Lekko wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam w kierunku głosu. Chłopak,
który po części wyglądał jak moje przeciwieństwo stał naprzeciw mnie i
stwierdził, że prosiłam, aby tu przyszedł. Nie miałam zielonego pojęcia
jak wszedł do mojego mieszkania, ale bardziej zaciekawiło mnie czemu
uważa, że to właśnie ja go o to upraszałam. Z lekkim niezrozumieniem w
oczach przyjrzałam mu się. Niemalże wszystko było u niego czarne
włącznie z tęczówką oka, jedyne co go do mnie upodobniało to blada jak
kreda skóra. Zrobiłam nieśmiało krok ku niemu delikatnie spuszczając
głowę. Czułam się trochę nieswojo, ale ciekawość wzięła górę.
- Skąd wiesz, że to ja? - zapytałam wyglądając spoza kosmyków białych włosów
Chłopak sięgnął dłonią do kieszeni, z której wyciągnął pognieciony i
ubrudzony skrawek papieru. Dokładnie mu się przyjrzałam. Ogólnie
wszystko wyglądało na moje pismo. Pochylone, szybkie i niezgrabne.
Zawsze tak piszę, gdy jestem spóźniona lub rozdrażniona. Był tam także
podany numer pokoju, ale plama od kawy zasłaniała idealnie styk
ostatnich liczb przez co było to dosyć niewyraźne. Nie zważając na
mojego gościa podbiegłam do łazienki i wyjęłam kawałek waty. Lekko
zamoczyłam go w wodzie i przejechałam bardzo dokładnie po plamie. Potem
szybko przycisnęłam papier do ręcznika i podbiegłam do kuchni. Wzięłam
zapalniczkę, po czym w bezpieczniej odległości oświeciłam nią kartę od
spodu. Było widać delikatne zarysy przyciśniętego długopisu, które
układały się w wyraźny numer mojego apartamentu. Byłam tym do tego
stopnia skupiona i zdziwiona, że nawet nie zauważyłam jak chłopak stoi
za mną i przygląda się temu numerowi. Dopiero, kiedy poczułam jego
oddech na swoim karku szybko odłożyłam sprzęty. Tym razem to on mi się
przyglądał. Z każdą chwilą czułam się coraz dziwniej, aż w końcu
poczułam jak znowu oblewam się delikatnym rumieńcem i szybko spuściłam
głowę. Niby nic, bo to tylko lekko różowe policzki, ale jednak
wstydziłam się tego. Nie był, aż taki wysoki jak inni chłopacy.
- Czyli to właśnie do mnie miałeś przyjść… - wyszeptałam jakbym mówiła do siebie trzymając kartkę w trzęsących się dłoniach
- Na to wygląda - odparł, a ja uniosłam głowę
Miał dobry słuch. Mój szept jest bardzo, ale to bardzo cichy. Po chwili
takiego stania zaprosiłam go do salonu. Usiadłam obok niego na kanapie
oddając mu zapiski.
- Dziwne.. wygląda jak moje pismo, ale nie przypominam sobie, żebym coś
takiego pisała. Chyba naukowcom znowu się nudzi w laboratorium -
mruknęłam cicho
- Nie pomyślałbym żeby tak rozszyfrować te cyfry - stwierdził oglądając ścinek papieru
- Nauczono mnie tego parę lat temu - odpowiedziałam ściskając
roztrzęsione dłonie, a po chwili milczenia dodałam - Jestem Rozalia, ale
proszę mów mi Rosie… - niemalże wyszeptałam drugą część zdania
Nie wiedziałam jak potoczy się dalej nasze spotkanie. Wydawał się nawet w
miarę i z chęcią przeszłabym się z nim do parku lub innego miejsca.
Westchnęłam cicho i jeszcze raz spoglądnęłam kątem oka na Daniela przez
kosmyki włosów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz