piątek, 24 kwietnia 2015

Od Vanilli - C.D Heaven'a

Nie wiem po co on mnie tutaj zaciągnął. Czyżby chciał mnie odciągnąć od Areny i tym samym zniknąć z pola widzenia Heaven’a ? Wszyscy uważają go za aspołecznego gnojka, i za takiego „dzikusa”, który niby nie da sobie sam rady. To nie prawda. On się po prostu tym nie chwali.
-Zlizać ? przekrzywiłam buźkę, a on tylko wyszczerzył się i zaraz nachylił tak by dotknąć wargami moich warg. Zbliżał się bardzo powoli. Czyżby dawał mi czas do zastanowienia się ? Hmmm… nie sądzę, tu musiało chodzić o coś całkiem innego. Zamiast zastanawiać się nad tym czy na pewno chce aby mnie pocałował, zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak naprawdę mnie tu zaciągnął i totalnie odłączyłam się od świata. Kiedy zorientowałam się co właśnie może się stać….. ktoś uprzedził mnie i odciągnął Haruke jednym soczystym szarpnięciem do tyłu. To był Heaven ku mojemu zdziwieniu. Kto mu pozwolił wyjść po za szklaną kopułę ośrodka !? Tego nie wiem, ale jakby się tak chwilę zastanowić to przecież Heaven jest silniejszy od czterech takich naukowców. Złapał mniejszego od siebie chłopaka za szmaty i przycisnął go do ściany obok. Był cały we krwi. Boże, nieźle musiał się zdenerwować kiedy zobaczył jak wychodzę z Haruką. Tak właśnie łączę sobie wątki.
-Ty gnoju, jak śmiesz ją w ogóle dotykać… - warknął i wtedy też ja zerwałam się z miejsca i podeszłam do niego. Kiedy chciał uderzyć szatyna od razu złapałam go za dużą i bardzo mocno zaciśniętą pięść. Teraz można było wyczuć jak bardzo jest zdenerwowany, ale to też mogło być spowodowane walką na arenie i jednym z jego ataków. Czułam się trochę głupio zatrzymując chłopaka przed wymierzeniem ciosu, ale nie mogłam pozwolić by potem naukowcy znęcali się nad nim ponieważ zrobił coś komuś po za terenami ośrodka. Na dodatek Haru gdyby chciał skopałby go na kwaśne jabłko. Jego zemsty też chciałam uniknąć.
-Heaven…. Stój. Przestań. – westchnęłam ledwo dając rade go utrzymać
-Vanilla puść mnie… - prychnął przez zaciśnięte zęby, cały czas siłując się ze mną. A co ja niby mogłam zrobić. Mogłam niby użyć Arany, ale nie zrobię tego… na nim. Jedyne co teraz mogłam zrobić to wejść między nich……
-Jeśli chcesz go uderzyć, najpierw musisz zrobić krzywdę mi…. – powiedział stanowczo teraz już stając pomiędzy nimi, przodem do Heaven’a. Rozłożyłam ręce na boki (udawałam samolot xD) i spuściłam głowę w dół. Czułam jak z niego po prostu kipi złość. Ostatecznie jednak opuścił dłoń rozluźniając ją. Przez chwilę tak wszyscy staliśmy w bezruchu. W końcu ten o wiele większy złapał mnie za małą rączkę i pociągnął w stronę wyjścia. Ledwo stał, a mimo wszystko poszedł mnie szukać. To było niesamowite uczucie kiedy widzi się, że komuś tak bardzo zależy, że nawet nie zważa na własne zdrowie i życie…
Nie puszczał mnie tak przez całą drogę do ośrodka. Zrobił to dopiero wtedy, gdy zamknął drzwi do swojego apartamentu. Oparł się o drzwi. Nic więcej już nie mówił. Nie miał siły. To całkowicie zrozumiałe biorąc pod uwagę jego liczne obrażenia i otwarte rany. Aż mi się go szkoda zrobiło. Podeszłam do niego gdy zauważyłam, że już nawet nogi odmawiają mu posłuszeństwa i przytrzymałam go.
-Chodź…- pociągnęłam go w stronę kanapy i zaraz posadziłam. Wzięłam czystą wodę, jakąś ściereczkę, wodę destylowaną i opatrunki. Usiadłam chłopakowi na kolanach, bo uznałam, ze jego nogi to chyb najmniej poraniona część ciała. Nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie takim pustym wzrokiem.  Później ściągnęłam z niego zakrwawioną koszulkę i delikatnie zaczęłam przemywać rany najpierw zwykłą wodą potem destylowaną a na końcu założyłam plastry i bandaże. Następnie przyszedł czas na jego plecy, twarz i dłonie. Trochę na tym czasu zeszło. Dużo tego było, a i tak dobrze się trzymał. Mogłam sobie tylko wyobrazić w jak złym stanie znajdowała się tamta dziewczyna.
Kiedy już wszystko było skończone i zamierzałam zejść z jego kolan, on jakby ocknął się z głębokiego transu i natychmiast oplótł mnie dłońmi w tali, tym samym zatrzymując mnie przy sobie. Wtulił się w moje miękkie, blond włosy i głośno westchnął.
-Szukałem cie… zaraz po tym jak stąd wyszłaś, ale nie zdążyłem cie znaleźć. – wyszeptał. To było takie miłe uczucie, że aż sama się na chwilę zawiesiłam i nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego za każdym razem kiedy jestem z nim tracę tą swoja powagę i brak jakichkolwiek uczuć na twarzy ?
-Musisz odpoczywać.. – mruknęłam odsuwając się lekko od niego.
-Ale…
-Spokojnie. Nigdzie nie pójdę. Po prostu nie możesz się teraz wysilać, bo nigdy tego nie wyleczysz… po za tym obiecałam ci coś…. Jeżeli wygrasz… - na ostatnie słowa zbliżyłam się i pocałowałam go delikatnie w policzek. – Masz jeszcze jedną walkę przed sobą więc musisz wracać szybko do zdrowia..- uśmiechnęłam się nieznacznie i za momencik usiadłam sobie tuż obok niego. Heaven przez chwilę patrzył przed siebie, a potem na mnie. Hmmm dziwnie to wyglądało.
-No co ? – przekrzywiłam łepek i klapnęłam przy tym jedno uszko jak taki mały kiciuś.


( Heaven ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope