Przeczesał długie lśniące włosy delikatną dłonią. Ten dzień był dobry.
Nie wydarzyło się nic nie przewidzianego, nikt nie wytrącił go z
równowagi. Abel zmierzał na dwór zgrabnym krokiem. Nie miał tu
znajomych, i szczerze mówiąc nie potrzebował ich. Poprawił torbę
przewieszoną przez ramię, z przyjemnością słuchając brzdęku fiolek z
różnymi specyfikami. Westchnął cicho zadowolony swoją sytuacją. W
ośrodku dostawał praktycznie wszystko co chciał. To dawało mu tyle
możliwości! Przymknął miodowe oczy jakby z rozkoszą. I wtedy nastąpiło
zderzenie. Jakaś mała, rozpędzona osóbka uderzyła w niego z impetem.
Abel, drobnej budowy, nie przygotowany na ten nagły atak, runął do tyłu,
upadając na ziemie, obijając swoje szczupłe ciało.
- Przepraszam! - usłyszał dziecięcy głos. Podniósł rozdrażnione
spojrzenie na "napastniczkę". Okazało się, to tylko niewielka
czarnowłosa dziewczynka. Trzymająca na dokładkę pluszaka. Abel prychnął
wzgardliwie po czym wstał odpychając wyciągniętą, pomocną rączkę.
- Patrz pod nogi, mała. - ofuknął ją, otrzepując przykurzone ubranie. -
Moje ubrania mogły się ubrudzić. - zganił ją dodatkowo. Dopiero wtedy
zauważył porozsypywane fiolki.
- Porozwalałaś moje rzeczy! - wściekł się jeszcze bardziej. Powoli zaczął podnosić cenne flakoniki.
- Pomogę...- usłyszał jej skruszony głosik. Już po chwili z satysfakcją
obserwował jak dziecko posłusznie zbiera z ziemi trucizny i wkłada je na
powrót do torby chłopaka.
- Jak się nazywasz, mała? - zapytał już nieco przyjaźniej.
- Jestem Sofia...a pani...? - zapytała. Abel uśmiechnął się na jej
pomyłkę, jednak postanowił nie wyprowadzać jej z błędu, tak jak innych
ludzi.
- Mówią na mnie Adler. - podał fałszywe imię. - Szłam właśnie na dwór. A
raczej to coś, co można nazwać dworem. - dodał, zmieniając formę swojej
wypowiedzi.
< Sofia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz