wtorek, 2 czerwca 2015

Od Natsume - C.D Bishie


Powstrzymałem cichy śmiech, spoglądając nadal z rozbawieniem na dziewczynę. Siedziała naprzeciwko mnie, z założonymi rękoma, oraz kartą menu przed sobą. Pokręciłem tylko głową, nie odpowiadając na pytanie dziewczyny. Teraz pytanie co ja sobie zamówię… w sumie to nie byłem jakoś specjalnie głodny, jednak zrobię to specjalnie dla niej. I tak jest wystarczająco chuda, nie musi wcale głodować. Postanowiłem, że zjem krokiety z serem i grzybami. Po jakimś czasie podeszła do nas kelnerka, przyjmując nasze zamówienie. Kiedy ponownie zostaliśmy sami, zacząłem bawić się serwetkami i układać z nich łódeczki i żurawie. Po skonstruowaniu czwartej łodzi i szóstego ptaka, odłożyłem to wszystko na bok bębniąc palcami o blat stołu.
- Nudzi ci się chyba troszkę, prawda? - zapytała dziewczyna biąrąc jednego ptaka origami i przyglądając mu się z każdej możliwej strony
- W sumie to nie - przyznałem spoglądając w jej oczy, właśnie dopiero teraz zauważyłem, że były trochę inne…
Nie zamierzałem jej jednak o nic wypytywać, albo ma po prostu zwyczajną dwubarwność tęczówki, albo jest to spowodowane Arcaną albo jeszcze czym innym. Dziewczyna jakby orientując się co robię, burknęła coś pod nosem, lekko spuszczając głowę.
- Wybacz, po prostu masz ładne oczy - starałem się jakoś z tego wybrnąć.
Zanim dziewczyna zdążyła coś odpowiedzieć, kelnerka postawiła na stole nasze zamówienia. Odetchnąłem z ulgą, byłem uratowany. Kiedy wziąłem do ust pierwszy kęs krokieta, od razu zgłodniałem. Zacząłem przebierać widelcem jak szalony, kończąc o wiele szybciej od dziewczyny. Zaraz po skończonym posiłku dyskretnie wyjąłem wodę z siatki, przepijając z lekka ostry smak jedzenia. Zaoferowałem nawet trochę wody Bishe, jednak ona grzecznie odmówiła. Jeszcze przez kilka minut męczyła się z jedzeniem, aż wreszcie odstawiła widelec, zostawiając trzy pierogi. Nararczywa kelnerka nawet nie dała nam chwili odpoczynku, tylko od razu podeszła z rachunkiem. Na widok dziewczyny szukającej czegoś po kieszeniach, powstrzymałem ją.
- Co miesiąc otrzymujemy pewną ilość pieniędzy, którą możemy wykorzystać na własne upodobania. Chyba lepiej, żebyś pierwszego dnia nie wydawała zbytnio kasy, nie sądzisz? - posłałem jej nieśmiały uśmiech
Przez moment przyglądała mi się ze skupieniem, jednak oststecznie westchnęła i wstała od stołu.
- Jeśli nie szkoda Ci płacić za mnie, to w porządku.
Zostawiłem pieniądze na stole wraz z dorbym napiwkiem, po czym ruszyłem za dziewczyną ze swoim przedmiotem dnia - siatką. Właśnie, jeśli chodzi o zawartość siatki, to chyba troszkę się zapomniałem.
- Możesz ze mną gdzieś pójść? - zapytałem lekko przerażonym głosem dziewczynę
- Wyglądasz na przejętego… niech ci będzie
Miałem ochotę ją wręcz wyściskać z wdzięczności, jednak zamiast tego znowu złapałem ją za dłoń i zacząłem ciągnąć w stronę swojego apartamentu. Część w której mieszkały Sigmy, była troszkę oddalona od bloków zwyczajnych Arcan. Budynek był takich samych rozmiarów, ogromy. Jednak tutaj zdecydowanie większość mieszkań była wolna. Wbiegliśmy na piąte piętro, po czym stanęliśmy przed ciemnymi, brązowymi drzwiami. Otworzyłem drzwi powoli, upewniając się czy jest bezpiecznie. Zdawało się, że tak… ledwo jednak wszedłem do środka i zostałem zaatakowany. Runąłem na ziemię, czując jak coś drapię mnie po karku.
- Spadaj! - krzyknąłem używając widzialnego tylko dla mnie znaku
Napastnik uderzył o ścianę, zsuwając się z niej. W panującym mroku na korytarzu, mogłem jedynie dostrzec połyskujące oczy.
- Ciastka… - oczy zwężyły się w małe szparki
Bez słowa rzuciłem siatką i już po chwili obecność ducha zniknęła.
- Co to było? - zupełnie zapomniałem, że Bishie stoi tuż obok mnie - Tylko mi coś mignęło i już leżałeś na ziemi - tym razem to ona zaczęła się cicho śmiać.
- To był pewien element mojej Arcany, a ogólnie rzecz biorąc, istota którą dzieki niej kontroluję - wzruszyłem ramionami - No cóż, jesteśmy teraz u mnie więc jak chcesz to się rozgość. Mogę cię potem odprowadzić, albo teraz… zależy kiedy chcesz.

(Bishie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope