wtorek, 3 marca 2015

Od Daniela - C.D Rosie

- Miło mi - powiedział, uśmiechając się prawie niezauważalnie. Zaraz spojrzał na nią uważniej. - Nie byłem pewien, czy to ty mnie tu prosiłaś, ale rozumiem, że ty właściwie też nie jesteś tego pewna?
Mimo nieco pokręconej formy gramatycznej, zdanie postarał się uformować na pytanie. Rosie pokiwała głową, a Daniel zerknął na nią niepewnie. Nie wydawało się, żeby kłamała, ale jego intuicja często go zawodziła. Nie był pewien, czy może jej w pełni zaufać, ale wydawało się, że właściwie jej wierzy. Nie wiedział, dlaczego, i zapewne miało skończyć się to dla niego bardzo źle, ale powiedział:
- Dobra... Nie obrazisz się, jeśli posiedzę tu trochę? Mi... chyba brakuje nieco towarzystwa. - Znów się uśmiechnął, tym razem szerzej i na dłużej. - Jeśli to oczywiście nie problem.
- Nie... - powiedziała, czemu towarzyszył rumieniec, który wykwitł na jej policzkach. - Jak się tu dostałeś?
Daniel wyjął swoją Arcanę i pozwolił sobie usiąść na krześle. Musnął ją i zmienił swoją postać na duchową, czując ponownie tego dnia, jak ulatuje z niego cała ciężkość, jak opiewa go uczucie ulgi i braku trosk. Kajdany Duszy nie tylko dodawały mu lekkości w znaczeniu fizycznym, również psychicznym. Ledwo pomyślał o wzniesieniu się, już czuł, jak się unosi, jak automatycznie znajduje się pod sufitem. Chłopak uniósł dłoń na jego wysokości, a ta przeniknęła przez wszystko.
- Mniej więcej w ten sposób. Bardzo przydatna Arcana - powiedział z odrobiną dumy, jednak naprawdę ledwo słyszalną. - Jest to coś, co sprawia mi nienaturalną przyjemność. Unoszenie się, przenikanie przez wszystko, nawet laser. - Tym słowom towarzyszyło przyzwanie srebrnego dysku, który natychmiast okolił rękę Daniela. Po chwili zniknął, ale chłopak nadal jakby czuł go na dłoni. - A, jeśli nie wyda ci się to nieuprzejmym pytaniem, co z twoją Arcaną? - spytał, opadając na ziemię i odejmując dłoń od karty.

Od Amane - Do Shin'a

Sala treningowa była okropna. Nie to, że nie lubię trenować, ale gdy każdy widzi co robisz... To trochę krępujące! Jednych to nie obchodzi, drudzy w ogóle starają się tego unikać, trzeci nawet nie zdają sobie z tego sprawy, a natomiast kolejni może mają coś innego do powiedzenia na ten temat. Hm... Chyba pójdę kogoś poznać. Strasznie tu nudno! Trzymają nas tu wbrew naszej woli. Mamy mniej możliwości poznania kogoś nowego. W końcu nie każdy człowiek może zostać "Projectem". Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam do parku. Lubiłam tam przebywać. Chodziło tam dużo ludzi, a więc można by było kogoś ciekawego spotkać. Zaczęłam podskakiwać. Czyż to nie urocze mieć 15 lat, wyglądać jak na mniej niż 10 i jeszcze posiadać Arcanę Bestii... Ciekawe czy Deak jest w domu. Ma bardzo ciekawych znajomych. Pozatym wyglądają bardzo ładnie! Może ten siwo-włosy chłopak będzie? Shin!  Nie znam go za dobrze, ale jest idealny! Nie to co braciszek. Bawi się ze mną i cieszy się moim towarzystwem. Fajnie by było go spotkać. Może jednak najpierw kogoś sobie poobserwuję? Park to idealne miejsce na "łowy"! Chwila moment skoczyłam na drzewo i zaczęłam szukać "ofiary". Dało się zauważyć różnice między ludźmi. Ich wyrazy twarzy, zachowania i reakcje przy innych, a na dodatek ich wygląd. Tu przejdzie biało-włosa dziewczyna, a tam smerf! Raz widziałam chłopaka o dziwnym kolorze włosów, zielonym! Jednak naprawdę było mu w nich ładnie! Nagle ujrzałam już znajomą twarzyczkę. Zeszłam z drzewa i podążałam za nim, za tym ktosiem. W końcu przyspieszyłam kroku. Po chwili zatrzymał się i zaczął się rozglądać. Kiedy chciał ruszyć, rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam go.
-Hej-uśmiechnęłam się.
-Cześć-powiedział Shin.
Ucieszyłam się. Nie uderzył mnie ani nie pchnął, chociaż mógłby być to ktoś inny, jakiś psychopata! Może nie boi się tego, że ktoś może go zaatakować. Czyżby czuł się bezpieczny? Niby tutaj wszystko jest "dobrze", jednak słyszałam różne rzeczy. Teraz to nieważne! Teraz przy mnie jest on! Pewnie przyjaźni się z Deak'uśem! Nie obrazi się, jeśli go mu trochę zabiorę. Kiedy tak na nim wisiałam, zorientowałan się, że musi być mu już trochę ciężko. Puściłam go i uważałam, by nie nadepnąć mu na stopy. Szedł dalej, a ja kręciłam się wokół niego. Czasami na mnie patrzył. Co prawda mógł mieć jakieś wąty co do mojej osoby. No nie oszukujmy się, nie wyglądam zbytnio na 15 lat. Dodatkowo moje zachowanie bywa... nieco dziecinne. Chwyciłam go za rękę i przytuliłam się do chłopaka. Spojrzałam w jego oczy.
-Gdzie idziemy?
-Miałem właśnie wracać do siebie, ale...
-To chodźmy do ciebie!-przerwałam mu.
Uśmiechnął się do mnie i przytaknął głową. Puściłam go i zaczęłam podskakiwać. Czasami jednak musiałam zwalniać lub cofać by nie zostawić Shin'a w tyle. Dotarliśmy w końcu do jego apartamentu. Jak tylko drzwi się otworzyły, wbiegłam do środka. Zdziwił się nieco, ale podrapał się tylko po głowie. Ściągnęłam swoje buciki, bo nie są one duże i prawdopodobnie nigdy nie będą. Nie wiedziałam co teraz mam zrobić. Shin wszedł do kuchni i "postrzelał" sobie kośćmi w celu rozciągnięcia się. Robił jakieś kanapki. "Wryłam się" między niego, a szafkę. Podniosłam głowę do góry.
-Pomogę ci!-powiedziałam radośnie.
Było mu trochę trudno, ale przynajmniej poprawi swoje umiejętności w kuchni, tak przynajmniej myślę. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Jedzonko było gotowe. Poprosiłam o szklaneczkę wody. Po chwili dostałam to czego chciałam. Wzięłam szkalnkę i talerzyk z kanapeczkami do salonu, chyba to był salon. Chłopak włączył telewizor i jeszcze chwilę krzątał się po kuchni, pewnie sprzątał. Położyłam się na kanapie. Czekałam aż do mnie wróci. Nagle poczułam, że Shin lekko klepał mnie w nogi na znak bym się posunęła. Zrobiłam tak jak chciał. Zaczęło mi się nudzić, a on pewnie nie wiedział co może zrobić w moim towarzystwie, a może blokował się przy mnie przez to, że jestem siostrą jego kumpla. Zrobiło mi się smutno na samą tą myśl. Po chwili roześmiałam się. Postanowiłam trochę ożywić tą atmosferę. Rzuciłam się na niego i z trudem "przygniotłam" go do kanapy. Uśmiechnęłam się do niego i cicho się śmiałam.
-Mam wrażenie, że nie chcesz się ze mną zadawać...
-Nie to nie tak-powiedział.
-Co o mnie sądzisz?
-Co o tobie sądzę?-powtórzył.
-Tak, nie wiem na co możesz się godzić, a co będzie już przesadą z mojej strony...
Uniósł rękę, pewnie chciał się podrapać po głowie. Nie pozwoliłam mu na to.
-Nie powiesz od razu, to będę musiała przejść do innej taktyki... Nie będzie ci przeszkadzało "to"...?
Przybliżyłam twarz do jego. Pocałowałam go. Nic z tym nie robił, albo tego chce, albo jest w szoku i nie wie jak zareagować. Po chwili "odkleiłam" się od niego.
-To jak?-zaśmiałam się.

Shin?

Od Emily - C.D Vincenta

Słyszałam każdy jego szept. Jeju ale on cicho mówi!
-Dziękujesz? Za co?- uśmiechnęłam się
-Za to, że jeszcze ze mną rozmawiasz...- szepnął
-Dlaczego szepczesz?- szepnęłam zniżając głowę
Chłopak uśmiechnął się.
-Bo lubię- odparł
Uśmiechnęłam się.
Nadal miał czerwone rumieńce albo nadal miał czerwony policzek po spoliczkowaniu.
-A Vinceent...- zaczęłam- Przepraszam...
-Za co?- zapytał podnosząc głowę
-Za.. no wiesz..- powiedziałam odwracając wzrok
Chłopak dotknął policzka i zmieszał się. Prawdopodobnie nie wiedział co odpowiedzieć lub walczył z myślami, by znowu mnie nie obrazić. Po chwili milczenia zabrał głos.
-Szczerze? To mi się należało...- powiedział
Spojrzałam na niego zaskoczona. Chociaż... miał trochę racji. Trochę chamsko się zachował doprowadzając mnie do płaczu...
-A Twoje rysunki są tak naprawdę świetne- powiedział wymachują mój rysunek mojej kotki
-Mhm...Chwila wyrwałeś to?- krzyknęłam
Chłopak zamarł i spojrzał na kartkę. Kartka była lekko poszarpana co wnioskowało wyrwanie.
(Vincent? Wena wracaj!)

Od Mei - C.D Vincenta

Mei poczuła się rozbawiona tą całą sytuacją.
- Tak sądzisz? - spytała pochylając się nad paletą. - Nie musisz mnie przepraszać. To nic takiego. - dodała, szarpiąc za drewniany stojak. Chłopak podszedł do niej.
- Pomogę. - zaoferował. Wspólnie podnieśli przewrócony mebel do pionu. Podniosła zmaltretowany obraz oceniając szkody. Płótno było rozerwane, całkiem zniszczone.
- Och...przykro mi z powodu obrazu. - Vincent był zakłopotany. Czarnowłosa wzruszyła lekko ramionami.
- Trudno. I tak mi się nie podobał. - westchnęła opierając obraz o ścianę. Podniosła wzrok na chłopaka.
- Napijesz się czegoś? - mruknęła kierując się do kuchni. - Herbaty...? Kawy...?
- Poproszę herbatę. - odparł idąc za nią. Wyjęła dwa kubki i wstawiła wodę w czajniku na gaz. Vincent usiadł przy niewielkim stoliku. Spojrzenie wbił w ścianę najwyraźniej spięty sytuacją. Już po chwili Nomu podała mu herbatę, a na stole ustawiła cukier, ciasteczka oraz dwie łyżeczki. Usadowiła się na przeciw gościa trzymając swoją szklankę.
- Twój obraz wcale nie był brzydki...- zaczął ostrożnie.
- To miłe z Twojej strony. Mogę spróbować zaszyć tą dziurę, ale łatwiej będzie go namalować jeszcze raz. - powiedziała upijając łyczek parującego napoju.

< Vincent? Moje też nie jest najdłuższe :') >

Od Vincenta - C.D Emily

- Ja chciałem... - zająknąłem się po raz kolejny.
Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie, a na jej twarzy nie było już śladu po wcześniejszych łzach.
- Przepraszam - wypaliłem.
- Co? - była zdziwiona.
- To co słyszałaś - spuściłem głowę, bo wiedziałem, że moja twarz płonie soczystym rumieńcem.
Dziewczyna nie odpowiadała, więc odważyłem się lekko unieść głowę by zobaczyć jej reakcję. Uśmiechała się.
- Mam nadzieję, że nie obraziłaś się na mnie za bardzo... - powiedziałem tak cicho, że nie byłem pewien czy w ogóle usłyszała.
- Po tym jak tak ładnie przeprosiłeś - zaśmiała się.
- Dziękuję - szepnąłem tak, że teraz na pewno mnie nie usłyszała.
<Emily? Jeśli twoje jest "cosiem" to moje jest niczym ;_;>

Od Mei - Do Takumi'ego

Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi na klucz. W jednej ręce z trudem utrzymywała kilka książek, a także szkicownik. Miała zamiar udać się do biblioteki ośrodka. Było to wielkie miejsce wypełnione niezliczoną ilością lektur. Spędzała tam wiele czasu, rysując i czytając bądź po prostu obserwując innych. Odetchnęła, sprawdzając czy wszystko wzięła. Karta, ukryty sztylet...wszystko to tam, gdzie być powinno. Ruszyła ostrożnie, starając się nie upuścić niesionych rzeczy. Ludzie schodzili z jej z przed nóg, nie chcąc pomóc.
W połowie drogi, czekała ją kolejna przeszkoda. Wysokie schody zdawały śmiać się w twarz Mei. Ruszyła dzielnie pod górę, uważnie stawiając kroki.
- Uważaj! - krzyknął ktoś. Poczuła silne uderzenie, które odrzuciło ją w tył. Książki upadły z hukiem na ziemie, a kartki ze szkicami znalazły się zaraz z nich. Nomu powalona impentem zderzenia runęła do tyłu. W mgnieniu oka złapała kartę i zawisła w powietrzu. Otworzyła zaciśnięte powieki. Zdążyła w ostatniej chwili. Od uderzenia o podłogę dzieliły ją centymetry. Podleciała do rozsypanych rzeczy i lądując schowała kartę.
- Nic ci nie jest? - niebieskowłosy miał skruszoną minę winowajcy.
- Nie. Wszystko w porządku. - powiedziała cicho poprawiając zsuwającą się opaskę. Zaczęła w milczeniu zbierać książki.
- Pomogę Ci. W końcu to przeze mnie się przewróciłaś. - na jego twarz wpełzł zakłopotany uśmiech.
- Dziękuję. - odparła nie podnosząc wzroku. - Jestem Mei.
- Miło mi. - rzucił wesoło. - Nazywam się Takumi.

( Takumi ? )

Od Vincenta - C.D Mei

- Dobrze... - zgodziłem się chociaż nie byłem pewien czy to dobry pomysł. Wszedłem do środka. Wcale nie zaskoczył mnie bezwzględny porządek panujący w apartamencie dziewczyny. Wyglądała na pedantkę.
- Od dawna tu jesteś? - zagadnąłem.
- Od jakiegoś czasu - odpowiedziała dość wymijająco.
- Aha.
Zapadła niezręczna cisza. Osobiście nie wiedziałem co powiedzieć, a ona chyba gdzieś odpłynęła.
- Mei...?
- Tak? - spojrzała na mnie całkiem przytomnie. Po czym uznałem, że może wcale nie odpłynęła.
- Nie, nic...
- Mów - niemalże warknęła.
- Chodziło o to, że... jesteś strasznie dziwna.
"Co ty pieprzysz?... Miałeś powiedzieć, że podziwiasz ją za taki porządek, a ty wyjeżdżasz z tym, że jest dziwadłem!" skarciłem się w myślach.
- Przepraszam! - powiedziałem szybko. - Nie to chciałem powiedzieć!
<Mei? Sorry, że takie krótkie i wgl...>

Od Futaby - C.D Riuki'ego

- Ja zabić? Skąd ten pomysł - prychnęłam, a po chwili ukazałam poduchę, którą chowałam za plecami i zaczęłam uderzać nią o chłopaka - Prosił cię ktoś, abyś mnie wziął do swojego pokoju! - krzyknęłam nie przestając go uderzać - Zmieniam zdanie! Jesteś zbokiem, a nie wampirem! - palnęłam go w twarz
Chłopak przechylił się do tyłu, jego głowa wisiała poza oparciem. Po chwili ukazała się ręka na poduszce i od razu można było odczytać wszystko z twarzy chłopaka. Jakieś krzywdy mu nie wyrządziłam bo fizycznie jestem słaba, ale zdenerwowałam go. Odrzucił poduszkę celując we mnie, trafił w brzuch. Znokautowana przez poduszkę. Poleciałam na podłogę rąbiąc mocno o podłogę. Syknęłam leżąc na ziemi, przez kilka minut się nie ruszałam. Skrzypnięcie podłogi. Podniósł się wreszcie, a ja nadal tu jestem. Przymknęłam oczy, po czym je znów otworzyłam. Podniosłam się obolała z podłogi i od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Co to za pomieszczenie? Czyjś pokój? Chwyciłam się za głowę i zauważyłam stojącego przede mną Riuki'ego. Uśmiechnęłam się do niego, a ten prychnął. To tak się reaguje na to jak ktoś obdarowuje kogoś uśmiechem? Podniosłam się z ziemi i otrzepałam ubranie.
- Co ja tu robię? I czemu trzymasz poduszkę w ręce? - spytałam, a ten zrobił wielkie oczy - No co ... ?
- Rzuciłaś we mnie poduszką ... - powiedział i zamachnął rzeczą trzymaną w rękach - Co jest z tobą?
Z jakiego powodu miałabym w niego rzucać poduszką? Jesteś przecież pokojową osobą, więc dlaczego? Ignorując go skierowałam się do dzbanka z wodą, pić mi się chce. Zdjęłam bez namysłu swą maskę i zaczęłam pić z dzbanka.
- Ej!
- Zamknij się ... - powiedziałam odstawiając w połowie pusty dzbanek, nie zamierzając się do niego odwracać - Idę ... opiekuj się poduszką - wybełkotałam kołysząc się w stronę drzwi
Bez zatrzymania i dalszych pytań szłam przez korytarz. Czy tylko ja nie zostałam poinformowana, że gdzieś wszystkich wywiało? Na żadnym piętrze nie było żywej duszy. Sunęłam stopami po wykładzinie, praktycznie ich nie odrywając od podłoża. Dlaczego tak dziwnie się czuję? Czy coś ci cholerni naukowcy mi podali. Znów ból głowy. Przyległam do drzwi pokoju kogoś, trzymając się mocno klamki. Właśnie zapomniałam o czymś swoim z pokoju Riuki'ego .. o ile to był jego pokój. Westchnęłam i zaczęłam znów iść drogą, którą dopiero przebyłam. Stanęłam przed znanymi drzwiami i bez powiedzenia, że to ja czy coś nacisnęłam na klamkę. Pusto? Wlazłam po cichu schylając się na wysokość blatów. Po omacku zaczęłam szukać metalowej własności, ale jedyny co znalazłam to kurz. Wychyliłam się, pusto. Chyba się nie obrazi, gdy sobie pogrzebie, schował pewno. Po cichu zaczęłam sprawdzać mieszkanie. Potknęłam się o coś i wylądowałam na ziemi.
[...]
Uniosłam się kilka cm nad podłogą czekając, aż rozmazany obraz zniknie. Z pozycji przeskoczyłam na siedzącą. Spać mi się chce.
- Mam cię! - zaczęłam krzyczeć, gdy ktoś zasłonił mi oczy - Po coś tu przyszła znowu?
- NIE WIEM! - krzyknęłam - WEŹ RĘCE!


( Riuki? pisiont tforzy fuci)

Od Charlie'ego - C.D Riuki'ego

Co zrobię gdy znajduję się w nowym miejscu? Przechadzam się tu i ówdzie, tam gdzie akurat mnie wiatr poniesie, tak i wylądowałem gdzieś w środku miasta. Błądząc tak wylądowałem na zgiełku miasta, niedaleko tez był part z tego co mi wiadomo. Już powoli nudziłem się tak chodząc bez celu przebierając talię kart. Wtem coś przykuło moją uwagę. Dwie osoby... Jedna, to kobieta o długich blond włosach a druga, to wysoki mężczyzna z białymi jak śnieg włosami i czymś co okrywało jego usta. Byłem praktycznie niewidoczny ponieważ stanąłem akurat w takim ciemnym miejscu, że nawet nie widziałem czubków swoich butów. No wiem przesadzam... to może było ciemno jak w dupie. Pasuje? Mam taką nadzieję. Oparłem się o ścianę i przekładając pojedyncze karty z ręki do ręki przyglądałem się całemu zdarzeniu. Nie bardzo interesowały mnie miłosne zamieszki pomiędzy partnerami, więc większą uwagę przykuły mi moje karty. Zatrzymałem się na asie pik, w tym samym czasie i podniosłem wzrok na ów parkę. To nie wyglądało normalnie, białowłosy dosłownie przygniótł dziewczynę do ściany i zaczął chyba coś jej szeptać. Można powiedzieć, że byłem w bezpiecznej odległości, więc chłopak nie powinien mnie zauważyć. I tak było. Schowałem karty do kieszeni a asa pik do rękawa. Zaszedłem go od tyłu i szarpnąłem chłopakiem tak by odsunął się od blond włosej dziewczyny. Do tego doszło moje nader wkurzonym głosem pytanie:
- Koleś jeśli ona sobie tego nie życzy to czemu się tak do niej przystawiasz ?
Chłopak w odpowiedzi tylko przekręcił główkę na bok. Przyglądał mi się... może czegoś się spodziewał? Jakiejś reakcji? Sory stary, jeżeli chodziło o twoje oko to nie za zbyt do mnie przemawiało. Ja zostałem przy swoim spojrzeniu desperata, męczyło mnie jego milczenie, więc.
- No i co teraz nic nie mówisz ? - ponownie spytałem. On milczał... odpowiedział skinięciem głowy. Staliśmy tak, wgapiając się w siebie. Tak czy owak jeden musiał wybuchnąć, był to on. Nader wkurwiony chwycił mnie za koszulkę i podniósł do góry. Podniesienie mnie nie sprawiało mu najmniejszego kłopotu. Chmajdnąłem niespokojnie nóżkami i zacisnąłem swoją dłoń na jego nadgarstku... No nie powiem w porównaniu do mnie był to Goliat, a ja? Dawidek oczywiście...
  Białowłosy rzucił mną w ścianę i przycisnął do niej. W końcu raczył się odezwać:
- Wiesz co się dzieje kiedy ktoś mi zabiera jedzenie z przed nosa..
- Nie wiem, ale jesteś cholernie dziwny... - odpowiedziałem zaciskając zęby. Koleś przycisnął mnie tak mocno, że prawie nie mogłem złapać oddechu. Ah, nienawidzę tego gównianego życia... Chłopak walnął pięścią o ścianę dosłownie obok mojej głowy, ja szybko odwróciłem się w jej stronę a moje źrenice znacznie się rozszerzyły. Przybliżył się i szepnął do ucha:
- Boisz się...? - po tym szybko odsunął, odwrócił się w swoją stronę i polazł gdzieś. Miał rację przez tą chwilę naprawdę zacząłem się bać, lecz gdy tylko ten się oddalił znów wrócił do mnie dawny spokój.
  Spojrzałem na dziewczynę, jej wzrok był tak zapatrzony... taki... nieobecny? Zostawiłem jej asa i poszedłem za białowłosym. Nosz kurde bele, nie będę dawał tak sobą pomiatać. Wszedłem za nim do budynku, całe szczęście zauważyłem też gdzie ma pokój. Zatrzasnął drzwi i... cisza. Zakasałem rękaw i z wkurwionym uśmieszkiem krzyknąłem:
- Ty cholero ! - przy tym wparowałem do pokoju. - Zaraz ty będziesz z podłogi zęby zbierał... - warknąłem i wziąłem zamach, ten powstrzymał mnie. Skubany ma refleks ale gdyby się odsłonił to straciłby przynajmniej dwie jedynki... Eh i znów wylądowałem przyciśnięty do ściany. Wydawał się inny tym razem... czyżby zrozumiał, że ja się nie bawię w kotka i myszkę? Chyba tak. Pociągnął mnie w dół... o co mu chodziło?
- Co ty... - wypowiedziałem to w miarę spokojnie.
- Zamknij się. Zabrałeś mi Cinie to będziesz cierpiał za nią…- Tym razem to on warknął... Okej, przynajmniej wiem jak się nazywa ta blondyna... możliwe, że coś wspominali o imionach, ale jak to ja zapomniałem. Skleroza boli.... bardzo. Białowłosy zbliżył się do mojej szyi... Ja na taki gest odruchowo odepchnąłem go - na marne. Był większy i silniejszy, więc nici z moich przepychanek.
- Ty też całkiem ładnie pachniesz… - mruknął chłopak muskając swoimi wargami mojego płatka ucha. Aż mnie ciarki przeszły po całych plecach. Wrócił do mojej twarzy i oznajmił ze śmiercią w głosie:
- Jeśli chociaż raz się odezwiesz, obiecuje że nie wyjdziesz stąd żywy.
Nie za bardzo mnie to ustatkowało... Chłopak dziwnie patrzył się na mnie, a raczej na moją szyję, zanim coś zaczął działać dotknął jej czubkiem nosa. Już wtedy czułem jak moje policzki robią się cieplejsze. Przejechał jeszcze językiem po niej a następnie wpił się w nią. Co to wampir czy jak? Gdy to zrobił wydałem z siebie odgłos którego nie chciałem wydawać. Jęk z rozkoszy...
- K-kim ty do jasnej ciasnej jesteś...?! - krzyknąłem starając się uspokoić. Białowłosy mocniej szarpnął kłami wewnątrz mojej szyi a ja jęknąłem jeszcze głośniej, lecz tym razem z bólu. Odsunął się by zaczerpnąć powietrza, lecz ponownie zbliżył się by zlizać z rany wyciekającą strużkę krwi. Chyba widział moją twarz ponieważ zaczepił mnie ze śmiechem w głosie:
-Rumienisz się... Podnieciłeś się tak bardzo?
Chciałem mu teraz przypieprzyć... tak porządnie...W odpowiedzi tylko odwróciłem głowę. By poprawić swoje dzieło chłopak wbił jeszcze swoje kły do mojego obojczyka, gdy ten skończył osunąłem się na dół. Nie mogłem, już po prostu nie mogłem... Spojrzałem jeszcze na niego spod swojej czarnej grzywki, oblizywał palce, to było takie... okropne... a może okropnie podniecające? Sam już nie wiem...
- To cię nauczy nie wchodzić mi w drogę... - zmierzwił moje kłaki i poprawił tą maskę. Odwróciłem wzrok, Moim oczom ukazała się Cina. Ta dziewczyna tu stała i prawdopodobnie wszystko widziała, jaki wstyd. Białowłosy zarechotał:
- Jesteś tak cholernie zazdrosna... - dziewczyna słysząc to wybiegła z pokoju, za nią poleciała ta karta, z asem pik. Spojrzałem ponownie na chłopaka i mruknąłem:
- Co to miało być?... jesteś psychopatą, wiesz...?
W odpowiedzi dostałem tylko ciszę, możliwe, że zastanawiał się co odpowiedzieć, albo po prostu mnie zignorował. Czułem jak moje poliki dalej były ciepłe niczym piec, lecz powoli się ochładzały. Spróbowałem się podnieść... na marne, ciało w chwili obecnej odmówiło mi i nic nie mogłem zrobić. Złapałem się delikatnie za jeszcze krwawiące dziury po ugryzieniu... co za dziwak...
Layout by Hope