oczy i rozmasował swoją nasadę nosa, po czym ruszył przed siebie, spoglądając raz na lewo to na prawo. Egoi wiernie śledził jego kroki także rozglądając się wokół siebie. Może i jest to cmentarz, jednak wygląda na zadbany… Śnieg, który pokrywał całą okolicę przyniósł lekki uśmiech na jego czerwonej od zimna twarzy. Sam, gdyby był martwy, chciałby, żeby jego grób wyglądał tak zawsze. No przynajmniej w zimie. Jest to jego ulubiona pora roku głównie ze względu na krajobrazy i przyjemnie mrowiący mróz.

Zamyślony chłopaczyna nie zauważył kiedy jego przyjaciel się zatrzymał i lekko uderzył twarzą w jego plecy. Szybko przeprosił z zakłopotanym uśmiechem na twarzy, a Stein tylko westchnął i poklepał go lekko po głowie. Następnie pochylił się nad jednym z nagrobków i oczyścił tabliczkę ze śniegu. Po chwili wstał i skręcił w prawo. Najwidoczniej kojarzył jakie inne osoby znajdowały się po drodze do grobu jego przyjaciela. Znowu zaczęli iść, tym razem Egoi spróbował się bardziej skupić na tym gdzie idzie, jednak znowu odpłynął. Nawet nie zauważył kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech. Z ponurego kroku przeszedł w nieco żywszy i bardziej skoczny. Stein, słysząc jak odgłos skrzypienia śniegu za nim zmienił się w bardziej rytmiczny i radosny, odwrócił się w stronę swojego towarzysza, który z uśmiechem na twarzy lekko podskakiwał obserwując padające płatki śniegu. Jeden z nich wylądował na jego nosie, co sprawiło, że drobniejszy z nich lekko się zaśmiał. Widząc jego rozbawioną twarz Stein nie mógł powstrzymać uśmiechu i także po cichu się do siebie zaśmiał, jednak mniejszy chłopaczyna kompletnie tego nie zauważył.

Chwilę później Egoi wyciągnął swoje MP3 i odczepił od niego słuchawki.
- Stein? – zapytał spoglądając w stronę nieco od niego wyższego przyjaciela.
- Hm? – odparł nawet nie odwracając się w stronę swojego rozmówcy.
- Obrazisz się jak włączę muzykę? Spokojnie, mam ochotę na jakąś balladę, więc chyba raczej nie zepsuję nastroju – zachichotał i przymrużył oczy czekając na odpowiedź.
- Jasne. Śmiało – najwidoczniej znowu starał się skupić na ich obecnym położeniu. Czemu wszystkie groby były do siebie tak podobne…
Egoi z uśmiechem na twarzy przeszukał swoją playlistę i wybrał „Here to Stay” – jedną z jego ulubionych melodii w Bleach’u. Pogłośnił urządzenie na maks i przyczepił haczykiem o swoją przednią kieszeń od kurtki.

Po cmentarzu rozniósł się relaksujący dźwięk pianina i skrzypiec. Chłopak jeszcze raz zanurzył się w swoim świecie i odpłynął tym razem z zamkniętymi oczami. Stein zauważył bezmyślność swojego towarzysza i lekko potrząsł głową. Teraz będzie musiał przypilnować, żeby na nic nie wpadł lub się nie potknął. Zatrzymał się na chwilę i poczekał, aż Egoi podejdzie trochę bliżej po czym zaczęli iść ramię w ramię. Teraz nieco wyższy z nich lepiej słyszał muzykę – trzeba przyznać, naprawdę dobry kawałek. Chwilę później utwór się skończył, a po nim nastąpił kolejny, także ballada. Tym razem muzyka z Nisemonogatari, a dokładniej „Bird of Death”. Nieco skoczniejsza od poprzedniej, jednak nadal utrzymywała dobry nastrój. Stein usłyszał jak Egoi cicho nuci utwór pod nosem, nadal uśmiechnięty, jednak nie był to uśmiech zabawy, tylko relaksacji. Huh. Uroczo wygląda kiedy tak odpływa i jest spokojny.

Melodia ucichła i Stein zatrzymując się położył swoją dłoń na ramieniu bruneta, dając mu znak, że już doszli. Następnie znowu przykucnął do nagrobka i spokojnym ruchem ręki zrzucił nieco śniegu z tabliczki, nie chcąc naruszać reszty białego kożucha. Wiedział, że w ten sposób utrzyma na twarzy Egoi uśmiech – nie wiedział jak chłopak zareaguje, ale z pewnością nie chciałby, żeby się rozpłakał. Co niby wtedy miałby zrobić? No właśnie…

Nim wstał wyszeptał parę słów do swojego już od dłuższego czasu zmarłego przyjaciela, po czym się wyprostował. Spojrzał w stronę swojego towarzysza, żeby sprawdzić jego stan. Jego oczom ukazał się nieco roztrzęsiony Egoi z łzami w oczach, które po chwili zaczęły spływać po jego czerwonych od zimna policzkach. Jego odtwarzacz automatycznie włączył kolejny utwór, Swor Art. Online „Gracefully”, co sprawiło, że czerwonooki zaczął jeszcze bardziej płakać. Cholera…

(Stein? Tak, specjalnie zakończyłam w takim momencie. Teraz cierp i spróbuj go pocieszyć, mwahahaha)

Od Conora - C.D Takako

Teraz już bezprzecznie stwierdzam, że Józef nie umie pić. Postawiłem mu miskę pełną wody i w spokoju przyglądałem się jak mój pupil chłepta wodę. Jednak nie mogło się obyć bez jakichś przygód, kiedy tylko tracił noskiem miskę, cała zawartość spłynęła po budynku. Nie zdążyłem nawet skarcić skunksa, kiedy jakaś dziewczyna wskoczyła na mój balkon i przyłożyła mi nóż do gardła. Zrobiła to jednak chyba z wielkim trudem, ponieważ byłem od niej wyższy o głowę... o ile nawet nie dwie. Zimna stal przylgnęła do mojej szyi, wręcz czekałem kiedy poleje się krew. A to wszystko przez tego wstrętnego Józefa, na domiar złego zamiast pomóc swojemu Panu w potrzebie, on tylko się temu przygląda. Kiedy dziewczyna zadała to swoje pytanie, przesycając je tym swoim głosikiem, przewróciłem oczyma. To nie mnie się czepiaj, to nie ja, to skunks. Ponieważ nie zapowiadało się na to, żeby miała mnie puścić użyłem swojej Arcany. Bez żadnego draśnięcia znalazłem się tu obok niej. Nie zdążyła zareagować więc przez chwile trzymała jeszcze rękę w powietrzu.
 - No cześć - pomachałem jej przed oczyma.
Posłała mi mordercze spojrzenie i zamachnęła się na mnie, w ostatniej sekundzie cofnąłem się do tyłu. Jedynie jakieś dwa centymetry moich włosów ucierpiały, obcięte kosmyki opadły na płytki i po chwili zostały rozwiane przez delikatny wiatr. Nie zdążyłem się nawet wyprostować a ta śliczna dziewczynka zaatakowała ponownie, czyżby ktoś zesłał na mnie płatnego zabójcę? Tym razem już nie korzystając z Arcany starałem się robić uniki. Ponieważ na balkonie było za mało miejsca i na dodatek kręcił się Józef któremu już prawie dwukrotnie nadepnąłem na ogon, wycofałem się do środka. Dziewczyna pomknęła za mną, miała tutaj nieco więcej miejsca tak więc jej ataki były bardziej efektowne. Kiedy wskoczyłem na stół, kopnęła go z ogromną siłą, łamiąc jego dwie nogi. Machnąłem rękoma starając się złapać równowagę, w momencie upadku odskoczyłem w bok lądując dwa metry dalej. Zamiast wbić nóż w moje udo, dziewczyna wbiła go w drewno. Chwilę trudziła się z jego wyciągnięciem, chyba nieco przesadziła. Stanąłem za nią łapiąc się pod boki i przekręcając głowę i unosząc lekko brodę do góry.
 - Mogę wiedzieć, z jakiego powodu mnie napadasz? - zapytałem jednak nie usłyszałem odpowiedzi.
Dziewczyna oswobodziła swoją broń i chyba po raz tysięczny skoczyła. Szczerze to już zaczyna być nudne u denerwujące, złapałem za jej nadgarstek i pociągnąłem ją w dół. Dziewczyna uderzyła plecami o podłogę, otworzyła szeroko usta starając się złapać chociażby trochę powietrza w płuca. Usiadłem na jej kolanach, unieruchamiając ją przy tym. Chyba musiało ją to boleć, w końcu jestem od niej dużo cięższy. Przez chwilę próbowała się wyrwać, jednak kiedy zauważyła, że nie przynosi to efektów przestała się rzucać. Jej klatka piersiowa uniosła się tak, jakby serce miało jej zaraz wyskoczyć. A jej wzrok oznajmiał tyle, że zaraz mi urżnie łeb.
 - Jesteś silna, ale powiedz co ci przyszło do głowy, żeby mnie atakować.
 - Jak nie przypalisz mięsa z rana to jeszcze mi mieszkanie zalewasz... - wysyczała.
A więc to o to chodzi. Westchnąłem zrezygnowany, wyrzuciłem jej nożyk przez balkon i dopiero potem wstałem, kiedy nie miała już broni.
 - Z tym mięsem przepraszam, czasami robię je rano dla psa ale reszta zwierzaków daje w kość i nie w sposób ogarnąć to wszystko. A co do wody... musisz przebaczyć Józefowi, po prostu wylał swoją wodę. - zaśmiałem się.
Dziewczyna co prawda przestała przejawiać jaką kolwiek agresję w stosunku do mnie, jednak nadal lustrowała mnie podłym spojrzeniem. Chyba nie za bardzo to do niej trafiło.
 - Czyli teraz będziemy żyli jak pies z kotem? Halo? Ziemia do... jak masz na imię?
 - Nie twoja sprawa - odpyskowała.
Czyli najzwyczajniej w świecie trafiłem na osobę z bardzo, bardzo, ciężkim charakterem. Mogło być gorzej, chociaż najlepiej też nie jest. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się Józef. W sumie to aż dziw, że reszta siedzi tak cichutko, chyba się wystraszyli.
 - Skunks? - dziewczyna uniosła brwi.
 - Tak, to właśnie jest Józef - uklęknąłem, żeby podnieść zwierzaka z ziemi - niezły urwis co nie? - zapytałem ją z uśmiechem przenosząc wzrok ze skunksa na nią.
Dziewczyna nie wydawała się być zbytnio poruszona, po prostu miała to wszystko gdzieś. Nie zdziwię się jeśli za chwilę wróci do siebie przez balkon, nie obraziłbym się, doskonale bym ją rozumiał. Wleciała do mnie z zamiarem "zabawy" czyli jakiegoś brutalnego mordu a tu proszę, idiota który właśnie zaczyna gadać do zwierzaka. Chociaż jestem przy zdrowych zmysłach (naprawdę, mam psychikę lepszą od niej jednej z osób w RC) to zdaję sobie sprawę, że czasem zachowuje się dziwnie.
 - Skoro nie chcesz się przedstawić, to przynajmniej ja to zrobię. - Odstawiłem skunksa i wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczyny. - Conor Folk. Prywatny psycholog - dodałem w formie żartu.

( Takako, wiem popsułam, przepraszam D: )

