wtorek, 17 lutego 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii


Za raz odsunąłem się od kanapy i wstałem. Teraz już wszystko było okey. Tak na dobrą sprawę to praktycznie nie zwróciłem uwagi na to co zrobiła. Może dlatego że nic to nie znaczyło. Wzruszyłem ramionami najpierw w ogóle nie zainteresowany tym co powiedziała. Odwróciłem się do niej tyłem i za raz spojrzałem przez okno. Na mojej twarzy pojawił się też delikatny, ukryty (a jednocześnie psychiczny) uśmiech.
- Nie chcesz bym naprawdę był na ciebie zły. – westchnąłem i w tedy też odwróciłem się do niej z tym uśmieszkiem. – Wolałabyś to zrobić przy pomocy języka, co ? – zapytałem zbliżając dłoń do swoich ust i dostając językiem swoich palców, na których była jeszcze jej krew. Przejechałem po nich delikatnie, i wtedy też zauważyłem na jej policzkach szalone rumieńce. Zabawne. Nie odzywała się. To w sumie nawet lepiej – Masz bardzo słodką krew. Jak mnie będziesz tak rozpieszczać to w końcu przestanę ciebie pytać o zgodę. – uświadomiłem jej to i za raz. Nie to wcale nie była groźba.
-To ty jesteś ode mnie uzależniony tak jakby więc nie pyskuj. – no i teraz… miarka się przebrała. Za moment znalazłem się przy niej i pochyliłem się nad jej głową. Oparła ja automatycznie o oparcie kanapy. Moja ręka teraz spoczęła tuż obok niej.
-Jesteś bardzo wygadana. Nie kazałem ci się okaleczać i dawać mi swojej krwi. Zrobiłaś to z własnej woli więc nie jestem zobowiązany… Nie lubię jak ktoś próbuje sobie mnie podporządkować, więc tego nie rób albo staniesz się jedną z tych na liście do wyeliminowania….
Po tych słowach odsunąłem się od niej i poszedłem do kuchni. To nie tak że nie mogę jeść nic innego. Po prostu to wszystko nie może zaspokoić mojego głosu. A to że teraz tak dużo krwi potrzebowałem było pewnie spowodowane tym że przez dłuższy czas nic mi nie podawano. Musiałem to wszystko uzupełnić. O dziwo dziewczyna przez cały ten czas nie odzywała się. Tak jakby zrozumiała to co do niej powiedziałem.
-Pokaleczyłeś się… - powiedziała cicho a ja stojąc w kuchni i słysząc to… niemało się zdziwiłem. Może ona faktycznie się martwi. Tylko po co ? O mnie ? Nie było jeszcze takiej osoby, która martwiła by się o mnie. Odwróciłem wzrok w jej stronę nawet jeśli ona tego nie widziała to ja próbowałem ją rozgryźć. Teraz spoglądałem na nią zupełnie inaczej… spokojniej, bez tej nienawiści. – Jak… podawałam ci krew.. – powiedziała to tak jakby chciała a nie mogła. Zapewne było to dla niej krępujące – To czułam twoje pokaleczone wargi.  Ty… nie czujesz bólu ?
-Czuje…. Ale wtedy bardziej obchodził mnie inny ból. Nie skupiałem się na tym. – wzruszyłem ramionami i oparłem się o framugę drzwi.
-Jaką ty się w ogóle posługujesz Arcaną ? – kolejne pytanie. Czułem się jak na komisariacie.
-La Morte. – mruknąłem, a ta zerwała się i spojrzała za siebie tak by na mnie spojrzeć. Ja zerkałem na nią tylko kontem. – Już wiesz czemu mnie tak pilnują ? Jakoś nigdy nie miałem problemu z zabiciem człowieka…. I nie będę miał też problemu żeby zabić ciebie jeśli będzie taka potrzeba więc nie próbuj mnie ułożyć jak pudelka….


( Cinia ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope