środa, 5 sierpnia 2015

Od Natsume - C.D Heavenly

Pewnego dnia po prostu nie wytrzymam i się zabiję, to będzie jeden z tych piękniejszych dni. Naprawdę nie sądziłem, że mój najlepszy duch mnie tak potraktuje, a przecież do niedawna nie lubił Mary. Mam nadzieje że chociaż jeszcze zgodzi się kiedyś ze mną powalczyć bo inaczej to jestem w kropce. Ale pozostawiając już temat ducha... dlaczego Mary musiała zjawić się tutaj właśnie w tym momencie kiedy powoli wszystko zaczynało się układać. Czy ja mam jakiś straszny pech ostatnimi czasy? Najwyraźniej tak. Na domiar złego wywaliłem się jeszcze na biedną Heavenly która w tym momencie musiała mieć zawał. Też bym się bał gdyby "gwałciciel z tendencją do pedofilii" na mnie leżał. Postanowiłem wstać jednak świat najwyraźniej stwierdził, że jeszcze niewystarczająco pocierpiałem. Wstając musiałem przez przypadek złapać za lewą pierś dziewczyny. Oblałem się rumieńcem i jak poparzony odskoczyłem zrywając się na nogi. Z tego pośpiechu uderzyłem się o kant stołu. Zgiąłem się w pół łapiąc za obolały bok, kuźwa jak boli. Kiedy już się wyprostowałem spojrzałem w oczy dziewczyny, czuła się w tym wszystkim zagubiona. Po chwili jednak uśmiechnęła się i wybuchła głośnym śmiechem. Teraz to mnie zatkało, stałem jak wryty i nie wiedziałem jak zareagować na jej zachowanie. Po może minucie przestała się śmiać, teraz musiała jedynie uspokoić swój oddech, nieźle się zapowietrzyła. Jak by jej się teraz z tego wszystkiego wytłumaczyć... Po wjeździe Mary było to wręcz niewykonalne. Najlepiej będzie jeśli ona po prostu przeniesie się do kogoś innego, kogoś kto nic jej nie zrobi.
 - Z jednej strony, ciężko mi uwierzyć w to co oni mówią kiedy tak patrzę na Ciebie. Jesteś zbyt spokojny. A z drugiej strony... może udajesz, no, więc jak to jest Natsume?
O Boże nie. Tłumaczenie tego wszystkiego to jedna z tych rzeczy którą nie zamierzam wykonywać w najbliższym czasie. A jednak ona zasługuje na to, żeby chociaż w małym stopniu ją ostrzec. Nie wykluczone że po tym wszystkim ona po prostu sobie stąd pójdzie, doniesie na mnie a ja zostanę rozszarpany na strzępy. Westchnąłem przeczesując palcami włosy, mój stary tik nerwowy.
 - Powiem Ci tylko jedno. Trzymaj mnie z daleka od alkoholu a nic się nie stanie. Nie tknę cię chociażby jednym, najmniejszym paluszkiem.
Heavenly zamyśliła się, najpewniej dociekała do tego co mogłoby się stać po tym alkoholu. A kiedy już się najpewniej zorientowała, uśmiechnęła się. Wręcz dusiła w sobie głośny śmiech. Ja bym tak z tego na jej miejscu nie żartował, może i umie się bronić ale mam do tego pewne zastrzeżenia, ja z kolei też umiem walczyć.
 - A jeśli chciałabym, żebyś mnie dotknął... zrobiłbyś to? - zapytała mrużąc swoje niebieskie oczy.
Aż się cofnąłem o krok do tyłu, tak mnie tym zaskoczyła. Czy ona mnie jeszcze dodatkowo nakręca? Widząc wręcz moją przestraszoną minę pokręciła głową.
 - Żartowałam, nie spodziewaj się z mojej strony takiej sytuacji.
 - Nie żartuj sobie ze mnie w ten sposób, to straszne. - odetchnąłem.
 - Skoro tak uważasz...
 - Zaraz... - spojrzałem na nią podejrzliwie - Czemu jeszcze nie uciekasz? Spodziewałem się, że wybiegniesz stąd w pośpiechu.
Dziewczyna pokiwała głową z prychnięciem, widocznie jej nie doceniłem.
 - Przecież miałeś mnie zapoznać z ośrodkiem. Właśnie, chodźmy gdzieś.
Zrzuciła poprzedni temat z taką łatwością, może to nawet lepiej. Tamta rozmowa zaczynała mnie krępować. Jeszcze chwila i nawet do niej już bym się nie odezwał. Przytaknąłem i ruszyłem z nią do wyjścia, godzina była w sumie jeszcze wczesna ale to nawet dobrze. Nie będzie zbyt wiele osób które będą tylko zawadzały w moim oprowadzaniu. Ponieważ zaczęła się już wiosna, było już o wiele cieplej jednak rano temperatury nadal były niskie tak więc musiałem założyć na siebie jakaś bluzę. Jak się okazało, Heavenly nie posiadała jakiegokolwiek bagażu. No w sumie racja, na początku ja też nic nie miałem, wszystko musiałem sobie kupić za swoje początkowe pieniądze które dali mi naukowcy. Żeby dziewczyna nie zmarzła dałem jej jedną z moich bluz która była trochę za duża, ale tylko trochę.
 - Potem będziesz musiała sobie coś kupić.
Przytaknęła zapinając bluzę, kiedy wyszliśmy na zewnątrz istotnie okazało się że jest zimno. Ruszyliśmy przed siebie, po drodze mijaliśmy mnóstwo budynków, to mieszkalnych to jakieś kawiarenki i restauracje. Stwierdziliśmy, że na obiad wstąpimy do jednej z nich.
 - Masz jakieś konkretne miejsce do którego chcesz mnie zaprowadzić?
 - Średnio jest tutaj co robić ale tak, mam jedno takie miejsce do którego chętnie chodzę. Ale możemy tam dopiero pójść wieczorem, będzie lepszy efekt. I nie, nie chodzi mi żaden klub - odpowiedziałem zanim odważyła się nawet o to zapytać.
Uśmiechnęła się i spojrzała na mały staw, w którym pływały kaczki. Przy stawie stała tylko jedna osoba która wrzucała po kawałeczku chleb do wody. Ptaki jak oszalałe gromadziły się wokół unoszącego się na wodzie jedzenia. Przez chwilę tak staliśmy, obserwując tą scenę z daleka. Wyglądało to jak jakaś wodna bitwa. Właśnie, bitwa. Pociągnąłem dziewczynę za rękaw bluzy tak, żeby ruszyła za mną.
 - Co, chcesz mi coś pokazać?
 - Tak, salę treningową. Czasami ktoś tam przychodzi żeby sobie potrenować, jak nikogo nie będzie możemy sobie poćwiczyć.
 - A jak ktoś będzie?
 - To pooglądamy, zresztą i tak nie mamy nic lepszego do roboty. Dopiero po obiedzie zapoznam cię z resztą Sigm.

(Heavenly? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope