Przez tą dziewczynę naprawdę kiedyś popadnę w jakąś
depresje. Najpierw odegrała tą swoją jak zwykle urzekającą szopkę, a teraz
jeszcze robi sobie krzywdę i wydziera się na cały apartament. Leżała na ziemi,
przerażona, zapłakana… dlaczego ? Co zrobiłem nie tak, by teraz widzieć jak
płacze. Niby takie zwierze bez serca, ale ja tez czuje.
-Uspokój się… - wyciągnąłem do niej dłoń. Bardzo powoli,
żeby jej nie przestraszyć. Po takich trunkach mogła mnie nie poznać. Siedziałem
tak na ziemi… dokładnie tak samo jak ona. Próbowałem się jakoś zbliżyć, chociaż
to teraz było… bardzo trudne. W końcu pociągnęła poranionym noskiem i wypowiedziała
ciche „Riuki”. Dlaczego to zabrzmiało tak jakby nie widziała mnie ze 100 lat.
Wpadła mi w ramiona jednocześnie przewracając mnie na plecy. Przytuliła się do
mnie i przez moment tak siedziała. W końcu wstałem i wziąłem ją na ręce.
Posadziłem ją na kanapie, wziąłem chusteczki i delikatnie otarłem jej mordkę z krwi
oraz z łez.
-Dlaczego się do mnie nie odzywasz… Riuki… co ja zrobiłam
nie tak… - nachyliła się i przytknęła czoło do mojego torsu. Łapki również tam
oparła i zacisnęła je delikatnie na materiale mojej koszulki.
-Jesteś pijana. Jak wytrzeźwiejesz to pogadamy. Chodź…
-złapałem ją za rękę i za wszelką cenę chciałem pociągnąć do łóżka, jednak… jej
nogi odmawiały posłuszeństwa. Tak więc ponownie wziąłem ja na ręce i ułożyłem
delikatnie na łóżku. Jej oczka od ilości alkoholu same się zamykały.
-Nie zostawiaj mnie.. –złapała mnie za rękaw bluzy kiedy ujrzała,
że nie zamierzam się położyć obok niej.
-Nie idę nigdzie… ale nie jestem śpiący. – zabrałem rękę i
usiadłem obok łóżka na ziemi. Poczekałem, aż ta durna dziewczyna zaśnie.
Czekałem tak chyba do 4 nad ranem. Nie mogłem spać przez to wszystko co
powiedziała. Życie w tym ośrodku wcale nie jest takie łatwe, na dodatek… to
jeszcze dzieciak. Niby pełnoletnia, ale w środku to jeszcze mała dziewczynka
uwielbiająca zabawę i dzikie wypady. Wcale mi to w niej nie przeszkadzało, ale
właśnie z tego powodu nie wiedziałem skąd u niej nagle wzięło się coś tak
bardzo odważnego.
[…]
Obudziła się jakoś tak mniej więcej 5 nad ranem. Teraz to mi
się też już chciało spać, ale obiecałem sobie, że będę jej pilnował tak więc
nie zamierzam teraz spać. Kiedy usiadła na swoim łóżeczku ja również podniosłem
się i usiadłem na krawędzi. Przetarła niemrawo oczka i zerknęła na mnie jakby z
takim smutkiem ?
-Cinia… kiedy przestaniesz mnie w końcu straszyć ? – mruknąłem,
a wtedy ta podniosła rękę i przejechała nią po moim bladym policzku – Robie wszystko
żebyś była szczęśliwa, chociaż nie zawsze mi to wychodzi, a ty nadal…. Nadal
robisz takie cholernie głupie rzeczy ! – prychnąłem nieco podnosząc głos w geście
desperacji. Runąłem do tyłu i oparłem czoło na jej ramieniu. – Nie dasz sobie
rady z dzieckiem, kiedy nie potrafisz dbać nawet o siebie… w dodatku ty
wstydzisz się kiedy cie dotykam, uciekasz… jakbyś się czegoś obawiała. –
zacisnąłem dłoń na kołdrze, ale wcale nie zamierzałem przestać mówić. – Nie zamierzam
na razie z tobą „tego” robić, skoro ty jeszcze do tego nie dorosłaś i powinnaś
uszanować moją decyzje… Ja sam jeszcze nie dorosłem…. Do tego żeby być ojcem i
nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie…
Teraz bałem się tylko jednego. Czy znowu mnie odepchnie ?
Strzeli mi z liścia, a może mnie zostawi. Tylko przy niej potrafiłem być tak
zdesperowany. Tylko przed nią mogłem pokazać swój smutek, cierpienie, ale czy
to już nie zaszło trochę za daleko ? Jeszcze kilka razy i znowu wróci ten
nieczuły gnojek, który na wszystko ma wylane…
( Cinia ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz