Ech...
to niestety była typowa reakcja wielu osób, ale nie specjalnie mi to
przeszkadzało. Samo to, że byłem łudząco podobny do słynnej postaci z
horroru jest śmiechu warte, a co dopiero fakt, że również tak się
nazywam. Przeszłość robiła swoje... niestety.
-O
ironio... - wydusiła z siebie dziewczyna starając się złapać oddech -
... tyle już tu jestem, a nie usłyszałam o tobie chociażby wzmianki. Jak
to jest, że ktoś taki jak ty nie szczyci się sławą? - zapytała
zaciekawiona.
-Może
to dlatego, że o tą sławę nie zabiegam. Poza tym... wszystko z czasem
się nudzi, więc i o mojej " wyjątkowości " się zapomina. Przecież nie
jestem jedyną interesującą osobą w tym ośrodku. Gdybyś uważnie poszukała
na pewno znalazłabyś kogoś o niebo lepszego ode mnie. - uśmiechnąłem
się, głaskając dziewczynę po głowie. Na tą pieszczotę zareagowała niczym
kot. Yuriko była jedną z tych ciekawszych osób goszczących w murach
Rimear. Jej nagła zmiana nastawienia do mnie, zdziwiła mnie. Nie
wyglądała na osóbkę w pełni zdrową na umyśle, ale najczęściej to właśnie
ci chorzy na głowę są najciekawsi. Potrafią pokazywać wiele swoich
twarzy i zachowań co tylko nadaje uroku ich osobowości, czyż nie tak? W
każdym razie... lepsze to niż ciągłe siedzenie samemu w czterech
ścianach... uwierzcie... to już jest do znudzenia.
Dziewczyna
patrzyła na mnie z lekkim ogłupieniem. Może ona również była jedną z
tych osób, które rzadko kiedy nawiązują z kimś kontakty i nie wiedzą o
pewnych rzeczach? Możliwe... nawet bardzo. Łokciem włączyłem wentylację
na tryb zasysania. Nie chciało mi się znowu wypalać przy oknie, ale i
tak uchyliłem jedno z nich w salonie, by świeże powietrze dalej
pozostało w mieszkaniu. Bez wahania zapaliłem kolejnego papierosa
przypominając sobie o zasadach kultury osobistej:
-Chcesz może coś do picia? - zapytałem dziewczyny, która podążała za moją osobą jak cień.
-Hmm... masz mleko? - zapytała z nadzieją.
-I
ciastka? Jasne. - odpowiedziałem idąc w stronę kuchni. Dziewczyna
uśmiechnęła się radośnie, ruszając posłusznie za mną. Wygrzebałem z
lodówki karton mleka zaś z szafek obok również paczkę Piegusków, talerz i
kubek z wizerunkiem pieseła. Wszystko to ułożyłem na stole
przypominającym mały bar. Dzięki temu miałem widok na salon. Po drugiej
stronie usiadła Yuriko, wdrapując się na dość wysokie krzesło. Do
kubeczka nalałem dziewczynie mleka, a ciastka ułożyłem na talerzyku w
artystyczną wieżyczkę. Dziewczyna machała radośnie nóżkami popijąc napój
z kubka i zajadając cię ciastkami. Co chwila na jej wargach pojawiały
się wąsy z mleka, na których widok mimowolnie się uśmiechałem.
-Ładnie mieszkasz. - powiedziała przyglądajac się kuchni i salonowi z tyłu – Sam się urządzałeś?
-Nie.
Przydzielili mi takie mieszkanie, a ja tylko mam tu swoje rzeczy,
sprzęty i zabawki. - uśmiechnąłem się na myśl o wszystkich swoich
przyrządach do sekcji, które już od jakiegoś czasu kurzyły się gdzieś w
kantorku, ale mimo to wcale nie miałem ochoty z nich ponownie
korzystać... przynajmniej w najbliższym czasie.
-Tak
myślałam. Gdybyś urządzał się sam nie sądzę, aby to miejsce wyglądało
tak zwyczajnie. - oczywiście to wyznanie dziewczyny uznałem jako
komplement. Gdyby tylko widziała mój dom na obrzeżu miasta... oj
zdziwiłaby się. To było prawdziwe dzieło sztuki... i nie tylko. Idealne
miejsce na kręcenie horroru.
-Mój
dom w mieście wygląda o niebo lepiej, ale nie narzekam. Tu również da
się żyć. - wzruszyłem ramionami – W sumie... MY jako " eksperymenty ", "
projekty "... what ever, nie mamy aż tak źle jak mogłoby się to
wszystkim wydawać. Widziałem miejsca dużo gorsze od tego... tam słowo
człowiek, życie czy uczucia nie istnieją. - westchnąłem na wspomnienie o
niezbyt przyjemnych wycieczkach do innych krajów... oczywiście wyjazdów
służbowych. Głównie wymiany i takie tam... ze dwa lata wstecz.
-Tak myślisz? Hmm... - zamyśliła się.
-Tak.
- odpowiedziałem pewnie – Niektórzy mieszkańcy Rimear byli wcześniej
zwykłymi bezdomnymi albo byli wysiedleni, wydziedziczeni, wypisani z
jakiejś tam listy " ludzi " i ich życie nie było za kolorowe, powiedzmy
sobie szczerze. Teraz mają dach nad głową, jedzenie, pieniądze, luksusy.
Za co? Za to, że czasem dadzą sobie coś wstrzyknąć lub pozwolą się
uśpić. Naukowcy raczej szanują swoją pracę i wynalazki, więc nie
pozwolą, aby poszło to na marne. - czy miałem na myśli szacunek
doktorków do nas jako do projektów? Może po części... sam nie wiem. Może
po prostu nie chciałem sobie za bardzo obrzydzać życia tutaj, jak robią
to inni. Nie mówię, że jest tu jakiś raj, ale piekła też nie było...
nie przesadzajmy. Dziewczyna na te słowa tylko patrzyła na mnie ze
zdziwieniem. Mogła się jeszcze nie spotkać z takim podejściem, więc jej
zaskoczenie nie zbyt mnie dziwiło.
-A masz tu może jakiś znajomych czy coś? - zapytałem z ciekawości.
( Yuriko? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz