poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Stein'a - Do Inoue

Znowu byłem na nogach o późnych porach nocnych. Przyśniła mi się jakaś pierdoła przez co później nie mogłem zmrużyć oka... normalne. Spojrzałem na ekran telefonu, który wskazywał godzinę czwartą nad ranem. Westchnąłem ciężko, wstając z łóżka. Przeczesałem włosy dłonią sięgając po koszulę. Stwierdziłem, że i tak już nie zasnę, więc mogę jakoś spożytkować ten " wolny " czas. Ubrałem jeszcze dżinsy i buty i opuściłem swoje mieszkanie. Postanowiłem pospacerować na świeżym powietrzu. Przy okazji mogłem sobie spokojnie zapalić. Zamknąłem drzwi na klucz i ruszyłem w stronę schodów. Chociaż raz mogłem nie zjeżdżać windą. Szybko znalazłem się na parterze, a potem na zewnątrz. Od razu poczułem przyjemny aromat nocnego powietrza i tą błogą ciszę. Sam dziwiłem się takiemu stanowi rzeczy. Zawsze ktoś kręcił się po nocach. Nie za długo zaprzątało to moją głowę. Mozolnym krokiem ruszyłem w stronę parku, w którym bardzo lubiłem przebywać. Oddychałem spokojnie rozkoszując się tą wszechobecną ciszą, a raczej brakiem nieprzyjemnych dla ucha dźwięków. Szum liści... wiatr poruszający najdrobniejszymi źdźbłami trawy... można by pomyśleć, że wkoło mnie spacerowały duchy. Zdjąłem swoje okulary, które tylko mi teraz przeszkadzały i schowałem je do kieszeni koszuli. Skręciłem w ścieżkę prowadzącą nad staw. Z dala już zobaczyłem odbijający się w tafli wody pół księżyc i odgłosy pływających kaczek. One również nie miały zamiaru dzisiaj spać. W końcu ze ścieżki przeszedłem na chodnik i usiadłem na jednej z ławek niedaleko stawu. Odetchnąłem głęboko kiedy nagle usłyszałem jakiś szmer. Nie odwracałem się za siebie, ale nasłuchiwałem. Po chwili zauważyłem drobny ruch po drugiej stronie brzegu. Bez większego zainteresowania wpatrywałem się w tamtą stronę kiedy w końcu ktoś raczył się pokazać. Jedyne co wyjątkowo rzuciło mi się w oczy to białe włosy, a przynajmniej tak wyglądały z daleka. Były także długie, więc wywnioskowałem, że owa postać była dziewczyną. Podeszła do jednej z ławek i usiadła, ale wyglądała na spiętą. Przyglądałem jej się przez chwilę. Może coś przeskrobała i przez to się denerwowała? Postanowiłem sprawdzić jej duszę i kiedy to zrobiłem bardzo tego pożałowałem. O mało co nie dostałem zawału kiedy zobaczyłem jej duszę, która była w naprawdę opłakanym stanie choć i to było słabym określeniem. W sumie... nic nie było w stanie opisać tego widoku. Dla mnie to było takie uczucie jakbym zobaczył wymordowany sierociniec – straszny widok. Nie mogłem na to długo patrzeć. Pozbyłem się widzenia dusz. Ten obraz był naprawdę straszny. Sam nigdy nie widziałem swojej duszy, ale ona chyba nie wyglądała wiele lepiej. Dziewczyna nagle wstała, rozejrzała się i ruszyła chodnikiem w stronę budynku. Miałem nadzieję, że mnie nie zauważyła. Chciałem poznać jej imię, aby rozejrzeć się po aktach w komputerze. Dowiedziałbym się co nieco na przykład dlaczego jej dusza tak wygląda. Kiedy była na tyle daleko, aby mnie nie widzieć i nie słyszeć wstałem i poszedłem za nią. Dosyć dobrze ją widziałem, ale po chwili ktoś podszedł do dziewczyny. Usłyszałem jakieś krzyki i niezwłocznie przyspieszyłem. Widziałem, że oprawcą był tutaj mężczyzna. Dosyć cherlawy, ale jednak facet. Chyba próbował coś wyłudzić od dziewczyny. Coraz bardziej wkurzał mnie fakt, że posiadacze Arcan za wszelką cenę chcieli się upodobnić do tych poza kopułą. Skoro mieli dar to powinni różnić się od ludzi, no ale... większość próbuje upodabniać się do nich. Mój krok niebawem zmienił się w bieg, kiedy chłopak zaczął szarpać dziewczynę:
-Broń się, cholera jasna. - mruknąłem do siebie. W końcu znalazłem się przy nich. Trąciłem chłopaka, który puścił biało-włosą i odsunął się o parę kroków:
-Masz coś do tej pani? - spytałem.
-A co cię to obchodzi? Może mam, a może nie... - uśmiechnął się szyderczo - ... moja sprawa. Nie wtrącaj się, dziwaku. - prychnął.
-Uważaj na słowa. - mruknąłem – Na razie jestem spokojny, ale moja cierpliwość ma swoje granice. Nie chciałbyś ich przekroczyć. - przestrzegłem chłopaka.
-Tak? - zapytał nonszalancko – No to dajesz. - fuknął mi w twarz. Zaśmiałem się nie odwracając wzroku od jego czerwonych tęczówek. Uniosłem go za kurtkę na co on zaczął się wyrywać:
-Puszczaj! To nie fair! - próbował mnie kopnąć w klejnoty, ale coś mu nie wyszło. Przybiłem go do pobliskiego drzewa i wbiłem dwa skalpele w jego kurtkę. Przygwoździłem go do drzewa z lewej i prawej strony.
-A czy mężczyzna powinien kopać mężczyznę między nogi? To też nie fair. - szepnąłem tak, aby tylko on słyszał i zostawiłem go tak przy tym drzewku ku jego wielkiej wściekłości. Odwróciłem się w stronę dziewczyny, która patrzyła na mnie z lekkim przerażeniem. To w moim przypadku nic nowego... niestety.

( Inoue? )

[ QS Team 2] Od Cinii - C.D Haruki


Wszyscy zawzięcie poszukiwali tego Omicrona który jak gdyby nigdy nic postanowił się schować. Czyli tak będziemy się bawić? W kotka i myszkę? To wszystko zaczynało już być powoli nie do wytrzymania, jeszcze ten bok który tak cholernie mnie bolał. Skubaniec mnie wtedy zaskoczył, nawet nie zdążyłam użyć wtedy swojego pancerza. No ale jakoś przeżyję to tylko utrata małej ilości krwi. Chociaż taka niewielka ilość już zdążyła mnie nakręcić, wręcz miałam ochotę rzucić się na tego robota i pozbawić go wszystkich części. Nie, nie mogę wpadać w szał mogłabym skrzywdzić kogoś z drużyny a tego nie chcę. Jest zbyt dużo problemów, żeby musieli jeszcze mnie zatrzymywać. Więc lepiej będzie jeśli głównie zdam się na swojego zwierzaczka. W momencie kiedy od niechcenia musnęłam grzbiet kota, kilka metrów ode mnie coś przemknęło wyrabiając mnustwo szkód i hałasu. Zaraz po tym Haruka zaczął się wydzierać, że to nasz cel. Wszyscy jakby obudzeni z transu pomknęliśmy za robotem. Był szybki, cholernie szybki. Przeklnęłam pod nosem po czym rzuciłam w jego kierunku małym nożykiem trafiając w nogę. Musiałam uszkodzić jaką drobną część jego skomplikowanego mechanizmu, ponieważ nagle zwolnił. Już nie był taki sprawny, to może chociaż troszkę ułatwić naszą i tak skomplikowaną sytuację. Riuki wypuścił z ręki masę jaskółek które oblazły robota i zaczęły go atakować. Nie sprawiały mu chyba zbytnich szkód za wyjątkiem wyrywania włosów i zaraz... czy one chcą go pozbawić wzroku? Robot miotał się jak oszalały jednak nie miał szans w starciu z setkami, małych i zwinnych przeciwników. W prawdzie co chwilę jakiś ptak padał martwy na ziemię i znikał w gęstej, czarnej mgle ale szło im dobrze. Kiedy pierwsze oko spadło i się rozbiło, króliczy robot wydał siebie dźwięk który miał chyba imitować krzyk. Podejrzewam, że musiał być wściekły. Robot który tak bardzo kochał krzywdzić innych, sam był teraz krzywdzony i to przez gromadkę ptaszków. Pierwszy dobiegł do niego Haruka, przywalił mu czymś w rodzaju młotka w głowę, która niebezpiecznie się zatrzęsła. Zanim robot zdążył się obrucić przywalił mu tą samą bronią w ramię. Teraz bezwładna ręka po prostu zwisała, pozbawiona jakiejkolwiek zdolności ruchu. Misaki wykorzystując jego nieuwagę, dobiegła do niego i zrobiła coś niespodziewanego. Po prostu przycisnęła dłonie do jego pleców. Już miałam krzyknąć, żeby się od niego odsunęła kiedy z jej dłoni poleciało kilka małych iskierek. W tym momencie robot wpadł w ogromne spazmy, rzucał się jak szalony a w całym jego metalowym ciele dochodziło do zwarcia. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale taki atak go osłabił. Dziewczyna odskoczyła na swoje chwiejące się nogi. Nie wiem, ale sądzę, że to był jeden z tych ataków które niechętnie wykorzystuje. Musiał zabrać jej sporo energii.
 - Odpocznij Misaki! - krzyknęłam przebiegając obok niej
Zamachnęłam się mieczem i odcięłam i tak już bezużyteczną rękę robota. W tym czasie lew wskoczył na nadal iskrzącego się robota. Kiedy lew zetknął się z robotem, po jego metalowej sierści również przebiegły iskierki. Jednak na niego to nic nie działa, unieszkodliwić go można jedynie po oderwaniu łba co jest dosyć trudne. Kiedy do walki dołączyła reszta, czułam że koniec robota powoli się zbliża. Pozbawiony swojego wzroku, wróg uderzał na oślep. Nadal jednak posiadał doskonały słuch.

(Team? Troszkę sknociłam ale cisza)

Od Alexy'ego - C.D Howella

- Uhm, jasne. Czemu nie? - delikatnie się uśmiechnąłem.
Usiedliśmy na kanapie, a Howell włączył telewizję.
Takie przytulne mieszkanie... całkowicie różni się od mojego. Są tu kolory i... no dobra, porządku tu nie ma, ale podoba mi się tu. Przymknąłem oczy ze zmęczenia, choć jeszcze niedawno nie było nawet mowy o spaniu. Głowę oparłem na ramieniu Howella.
- Spaaać... - mruknąłem.
Nie wiem co działo się później, bo niemalże natychmiast zasnąłem. Kiedy się obudziłem na zewnątrz nie było już tak ciemno jak wcześniej, ale rano to też jeszcze nie było. Spojrzałem na chłopaka. Rozglądał się po pomieszczeniu, jakby desperacko szukał jakiejś ucieczki. Był zaniepokojony? Bał się czegoś? Po chwili cały pokój rozświetliła błyskawica, a sekundę później usłyszałem nieprzyjemny odgłos burzy.
Objąłem chłopaka.
- Nie bój się. - powiedziałem łagodnym głosem.
Spojrzał na mnie przerażony.
- Howie... - szepnąłem i znacznie się do niego zbliżyłem.

< Howell? Przepraszam, jednak obyło się bez zadów XDDDD >

Od Heaven'a - C.D Vanilli [+18]

Z serii Pisiont Twarzy Hejfena:

Znowu to robiła... znowu mnie podpuszczała i to jeszcze w jebanym klubie, gdzie każdy mógł się pojawić w tym ciemnym korytarzu w najmniej oczekiwanym momencie. Szczerze mówiąc w tamtej chwili już niewiele obchodziło mnie czy ktoś teraz przejdzie obok nas czy też nie. Liczyła się tylko osoba, która stała zaraz przede mną i  była tak blisko... Czułem ciepło jakie powoli zaczęło wypełniać mnie od wewnątrz i  jak bardzo jestem nią odłużony. Właściwie takie zachowanie nie było w pełni normalne: to jak szybko przy jej towarzystwie przyśpieszał mój oddech, teraz owiewający jej bladą szyję. Gdybym tylko mógł, wpiłbym w nią swoje długie, wampirze kły i nigdy już się nie oderwał. Szumiało mi w uszach, a skąpany w mroku korytarz nagle rozjaśnił się w mojej głowie oślepiającym blaskiem. Przymknąłem nieco szklące się od podniecenia oczy, chociaż Vanilla już dawno dostrzegła jakie emocje buzują w ciele naprzeciwko niej. Jak bomba z opóźnionym zapłonem, wystarczył jeden, silniejszy impuls żebym eksplodował niczym uśpiony od wielu lat wulkan.
- To między innymi. – odparłem cicho, potwierdzając dokończone przez nią zdanie – Ale wiesz też jak bardzo na mnie działasz. – zanim zdołała coś odpowiedzieć, pochyliłem się nad nią, aby ją pocałować, ale zatkała mi usta dłonią.
Panowała nade mną jak jeździeć nad swoim koniem (to trafne porównanie :v). Jak zdążyłem zauważyć, wcale nie zamierzała poprzestać na tym. Lubiła się ze mną droczyć i obserwować co zrobię, jeżeli nie pozwoli mi się do siebie zanadto zbliżyć. Tak mi się wydawało... i miałem rację. Usłyszałem jej cichy chichot tak przyjemnie kojący rozszalałe serce. Najwyraźniej bawiło ją moje chwilowe zakłopotanie, bo udało jej się wyrwać mnie z częściowego transu, w który wpadałem za każdym razem, kiedy czułem ciepło jej ciała przy swoim.
- Trzymasz się tam? Trzęsą ci się ręce. – stwierdziła z chytrym uśmieszkiem, obserwując moje dłonie, które rzeczywiście żyły teraz swoim własnym rytmem.
Nie odpowiedziałem od razu, tylko znowu przejechałem drżącymi palcami po jej brzuchu i zamrugałem szybko kilkakrotnie, żeby przegonić zamglony obraz uniemożliwiający wyraźne widzenie. Im dłużej ją znałem tym szybciej i łatwiej popadałem w coś w rodzaj miłosnego amoku. Z jednej strony drażniło mnie to niesamowicie, a z drugiej cieszyłem się, że wtedy wszystkie niepotrzebne, trapiące myśli opuszczają mój umysł.
- Znowu mi to robisz... – mruknąłem, ale nie byłem na nią zły.
W moim głosie dało się usłyszeć melodyjny ton, byłem już po części gdzie indziej. Bez ostrzeżenia wpiłem się w jej usta, błądząc rękami po całym ciele Sigmy. Wzdrygnęła się na ten ruch, ale nic nie powiedziała, za to dołączyła się do z początku spokojnego, delikatnego pocałunku. Nigdzie mi się wprawdzie nie śpieszyło, ale chciałem zrobić to już teraz. Na próżno było tutaj szukać jakichkolwiek zacisznych miejsc, a tędy jak zauważyłem, nikt nie przechodził. Widocznie było to przejście używane jedynie przez personel, który liczył sobie teraz tylko jedną osobę, pełniącą nocną zmianę (my mieliśmy pilnować porządku, a co robimy? Hehehe :v ) Pełniła ona zarówno rolę DJ’a jak i pracownika, ktory w tej chwili zajęty był puszczaniem muzyki. Tak więc mieliśmy dużo czasu... A Vanilla nie mogła już nigdzie odejść. Podpuszczała mnie tyle razy, że nawet gdyby kazała mi przestać, nie zrobiłbym tego. Tym razem nie ulegnę... W sumie już to zrobiłem, ale zamierzałem od niej odchodzić. Chciała wiedzieć jak długo wytrzymam? Mogę zapewnić, że bardzo krótko...
Całowałem ją tak zachłannie, że nie mogła nadążyć za oddawaniem pocałunków. Oplotłem ręce wokół jej bioder i uniosłem ją delikatnie do góry.  Przycisnąłem ją lekko do ściany, sam napierając coraz bardziej i bardziej. Nie dzieliła nas praktycznie żadna odległość, a atmosfera zagęszczała się z sekundy na sekundę. Byliśmy parą tańczących cieni, której pożądanie rozświetlało całe pomieszczenie. Jęknąłem cichutko, zaciskając palce na materiale sukienki Atshushi: było mi dobrze... Chciałem, żeby było jeszcze lepiej. Ponownie czując jej łapkę wsuwającą się moje spodnie, oderwałem się ust dziewczyny, wypuszczając powietrze ze świstem. Nie mogłem nic powiedzieć, ten ruch paraliżował mnie całego. Sprawnie rozpięła rozporek moich spodni, błądząc paluszkami coraz to dalej.
- Vanilla... – wydusiłem, prawie krztusząc się własną śliną.
Dolna część mojej garderody zsunęła się z wąskich bioder prawie do linii kolan, odsłaniając czerwone bokserki. Ona robiła to wszystko na czuja, jedyne co widziała to zarys pokrytej mocnym rumieńcem twarz jej chłopaka. Musiała bardzo dobrze znać moje ciało skoro wiedziała gdzie wykonać następny ruch... Przejechałem śmiało po udzie Vanilli, wsuwając rękę pod jej sukieneczkę na co ona zareagowała przeciągłym mruknięciem prosto do mojego ucha. Zadrżałem nieznacznie, kiedy ułożyła główkę na moim ramieniu i zamknęła błękitne oczka, uśmiechając się szeroko. Muszę przestać zachowywać się w ten sposób... bo reaguję jak małolat. Tak bardzo starałem się o to, żeby nikt nie usłyszał niezidentyfikowanych bliżej dźwięków jakie z siebie wydawałem, że aż z tego wszystkiego warknąłem głośno niczym wygłodniały drapieżnik. Ucałowałem swoją ukochaną w policzek, a potem powolnym ruchem złapałem za jej koronkowe majteczki. Nadal trzymałem ją blisko siebie, gdy zatopiła smukłe palce w moich srebrnych włosach i ponownie połączyła nasze wargi w namiętnym pocałunku. Mógłbym całować ją bez końca, gdyby tylko mi na to pozwoliła... Muzyka, którą slyszałem przez cały ten czas nagle przestała do mnie docierać. Teraz było nią głębokie wzdychanie Sigmy i przyśpieszony oddech nad jakim nie panowałem w najmniejszym stopniu. Szybkim ruchem pozbawiłem dziewczyny dolnej części bielizny, odrzucając ją na oślep gdzieś wgłąb korytarza, w ogóle nie przejmując się tym czy po tym wszystkim w ogóle ją odnajdziemy. Vanilla zrewanżowała się krótko potem, pomagając mi pozbyć się koszulki. Świetnie... jeszcze trochę i naprawde mnie tutaj obnaży przed ludźmi, a przecież niewiele już brakowało. Czułem jak trzęsą mi się nogi, ale dalej stałem pewnie i twardo na ziemi. Moja męskość dawała coraz bardziej o sobie znać, nieznośnie napierając na materiał bokserek. Jak to możliwe, że ekscytowałem się w tak błyskawicznym tempie, dosłownie na skinienie jej palca? Blondwłosa słysząc niespokojne pomruki z mojej strony, znowu zaśmiała się z wyraźną satysfakcją. Przejechała palcami po moim brzuszku, spoglądając mi w oczy. Świeciły się jak intensywnie, że nie potrzebowała żadnego światła, aby je ujrzeć, a wraz z nimi kotłujące się we mnie uczucia. Myślałem, że zaraz zwariuję... I nie spodziewałem się, że będe gotów kiedykolwiek zrobić to w miejscu publicznym na trzeźwo. Nawet nie wiem kiedy straciłem bokserki, nie kontaktowałem już ze światem rzeczywistym. Nie panowałem na tym, to po prostu przychodziło zawsze i opuszczało dopiero po dłuższym czasie.
Nie unosząc powiek, szepnąłem Atshushi do ucha parę słodkich słów, a potem wszedłem w nią wraz z delikatnym ruchem bioder. Usłyszałem tłumiony jęk wydobywający się w gardła dziewczyny. Zacisnęła jedną dłoń na moim ramieniu, a drugą na włosach i pociągnęła energicznym ruchem zmuszając mnie do gwałtownego odchylenia głowy w tył. Rozchyliłem nieco usta, ale (na razie) nie wydałem z siebie żadnego dźwięku.Mógłbym nawet krzyknąć, a i tak zagłuszyłaby mnie klubowa muzyka. Starałem się uspokoić emocje sięgające zenitu, ale w tej chwili straciłem kontrolę zarówno nad umysłem jak i ciałem. Jedynym odczuwalnym uczuciem była niezakłócona niczym, ogromna przyjemność. Zsychronizowałem kolejne pchnięcia z przyśpieszonym oddechem Vanilli co udało mi się dopiero po dłuższej chwili. Tak bliski spełnienia miałem w sobie naprawde wiele... Już po chwili doszedłem w jej wnętrzu, opierając rękę na ścianie i przejeżdżając paznokciami po ścianie, przez co wytworzył się drażliwy dla uszu odgłos. Odetchnąłem głęboko, uśmiechając się pod nosem jak małe dziecko, które właśnie otrzymało satysfakcjonujący go prezent. Ta noc była jedną z najdziwniejszych w moim życiu, ale niezaprzeczalnie zaliczaną do udanych.

<Vanilla?>

Od Cinii - C.D Riuki'ego


Ta jasne, nic mu nie będzie. Niech uważa bo zaraz mu w to uwierzę no ale jak chce. Zsunęłam się z niego żeby go przypadkiem nie zgnieść i z powrotem zamknęłam oczy. Chociaż teraz nie mogłam już zasnąć, zaczynałam się coraz bardziej o niego martwić. Już drugi raz płacze w ciągu jednej doby, w przeciągu tych kilku miesięcy nigdy tego nie robił. Było to dla mnie nowe dlatego w pewnym sensie straszne, bałam się. Przez jeszcze może kilkanaście minut leżeliśmy w ciszy kiedy Riuki jakby nagle się "otrząsnął". Podniósł się na tyle, żeby mógł siedzieć na łóżku ze spuszczoną głową. Co mu się znowu dzieje?
 - Wiesz Cinia, tak sobie to wszystko przemyślałem... I doszedłem do wniosku, że chyba lepiej będzie jeśli naprawdę znajdziesz sobie kogoś innego. Starałem się ale może my po prostu do siebie nie pasujemy?
Kiedy to powiedział poczułam się dziwnie. Tak jakby ktoś walnął mnie z całej siły pięścią prosto w brzuch. Zamrugałam oczami jakby nie do końca rozumiejąc to, co właśnie powiedział.
 - Żartujesz prawda? Powiedz, że żartujesz! - obruszyłam się.
Kiedy pokręcił głową odsunęłam się do tyłu, unikał teraz mojego wzroku.
 - Jak możesz... - powiedziałam powstrzymując się od płaczu.
Nie, tym razem się nie złamię, nie tutaj. Nie chcę, żeby miał z tego jakąkolwiek satysfakcję. Jak mógł powiedzieć coś tak okropnego z taką łatwością? Chociaż nie oszukujmy się, to ja przez te kilka miesięcy sprawiłam mu sto razy więcej krzywd. Wzdrygnęłam się i wstałam z łóżka jak oparzona, nie chciałam się odsuwać jednak nie mam chyba innego wyboru.
 - Widzę, że bardzo ładnie to sobie przemyślaleś... skoro tak, to musisz być pewny tego co mówisz. Nie chcę nikogo innego, mówiłam ci to ale ty najwyraźniej nie rozumiesz! Wiesz co, jesteś okropny - powiedziałam to wiedząc doskonalę o tym, że go ranię.
Chyba nie spodziewał się z mojej strony takiej reakcji. Myślał, że znowu się rozpłaczę i wręcz będę się rzucała w spazmach po podłodze? Nie tym razem... Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym bólu a następnie wyszłam. Najpewniej już tutaj nie wrócę no ale przecież "tak bedzie lepiej". Powiedziałam przedtem, że nigdy go nie zostawię. Łamię już to słowo pierwszego dnia, powodując u niego już pewnie totalne załamanie. Żałowałam swojego wybuchu, mogłam przecież spokojnie z nim porozmawiać. Zapewnić go, że jest dla mnie tym jedynym i że nie musi tak mówić. Nie wrócę już tam jednak, nie chcę mu się pokazywać w ogóle na oczy. Najlepiej będzie jeśli on o mnie zapomni, znajdzie sobie kogoś lepszego i tyle. Kogoś takiego, przez kogo nie będzie nigdy więcej cierpiał, żeby po prostu był tylko szczęśliwy. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, chociaż on pewnie i tak tu nie przyjdzie... Kiedy miałam odsunąć się od drzwi i zagłębić w środek swojego ponurego mieszkania, zatrzymałam się. Nie, ja nie mogę tego tak zostawić. Chyba po prostu muszę przestać być taka cholernie dumna i okrutna w stosunku do niego. Dopiero co stamtąd wyszłam i już się tam wracałam, czemu ja nie potrafię nawet normalnie myśleć? Tak jak myślałam, będzie wyglądał jeszcze gorzej niż przed chwilą. Siedział na podłodzę, na jego twarzy było widać nowe ślady łez aczkolwiek teraz nie płakał. Nie chciał, żebym na niego patrzyła kiedy on to robi. Jestem jedyną osobą która go tak złamała? To dowodzi jaką jestem podłą i zimną suką...
 - Przesadziłam... po prostu zszokowałeś mnie z tym i nawet nie zdążyłam poważnie się nad tym zastanowić. To wszystko jest moją winą... zresztą tak jak zwykle. Wiem, że się starasz i doceniam to, dlatego nie chcę sobie znajdywać kogokolwiek innego.
Nie umiałam nawet złożyć jednego, sensownego zdania. Zresztą on nawet mnie nie słuchał, wpatrywał się bez jakiegokolwiek wyrazu w ścianę. Tak jakby nikogo prucz niego tutaj nie było. Spuściłam wzrok uśmiechając się lekko, sama przecież do tego doprowadziłam jak mogę mu mieć to za złe?

(Riuki? DDDD: )
Layout by Hope