Od razu rozbolały mnie uszy. Przytuliłam chłopca lekko go pocieszając.
Dopiero teraz zauważyłam, że może moja niewykszatłcona w pełni Arcana
wcale nie jest taka bezużyteczna. Wyleczyłam ranę po nożu w miarę szybko
i bezboleśnie.
- Już Aki. Nic się nie stało, tylko proszę nie krzycz mi do ucha - powiedziałam cicho, a on nie puszczał mnie
Chyba serio było mu przykro. Po dłuższej chwili odsunął się i spojrzał na mnie zaszklonymi oczami.
- Nie płacz. To nie twoja wina - pocieszyłam go lekko wycierając mu łzy
Uśmiechnęłam się do niego, a chłopiec znowu się do mnie przytulił.
Zaczęłam nim lekko kołysać jak wcześniej. Nie chciałam żeby się tym tak
zamartwiał, ale też niepokoiło mnie, że w każdym momencie może mnie
zabić. Westchnęłam cicho obejmując go. Odsunął się i spojrzał na moją
dłoń. Chwycił ją i dokładnie obejrzał z każdej strony.
- Jak to? - zapytał zdzwiony
- Umiem leczyć rany, ale nie mogę tego używać za często - wyznałam
Uśmiechnął się lekko i przyjrzał mi się.
- Co to jest to rozdwojenie jaźni? - zapytał przekręcając główkę
- To tak jakby siedziały w tobie dwie osoby. Jedna to ty, który teraz
siedzisz mi na kolanach, a ten drugi Aki to ten, który wbił mi nóż w
rękę - powiedziałam cicho gestykulując rękoma
Zamyślił się opuszczając głowę. Pewnie ciężko mu to wszystko zrozumieć.
Oparł się głową o mnie i westchnął cicho przymykając oczy. Zaraz znowu
przyśnie mi na kolanach. Podniosłam go z trudem delikatnie przenosząc na
miejsce obok. Momentalnie rozbudził się i spojrzał mi w oczy. Już
miałam wstać, gdy złapał mnie za rękę.
- Czyli… to ja Ci to zrobiłem? - zapytał ze strachem i nadzieją w oczach
- Nie. I nawet tak nie myśl - pocieszyłam go, a drugą ręką pogłaskałam po głowie
Uśmiechnął się niemrawo, gdy zauważyłam pewien mały szczegół. Nie miał
przy sobie miśka. Pewnie zapomniał go w biegu. Nagle dotarło do mnie co
zrobiłam. Wiem, że bałam się iż Aki coś mi zrobi, ale zamknęłam się w
pokoju. Za każdym razem zaprzeczałam i nie chciałam go wpuścić. Poczułam
się okropnie. Chłopiec chyba to zauważył, gdyż wdrapał mi się na kolana
i odsłonił spadające na twarz włosy.
- Co się stało Rosie? - zapytał spoglądając mi w oczy
- Nic takiego - zapewniłam go i uśmiechnęłam się - A tak w ogóle jak nazywa się twoja przytulanka? - zapytałam z zaciekawieniem
- Nie mówiłem Ci jeszcze? - zaśmiał się, po czym rozejrzał się ciut spanikowany - A gdzie Momo?
- Nie przyniosłeś go ze sobą - zaśmiałam się cicho, a on szybko wybiegł z mojego mieszkania
Odetchnęłam z ulgą opierając się o kanapę. I co ja mam zrobić…
(Aki?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz