poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Od Heaven'a - C.D Vanilli [+18]

Z serii Pisiont Twarzy Hejfena:

Znowu to robiła... znowu mnie podpuszczała i to jeszcze w jebanym klubie, gdzie każdy mógł się pojawić w tym ciemnym korytarzu w najmniej oczekiwanym momencie. Szczerze mówiąc w tamtej chwili już niewiele obchodziło mnie czy ktoś teraz przejdzie obok nas czy też nie. Liczyła się tylko osoba, która stała zaraz przede mną i  była tak blisko... Czułem ciepło jakie powoli zaczęło wypełniać mnie od wewnątrz i  jak bardzo jestem nią odłużony. Właściwie takie zachowanie nie było w pełni normalne: to jak szybko przy jej towarzystwie przyśpieszał mój oddech, teraz owiewający jej bladą szyję. Gdybym tylko mógł, wpiłbym w nią swoje długie, wampirze kły i nigdy już się nie oderwał. Szumiało mi w uszach, a skąpany w mroku korytarz nagle rozjaśnił się w mojej głowie oślepiającym blaskiem. Przymknąłem nieco szklące się od podniecenia oczy, chociaż Vanilla już dawno dostrzegła jakie emocje buzują w ciele naprzeciwko niej. Jak bomba z opóźnionym zapłonem, wystarczył jeden, silniejszy impuls żebym eksplodował niczym uśpiony od wielu lat wulkan.
- To między innymi. – odparłem cicho, potwierdzając dokończone przez nią zdanie – Ale wiesz też jak bardzo na mnie działasz. – zanim zdołała coś odpowiedzieć, pochyliłem się nad nią, aby ją pocałować, ale zatkała mi usta dłonią.
Panowała nade mną jak jeździeć nad swoim koniem (to trafne porównanie :v). Jak zdążyłem zauważyć, wcale nie zamierzała poprzestać na tym. Lubiła się ze mną droczyć i obserwować co zrobię, jeżeli nie pozwoli mi się do siebie zanadto zbliżyć. Tak mi się wydawało... i miałem rację. Usłyszałem jej cichy chichot tak przyjemnie kojący rozszalałe serce. Najwyraźniej bawiło ją moje chwilowe zakłopotanie, bo udało jej się wyrwać mnie z częściowego transu, w który wpadałem za każdym razem, kiedy czułem ciepło jej ciała przy swoim.
- Trzymasz się tam? Trzęsą ci się ręce. – stwierdziła z chytrym uśmieszkiem, obserwując moje dłonie, które rzeczywiście żyły teraz swoim własnym rytmem.
Nie odpowiedziałem od razu, tylko znowu przejechałem drżącymi palcami po jej brzuchu i zamrugałem szybko kilkakrotnie, żeby przegonić zamglony obraz uniemożliwiający wyraźne widzenie. Im dłużej ją znałem tym szybciej i łatwiej popadałem w coś w rodzaj miłosnego amoku. Z jednej strony drażniło mnie to niesamowicie, a z drugiej cieszyłem się, że wtedy wszystkie niepotrzebne, trapiące myśli opuszczają mój umysł.
- Znowu mi to robisz... – mruknąłem, ale nie byłem na nią zły.
W moim głosie dało się usłyszeć melodyjny ton, byłem już po części gdzie indziej. Bez ostrzeżenia wpiłem się w jej usta, błądząc rękami po całym ciele Sigmy. Wzdrygnęła się na ten ruch, ale nic nie powiedziała, za to dołączyła się do z początku spokojnego, delikatnego pocałunku. Nigdzie mi się wprawdzie nie śpieszyło, ale chciałem zrobić to już teraz. Na próżno było tutaj szukać jakichkolwiek zacisznych miejsc, a tędy jak zauważyłem, nikt nie przechodził. Widocznie było to przejście używane jedynie przez personel, który liczył sobie teraz tylko jedną osobę, pełniącą nocną zmianę (my mieliśmy pilnować porządku, a co robimy? Hehehe :v ) Pełniła ona zarówno rolę DJ’a jak i pracownika, ktory w tej chwili zajęty był puszczaniem muzyki. Tak więc mieliśmy dużo czasu... A Vanilla nie mogła już nigdzie odejść. Podpuszczała mnie tyle razy, że nawet gdyby kazała mi przestać, nie zrobiłbym tego. Tym razem nie ulegnę... W sumie już to zrobiłem, ale zamierzałem od niej odchodzić. Chciała wiedzieć jak długo wytrzymam? Mogę zapewnić, że bardzo krótko...
Całowałem ją tak zachłannie, że nie mogła nadążyć za oddawaniem pocałunków. Oplotłem ręce wokół jej bioder i uniosłem ją delikatnie do góry.  Przycisnąłem ją lekko do ściany, sam napierając coraz bardziej i bardziej. Nie dzieliła nas praktycznie żadna odległość, a atmosfera zagęszczała się z sekundy na sekundę. Byliśmy parą tańczących cieni, której pożądanie rozświetlało całe pomieszczenie. Jęknąłem cichutko, zaciskając palce na materiale sukienki Atshushi: było mi dobrze... Chciałem, żeby było jeszcze lepiej. Ponownie czując jej łapkę wsuwającą się moje spodnie, oderwałem się ust dziewczyny, wypuszczając powietrze ze świstem. Nie mogłem nic powiedzieć, ten ruch paraliżował mnie całego. Sprawnie rozpięła rozporek moich spodni, błądząc paluszkami coraz to dalej.
- Vanilla... – wydusiłem, prawie krztusząc się własną śliną.
Dolna część mojej garderody zsunęła się z wąskich bioder prawie do linii kolan, odsłaniając czerwone bokserki. Ona robiła to wszystko na czuja, jedyne co widziała to zarys pokrytej mocnym rumieńcem twarz jej chłopaka. Musiała bardzo dobrze znać moje ciało skoro wiedziała gdzie wykonać następny ruch... Przejechałem śmiało po udzie Vanilli, wsuwając rękę pod jej sukieneczkę na co ona zareagowała przeciągłym mruknięciem prosto do mojego ucha. Zadrżałem nieznacznie, kiedy ułożyła główkę na moim ramieniu i zamknęła błękitne oczka, uśmiechając się szeroko. Muszę przestać zachowywać się w ten sposób... bo reaguję jak małolat. Tak bardzo starałem się o to, żeby nikt nie usłyszał niezidentyfikowanych bliżej dźwięków jakie z siebie wydawałem, że aż z tego wszystkiego warknąłem głośno niczym wygłodniały drapieżnik. Ucałowałem swoją ukochaną w policzek, a potem powolnym ruchem złapałem za jej koronkowe majteczki. Nadal trzymałem ją blisko siebie, gdy zatopiła smukłe palce w moich srebrnych włosach i ponownie połączyła nasze wargi w namiętnym pocałunku. Mógłbym całować ją bez końca, gdyby tylko mi na to pozwoliła... Muzyka, którą slyszałem przez cały ten czas nagle przestała do mnie docierać. Teraz było nią głębokie wzdychanie Sigmy i przyśpieszony oddech nad jakim nie panowałem w najmniejszym stopniu. Szybkim ruchem pozbawiłem dziewczyny dolnej części bielizny, odrzucając ją na oślep gdzieś wgłąb korytarza, w ogóle nie przejmując się tym czy po tym wszystkim w ogóle ją odnajdziemy. Vanilla zrewanżowała się krótko potem, pomagając mi pozbyć się koszulki. Świetnie... jeszcze trochę i naprawde mnie tutaj obnaży przed ludźmi, a przecież niewiele już brakowało. Czułem jak trzęsą mi się nogi, ale dalej stałem pewnie i twardo na ziemi. Moja męskość dawała coraz bardziej o sobie znać, nieznośnie napierając na materiał bokserek. Jak to możliwe, że ekscytowałem się w tak błyskawicznym tempie, dosłownie na skinienie jej palca? Blondwłosa słysząc niespokojne pomruki z mojej strony, znowu zaśmiała się z wyraźną satysfakcją. Przejechała palcami po moim brzuszku, spoglądając mi w oczy. Świeciły się jak intensywnie, że nie potrzebowała żadnego światła, aby je ujrzeć, a wraz z nimi kotłujące się we mnie uczucia. Myślałem, że zaraz zwariuję... I nie spodziewałem się, że będe gotów kiedykolwiek zrobić to w miejscu publicznym na trzeźwo. Nawet nie wiem kiedy straciłem bokserki, nie kontaktowałem już ze światem rzeczywistym. Nie panowałem na tym, to po prostu przychodziło zawsze i opuszczało dopiero po dłuższym czasie.
Nie unosząc powiek, szepnąłem Atshushi do ucha parę słodkich słów, a potem wszedłem w nią wraz z delikatnym ruchem bioder. Usłyszałem tłumiony jęk wydobywający się w gardła dziewczyny. Zacisnęła jedną dłoń na moim ramieniu, a drugą na włosach i pociągnęła energicznym ruchem zmuszając mnie do gwałtownego odchylenia głowy w tył. Rozchyliłem nieco usta, ale (na razie) nie wydałem z siebie żadnego dźwięku.Mógłbym nawet krzyknąć, a i tak zagłuszyłaby mnie klubowa muzyka. Starałem się uspokoić emocje sięgające zenitu, ale w tej chwili straciłem kontrolę zarówno nad umysłem jak i ciałem. Jedynym odczuwalnym uczuciem była niezakłócona niczym, ogromna przyjemność. Zsychronizowałem kolejne pchnięcia z przyśpieszonym oddechem Vanilli co udało mi się dopiero po dłuższej chwili. Tak bliski spełnienia miałem w sobie naprawde wiele... Już po chwili doszedłem w jej wnętrzu, opierając rękę na ścianie i przejeżdżając paznokciami po ścianie, przez co wytworzył się drażliwy dla uszu odgłos. Odetchnąłem głęboko, uśmiechając się pod nosem jak małe dziecko, które właśnie otrzymało satysfakcjonujący go prezent. Ta noc była jedną z najdziwniejszych w moim życiu, ale niezaprzeczalnie zaliczaną do udanych.

<Vanilla?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope