Czułam jak całe ręce mi drżą. Zacisnęłam mocniej swoje rączki, które trzymałam na koszuli Riuki'ego. Akceptuję go, czemu to tak boli kiedy on to temu zaprzecza? Może i czasami faktycznie bez powodu zaczynałam sprzeczki, byłam wobec niemu opryskliwa i zdarzało mi się go uderzyć, kopnąć… Starałam się odpędzić od siebie łzy, które cisnęły mi się do oczu. Było to trudne, jednak ostatecznie mi się udało. Nie chciałam robić z siebie jakiejś słabej dziewczynki. Opuściłam jedną dłoń wpatrując się kątem oka w chłopaka. Nie wiem co było takiego niesamowitego w tej podłodze. Oboje bardzo często wymigiwaliśmy się od odpowiedzi, patrzeniem na nią. Uniosłam wyżej głowę i odgarnęłam mu włosy z twarzy, tak żeby chociaż trochę mnie przez nie widział.
-Mylisz się. Zależy mi na Tobie, ja również posiadak cechy które wypadałoby we mnie zmienić i jest to niemożliwe. A to wszystko z mojej winy - westchnęłam - Myślisz, że gdybym Cię nie akceptowała, byłabym tutaj teraz? Miałabym cię w nosie i ignorowałabym Cię jak każdego tutaj!
Pod koniec głos mi się prawie załamał, przez chwilę znowu staliśmy w ciszy aż wreszcie się odsunęłam. Może faktycznie lepiej będzie jeżeli już sobie stąd pójdę, tylko mu się narzucam i z każdej wizyty robię problemy. Jemu jest to obojętne… czyli po prostu mogę więcej nie przyjść i się tym nie przejmie. Podniosłam klucze które leżały w drugim kącie pokoju, po czym zaczęłam się powoli kierować w stronę chłopaka. Sama sobie poradzę, po prostu wrócę na dół i będę szukała swoich własnych kluczy. Tak będzie najlepiej, zresztą nie mogłabym zasnąć ze świadomością, że ktoś znajdzie te klucze i na przykład...włamie się do mnie. Nie czułabym się bezpiecznie nawet we własnym apartamencie.
-Co? Nie chcesz już tego? - zapytał biorąc ode mnie klucze
-Nie chcę… ale dzięki - zdobyłam się na lekki, wymuszony uśmiech.
Podeszłam do drzwi i prawie już wyszłam kiedy zatrzymałam się w wejściu. Zaraz za mną stał Riuki prawdopodbnie w celu zamknięcia za mną drzwi. Dotknęłam jego ramienia i sprubowałam go nieco "zniżyć" jednak ten nadal stał wyprostowany.
-No nie siłuj się ze mną i wyprostuj się!
Chłopak przewrócił oczyma, a właściwie to oko i schylił się. Złapałam go za szyję i delikatnie pocałowałam w policzek. Zaraz po tym odsunęłam się i machając mu zbiegłam po schodach na dół. Z rumieńcem na twarzy wypadłam na zewnątrz, nie wiedziałam, że będzie tutaj tak strasznie zimno… Zgaduję, że było na chwilę przed 22… w sumie to nie mam pojęcia. Jeszcze raz postanowiłam odtworzyć drogę którą przebyłam ze swoją przyjaciółką, w celu znalezienia klucza. Myślałam, że znajdę klucze gdzieś za 3 razem… no udało się, ale za jakimś 20? Powieki coraz bardziej mi ciążyły, a nogi miałam jak z waty. Myślalam teraz tylko o jednym, a mianowicie o spaniu. Wchodząc do klatki starałam się wywołać jak najmniej hałasu. Idąc po schodach, zaczęłam się zastanawiać na którym mieszkam piętrze… po kilku minutach namysłu udało mi się odnaleźć, "zaginione" mieszkanko. Nie zamknęłam za sobą ani drzwi, ani nie przebrałam się tylko od razu rzuciłam się na łóżko.
(Wena coś mi chyba uciekła)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz