No muszę przyznać, że wybrali nam ciekawą mapkę do bitwy.. Chinatown. Nadal pamiętam jak oglądałam plan tego miejsca przez ekrany w laboratoriach. Dziwne.. wcześniej tego nie pamiętałam. Pewnie znowu coś się stało i wraca mi pamięć, ale cóż wracając. Wyszłam do przodu nie specjalnie przejmując się grupą. Na walkach traciłam tą swoją nieśmiałość, a raczej zamieniałam ją na obojętność i spokój. Mogłabym stać i wpatrywać jak inni mordują się nawzajem, a ja co najwyżej bym ziewnęła. Aki cały czas trzymał się blisko mnie. Wyglądało na to, że tamci już się znają, ale nie specjalnie się lubią. Zauważyłam kilka szpar między ściśniętymi budynkami. To jest to. Szybko, lecz po cichu podeszłam do jednego z zakamarków. Tak jak myślałam. Skrzynie z zapasami i tym podobnymi. Takie są bezpieczniejsze od tych z budynków. Kiedy z nimi pracowałam ustawili niektóre tak by wybuchały same z siebie po iluś tam godzinach. W tych zaułkach było mniejsze prawdopodobieństwo, że właśnie coś takiego wpadnie nam w ręce. Chłopak rozdał broń, a ja chwyciłam butelki z wodą. Dałam każdemu po jednej, a swoją wypiłam niemal duszkiem. Odsunęłam kilka głazów z końca korytarza (a dokładniej je skry skruszyłam z lekka) i jakiś cudem natrafiłam na przejście. Moja drużyna akurat o czymś rozmawiała, więc nie dostrzegła co robię. Zbliżyłam się do nich delikatnie kładąc dłoń na ramieniu chłopaka. Odwrócił się momentalnie wlepiając we mnie swój wzrok. Odsunęłam się lekko rumieniąc i wskazałam dłonią na przejście. Byli dosyć zdziwieni, ale ostatecznie do niego podeszli.
- Lepiej stąd chodźmy, tu nie jest bezpiecznie.. - wyszeptałam podpędzając ich ręką
Szłam na samym końcu i w sumie pasowało mi to. Nasłuchiwałam wszystkiego, żeby przypadkiem czegoś nie przeoczyć. Przekradaliśmy się bocznymi ścieżkami i tunelami. Nie możemy zbytnio rzucać się w oczy. Ciekawiła mnie ta moja drużyna, ale jak na razie nie mieliśmy nawet dobrego miejsca by swobodnie porozmawiać oprócz tego, w którym się obudziliśmy.
(Team 2?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz