piątek, 7 sierpnia 2015

Od Stein'a - C.D Yuriko

Ech... to niestety była typowa reakcja wielu osób, ale nie specjalnie mi to przeszkadzało. Samo to, że byłem łudząco podobny do słynnej postaci z horroru jest śmiechu warte, a co dopiero fakt, że również tak się nazywam. Przeszłość robiła swoje... niestety.

-O ironio... - wydusiła z siebie dziewczyna starając się złapać oddech - ... tyle już tu jestem, a nie usłyszałam o tobie chociażby wzmianki. Jak to jest, że ktoś taki jak ty nie szczyci się sławą? - zapytała zaciekawiona.

-Może to dlatego, że o tą sławę nie zabiegam. Poza tym... wszystko z czasem się nudzi, więc i o mojej " wyjątkowości " się zapomina. Przecież nie jestem jedyną interesującą osobą w tym ośrodku. Gdybyś uważnie poszukała na pewno znalazłabyś kogoś o niebo lepszego ode mnie. - uśmiechnąłem się, głaskając dziewczynę po głowie. Na tą pieszczotę zareagowała niczym kot. Yuriko była jedną z tych ciekawszych osób goszczących w murach Rimear. Jej nagła zmiana nastawienia do mnie, zdziwiła mnie. Nie wyglądała na osóbkę w pełni zdrową na umyśle, ale najczęściej to właśnie ci chorzy na głowę są najciekawsi. Potrafią pokazywać wiele swoich twarzy i zachowań co tylko nadaje uroku ich osobowości, czyż nie tak? W każdym razie... lepsze to niż ciągłe siedzenie samemu w czterech ścianach... uwierzcie... to już jest do znudzenia.

Dziewczyna patrzyła na mnie z lekkim ogłupieniem. Może ona również była jedną z tych osób, które rzadko kiedy nawiązują z kimś kontakty i nie wiedzą o pewnych rzeczach? Możliwe... nawet bardzo. Łokciem włączyłem wentylację na tryb zasysania. Nie chciało mi się znowu wypalać przy oknie, ale i tak uchyliłem jedno z nich w salonie, by świeże powietrze dalej pozostało w mieszkaniu. Bez wahania zapaliłem kolejnego papierosa przypominając sobie o zasadach kultury osobistej:

-Chcesz może coś do picia? - zapytałem dziewczyny, która podążała za moją osobą jak cień.

-Hmm... masz mleko? - zapytała z nadzieją.

-I ciastka? Jasne. - odpowiedziałem idąc w stronę kuchni. Dziewczyna uśmiechnęła się radośnie, ruszając posłusznie za mną. Wygrzebałem z lodówki karton mleka zaś z szafek obok również paczkę Piegusków, talerz i kubek z wizerunkiem pieseła. Wszystko to ułożyłem na stole przypominającym mały bar. Dzięki temu miałem widok na salon. Po drugiej stronie usiadła Yuriko, wdrapując się na dość wysokie krzesło. Do kubeczka nalałem dziewczynie mleka, a ciastka ułożyłem na talerzyku w artystyczną wieżyczkę. Dziewczyna machała radośnie nóżkami popijąc napój z kubka i zajadając cię ciastkami. Co chwila na jej wargach pojawiały się wąsy z mleka, na których widok mimowolnie się uśmiechałem.

-Ładnie mieszkasz. - powiedziała przyglądajac się kuchni i salonowi z tyłu – Sam się urządzałeś?

-Nie. Przydzielili mi takie mieszkanie, a ja tylko mam tu swoje rzeczy, sprzęty i zabawki. - uśmiechnąłem się na myśl o wszystkich swoich przyrządach do sekcji, które już od jakiegoś czasu kurzyły się gdzieś w kantorku, ale mimo to wcale nie miałem ochoty z nich ponownie korzystać... przynajmniej w najbliższym czasie.

-Tak myślałam. Gdybyś urządzał się sam nie sądzę, aby to miejsce wyglądało tak zwyczajnie. - oczywiście to wyznanie dziewczyny uznałem jako komplement. Gdyby tylko widziała mój dom na obrzeżu miasta... oj zdziwiłaby się. To było prawdziwe dzieło sztuki... i nie tylko. Idealne miejsce na kręcenie horroru.

-Mój dom w mieście wygląda o niebo lepiej, ale nie narzekam. Tu również da się żyć. - wzruszyłem ramionami – W sumie... MY jako " eksperymenty ", " projekty "... what ever, nie mamy aż tak źle jak mogłoby się to wszystkim wydawać. Widziałem miejsca dużo gorsze od tego... tam słowo człowiek, życie czy uczucia nie istnieją. - westchnąłem na wspomnienie o niezbyt przyjemnych wycieczkach do innych krajów... oczywiście wyjazdów służbowych. Głównie wymiany i takie tam... ze dwa lata wstecz.

-Tak myślisz? Hmm... - zamyśliła się.

-Tak. - odpowiedziałem pewnie – Niektórzy mieszkańcy Rimear byli wcześniej zwykłymi bezdomnymi albo byli wysiedleni, wydziedziczeni, wypisani z jakiejś tam listy " ludzi " i ich życie nie było za kolorowe, powiedzmy sobie szczerze. Teraz mają dach nad głową, jedzenie, pieniądze, luksusy. Za co? Za to, że czasem dadzą sobie coś wstrzyknąć lub pozwolą się uśpić. Naukowcy raczej szanują swoją pracę i wynalazki, więc nie pozwolą, aby poszło to na marne. - czy miałem na myśli szacunek doktorków do nas jako do projektów? Może po części... sam nie wiem. Może po prostu nie chciałem sobie za bardzo obrzydzać życia tutaj, jak robią to inni. Nie mówię, że jest tu jakiś raj, ale piekła też nie było... nie przesadzajmy. Dziewczyna na te słowa tylko patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Mogła się jeszcze nie spotkać z takim podejściem, więc jej zaskoczenie nie zbyt mnie dziwiło.

-A masz tu może jakiś znajomych czy coś? - zapytałem z ciekawości.



( Yuriko? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope