Z powrotem zarzuciłam na głowę koc i skuliłam się przy umywalce dygocząc z zimna. Nawet nie chciałam udać sie przebrać w jakieś ubranie, by nie paradować nago. Właśnie, po pokoju rozległo się skrzypnięcie drzwi, więc w ostateczności podniosłam się i opatulona w koc i skierowałam się w stronę łòżka, jednak zahaczając o krawędź nakrycia przewròciłam się. Nie musiałam długo czekać na pojawienie się osoby, ktòra postanowiła mnie odwiedzić. Nie byłam w nastroju na odwiedziny, ale mój humor się całkowicie popsuł gdy zobaczyłam Natsume. Odpychając go wylądowała na łòżķu zakrywając się ciepłą kołdrą. Chłopak przysiadł tuż obok mnie i wyciągnął dłoń kładąc ją na moim czole. Naprawdę trudno było odgadnąć, że mam gorączkę. I teraz jeszcze mnie przeprasza. Na pewno te przeprosiny są fałszywe, tak samo jak cały on.
- Ile już tak dziewczyn przede mną spiłeś i wykorzystałeś? Nadal będziesz udawał milutkiego Natsume i usprawiedliwiać się ze jesteś Sigmą?! - spytałam pociagając nosem
- Mary! - krzyknął, widać że chciał coś jeszcze powiedzieć lecz lew, który znalazł się tuż między nami przeszkodził mu
Pociągnęłam lwa za ogon, by przestał szczerzyć kły na chłopaka, który zaskoczony pojawieniem się chowanca wylądował na podłodze.
- Odejdź! To rozkaz! - krzyknęłam a chowaniec zaskoczony moją postawą wpatrywał się na mnie z wielkimi oczami, zaraz mu wypadną z oczodołòw, jednak po chwili przytaknął głową A po nim został tylko złoty ślad, coś na wzór chmurki która z czasem bladła aż całkowicie znikła. Naciągnęłam pod nos kołdrę przenosząc wzrok na Natsume, że też przyszedł tutaj było dla mnie zdziwieniem. Nie chciałam już o nim z niczym gadać, przez narastającą gorączkę zaczęłam widzieć fioletową wiewiorkę w kącie pokoju. Na jej widok uśmiechnęłam się szeroko, co całkowicie zabiło chłopaka z tropu. Tu krzyczę na niego, uderzać klapkiem, kradnę koc a teraz głupkowato się uśmiecham i do tego dostałam rumieńcy na twarzy. Siedziałam tak w ciszy w towarzystwie chłopaka, powoli przekonywałam się do tego, że jest mu przykro za to co zrobił jednak nic go nie usprawiedliwia. Ale przecież to ja głupia przylazłam do niego i wylądowałam z nim w łòżku. Tak się kończy zamartwianie o innych, że rano nie wiesz gdzie jesteś. Przetarłam oczka, pomimo że niedawno się obudziłam znów poczułam się śpiąca. To wina gorączki. Miałam ochotę otworzyć okno przez gorąc, jednak tylko bym bardziej pozwoliła się chorobie rozwijać. Ale też wogule śmieszna sytuacja, dostać gorączkę po nocy spędzonej na pieprzeniu się. Chwyciłam chłopaka za rękę i przyciągnęła go do siebie z krańca łòżka by znów nie spadł. Przyłożyłam jego dłoń do czoła, dziwne ale była jakaś zimna i sprawiała, że czułam się lepiej. Czy on mnie jeszcze czymś zaskoczy pozytywnie.
- Masz tu zostać dopóki nie zasnę...dopóki się nie obudzę - poprawiłam wpatrując się w jego oczy uśmiechając lekko i kładąc się na poduszce - Jeśli sobie pójdziesz to się obudzę - chwycił go za dłoń, teraz będzie mu się trudniej wyplątać jeśli by chciał mnie zostawić, jednak w to wątpie bo sam przecież przyszedł. Ale jeszcze ciekawi mnie czemu ten Madara leżał obok mnie gdy się obudziłam. Chyba nie leżał od tak by na mnie popatrzeć...A może znów mi się coś przewidziało? Przecież Madara jest kotem. No nic, zapytam chłopaka gdy się obudzę o jego tajemniczego zwierzaczka.
(NATUŚ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz