wtorek, 5 maja 2015

Od Akiry - C.D Rene

- To bardzo dobrze, że ci smakowało, bo nigdy więcej już nie napijesz się mojej krwi. - warknęłam zakrywając dłonią dwie dziurki na szyi. Kto to w ogóle był !? W sumie to nie mogę powiedzieć, że chciał mi zrobić krzywdę bo wydawał się całkiem spoko i chyba nie miał złych zamiarów. No, ale jakby na to nie spojrzeć to jednak te jego "kły" były nieco niebezpieczne. Cały czas opierałam się plecami o ścianę, bo ciężko było mi utrzymać się na własnych nogach. W końcu po paru minutach ruszyłam się i wtedy tez poczułam jak tracę grunt. Czyżbym zemdlała ? Ta pijawka nie ma umiaru czy jak !?
[...]
Obudziłam się chyba... chyba gdzieś...w jakimś miejscu kompletnie mi nie znanym. Jak tylko zobaczyłam chłopaka, który siedział tuż obok mnie od razu zrozumiałam, ze znajduje się u niego w apartamencie. Jejku... jeszcze mnie tu przywlókł i co teraz chce ze mną zrobić.
- No i co się tak na mnie patrzysz ? - prychnęłam delikatnie zirytowana całą tą sytuacją i tak jak zawsze byłam miła i przyjaźnie nastawiona, to teraz zacznę być na prawdę zimną s*ką.
- Rany, rany... na prawdę masz mnie za takiego "zboczucha" co tylko czeka aż będzie mógł zgwałcić jakąś ładną lale ? - zapytał chłopak, przekrzywiając przy tym swoją przystojna twarzyczkę. Przez chwilę zastanawiałam się, ale ostatecznie i tak pokiwałam głową. W odpowiedzi usłyszałam głośne westchnięcie. - Zemdlałaś...
-Wiem..
-Daj mi skończyć ! Przyniosłem cie tutaj, bo jak ci się coś stanie to będę cie miał na sumieniu ! - prychnął machając do tego łapkami jak opętany
- O nie ! - uderzyłam łapkami w swoje policzki zrobiłam dzióbek, tak by jeszcze bardziej go zdenerwować - Biedny zwierzaczek się martwi, ze jego ofiara kopnie w kalendarz... - prychnęłam. Ten bardzo szybko złapał mnie za nadgarstek i nachylił się nade mną tak jak wtedy, gdy chciał mnie ugryźć. Zatrzymał się jednak tuz przed moją twarzą. Myślał, że się wystraszę czy co ? Już gorsze rzeczy mnie spotykały. Dmuchnęłam mu w twarz, tak by na chwilę zmrużył oczy. - Zaraz znowu dostaniesz w jaja i ci się skończy dzień dobroci. - mruknęłam z jakże dużym dystansem, bo miałam mu już ochotę przywalić w mordkę.

( Rene ? Sory, ale jakoś nie mam pomysłu :C może ty coś wymyślisz)

Od Abla

Przeczesał długie lśniące włosy delikatną dłonią. Ten dzień był dobry. Nie wydarzyło się nic nie przewidzianego, nikt nie wytrącił go z równowagi. Abel zmierzał na dwór zgrabnym krokiem. Nie miał tu znajomych, i szczerze mówiąc nie potrzebował ich. Poprawił torbę przewieszoną przez ramię, z przyjemnością słuchając brzdęku fiolek z różnymi specyfikami. Westchnął cicho zadowolony swoją sytuacją. W ośrodku dostawał praktycznie wszystko co chciał. To dawało mu tyle możliwości! Przymknął miodowe oczy jakby z rozkoszą. I wtedy nastąpiło zderzenie. Jakaś mała, rozpędzona osóbka uderzyła w niego z impetem. Abel, drobnej budowy, nie przygotowany na ten nagły atak, runął do tyłu, upadając na ziemie, obijając swoje szczupłe ciało.
- Przepraszam! - usłyszał dziecięcy głos. Podniósł rozdrażnione spojrzenie na "napastniczkę". Okazało się, to tylko niewielka czarnowłosa dziewczynka. Trzymająca na dokładkę pluszaka. Abel prychnął wzgardliwie po czym wstał odpychając wyciągniętą, pomocną rączkę.
- Patrz pod nogi, mała. - ofuknął ją, otrzepując przykurzone ubranie. - Moje ubrania mogły się ubrudzić. - zganił ją dodatkowo. Dopiero wtedy zauważył porozsypywane fiolki.
- Porozwalałaś moje rzeczy! - wściekł się jeszcze bardziej. Powoli zaczął podnosić cenne flakoniki.
- Pomogę...- usłyszał jej skruszony głosik. Już po chwili z satysfakcją obserwował jak dziecko posłusznie zbiera z ziemi trucizny i wkłada je na powrót do torby chłopaka.
- Jak się nazywasz, mała? - zapytał już nieco przyjaźniej.
- Jestem Sofia...a pani...? - zapytała. Abel uśmiechnął się na jej pomyłkę, jednak postanowił nie wyprowadzać jej z błędu, tak jak innych ludzi.
- Mówią na mnie Adler. - podał fałszywe imię. - Szłam właśnie na dwór. A raczej to coś, co można nazwać dworem. - dodał, zmieniając formę swojej wypowiedzi.
< Sofia? >
Layout by Hope