niedziela, 14 czerwca 2015

[Team 2] Od Grimmjow'a

 Dziewczyna o długich, biało-kremowych włosach odwróciła się i odeszła w swoją stronę, tak samo jak zrobił to wcześniej Kapitan naszego Teamu. Takimże akcentem zostałem tylko ja, Akira i Mary. I co ja miałem zrobić w takiej sytuacji? Zacząłem podrzucać otrzymaną kataną w dłoni, która nie była mi tak bardzo potrzebna, ponieważ posiadam większe możliwości po uaktywnieniu Resurrección (Pantery). Z bronią białą też sobie daję radę, więc jest stabilnie, choć mogłoby być lepiej. Swoim głębokim westchnięciem zwróciłem uwagę moich towarzyszek. Gdy dłużej utrzymywały one swe urzekające spojrzenie na mnie, w końcu postanowiłem się wypowiedzieć:
 - To ja się rozejrzę, możecie tu stać jak słupy albo iść ze mną - spojrzałem na nie kątem oka. Wzruszyły ramionami i Mary beznamiętnie oddaliła się, kierując na południe. Akira natomiast zrobiła krok w moją stronę.
 - No dalej... Wiedziałem, że za mną pójdziesz - zaśmiałem się chytrze pod nosem. - Nie możesz się beze mnie obejść - włożyłem dłonie do kieszeni po obu stronach.
 - Ta, jasne - prychnęła.
 - Może spotkamy kogoś znajomego? - podniosłem brew i zatrzymałem się na krańcu wysepki. - Do roboty... Wiesz co? - dodałem, w trakcie przeprawiania się przez zalany teren.
 - Co?
 - Chyba oni śmią wątpić w nasze zdolności - odpowiedziałem, udając niezadowolenie, które za chwilę znikło mi z twarzy, ewoluując w przebiegły uśmieszek.
 - Jeszcze nie pokazałeś swoich wykwintnych umiejętności - powiedziała idąc dalej.
 - Dlaczego dali mi katanę? - zamyśliłem się.
 - Bo jesteś za słaby - złożyła ręce na obfitej klatce piersiowej i uśmiechnęła się lekko, dogryzając mi.  - Wiesz... Chciałbym zobaczyć cię w akcji.
 Ciągle szliśmy. Wokoło nie było słychać nic oprócz silnego wodospadu, mgła unosiła się w powietrzu, lecz nie ograniczała mi zbytnio pola widzenia. Zastanawiało mnie to, czy może Heaven, ewentualnie Vanilla znaleźli sobie kogoś do rozlewu krwi. Doprawdy miejsce, w którym się znajdowaliśmy było interesujące. Obudziliśmy się, jesteśmy w pięknym, zwaśnionym świecie, a naszym zadaniem jest zlikwidować pozostałe Teamy. Może nie zaliczę dołka w pierwszym starciu, chociaż mam pewne wątpliwości. Myślałem, by nie oddać Akirze katany, bo ostrze było mi zbędne. Ale czy to byłoby zgodne z wolą kapitana? Tak czy inaczej, nim się spostrzegłem, fioletowo włosa znikła mi z pola widzenia. Znajdę ją, te miejsce nie jest wielkie, ale póki co: postanowiłem podążać własną ścieżką.
 - Krzaczory, wszędzie tylko krzaczory i woda - parsknąłem, wyciskając spodnie skąpane w średnio ciepłej wodzie. - Ale ta budowla nie wygląda źle... - pomasowałem lekko swój podbródek i zacząłem przyglądać się tajemniczemu obiektowi, lekko zarośniętemu, acz przypominającemu altankę. Oparłem się, by zaznać chwili "odpoczynku", aż usłyszałem donośny szelest. Spokojnie podszedłem do sprawy i już z początku wiedziałem, że napotkałem kogoś z innego Teamu. Bynajmniej nie przypominam sobie podobnej gęby u nas.
 - Proszę, proszę - zaklaskałem w dłonie, z szerokim uśmiechem. - Myślałem, że już nikogo na tym zadupiu nie znajdę. A jednak; przyszłaś, istotko porozmawiać czy przejdziemy do poważniejszych kroków?

< Team 1/Team 3? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope