piątek, 27 lutego 2015

[Team 1] Od Cinii - C.D Mixi

Wylądowałam kilka metrów dalej, prawą ręką dotykając rany na brzuchu. Regeneruję się troszkę szybciej od przeciętnego człowieka, więc krwawienie zaraz powinno ustać. Zresztą nie było ono aż na tyle głębokie, żeby sprawiało jakiekolwiek problemy w walce. Czyli jednak nożyk się za bardzo nie zdał, skoro była taka żwawa. No mówi się trudno… Po twarzy dziewczyny było widać, że poniekąd jest pewna swojego zwycięstwa. No to się chyba nie dogadamy, bo ja uważałam zupełnie inaczej. W pewnym sensie to tą durną ranką mnie tylko wzmocniła, ale tak troszkę. Rana była za płytka żeby zwiększyć moje umiejętności w dosyć dużym stopniu. Odrzuciłam do tyłu moją jak okazało się beznadziejną broń. Skoczyłam do przodu lądując na rękach, po chwili powtórzyłam ten ruch tym razem odbijając się dłońmi od podłoża. Miękko lądując na jakimś kamieniu trzymałam teraz w każdej dłoni po jednym mieczu. Ich ostrza nie mogły przekraczać 70 centymetrów i pomimo ich rozmiarów, były dosyć lekkie. Zanim zdążyłam zrobić jakikolwiek krok, dziewczyna rzuciła w moim kierunku nożykiem którym przed chwilą zaatakowała mój biedny brzuch. W ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć, jednak sztylecik zdążył przejechać po moim policzku i uciąć mi kilka kosmyków włosów. Rzuciłam jej wyzywające spojrzenie po czym z okrzykiem bojowym skoczyłam w jej kierunku. Kiedy nasze ostrza naszych mieczy się ze sobą starły, posypało się kilka iskier. No nie powiem, walczy lepiej niżbym się spodziewała. Kiedy minęły trzy minuty i ona jeszcze nie opadała z sił, na mojej twarzyczce pojawił się szeroki uśmieszek.
-Co? Jeszcze żyjesz? – zapytała dziewczyna
-Miałam Cię zapytać o to samo – zaśmiałam się
Okręciłam się wokół własnej osi po czym oddałam ostatni cios, dziewczyna lekko się zachwiała więc żeby tylko to przypieczętować kopnęłam ją. Zaraz po tym wycofałam się trochę odrzucając jeden z mieczy. Strasznie niewygodnie mi się walczyło mając dwa… Zanim czarnowłosa zdążyła się podnieść, doskoczyłam do niej lądując jej na plecach i przystawiając jej nóż do gardła. Złapała dłońmi za ostrze, siłując się ze mną. Co ona chciała sobie palce poucinać? Kątem oka widziałam, że na ulice skapuje dosyć duża ilość krwi dziewczyny. Troszkę się przez to zapomniałam i już po chwili dziewczyna zdoła mi się wykręcić. Upadając na ziemię cicho jęknęłam kiedy odbiłam się od niej. Miałam wrażenie że któraś z moich kości gruchnęła, ale chyba tylko mi się zdawało. Cholera, ona była silna i to bardzo. Chyba nie będę miała wyjścia jak tylko użyć Dolor Spinis. Wstałam klnąc pod nosem co wyraźnie rozbawiło dziewczynę. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści miecza który z tego wszystkiego prawie zgubiłam. Zaczęłam się nim ciąć. Wpierw kilka razy siekłam w nogi, przycisnęłam go mocniej żeby za każdym razem zostawiał szramy o głębokości gdzieś około 1 cm. Przynajmniej plusem mojej Arcany było to, że nie będę miała blizn… Kiedy z moich nóg, rąk i boków lała się już obficie krew poczułam przypływającą siłę. Sama dziewczyna chyba też zaczęła dopiero teraz walczyć na poważnie. Co prawda cały czas zadawała mi jakieś rany a ja jej ale nie przejmowałam się tym. W tym stanie i tak nie czułam bólu. W pewnym sensie popadłam w taki jakby trans, nie zwracałam już nawet uwagi na to co jest wokół mnie, liczyła się tylko i wyłącznie walka. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że nadchodzi Lupus Feri. Ale było już za późno żeby się wycofać, mogłam czekać tylko na to aż szał nadejdzie.

(Mixi? Ciumciumcium)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope