wtorek, 28 lipca 2015

[QS Team 1]Od Takako - C.D Levi'a

Szczerze, już od dawna wiedziałam, że w Rimear dzieje się coś niepokojącego. Nie raz wybrałam się nawet na przeszpiegi do ''starego znajomego'' Hawkinsa, który przyszpilił mnie do tego ośrodka. Pewnie teraz ktoś by się zastanawiał jakąż to ''specjalną strategię'' musiałam oplanować, by nie zostać wyrzucona za drzwi. Otóż nie było w tym niczego trudnego jak można by podejrzewać. Zamiast szczególnie zająć się ochroną wszyscy stamtąd byli tak zajęci wywoływaniem kolejnych niepotrzebnych dyskusji, że nawet nie zauważyli jak niepostrzeżenie weszłam im w paradę stając dosłownie tuż obok nosa. Takim to ''cudem'' zdobyłam potrzebne mi informacje i to w najprostszy możliwy sposób. Osobiście uważam, że cała ta sytuacja to czysta ironia losu. Biedactwa, zawsze coś musi pójść nie po myśli naszych szacownych doktorków, czyż nie? Nawet przed chwilą, siedząc razem z byłym naukowcem aka arcaną oraz resztą teamu nie bardzo zdziwiłam się na nowe wieści. Dało mi to jeszcze bardziej do myślenia co więcej świadomie pozwoliłam ujść informacji, że starzec wie o naszych umiejętnościach tyle co my sami. W końcu nie rzadko zdarza się spotkać, a co dopiero mając możliwość zlikwidowania mechanicznej arcany na poziomie dziesiątym, której każdy najmniejszy ruch może wywołać implozję wielkości połowy stanu. Oh, przepraszam. Zdaniem naukowców mamy ją tylko ''unieszkodliwić'', co dla mnie znaczy tyle samo co rozwalić. Nie sądzę, żeby po tym ''małym'' wypadku władza ośrodka zgodziła się na dalsze testowanie omicronów. Chyba, że ma w planach zrównanie całego Rimear z ziemią oraz wszystkiego co znajduje się dookoła niego wliczając w to ogromny spadek ludności. W końcu nie będziemy sprzątać po nich drugi raz niezależnie czy im się to spodoba czy nie i chyba wszystkie arcany zechcą przyznać mi w tej kwestii rację.
Idąc śnieżnobiałym korytarzem niedaleko Rene kątem oka dostrzegłam Stein`a. Jak na mój gust, coś jest z nim nie tak. Myślę, że nie raz trzeba będzie go przypilnować, by nie robił niczego na własną rękę, do czego moim zdaniem jest jak najbardziej zdolny. No cóż, nie na mojej zmianie. Teraz jednak przede wszystkim trzeba się będzie zastanowić nad przydzieleniem cyborga do każdego teamu. Przede wszystkim więc, aby udało nam się pokonać wszystkie trzy najlepszym rozwiązaniem będzie odpowiedni dobór umiejętności względem tego mechanicznego ustrojstwa. Demoniczny kapitan Rene, szalone umiejętności doktorka i całej reszty, wszystko to idealnie ze sobą współgra, więc sama nie mogłabym podjąć naocznej decyzji bez możliwości ocenienia pozostałych Teamów. Nagle z rozmyśleń wyrwały mnie rozmowy dobiegające zza drzwi na przeciwko. Jak podejrzewałam, czekały tam na nas team drugi i trzeci, we własnej osobie. Jak tylko weszliśmy do sali wszyscy jak na rozkaz umilkli zwracając głowy w naszą stronę. Mruknęłam coś w powitaniu, po czym ruszyłam za naszym ''panem kapitanem''. Rozmowa okazała się być długa i zacięta. Choć większość przemilczałam dokładniej analizując informacje może z parę razy wtrąciłam dłuższą jak na mój typ gadkę co pomogło szybciej zakończyć dyskusje.
- A więc Ace. - mruknęłam jakby sama do siebie, kiedy zostaliśmy już sami
Połowa teamu zwróciła na mnie uwagę, ale nie podniosłam na nich wzroku. Dobra, pora wystawić wszystko na jedną kartę i zacząć długą naradę.
Podniosłam zacięty wzrok na twarze pozostałych.
- Czas zacząć zabawę.

< Teamie? >

Od Alexy'ego - C.D Howella

'Lubię cię'? najwidoczniej szybko przywiązuje się do ludzi. Naiwniak... czy ludzie dzięki temu go wykorzystywali? Spełnili swe samolubne prośby? A później? Zostawili go samego jakby nigdy nic?

Skinąłem twierdząco głową.
- Pobawię. - wymusiłem uśmiech.
To nie tak, że tego nie chciałem. Po prostu na myśl o tym, że ludzie mogli go skrzywdzić... zabolało mnie to. Ja też zawsze ufałem ludziom, ale zawiedli mnie. Wszyscy. Ludzie to okropne stworzenia. Ale ten chłopak... on... był inny. Był, jest i zawsze będzie. Taki optymistyczny i wesoły, umiejący poprawić humor nawet osobie, która znajdowałaby się w najgorszej sytuacji.
Poza tym dawno z nikim nie rozmawiałem. Nie mam za wielu znajomych, a na rodzinę nie mam nawet co liczyć.

Byłem w apartamencie Howella. Zatrzymałem się w przedpokoju, a chłopak w jednej chwili zniknął z moich oczu. Rozejrzałem się po pokoju, a zaraz zobaczyłem go siedzącego przede mną i trzymającego w buzi gumową piłkę, która od czasu do czasu wydobywała z siebie zabawny dźwięk, kiedy Howell ją przygryzał. Cicho zachichotałem na ten widok.
- Oddasz mi ją? - zapytałem wyciągając dłoń w jego stronę.
Ten upuścił ją na ziemię.
- Hm, jak nie patrzeć to nie jest tu za wiele miejsca, byś mógł się w spokoju wybiegać... chcesz iść na dwór? Chyba, że wolisz pobawić się czymś innym? - zapytałem.

< Howell? taki wybór xd >

Od Yuriko


Brak zajęcia mocno dawał mi się we znaki, kolejny już dzień z rzędu siedziałam w pokoju i gadałam z bratem. Chociaż była to jednostronna konwersacja, ponieważ mi nie odpowiadał. Ostatnio coraz ciężej mi się z nim rozmawiało, zupełnie jakbyśmy tracili wspólne tematy. Jeszcze przez chwilę siedziałam na łóżku z czaszką, aż w końcu znudzona wsadziłam ją na dno kufra. Kluczyk schowałam w mało dostępne miejsce, może lepiej nie pytajcie jakie (i tak wszyscy wiedzą, że to stanik XD)... Położyłam się na łóżku i kiedy tylko zamknęłam oczy, pojawiły się obrazy z tamtego życia. Były to czasy dla mnie tak odległe, że wydawały się wręcz nierealne. Jakby nie spotkały mnie tylko zupełnie inną osobę, a ja byłam tam jedynie obserwatorem, schowanym za ciemną zasłoną. W tym momencie nawet nie chodziło mi o matkę, ojca a nawet brata, lecz o to co stało się po tym kiedy wymordowałam całą rodzinę. Zanim zostałam zabrana do ośrodka, przez kilka tygodni błąkałam się po brudnych, ciemnych uliczkach miasta. Żyłam jak jakiś bezdomny, błąkający się bez celu i starający się za wszelką cenę napełnić swój żołądek. Chociaż nie było aż tak źle, mogłam przynajmniej pobyć w samotności i robić co chcę. Było zupełnie inaczej niż teraz. Byłam jak ptak zamknięty w wielkiej, złotej klatce. Z jednej strony miałam wszystko a z drugiej nic, byłam stale obserwowana... Walnęłam otwartą dłonią w łóżko, zerwałam się jak poparzona z łóżka zeskakując na ziemię. W przeciągu kilku sekund znalazłam się przy drzwiach wyjściowych. Ubrana jedynie w zwiewną, białą sukienkę oraz swój kolczasty wianuszek wybiegłam. Kiedy zbiegałam po schodach, moje bose stopy odbijały się od nich z cichym plaskiem. Zatrzymałam się na pierwszym piętrze, wyglądając przez małe okienko, dużo śniegu i tyle samo osób czyli praktycznie całe uliczki były zapełnione. Odepchnęłam się od barierki i prędko zbiegłam na sam dół, opuszczając budynek. Kiedy tylko otworzyłam drzwi prowadzące na zewnątrz, ogarnął mnie chłód. Wiatr rozwiał moje długie włosy, przysłaniając mi widok. Zgarniając dłonią włosy za ucho ruszyłam drogą która była prawie całkowicie zasypana śniegiem. Po przejściu kilkunastu metrów stopy zaczęły mnie piec, jednak śnieg tak przyjemnie skrzypiał... aż chciało się iść dalej. Każdy którego mijałam, patrzył na mnie dziwnie. Jak będzie mi zimno to wytaplam się w ich gorącej, lepkiej krwi. Zarechotałam pod nosem na tą sadystyczną myśl, to takie okrutne i ekscytujące. Cała dygocząc, nieprzerwanie szłam i szłam, starając się nie przejmować narastającym mrozem. Sama nie wiem dokąt się kierowałam, ale powoli zaczynałam przestawać czuć kończyny, palce poruszały się z trudnością a każdemu oddechowi towarzyszyła para unosząca się do góry. Kiedy słońce już zaszło, głośno sapiąc usiadłam pod drzewem. Zwinęłam się w kłębek z uśmiechem od ucha do ucha, nie wiem ale obstawiam że moje usta były już zsiniałe i wyglądałam okropnie. Tona śniegu na moich włosach tworzyło bialutką zasłonę, którą się przysłoniłam. Zatrzepotałam posklejonymi, mokrymi od śniegu rzęsami i zasnęłam.
~
Ocknęłam się w łóżku. Ciepła pierzyna przywróciła mnie do normalnego stanu, sęk w tym, że to nie był mój pokój. Nie przerażona, lecz zaciekawiona zrzuciłam z siebie kołdrę i wybiegłam z pokoju. Swoim nagłym zachowaniem musiałam zwrócić na siebie uwagę domownika, ponieważ z wnętrza innego pokoju dobiegały jakieś stukoty. Z delikatnym, psychicznym uśmieszkiem otworzyłam drzwi i skoczyłam na postać przewracając ją. Usiadłam jej na brzuchu i zaczęłam badawczo jej się przyglądać.

(Ktoś będzie miły i dokończy?)

[QS Team 3] Od Inoue - C.D Azusy

To nie była łagodna pobudka. Szarpnięcie za włosy wyrwało dziewczynę z głębokiego snu. Inoue skrzywiła się i jęknęła cicho. Przed sobą miała parę ubranych na biało postaci. Parę naukowców. Ich oczy z ciekawością śledziły każdy jej ruch...
- Chyba się nada...
Ktoś złapał ją za podbródek i gwałtownie uniósł jej głowę. Czarnowłosy mężczyzna pokiwał głową z uznaniem i mruknął coś niezrozumiałego do swojej towarzyszki. Kobieta krzyknęła na kogoś. Po chwili do apartamentu weszła pokojówka, trzymającą w dłoniach czarny kombinezon. Bez najmniejszych emocji położyła go na łóżku Inoue i czym prędzej wyszła na korytarz. Dziewczyna zaspanym wzrokiem rozejrzała się po pomieszczeniu. Oprócz naukowców przy drzwiach stało pięć postaci. Każda z nich ubrana była w maskę, okulary, kurtki... Wszystko w odcieniach czerni. Pani Naukowiec poprawiła okulary i nabazgrała coś w notatniku. Posłała Falce obojętne spojrzenie.
- Masz piętnaście minut, żeby się przebrać, naszykować i coś zjeść. Radzę ci się pośpieszyć - mruknęła, po czym razem z czarnowłosym mężczyzną opuściła apartament Inoue.
Tajemnicze postacie zostały. Dziewczyna próbowała jakoś je wyprosić, ale czarni byli nieubłagani. No jasne, może jeszcze ma się przy nich przebierać? A i owszem, do łazienki też nie mogła wyjść. Nie chcąc tracić więcej czasu, rozebrała się z koszuli nocnej i założyła przyniesiony przez pokojówkę strój. Czuła, jak obcy wzrokiem przewiercają jej nagie ciało... Wzdrygnęła się. Przeczesała włosy i wypiła szklankę wody. I tak nie dałaby rady wcisnąć w siebie nic więcej... Skórzany kombinezon wbrew pozorom był bardzo wygodny. Dwóch z piątki eskorty chwyciło ją mocno za ramiona. Jak dla Inoue znacznie za mocno... Brutalnie, bez żadnego ociągania przemierzali korytarze ośrodka. Dziewczyna patrząc na zegar wiszący nad tablicą ogłoszeń, zdała sobie sprawę, że jest dopiero za piętnaście piąta. Ciekawe, do jasnej cholery, co o tak wczesnej będzie miała zrobić dla szanownych naukowców... Do Bitwy Grupowej nie została wytypowana, więc... co? Z rozmyślań wyrwał ją trzask otwieranych drzwi. Została wprowadzona do pomieszczeń laboratoryjnych. Pomieszczeń, w którym żadna Naturalna Arcana przebywać nie powinna... Nikogo nie było w środku.
- Cóż, ogarnęłaś się najszybciej, więc musisz poczekać na resztę - powiedział jeden z mężczyzn, po czym wraz z towarzyszami opuścił pomieszczenie, zostawiając Inoue zupełnie samą.
Dziewczyna usiadła na podłodze. Chwilę przed piątą wprowadzone dwóch nowych. Sigma Vanilla i jej zacny, białowłosy towarzysz, bodajże Heaven. Nie zwrócili ba Falkę najmniejszej uwagi, co zresztą nawet ją ucieszyło. O piątej dołączył do nich Azusa, kapitan drużyny. Dopiero po jego przybyciu Sigma wytłumaczyła, po co ich tam sprowadzono. A więc mieli sprzątać po wybrykach naukowców? No jasne, zapowiada się świetna zabawa... Grzecznie wstała i poszła wraz z resztą grupy. Nie chciała się niczym wyróżniać, postanowiła zostać cicha i neutralna. Długo nie musieli czekać na pojawienie się owego Omicrona. Niszczył wszystko, co popadnie, nieźle przy tym hałasując. Ha, nikt nie mówił, że będzie łatwo... Inoue zaczerpnęła z powietrza trochę wody i utworzyła z niej lodową włócznię.
- Hm, elektryczne zabawki chyba nie lubią wody? - odezwała się po raz pierwszy.

<Team 3?>

Od Eriki - C.D Nico

Otworzyłam szeroko oczy, wybudzając się gwałtownie z sennego koszmaru. Serce dudniło mi w piersi, skóra lepiła się od potu, a w głowie buczało i szumiało, jakby zagnieździło się w niej stado os. Zdezorientowana rozejrzałam się wokół, upewniając się, że byłam we własnym pokoju w Rimear Center.
Wypuściłam powoli powietrze przez usta, przykładając dłoń do wilgotnego czoła. Wciąż słyszałam to irytujące buczenie. Odetchnęłam jeszcze raz, po czym podniosłam wzrok, szukając źródła uporczywego dźwięku. Okazał się nim być telefon komórkowy, porzucony przeze mnie wieczorem na szafce nocnej. Wyciszony, wibrował na drewnianym meblu. Jęknęłam cicho, sięgając po urządzenie, aby je wyłączyć.
- Chyba zacznę spać w zatyczkach do uszu - mruknęłam do siebie, zwlekając się z łóżka.
Czasami, tak jak dzisiaj, zdarzało mi się budzić już z bólem głowy. W takie dni bywałam jeszcze bardziej wrażliwa na pewne dźwięki, z powodu mojego wyostrzonego zmysłu słuchu. Właśnie dlatego, zaraz po wykonaniu porannej toalety i wyszykowaniu się do wyjścia z pokoju, zażyłam leki przeciwbólowe. Do kieszeni spodni wsunęłam natomiast całe ich opakowanie. Tak na wszelki wypadek. Zabrałam jeszcze ze sobą swoje słuchawki, pierwszą lepszą książkę jaką znalazłam i opuściłam pokój.
Postanowiłam nie kłopotać się nawet z szukaniem jakiegoś ustronnego miejsca - opadłam po prostu na jedną z kanap ustawionych w holu. Wsunęłam słuchawki na głowę, włączyłam cichą, spokojną melodię i pogrążyłam się w lekturze. Jednak już po kilku minutach poczułam się obserwowana. Zdziwiona podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą ciemnowłosego chłopaka, z lekkim podirytowaniem wypisanym na twarzy. Zsunęłam pospiesznie słuchawki z głowy, uśmiechając się do niego przepraszająco.
- Wybacz. Mówiłeś coś?

<Nico?>
Layout by Hope