wtorek, 26 maja 2015

Od Bishie

Naprawdę się przeraziłam, gdyż nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Roztrzęsiona z otępieniem wpatrywałam się w swoje ręce. Tylko myśli kłębiło się w mojej głowie. Tyle pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Zakręciło mi się w głowie i upadłam na kolana. Zamknęłam oczy, nie zawracając uwagi na zaniepokojonego Mike'a. Usłyszałam, jak powolnym krokiem do mnie podchodzi. Wiedziałam, że sam się bał. W końcu kto by się tego spodziewał? Do tej pory byłam zupełnie normalna, a teraz zamierzają zamknąć mnie w jakiejś izolatce. Bałam się. Bałam się tego, co mnie tam czeka i czy zrobię tam za królika doświadczalnego.
- Mike... Dlaczego?
- N-nie wiem, Joker. J-jak...?? Cz-czemu oni ch-chcą Cię od nas za-zabrać?! - W jego oczach pojawiły się łzy. - Przecież nie jesteś Odmieńcem!
- Ale też nie jestem już normalna - spojrzałam mu w oczy.
- Jesteśmy w cyrku, nie ma tu normalnych ludzi.
- ...
- Ale i tak Cię kochamy, wiesz o tym, prawda?
- ...Tak, wiem.
[...]
Obudziłam się w jakimś apartamencie. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam swoje rzeczy. No tak, wspominali o tym, że będę mieć swój własny pokój. Wstałam z łóżka i się rozpakowałam. Marionette nie blefował, mówiąc że spakuje wszystko, co mi się naprawdę przyda. Po rozpakowaniu się opuściłam pomieszczenie, wcześniej zamykając za sobą drzwi. Musiałam pozwiedzać okolicę, by połapać się gdzie co się znajduje, jednak z moją słabą orientacją w terenie było to prawie niemożliwe. Potrzebny mi jakiś przewodnik. W tym też momencie zauważyłam kogoś.

(Ktoś?)

Od Cinii - C.D Riuki'ego


No chyba zwariował. Niech nie oczekuje ode mnie, że powiem mu prosto z mostu, czy mam ochotę z nim pójść do łóżka, czy też nie. Skoro on nie jest w stanie wyznać swoich uczuć, niech nie oczekuje ode mnie niemożliwego. Prychnęłam i może troszkę niechętnie zeszłam z niego, starając się zejść z łóżka. Nie udało mi się to jednak, ponieważ chłopak złapał mnie za rękę. Z piskiem poleciałam na niego, a chłopak natychmiast objął mnie ramieniem tak, żebym nie miała nawet jak uciec. Czyli posuwa się aż tak daleko? Okej! Możemy se tak siedzieć nawet i dwa dni, wytrzymam przez ten czas bez całowania się z nim. A może jednak i nie… ale to przecież mało istotne. Poza tym jak on może bez skrępowania zadawać takie pytania? Kompletnie go nie rozumiem, peszy go zwykłe "Kocham Cię" a o takich rzeczach by nawijał? No idiota.
- No puszczaj że mnie w końcu - warknęłam starając się wyszarpać jednak bez żadnego efektu, skoro nie mogę tego zrobić nawet jeśli jest osłabiony, to nawet nie chcę sobie wyobrażać co by się teraz działo gdyby czuł się normalnie. - Sam przed chwilą przyznałeś się, że masz gorączkę! Nie będę z Tobą teraz rozmawiała o takich rzeczach…
- A potem będziesz? - zaśmiał się cicho - Co ci szkodzi pomówić o tym teraz.
Posłałam mu groźne spojrzenie szkoda, że on nie jest taki cwany i wygadany. No ale co zrobić.
- Kiedyś cię zabiję, właśnie tą poduszką - podniosłam jedną ręką poduszkę i przywaliłam nią chłopakowi w twarz.
Szybko zostałam przyszpilona twarzą do pościeli, Riuki wręcz teraz leżał na moich plecach, na tyle blisko żebym czuła na karku jeden oddech.
- Zgnieciesz mnie…
- To się może lepiej sprężaj?
Wstrętny Riuki, wypuściłam powietrze starając się jakoś wykaraskać.
- A da Ci to jakąś satysfakcję, jeśli powiem, że mam na Ciebie ochotę będąc w takiej pozycji?
- A masz?  - przygryzł mi płatek ucha.
- Mam.
Riuki wreszcie pozwolił mi oddychać, tak więc podniosłam się i oparłam plecami o chłopaka. Dotknął moich ramion, a ja przekręciłam się na tyle, żebym mogła spojrzeć mu w oczy. I co teraz? Nie zasłużył sobie na nic, tym bardziej, że nie posiada żadnych zabezpieczeń…
- Będziesz tak siedziała i czekała aż zacznę Cię rozbierać? Nie pomyliłaś się troszkę?
- A co ja mam Cię rozebrać? - zaśmiałam się
Riuki wzruszył ramionami jakby obojętny na to wszystko. Wstrętna cholera. W sumie to nie byłoby takie trudne i tak od pasa w górę nie miał na sobie nic. Teraz pozostawało jedynie zdjąć resztę… chociaż o czym ja w ogóle myślę!? Ostatecznie jednak pokusa zwyciężyła i moja łapka powędrowała tam gdzie nie powinna, zaciskając się na kroczu chłopaka. Kątem oka zauważyłam delikatny rumieniec, wpływający na jego twarz. To wszystko tylko motywowało mnie do dalszych działań. Kiedy chłopak został tylko w samych bokserkach, przejechałam palcami po brzuchu chłopaka, zjeżdżając w dół ale zatrzymując się jeszcze kilka centymetrów od bokserek.

(Riuki? Mosz Paulina, nie ma gwałtów ale siem ciesz.)

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Odsunąłem sie dosłownie na kilka centymetrów od dziewczyny tylko po to żeby dokładnie przyjrzeć się jej twarzy i wybuchnąć głośnym śmiechem. Jakie to dziewczę jest głupie. Dopiero teraz zakumałem o co jej tak naprawdę chodziło.
-Cinia… - dotknąłem swojego czoła i odgarnąłem z niego długie szare włosy.- To przez ciebie … - dotknąłem palcem wskazującym jej nosa.- Chciałem się wtedy odsunąć to mi nie pozwoliłaś, a dobrze wiedziałaś, że zaraz..
-Przymknij się, głupi Riuki. – prychnęła robiąc się calutka czerwona. Ah co za głuptasek. Gada do mnie, ze nie chciałaby zaliczyć wpadki, a przecież to tylko i wyłącznie dzięki niej tak to się wczoraj potoczyło. – Po za tym pytałam poważnie o tych zabezpieczeniach… Matole. Musisz zaspokajać te swoje dzikie żądze…
-Moje ? – zachichotałem – Czy może raczej twojej twoje… - dokończyłem i wtedy też delikatnie przygryzłem płatek jej ucha – To ty mnie wiecznie do tego prowokowałaś, i nadal to robisz. Czekasz aż się nie powstrzymam.. tak samo było wczoraj…. Jesteś straszną cwaniarą.
-Zamilcz no ! – pociągnęła mnie do siebie tak mocno, że aby na nią nie upaść musiałem podeprzeć się obiema rękoma po obu stronach jej głowy. – Debilu, wiesz, że mnie to zawsty… - zanim zdążyła powiedzieć schyliłem się i delikatnie przygryzłem jej dolną wargę. Znowu usłyszałem to ciche mruknięcie co mnie strasznie nakręcało. Boże… jak to rozpracuje to nie będę miał spokoju. – Po za tym nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytania ! Jak mi nie odpowiesz to nie będzie żadnego całowania… ! – prychnęła i momentalnie mnie od siebie odsunęła. Heh.. tak chce się bawić ? No okey.
-Heee.. dobrze. Ja wytrzymam bez całowania, przytulania i dotykania…. A ty ? Dasz radę, Cinia ? – wyszczerzyłem swoje białe ząbki w zabójczym uśmiechu. Ta tylko przygryzła ze zdenerwowania swoją dolną wargę po czym dmuchnęła mi w twarz. – A co do twojego pytania, to nie mam zabezpieczeń… aż tak bardzo chciałabyś to zrobić, znowu ? – zaśmiałem się. Nic więcej nie zdążyłem zrobić bo ta mała pchła zdenerwowała się i tym razem przewróciła mnie na plecy i usiadła na mnie okrakiem. – Nie zapominaj, że mam gorączkę. – pokazałem jej język i puściłem oczko, co jeszcze bardziej ją wkurzyło. Oparła łapki na moim torsie i przez chwile tak nimi błądziła. Wypuściłem gwałtownie powietrze z cichym sykiem kiedy przyszczypnęła moją skórę. Pochyliła się delikatnie nade mną, ale kiedy już chciała się zbliżyć, powstrzymałem ją. – No dalej Cinia… przyznaj się. Chcesz to znowu zrobić… ? Albo nie… powiedz im czego chcesz. Jeśli mi nie powiesz to nie pozwolę ci się całować… - zachichotałem głupio. Tylko tak w końcu się do tego przyzna…


( Cinia ?)

Od Cinii - C.D Riuki'ego


Pisnęłam cicho zaskoczona nagłym zachowaniem chłopaka. Chociaż najwyraźniej starał się być niezwykle delikatny, ukłucie i tak troszkę zabolało. Podkuliłam nogi, ocierając się nimi o bok chłopaka. Jeszcze jakiś czas temu Riuki protestował, że tego nie zrobi a teraz co? Sam się na mnie rzucił, idiota. Ma szczęście, że go kocham, gdyby tak nie było już leżałby na łóżku jak długi ze złamanym nosem. Ponieważ jakiś czas już minął a chłopak nadal nie odrywał się ode mnie, zaczęło dochodzić do mnie dosyć dziwne uczucie. Z jednej strony było to powolne wycieńczenie ze straty krwi, a z drugiej przez moją Arcanę przybywająca siła. Dwa zupełnie różne odczucia mieszając się ze sobą, były w stanie nie jednokrotnie zawrócić w głowie. Było to tak przyjemne doświadczenie… a równocześnie niebezpieczne. Jeśli straciłabym zbyt dużo krwi, mogłabym wpaść w niekontrolowany szał. Już chciałam dotknąć karku chłopaka, dając mu do zrozumienia, że wystarczy jednak on jalby czytając mi w myślach, odsunął się ode mnie (mam nadzieję, że nie posiada takiej umiejętności XD).
- Żyjesz jeszcze? - zapytał ocierając sobie kciukiem kąciki ust
- Nie widać? Specjalnie to zrobiłeś, żebym nie miała sił uciec z łóżka? - pokazałam mu język
Chłopak cicho prychnął jednak w jego oczach można było dostrzec malutki błysk, który wszystko zdradził. Jezu czy jego "męskie potrzeby" naprawdę nie zostały zaspokojone? Podparłam się rękoma i podniosłam się na tyle na ile mogłam, gdyż Riuki nadal był nade mną.
- Połóż się wreszcie…
- Nie - rzucił i pchnął mnie tak, że znowu upadłam na łóżko - Nie pozwolę Ci wstać.
Posłałam mu poddenerwowane spojrzenie, które go najwyraźniej rozśmieszyło bo nachylił się jeszcze bardziej w moim kierunku. Kiedy był już dosyć blisko, uniosłam rękę i pstryknęłam go w nos. Chłopak błyskawicznie złapał mnie za rękę, tym razem to ja zaczęłam się śmiać. Znowu się podniosłam, jednak tym razem po to, żeby dosięgnąć do jego ust. Wpiłam się w nie cicho mrucząc. Przez chwilę ocierałam swój język o jego język, dopóki Riuki się nie odsunął. Westchnęłam jakby niezadowolona z tego, że tak szybko to zakończył. Widząc moją minę, Riuki przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować miejsce w które przed chwilą się wgryzł. Ponownie mruknęłam, przenosząc dłonie na jego tors, powoli zjeżdżając niżej.
- Co robisz? - zapytał na sekundę odrywając się od robienia malinki
- Pozostaje Ci tylko się domyślać Yukiś - zachichotałam - Hmm w razie czego, jesteś w posiadaniu zabezpieczenia prawda?
- Czyli?
Idiota, to niezręczne gadać o czymś takim a co dopiero powtarzać to po raz drugi. Westchnęłam, jednak nie do końca wiem czy ze zrezygnowania, czy z rozkoszy kiedy Riuki całował moją skórę.
- Wczoraj trochę głupio postąpiliśmy… nie chciałabym zaliczyć "wpadki" - powiedziałam cicho lekko się rumieniąc

(Riuki?)

Od Kuroshinju - C.D Rene

Ignorując go zaczęłam zwiedzać jego pokój. Niczym się specjalnie nie różnił od mojego, no może ułożeniem mebli i innych rzeczy. Ziewnęłam po czym odwróciłam się w stronę chłopaczka, który stał tak w moim ciele z zirytowaną miną.
- Głucha jesteś?! Oddawaj moje ciało! - krzyknął i znów znalazł się koło mnie kopiąc w nogę
- Jesteś irytujący. Nie umiesz czerpać radości z zamienienia się ciałami - prychnęłam głaszcząc się po włosach
No tak, teraz mam takie krótkie i wychamrane włoski. Spokój duszy moim długim czarnym. Chłopak walnął się ręką w twarz, oj inni jakoś tak wielkiego problemu o zamianę ciałami nie robili. Aż tak naprawdę się martwi o to co zrobię w jego ciele? Akurat specjalnie nie ma czym się zamartwiać, zaraz mu oddam jego ciałko tylko się jeszcze podroczę. Zasiadłam na sofie dając nogę na nogę i zaczęłam się kołysać. Byłam właśnie mordowana przez jego wzrok.
- Och no dobra oddam ci ciało, ale daj mi jeszcze pięć minut! Tak w ogóle jak się nazywasz? Ja Kuroshinju - zamrugałam kilka razy
Chłopak oparł się o sofę i wbił we mnie moje bordowe oczka.
- Rene
- Ej Rene, jak mnie złapiesz to ci oddam ciało! - zawołałam i zanim cokolwiek zdołał powiedzieć wybiegłam z jego pokoju, no gdybyśmy zostali dłużej zamienieni ciałami to bym sobie jego pokój zawłaszczyła hehe
Podskakiwałam niczym mała dziewczynka, co będąc w jego ciele musiało dziwacznie wyglądać. Trochę mu reputację popsuję, ale trudno. Najpierw robić, potem myśleć. Zjechałam po barierce i wybiegając z budynku popędziłam prosto przed siebie śmiejąc się i dalej podskakując. Po skończonym biegu wdrapałam się na jedną z gałęzi i wypatrywałam kolegi. Minuta, więcej minut...wreszcie raczył się pokazać i do tego dyszał.
- Kiepsko z kontuzją? No łap mnie! - zaczęłam się kołysać, niestety musiałam się puścić z gałęzi i zaryłam twarzą na beton tuż przed swymi budkami

< Rene? Ratuj swe ciało>

Od Levi'a - C.D Akiry

- Wiesz... Biorąc pod uwagę twoją aktualną postruę, to wątpię, by miało to nastąpić w najbliższym czasie - odparłem od niechcenia. - Jak do tej pory sobie jakoś radę dawałem, nie korzystając z pomocy osób trzecich - mruknąłem pod nosem, ignorując jej osobę.
- Wiesz, Faficzek, jest wiele rzeczy, o których jeszcze nie wiesz. Przestań choć na chwilę być takim sknerusem i pozwól mi choć na obecną metę wykonać swoją pracę. - Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na mnie wyczekująco.
Odgarnąłem sobie kosmyk włosów z czoła, po czym znów na nią niechętnie zerknąłem. Tak, dzisiaj na pewno nie mam zamiaru marnować resztek swoich sił na takich słabeuszy. Nie wyglądała także na taką, co by zaraz miała zacząć mnie irytować swoim zachowaniem. Zastanowiłem się jeszcze dwa razy i tylko cicho westchnąłem, nie ze zrezygnowania tylko z braku tej siły, by trzymać na swoim. Ostatecznie już przystałem na jej propozycję.
- Wszystko mi jedno.
- No, nie przypuszczałam, że się zgodzisz tak łatwo - przyznała i posłała mi delikatny uśmiech. - Jednak widzę, że nawet takie oschłe dupki jak Ty mają w sobie jeszcze coś z człowieka.
Patrzyłem na nią pusto. Przez głowę przeleciało mi niechciane wspomnienie.
~~~Retrospekcja (narrator 3 osobowy)~~~
#Był to dosyć deszczowy dzień, gdzie wiatr przybierał na sile, lecz była to odpowiednia pora, by sprawdzić zaradność żołnierzy "Skrzydeł Wolności". Erwin z podziwem patrzył, jak brunet, niczym orzeł, z gracją "przecina powietrze". Niebyła mu zła mgła, która spowiła cały kampus. Znużone spojówki zetknęły się z parą niebieskich, które zdumione wpatrywały się w niego bez końca. Po chwili młody Ackerman poszybował wyżej i wykonując jeden szybki, precyzyjny cios przecinając trzy żelazne kolumny, które zaraz z hukiem wylądowały na mokrym podłożu. Nawet w takim dniu, jego skuteczność pozostawała bez zmian. Osiemnastoletni szarooki szybko zaimponował swojemu kapitanowi, a z dnia na dzień reputacja w jego oczach wzrastała w zaskakującym tempie. W pewnej chwili coś poszło nie tak i sprzęt do trójwymiarowego manewru młodej Petry uległ zepsuciu. Obleciał ją nagły strach... strach przed śmiercią. Zacisnęła powieki i czekała na moment, w którym miał ogarnąć ją nieprzenikliwy ból, lecz ku jej zdziwieniu nic się takiego nie stało, a poczuła jak wokół jej talli owinęła się para dwóch silnych ramion. Zaraz otworzyła oczy i zobaczyła obiekt swoich westchnień, który ją intensywnie obserwował. Trudno było odczytać jej, jaki wyraz twarzy musi mieć w tej chwili jej kapral, ze względu na pogodę, jednak była pewna, że wciąż są w powietrzu. Brunet zaraz znalazł się na ziemi i postawił rudowłosą na własne nogi. Teraz mogła dostrzec zmartwione spojrzenie, jakim obdarzył jej niższą posturę.
- Mogłaś się zabić, idiotko! - warknął.
- Prze-przepraszam, heichou (z jap. 'kapralu). Nawet nie zauważyłam, jak w pewnym momencie uprząż do 3WM ulega zniszczeniu. N-naprawdę przepraszam!
Poczuła jak momentalnie do oczu napływają jej łzy. Czy naprawdę kapral zezłościć się z tego powodu, iż się o nią martwił? Naprawdę jej na nim zależało?
- To nie twoja wina. - Nie słyszała, by młody brunet zrobił jakikolwiek krok w jej stronę, a mimo to zdołała poczuć jego ciepły oddech, który pieszczotliwie drażnił jej płatek uszny. - Dobrze, że nic Ci nie jest. - i w tym momencie ją przytulił.
Nie mogła uwierzyć w to, co teraz ją spotkało. Teraz do niej dotarło, że to co mówią o Levi'u jest bzdurą. Jest w nim więcej człowieczeństwa niż w żadnym innym człowieku, którego poznała.
- Oni nie mają racji, heichou. Jest w Tobie więcej z człowieka niż z dzikiej zwierzyny. Aktualnie masz uczucia, a to czyni z Ciebie pełnoprawnego człowieka.
Szepnęła cicho, co prawda brunet nie zmienił swojej pozycji, lecz w głębi jego poharatanego serca, jakoś zdołały się ulokować.
-Dziękuję.#
~~~Koniec retrospekcji~~~
Kto by pomyślał, że te słowa zostaną do dzisiaj ze mną, Petra? Zawsze wiedziałaś, jak mnie złamać, ale co doprowadziło do tego, że stałaś się dla mnie tak ważna? Sam już nie wiem... Może to-
- Faficzek? - przekrzywiła głowę w bok.
Momentalnie wróciłem do rzeczywistości.
- Tch. Dzięki, bachorze. - Zmusiłem się na to, by kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze w praktycznie niewidocznym uśmiechu, który zagościł na mojej twarzy. - Ruszaj dupsko. Chcę to mieć już za sobą.

(Akira?)

Od Nanami - C.D Ani

Zostać na noc? ANIA jest pierwszą osobą, która mi to proponuje... Nigdy się nie spotkałam z taką propozycją, więc pomyślałam dłuższą chwilkę. W sumie przyjemnie mi się z nią siedziało, ale czy powinnam zostawać? Wyglądało na to, że chciałaby, abym była z nią jeszcze trochę.
- Jeśli chcesz... - odpowiedziałam trochę niepewnie.
Moja nowa znajoma OD RAZU mnie bardzo mocno przytuliła, a ja się w nią wtuliłam.
- Bardzo się cieszę - powiedziała cicho, ale nie dało się ukryć, że była zadowolona.
Ja też się cieszyłam, ale z innego powodu, a mianowicie z tego, że Ania się cieszy. Zwykle nikomu nie sprawiam radości, a szczególnie tyle, co jej. Poza tym bardzo lubiłam być przytulana, dlatego zaczęłam cichutko mruczeć, a wokół nas skakał piesek Ani. Po chwili przestałyśmy.
- Nikt nie był dla mnie tak miły, jak ty... - powiedziałam z nutką radości w głosie.
- Naprawdę? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak, częściej ludzie mnie unikają jeśli nie wytykają palcami, mało kto mnie lubi... Długo by opowiadać... - powiedziałam trochę ciszej i poważniej.
- A dlaczego?
- Nie wiem... Może to dlatego, że różnię się od reszty...
- Ale jesteś słodkim kotkiem i człowiekiem - pogłaskała mnie, a ja zamruczałam. - Uważam, że to dobre połączenie.
- Cieszę się - uśmiechnęłam się.
Od dawna tak fajnej osoby nie spotkałam, jeżeli kiedykolwiek, a jeśli pamiętam dobrze, to Ania jest pierwsza. Bardzo lubiłam, gdy się ze mną bawiła podobnie, jak z prawdziwym kotem. A jeśli chodzi o Lou... Też lubiłam tego pieska. Był pierwszym psem, który mnie nie pogryzł ani nie był wobec mnie agresywny. Gdy podszedł do mnie, usiadłam obok niego na podłodze, pogłaskałam go, a ten zaszczekał przyjaźnie. Milutkie zwierzątko, naprawdę byłam zaskoczona tym, że nic mi nie chciał zrobić. Pobawiłam się z nim jeszcze chwilę, kiedy zachciało mi się spać. Ziewnęłam, po czym przeniosłam się do kąta pokoju i zwinęłam się w kulkę.
- Nanami, chce ci się spać? - zapytała podchodząc do mnie.
Pokiwałam głową twierdząco.
<Ania?>

Od Akiry - C.D Fafika (Levi'a)

Ja to chyba wiecznie trafiać będę na jakichś dziwolągów. Jak nie jakiś aspołeczny gnojek, to drugi aspołeczny gnojek, który ma jakąś dziwną manię na punkcie swojego „wolnego” czasu. Dobrze, że jednak mam zdolność porozumiewania się z każdym jednym człowiekiem. Usiadłam sobie grzecznie koło nowo poznanego pana i przyjrzałam mu się.
-Czego ty ode mnie chcesz, ba…
-Jejku jejku, zawsze jesteś taki ponury ? Leeevii….- chan ? – zachichotałam, ale gdy ten zmierzył mnie wzrokiem od razu spoważniałam. – Dlaczego uważasz, że kontaktowanie się z innymi to strata czasu ?
-Ponieważ, wnerwiają mnie ich rozweselone ryje… - warknął zupełnie mnie ignorując i odwracając wzrok.
-Pfy. To nie będę się śmiała.. – mruknęłam i od tego momentu starałam hamować uśmiech. -
- I co myślisz, że dzięki temu zmienię swoje poglądy ?
-Nie. Myślę, że wtedy przestaniesz się arogancko czepiać. – wzruszyłam ramionami. Wstałam z miejsca i zaraz znalazłam się tuż przed chłopakiem. Zmierzyłam go wzrokiem od stóp do głów. Przystojniak z niego marny no, ale nie powinnam narzekać.
- Co tak na mnie patrzysz bachorze ? – prychnął i w tym momencie właśnie oto ja złapałam go za łapkę i pociągnęłam za sobą. – Gdzie mnie ciągniesz no… puszczaj !
-Nie. – pokazałam mu język i wcale nie zamierzałam robić tego co mi każe. Wyrywał się, szarpał, próbował robić wszystko, ale cos średnio mu szło, bo kiedy tylko go puściłam, za chwilę chwytałam go w innym miejscu. – Słabo ci idzie Fafik. Jak jesteś tak bojowy to możemy się zmierzyć.
-FAFIK !?
-No…. Jak ty możesz do mnie mówić bachorze. To ja będę do ciebie mówić Fafik.
-Pokazać ci gdzie twoje miejsce… -warknął widocznie poirytowany.
-Jak wolisz. I tak przegram, więc „szkoda twojego czasu” – przewróciłam oczkami po czym ponownie wyciągnęłam do niego rączkę – No chodź… „kapitanie”- puściłam mu oczko. Nadal nie chciał ulec. W sumie to tez nie dziwiłam się. Widać było, ze jest uparty jak osioł. – No dawaj. Przecież cie nie zgwałcę. Pokaże ci ośrodek.


( Levi ? Rozwiń jakoś bo ja nie umiem xD I nie waż się tego psuć bo dobrze mi idzie ! xD)

Od Levi'a - C.D Akiry

Siedziałem przy biurku i ze znudzeniem oglądałem zdjęcie ze swoim starym składem. Nie wiem czemu, Erwin podrzucił mi je do rzeczy. Dobrze wiedział, jak nacisk kładłem na wszystko, co było powiązane z moją przeszłością. Przecież od opuszczenia laboratorium nie miewam już ataków, bynajmniej pojawiają się one sporadycznie. Czyżby aż tak mi nie ufał? Dosyć możliwie ze względu na to, iż ostatni atak miałem stosunkowo niedawno z jakieś dwa miesiące wstecz. Aktywują się niezależenie ode mnie samego w losowych przedziałach czasowych. Nie mam kompletnego pojęcia, co oni ze mną zrobili, ale nie dam się kontrolować przez coś, co siedzi we mnie samym. Szybko wróciłem do rzeczywistości i odłożyłem fotografię na swoje miejsce. Wziąłem łyk herbaty, pogryzając przy tym holenderskimi (Tak, ten kapral lubi jeść ciastka xd). Złożyłem stertę świstków zawadzających mi biurko i schowałem je do szuflady. Po skonsumowaniu całej przekąski, od razu przystąpiłem do mycia naczyń, nie zostawiając żadnego zabrudzenia. Przed wyjściem również się trochę ogarnąłem. Wyszedłem z apartamentu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Jakoś teraz bardziej wolę przebywać na zewnątrz niż mieć do czynienia ze smrodem, który wszak znikąd potrafił opętać moje mieszkanie. Dzisiaj jakoś nie czułem się na siłach, by konfrontować się z kimkolwiek z powodu kilku nieprzespanych nocy. Cud, że jeszcze świadomie potrafiłem kontaktować ze światem zewnętrznym.
- Dam głowę, że jesteś nowy. Pierwszy raz widzę tu tak śliczną buźkę. - Odwróciłem się w stronę mojej rozmówczyni, jak mniemam po głosie i posłałem jej spojrzenie całkowicie wyprane z emocji. - I taką obojętną.
- Czego chcesz, bachorze? - uniosłem jedną brew.
- Musisz być taki wyniosły? Ech... To nawet się już przywitać nie można. Czy ten ośrodek jest już całkowicie oblężony przez takich gburów, jak Ty? - spytała sceptycznie.
- Tch. Nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie.
- Jak nie? Powiedziałam przecież, że chcę powiedzieć zwykłe "cześć".
- ...A jakiś bardziej sensowny powód, dla którego marnujesz mój czas, bachorze?
Ona tylko w odpowiedzi zmarszczyła brwi i posłała mi wyzywające spojrzenie, po czym się delikatnie uśmiechnęła. Odruchowo przekręciłem oczami. Miałem dość rozweselonych ryjów, jak na jeden dzień.
- Jestem Akira, a pan zakapior jak się wabi?
Tu mnie nieźle zaskoczyłam, jednak moja twarz nie dała się zmusić nawet na najdrobniejsze oznaki zaskoczenia. Wciąż pozostawała niewzruszona.
- ...Levi. - odpowiedziałem oschle.

(Akira?)
Layout by Hope