Od Cinii - C.D Riuki'ego


Przez chwilę patrzyłam się na niego pustym wzrokiem który kompletnie nic nie wyrażał, dopiero po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem. On to jednak jest zabawny i niech nawet nie zaprzecza.
 - Riuki, ty byś mnie nie zgwałcił, od tego zacznijmy... ty się nie dajesz namówić po dobroci, a żeby ci jeszcze samo przyszło do głowy...
 - Jak się naczekasz i zniecierpliwisz, to będą lepsze doznania - uśmiechnął się głupkowato.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, że też słyszę te słowa od Riuki'ego który zwykle by na mnie warknął. Ech on faktycznie zaczyna się zmieniać...
 - To jak to jest? Czemu się wzdrygasz? - zmrużył swoje zdrowe oczko.
Wzruszyłam ramionami, raczej się go nie boję chociaż z początku po tym jak prawie mnie zagryzł się bałam, teraz mi przeszło. No i kiedy go ledwo znałam, to też było dziwne uczucie... zakradłam się do kogoś z zamiarem podeberwowania a tu niespodzianka. Zaatakował mnie "krwiopijca".
 - Po prostu lubię twój dotyk - uśmiechnęłam się bo taka była prawda, mało kto potrafił wywrzeć na mnie takie wrażenie samym dotykiem.
Riuki westchnął i zagłębił się w oparciu kanapy, zlazłam więc z jego kolan i położyłam się po przeciwległej stronie. Spojrzałam ukradkiem w stronę rozwalonych drzwi, denerwował mnie ten widok. Jakby przeszło tędy tornado. No w sumie można powiedzieć, że to coś w tym rodzaju.
 - Nie lubię twojej siostry - zaczęłam marszcząc czoło.
 - Zauważyłem...
 - Ale nie dlatego, że zdemolowała apartament i cię zraniła... chociaż nie, za to drugie najbardziej ją nie lubię. No ale jakby na to nie spojrzeć, popsuła mi też plany związane z Tobą.
Riuki podparł się na zdrowym ramieniu i spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Musiałam wyglądać jak jakiś psychol z tym swoim szerokim uśmieszkiem i cichym chichotem.
 - Taa? A jakie ty niby miałaś plany? - przekręcił główkę a jego biała grzywka opadła na jego zabandażowane oczko.
 - Żadne...
 - Serio, słabo ci idzie kłamanie. No może ja bym cię nie zgwałcił, ale nie koniecznie ty jesteś taka grzeczna. - zaśmiał się.
Ta jasne, bo bym mu niby dała radę. Nawet tą jedną ręką by mnie unieszkodliwił, patyczak... Poza tym jakby to wyglądało, dziewczyna molestująca faceta, chociaż coś w tym jest. No ale wrócimy do tego, jak mu rączka wyzdrowieje, na razie nie ma nawet co go denerwować.
 - Ta, to moje skryte marzenie, zgwałcić cię. - przewróciłam oczyma.
 - Wiem o tym...
Posłałam mu groźne spojrzenie jednak po chwili również się uśmiechnęłam. Zboczeniec.
 - Hmmm twoja siostrzyczka powiedziała coś w rodzaju, że dziwi się, że ktoś taki jak ja jest z kimś takim jak ty... w sumie to nie jesteś jakiś specjalnie paskudny, żebym mogła narzekać...
Tym razem to on spojrzał na mnie tak, jakby mnie miał zamordować. Parsknęłam śmiechem i pochyliłam się nad nim. O co się tak znowu bulwersuje.

(Riuki? Szorki że takie krótkie ale się spieszę XD)

Od Natsume - C.D Heavenly

Pewnego dnia po prostu nie wytrzymam i się zabiję, to będzie jeden z tych piękniejszych dni. Naprawdę nie sądziłem, że mój najlepszy duch mnie tak potraktuje, a przecież do niedawna nie lubił Mary. Mam nadzieje że chociaż jeszcze zgodzi się kiedyś ze mną powalczyć bo inaczej to jestem w kropce. Ale pozostawiając już temat ducha... dlaczego Mary musiała zjawić się tutaj właśnie w tym momencie kiedy powoli wszystko zaczynało się układać. Czy ja mam jakiś straszny pech ostatnimi czasy? Najwyraźniej tak. Na domiar złego wywaliłem się jeszcze na biedną Heavenly która w tym momencie musiała mieć zawał. Też bym się bał gdyby "gwałciciel z tendencją do pedofilii" na mnie leżał. Postanowiłem wstać jednak świat najwyraźniej stwierdził, że jeszcze niewystarczająco pocierpiałem. Wstając musiałem przez przypadek złapać za lewą pierś dziewczyny. Oblałem się rumieńcem i jak poparzony odskoczyłem zrywając się na nogi. Z tego pośpiechu uderzyłem się o kant stołu. Zgiąłem się w pół łapiąc za obolały bok, kuźwa jak boli. Kiedy już się wyprostowałem spojrzałem w oczy dziewczyny, czuła się w tym wszystkim zagubiona. Po chwili jednak uśmiechnęła się i wybuchła głośnym śmiechem. Teraz to mnie zatkało, stałem jak wryty i nie wiedziałem jak zareagować na jej zachowanie. Po może minucie przestała się śmiać, teraz musiała jedynie uspokoić swój oddech, nieźle się zapowietrzyła. Jak by jej się teraz z tego wszystkiego wytłumaczyć... Po wjeździe Mary było to wręcz niewykonalne. Najlepiej będzie jeśli ona po prostu przeniesie się do kogoś innego, kogoś kto nic jej nie zrobi.
 - Z jednej strony, ciężko mi uwierzyć w to co oni mówią kiedy tak patrzę na Ciebie. Jesteś zbyt spokojny. A z drugiej strony... może udajesz, no, więc jak to jest Natsume?
O Boże nie. Tłumaczenie tego wszystkiego to jedna z tych rzeczy którą nie zamierzam wykonywać w najbliższym czasie. A jednak ona zasługuje na to, żeby chociaż w małym stopniu ją ostrzec. Nie wykluczone że po tym wszystkim ona po prostu sobie stąd pójdzie, doniesie na mnie a ja zostanę rozszarpany na strzępy. Westchnąłem przeczesując palcami włosy, mój stary tik nerwowy.
 - Powiem Ci tylko jedno. Trzymaj mnie z daleka od alkoholu a nic się nie stanie. Nie tknę cię chociażby jednym, najmniejszym paluszkiem.
Heavenly zamyśliła się, najpewniej dociekała do tego co mogłoby się stać po tym alkoholu. A kiedy już się najpewniej zorientowała, uśmiechnęła się. Wręcz dusiła w sobie głośny śmiech. Ja bym tak z tego na jej miejscu nie żartował, może i umie się bronić ale mam do tego pewne zastrzeżenia, ja z kolei też umiem walczyć.
 - A jeśli chciałabym, żebyś mnie dotknął... zrobiłbyś to? - zapytała mrużąc swoje niebieskie oczy.
Aż się cofnąłem o krok do tyłu, tak mnie tym zaskoczyła. Czy ona mnie jeszcze dodatkowo nakręca? Widząc wręcz moją przestraszoną minę pokręciła głową.
 - Żartowałam, nie spodziewaj się z mojej strony takiej sytuacji.
 - Nie żartuj sobie ze mnie w ten sposób, to straszne. - odetchnąłem.
 - Skoro tak uważasz...
 - Zaraz... - spojrzałem na nią podejrzliwie - Czemu jeszcze nie uciekasz? Spodziewałem się, że wybiegniesz stąd w pośpiechu.
Dziewczyna pokiwała głową z prychnięciem, widocznie jej nie doceniłem.
 - Przecież miałeś mnie zapoznać z ośrodkiem. Właśnie, chodźmy gdzieś.
Zrzuciła poprzedni temat z taką łatwością, może to nawet lepiej. Tamta rozmowa zaczynała mnie krępować. Jeszcze chwila i nawet do niej już bym się nie odezwał. Przytaknąłem i ruszyłem z nią do wyjścia, godzina była w sumie jeszcze wczesna ale to nawet dobrze. Nie będzie zbyt wiele osób które będą tylko zawadzały w moim oprowadzaniu. Ponieważ zaczęła się już wiosna, było już o wiele cieplej jednak rano temperatury nadal były niskie tak więc musiałem założyć na siebie jakaś bluzę. Jak się okazało, Heavenly nie posiadała jakiegokolwiek bagażu. No w sumie racja, na początku ja też nic nie miałem, wszystko musiałem sobie kupić za swoje początkowe pieniądze które dali mi naukowcy. Żeby dziewczyna nie zmarzła dałem jej jedną z moich bluz która była trochę za duża, ale tylko trochę.
 - Potem będziesz musiała sobie coś kupić.
Przytaknęła zapinając bluzę, kiedy wyszliśmy na zewnątrz istotnie okazało się że jest zimno. Ruszyliśmy przed siebie, po drodze mijaliśmy mnóstwo budynków, to mieszkalnych to jakieś kawiarenki i restauracje. Stwierdziliśmy, że na obiad wstąpimy do jednej z nich.
 - Masz jakieś konkretne miejsce do którego chcesz mnie zaprowadzić?
 - Średnio jest tutaj co robić ale tak, mam jedno takie miejsce do którego chętnie chodzę. Ale możemy tam dopiero pójść wieczorem, będzie lepszy efekt. I nie, nie chodzi mi żaden klub - odpowiedziałem zanim odważyła się nawet o to zapytać.
Uśmiechnęła się i spojrzała na mały staw, w którym pływały kaczki. Przy stawie stała tylko jedna osoba która wrzucała po kawałeczku chleb do wody. Ptaki jak oszalałe gromadziły się wokół unoszącego się na wodzie jedzenia. Przez chwilę tak staliśmy, obserwując tą scenę z daleka. Wyglądało to jak jakaś wodna bitwa. Właśnie, bitwa. Pociągnąłem dziewczynę za rękaw bluzy tak, żeby ruszyła za mną.
 - Co, chcesz mi coś pokazać?
 - Tak, salę treningową. Czasami ktoś tam przychodzi żeby sobie potrenować, jak nikogo nie będzie możemy sobie poćwiczyć.
 - A jak ktoś będzie?
 - To pooglądamy, zresztą i tak nie mamy nic lepszego do roboty. Dopiero po obiedzie zapoznam cię z resztą Sigm.

(Heavenly? )

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Westchnąłem głęboko i sam zastanowiłem się nad ty czy ona jest mi jeszcze do szczęścia potrzebna. Nie dość, że jest ciężka to jeszcze będzie mi nie potrzebnie podrażniała zranione oko. Pokręciłem przecząco głową zaraz po tym jak wyłożyłem się na kanapie. Zamknąłem drugie oko (no bo przecież to „nadzwyczajne” miałem zabandażowane) i pozwoliłem sobie chwilę odpocząć. Tak. Chwilę, bo już po kilku minutach Cinia władowała się na mnie i przytuliła do mojego torsu.
-Bardzo ci się nudzi co ? – mruknąłem rozchylając delikatnie powiekę i spoglądając na dziewczynę. Ta w odpowiedzi jedynie zaśmiała się i przytaknęła główką. No co za głupia dziewucha, przed chwilą jeszcze sama mówiła, że jestem ranny, a teraz się na mnie kładzie ? Dziewczyna jakby czytając mi w myślach wstała, ale kiedy zamierzała zejść niechcący wbiła mi kolano w brzuch. Zgiąłem się niczym kartka papieru i tym samym zrzuciłem Cinie na podłogę..
-Khh… Cinia…. – warknąłem zwijając się teraz z bólu. Boże… może jeszcze coś ? Jakbym mało kości miał połamanych i mało rozrytych miejsc. Oczywiście zaraz po tym zaczęła przepraszać i gadać jaka to ona jest beznadziejna. Nie mogę już tego słuchać. W miarę możliwości zerwałem się do pozycji siedzącej i pociągnąłem ją tak, że wylądowała mi na kolanach. Zakryłem jej usta zdrową ręką i spojrzałem w te jej rubinowe oczka. – Już przestań. Wiem, że nie zrobiłaś tego specjalnie, ale męczy mnie to jak ciągle przepraszasz. Jesteś nad opiekuńcza, a ja nie jestem już dzieckiem. Nie odpowiedziała nic, tylko cały czas patrzyła na mnie. Jak zahipnotyzowana. Po kilku minutach takiej piekielnej cisz zbliżyłem się do niej i noskiem dotknąłem jej delikatnej kory na szyi.
-Jesteś głodny ? – zapytała jakby wiedząc, że nie zbliżam się w tamte miejsca bez powodu.
-Aż tak to po mnie widać ? Nie aż tak bardzo, po za tym nie zamierzałem cie nawet ugryźć…. – zamruczałem niczym kotek i dotknąłem ciepłymi wargami jej skóry. Poczułem jak się wzdrygnęła. Nie wiem czy było to spowodowane lękiem czy może wręcz przeciwnie. Nigdy nie potrafiłem tego ocenić.- Nie podoba ci się to, że tak się wzdrygnęłaś ? Czemu mnie nie zatrzymasz kiedy nie chcesz bym coś robił ? – zapytałem cicho odchylając się nieco do tyłu tak, że moje plecy zetknęły się z oparciem kanapy. – Jesteś dziwna. Gdybym chciał cie zgwałcić, tez byś mi nie odmówiła ? Chociaż z twoim zboczonym umysłem, to byłby jedynie seks niespodzianka.. – zachichotałem głupio.


( Cinia ?)

Od Heavenly - C.D Natsume

Przez kolejne kilka minut siedzieliśmy w ciszy. Przecież jakoś trzeba zabić ten czas żebyśmy się nie nudzili. Była dość wczesna godzina i pewnie tak samo jemu jak i mi nie chciało się nigdzie wychodzić.
-Ej… ale ty chyba nie uwierzyłaś w te słowa Madary, co ?- cały zakłopotany potrząsnął główką tak by długa grzywka zakrywała mu oczy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pokręciłam główkę to w lewo, to w prawo. Mimo iż wyglądało na to, że na mnie nie patrzy jakoś miałam dziwne wrażenie, iż widział ten właśnie gest.
-Nie sądzę żebyś był tym typem chłopaka, który gwałci każdą napotkaną dziewczynę, w dodatku… może tego po mnie nie widać, bo jeszcze bardzo mało wiem, ale potrafię się już bronić. – puściłam mu oczko i wstałam z kanapy. Rozciągnęłam się i rozejrzałam dookoła. Tu było tak… spokojnie.
-A żebyś się czasem nie pomyliła ! – usłyszałam jakiś kobiecy, w miarę dziecięcy glos dochodzący zza drzwi. Tak jak naukowcy nauczyli się już pukać kiedy wchodzą do jakiejś Arcany, czy to naturalnej czy sztucznej, tak wygląda na to, ze nie które osoby jeszcze nie wypracowały u siebie tej umiejętności. Dziewczyna jak gdyby nigdy nic zrobiła coś w rodzaju „z buta wjeżdżam” tym samym mało nie wyrywając drzwi z zawiasów. Wskazała palcem na mojego nowego współlokatora i zmierzyła go wzrokiem tak jakby wręcz chciała go zabić.- To niewychowany, pedofil, który tylko czeka aż nadarzy się okazja zgwałcenia jakiejś..
-Mary, zamknij się już ! – prychnął i zerwał się z miejsca niczym błyskawica. Podbiegł do dziewczyny i pośpiesznie zakrył jej usta. To było co najmniej dziwne. Ciekawych ma znajomych.
-Kolejną laskę wyrwałeś ? – zachichotała wyrywając się mu. Zaraz z pokoju, w którym jeszcze przed chwilą zamykał się na cztery spusty wyleciał Madara. Zaczął coś tam wrzeszczeć, śmiać się i tak dalej. Zerknęłam na to wszystko tak z boku, i wyglądało co najmniej jak dom wariatów.
[…]
Natsume przekomarzał się z tą dziewczynką przez jakieś dobre 15 minut. Ja wolałam się w to nie wtrącać, zwłaszcza w tych momentach kiedy Madara podnosił głos.  Stał murem za tą jak mniemam Mary ? Dziwne. Moje duchy raczej nie robią sobie takiej samowolki i raczej nie stanęły by po stronie kogoś innego.  Kiedy w końcu postanowiłam uspokoić trochę towarzystwo, wstałam i skierowałam się do niech.
-Ej przestańcie już… - wtrąciłam się i widocznie nie potrzebnie. Nowa „koleżanka” chyba troszeczkę się zdenerwowała kłótnią z Natsume i popchnęła w momencie, gdy miał zamiar się od niej oddalić. Przyczyniło się to też do tego, że przewrócił się prosto na mnie przez co oboje wylądowaliśmy na niebieskim dywanie.  Ostatni obraz jaki widziałam to to, że dziewczyna wychodziła razem z duchem kotka  z domu, i na dodatek z wielkim hukiem zatrzasnęła drzwi. Resztę przysłonił mi wręcz leżący na mnie chłopak…


( Natsume ? Miało być romantycznie ? Teraz ty się wykaż xD)
Layout by Hope