niedziela, 19 lipca 2015

Od Natsume - C.D Mary

Zamierzałem iść tylko szybko do siebie, zanim Mary się obudzi jednak chyba się spóźniłem. Kiedy już wróciłem, drzwi były zamknięte i na dodatek nie wyczuwałem jej obecności. Nie chce mi się jej jakoś specjalnie szukać po całym ośrodku więc poczekam, powinna wrócić w przeciągu godziny, no może dwóch. Oparłem się o ścianę, odchylając głowę do tyłu i głośno wzdychając. W sumie to żałowałem, że skarciłem Madarę, nudzi mi się tak samemu. Przymknąłem oczy bębniąc palcami o chłodną ścianę, strasznie było tutaj zimno... Wydawało mi się, że wręcz zasnąłem kiedy usłyszałem czyjeś kroki. Mary weszła na piętro, nie zdążyła nawet dojść do drzwi kiedy walnęła o ścianę i upadła na ziemię. Podbiegłem do niej, przyłożyłem wierzch dłoni do jej czoła i odsunąłem ją szybko jak poparzony, ma jeszcze większą gorączkę i się szlaja... Wyjąłem z jej kieszeni klucze do jej apartamentu (grzebało się troszku w jej ubrankach XD), wziąłem ją na rączki i prędko otworzyłem drzwi. Nie było to łatwe, jeśli miało się na rękach dziewczynę, ale jakoś sobie poradziłem. Kopniakiem zamknąłem drzwi i popędziłem do jej sypialni, kładąc ją na łóżku. Okryłem ją kołdrą i udałem się wpierw do kuchni, a następnie do łazienki w poszukiwaniu jakichś lekarstw. Czy ona naprawdę nie ma tutaj niczego? Najwyraźniej nie, ponieważ szukałem z dwadzieścia minut i nic, żadnych leków. Zrezygnowany usiadłem w nogach łóżka, zastanawiając się co teraz mam robić. Chyba nie mam innego wyjścia jak użyć swoich mocy. Nie bałem się, że coś jej zrobię, miałem już opanowane wszystko do perfekcji. Usiadłem nieco wyżej tuż za jej plecami, położyłem obie dłonie na jej czole zamyślając się. Jej klatka piersiowa unosiła się co chwilę delikatnie w górę i w dół. Była pogrążona w płytkim, niespokojnym śnie spowodowanym jej chorobą. Jeśli to nie ma przerodzić się w coś groźniejszego, muszę ją wyleczyć już teraz. Zadarłem głowę do tyłu mamrocząc ciche słowa, coś na wzor modlitwy w dawno zapomnianym już innym języku. Języku duchów. Posługuję się nim niemal od urodzenia, więc przychodzi mi to z ogromną łatwością. Wypuściłem znak który lekko błysnął na skórze dziewczyny i po chwili zniknął. Odsunąłem się od niej powoli, nadal z lekko uniesionymi rękoma. Powoli zszedłem z łóżka i odwracając wzrok opuściłem swoje ręce, teraz wystarczy poczekać aż ona się obudzi. Ciekawi mnie, gdzie to nagle zachciało jej się tak chodzić, bo na pewno nie szukać mnie. Właśnie dlatego nigdy nie chciałem ingerować w znajomości z ludźmi... byli o wiele bardziej problematyczni niż duchy, których rozumowanie było proste. Chociaż za nimi również nie przepadam. Ponownie na nią spojrzałem, kiedy usłyszałem ciche stęknięcie. Wpierw poruszyła się niespokojnie, dopiero potem otworzyła swoje oczy, kilkakrotnie nimi mrugając, żeby coś zauważyć.
- Natsume? - zapytała kiedy już się jakoś rozbudziła - Co ty tutaj robisz?
Nie odpowiedziałem od razu, wpierw zlustrowałem ją swoim przenikliwym wzrokiem, pozbawionym jakichkolwiek emocji. Dopiero po minucie zdobyłem się na to, żeby jej łaskawie odpowiedzieć.
- Na chwilę poszedłem do Ciebie, kiedy jeszcze spałaś. Kiedy wróciłem nie było cię w środku, chwilkę poczekałem aż wreszcie się pojawiłaś. Wlazłaś w ścianę i zemdlałaś... zaniosłem cię do środka. Ty chyba tyle. Lepiej już się czujesz?
Przez chwilę się zastanawiała nad swoim stanem zdrowia, jednak po chwili powiedziała, że jest już lepiej. Przytaknąłem spoglądając na okno i ośnieżony parapet.
- A czemu wyszłaś z apartamentu?
- Poszłam do naukowców po leki...strasznie źle się czułam, jednak nic mi nie dali więc wróciłam z pustymi rękoma.
- Nie dali? - zdziwiłem się, chyba musieli mieć jakieś straszne zamieszanie skoro jej nie pomogli, potem ich odwiedzę. - No ale jest z Tobą lepiej i to się liczy, dzisiaj już nigdzie nie wychodź, odpoczywaj. Mogę ci pomóc, no chyba, że nie chcesz... - spojrzałem na nią z poważną miną
- No możesz... głodna jestem.
Aha? Ja oferuję się cały a ta ze mnie kuchcika robi, chociaż w sumie ja też jestem głodny więc na tym tylko zyskam. Wstałem i ruszyłem z wolna w stronę kuchni, żeby ogarnąć co ona tam ma. W sumie to umiem gotować, bo mieszkam sam od małego i jakoś muszę sobie radzić. Wyjąłem kilka produtków, które przyszły mi na myśl i zacząłem gotować. Ostatecznie danie które przygotowałem, było dosyć proste w przygotowaniu, ta zaszalałem i zrobiłem Spaghetti Bolognese. Wpierw podsmażyłem cebulę, którą wcześniej drobniej pokroiłem. Kiedy cebula była już prawie usmażona dodałem czosnek, po minucie lub dwóch gotowe usmażone produkty dałem do garnka na sos. W między czasie widelcem zacząłem ugniatać mięso które smażyło się na patelni. Mięso również po pewnym czasie wsadziłem do garnka. Dodałem kilka ziół i zacząłem to wszystko dusić, jak na razie idzie mi dobrze. Rozdrobniłem pomidory wraz z sosem i koncentraten w mikserze, otrzymaną konsystencję dodałem do garnka, ponowne duszenie. Po 25 minutach kiedy sos zrobił się już gęsty, wyłączyłem go i przeniosłem się do makaronu który cały czas się gotował. Odcedziłem makaron, sprawiedliwie rozdzieliłem porcję, kluski polałem mięsnym sosem.
- Natsume skończyłeś? Głodna jestem...
- Tak, możesz już przyjść - zawołałem kładąc talerze na stół.

(Mary? Udław się)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope