piątek, 11 grudnia 2015

[Team 1] Od Azusy - C.D Lendriu

 Vanilla raczej nie była skora do podjęcia dyskusji z tym „początkującym”. Nie wcale nie oceniam go jako najsłabszego z nas.. w ogóle. Nie no dobra nie oszukujmy się Sigmy i Delty to całkiem inna bajka, ale żadne z nas nie porównywało się do niego. Po prostu tak samo jak i pewnie Vanilli zdawało mi się, że mamy w tym nieco większe doświadczenie niż blondyn.  Ta nie odpowiadając zupełnie nic usiadła sobie niedaleko na ławce i oparłam znużona na łokieć na oparciu. Spojrzała na nas tak jakby planowała jakiś napad z nami w roli głównej. Cała Vanilla. Tylko na zewnątrz jest „taka delikatna”. Współczuje Heaven’owi….. sypiając z nią musi mieć niezłe szlaczki nakreślone pazurami na plecach. Hihi. Kiedyś się go zapytam. Taka błoga cisza musiała zostać przerwana przez mój dziki śmiech.
-Ty naprawdę sądzisz, że ona wypapla ci jak idzie o Arcanach drugiego Team’u. Co to by była za frajda? Sam musisz zbierać doświadczenie. Chociaż nie ukrywam, ze jako taktyk mógłbyś się sprawdzić, ale… jak dla mnie… dla tak tępych osobników jak ja.. za dużo w tym procentów i obliczeń.
-Azusa widzę rozszerzona matma.. – smerfie złapał się z głowę i jednocześnie posłał mi delikatny uśmiech. No a co.. nie ze wszystkiego trzeba być orłem.
-Cichaj…. Ja tutaj obmyślam plan jak dorwać Heaven’a, bez robienia mu krzywdy. Teraz ja będę waszym taktykiem, haha ! –wskoczyłem na ławkę tuż obok Vanilli i przyjąłem pozę niczym statua wolności. Patrzyli na mnie jak na kretyna, ale co tam. Przecież właśnie taki poziom swoim zachowaniem prezentowałem
-To jak mamy z nimi wygrać bez robienia im krzywdy ? – zapytał nieco zdegustowany tym pomysłem nowy członek naszego Rimear. Nie ukrywa, że trochę to chujowo rozwiązali, bo Vanilla nie da nam skrzywdzić Heaven’a, a choćby we wszystkich nie damy jej rady.
-Róbcie co chcecie z nim. To wygląda tak jakbym z niego wątpiła, ale to logiczne, że przegra z kimś wyższym rangą… i… - już nawet nie dałem jej dokończyć bo ruszyłem przed siebie. Nie mieli wyboru jak tylko podążać zaraz za mną. Cały plan Lendriu i rozmyślania Vanilli poszły się za przeproszeniem je*ać :’)
Ja chce jak najszybciej to wszystko zakończyć i to w jak najzabawniejszy sposób. Nie lubiłem walczyć. Dla mnie to wszystko było jedną wielką grą, zabawą.. coś na czym można się wyżyć. No niestety dzisiaj wypadło na Heaven’a… cóż… biedaczek będzie schodził z tej Areny z bokserkami wymazianymi białą lepką…. No nie ważne. xD
Po jakichś dziesięciu minutach skakania bezcelowo po dachach dostrzegliśmy cały 2 Team. Cinia, Riuki, Heaven… i ta… nie znam jej. Zachichotałem pod nosem obracając się w stronę naszej pani kapitan z wielkim rozmachem i przy okazji przyjmując formę pięknej kremowo włosek laleczki.
-No i ? Jak wyglądam? Dobrze mi w niebieskim ? – spoglądając na siebie o mało co nie popadłem w samo zachwyt. Czułem się tak.. lekko? Ta dziewczyna coś w ogóle je? – Teraz to w sumie z twoim ciałem mogę robić wszystko… zajrzę tu i tam… - powiedziałem odchylając nieco bok sukieneczki. A no tak.. bo wy nie wiecie. Po prostu moja druga Arcana pozwala mi na przyjęcie formy osoby, która chociaż raz widziałem na oczy. Tylko tak jestem w stanie nawywijać Heaven’owi pod kopułą
-Dotknij mojego ciała gdziekolwiek a obiecuje ci, że Heaven odetnie ci jaja i powiesi sobie jako trofeum… - warknęła groźnie. Oho chyba właśnie pani kapitan zaczęła mówić na poważnie. Aż  poczułem chłód. Już wiem, dlaczego właśnie ona tutaj rządzi.
-Ojj cii.. ja tylko się pobawię. Zawsze chciałem być dziewczynką.  – zeskoczyłem sobie zgrabnie na ziemię i chowając się za jednym z budynków wyglądałem swojego chłoptasia. No kurcze.. jak się nie zorientuje, ze tak naprawdę nie jestem Vanillą to będą niezłe jaja. Zauważył mnie niemal od razu, ale nie zamierzałem czekać aż się ruszy i podejdzie. W podskokach i z wielkim uśmiechem niemal „podfrunąłem” do niego.
-Kim ty… - zaczął dość nie pewnie trzymając mnie jak na razie na dystans. Ups Heaven nie jest takim idiotą jak ja i domyślił się, że nie jestem jego laseczką.
-Zjebałeś. A miałem takie zboczone plany co do ciebie i chuj w bombkę strzelił. – podrapałem się po główce, na której teraz były długie, aż do ziemi kremowe pasma. – Chociaż.. to mi wcale nie przeszkadza. – wzruszyłem ramionami odgarniając jego łapkę i teraz przylegając swoim drobnym (właściwie to nie swoim :’) ) ciałkiem do jego torsu zbliżyłem się do jego twarzyczki. – Vanilli… nawet kiedy tylko wyglądam jak ona.. i tak nie uderzysz… i tak nie odepchniesz i tak będziesz tak na Maksa podniecony, że nawet nie drgniesz.. – normalnie to wszystko mnie tak bawiło, że nie mogłem powstrzymać szerokiego uśmiechu..
-Kim ty do jasnej cholery jesteś….- prychnął, ale jak na razie poddawał się wszystkiemu co robiłem
-Ja ci pokażę misiaczku. – przekrzywiłem główkę dotykając delikatnie jego brzucha i delikatnie „kąsając” go prądem w mięśnie. O mało co by się nie zgiął, jednak chyba było to bardzije spowodowane skurczem mięśni, a nie samym bólem.– Heee? To było jeszcze lekko. Z resztą ja zamierzam sobie popatrzeć jak bardzo się wstrzymujesz kiedy widzisz Vanille… hi hi…. Napalony włoski ogier… - teraz to już nawet sama autentyczna Vanilla nie mogła wytrzymać. Zerknąłem na nią kontem oka. Razem z Grimmjow’em starała stłumić śmiech.- Heavciu…. nie świerzbią cie łapki…? – zapytałem stając do niego tyłem i ocierając zgrabną pupą o jego uwypuklenie na spodniach.


(Hevciu, albo ktoś zainteresowany akcją? xD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope