Emily wciąż szeptała coś do mnie oraz Atasuke. Szczerze, przestałem jej
słuchać, kiedy po raz tysięczny wypowiedziała słowo "Kapitan"...
- Myślę, że żaden z nas nie miałby pojęcia co zrobić w takiej sytauacji.
A, że się w takowej właśnie znaleźliśmy to nie pozostaje chyba nic
innego jak iść przed siebie.
Szedłem pierwszy, a Takumi jak najbardziej z tyłu osłaniając tyły.
Hmm... powinniśmy zamienić się stanowiskami, pomijając fakt, że ten
pistolet był niczym zabaweczka którą i nie dało się wyrządzić nikomu
większej krzywdy. Co najwyżej na jakiś czas spowolnić albo "uszkodzić".
Wtedy broń trzymana przez Kapitana zmieniła się w piękną, lśniącą
katanę, a jej srebrne ostrze odbijało się w mocnych promieniach
porannego słońca. Nie dałem po sobie poznać, że jego umiejętność
naprawdę mnie zadziwiła. Maszerowaliśmy niestrudzenie sami nie wiedząc
dokąd zmierzamy. Labirynt ciemnych korytarzy, jakie przemierzaliśmy bez
większych problemów dzięki świetlnym zdolnościom Kurogane, zdawały się
ciągnąć w nieskończoność i prowadzić prosto ku zgubie.
- Kyouyaaaaa! - jęknęła dziewczyna. - Zacznij wreszcie działać! Nawet
nie wiemy czy nie chodzimy w kółko, a samym łażeniem nie pokanamy
chociażby marnej Omegi!
- Ucisz się wreszcie, kobieto... - niebieskowłosy przejechał sobie ręką po twarzy, co oznaczało, że jest nieźle poirytowany.
W sumie nie dziwię mu się. Stara się jak może, aby wymyślić jakiś
konkretny plan działania, utrzymać nas w grze, a ta jeszcze marudzi...
Wolałem się nie odzywać, w sumie ich kłótnia była całkiem zabawna, kiedy
patrzyło się na to z boku.
- Jak tak dalej pójdzie to odpadniemy jako pierwsi. Radzę się wam
pogodzić, po póki co czuję się jak przedszkolanka wśród rozwydrzonych
dzieciaczków.
Wypowiedź świetlnego Księcia ostatecznie uciszyła ową dwójkę.
Przynajmniej przez chwilę było cicho. Cud, że żaden inny Team nas nie
usłyszał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz