-Zdawało mi się, że kogoś tu widziałem...-powiedział Kaito.
-Czyli mi się nie przewidziało?-zapytałem.
Rozejrzałem się po pokoju. Chyba musiałem zapomnieć aby zamknąć drzwi.
Najwyraźniej miałem lub mam gości. Zacząłem sprzątać ttejszy syf. Kaito,
mimo tego, że jest chamski i wredny, zaczął mi pomagać. Te dziewczyny,
czy może koty, które przed chwilą widziałem... Czego mogą ode mnie
chcieć? Połowa rzeczy była sprzątnięta. Postanowiłem pójść do kuchni,
ale się o coś potknąłem.
-Co za debil, przewrócił się na prostej drodze...-przewrócił oczami.
Przyniosłem trzy szklanki z wodą i dwie z mlekiem. Może ktoś ma kotki i
się zgubiły. Położyłem te szklanki na stole i zacząłem wołać "kici
kici". Brat popatrzył na mnie jak na idiotę. Już bym wolał żeby to były
koty. Zacząłem ich szukać po całym mieszkaniu. Patrzyłem, a to pod
łóżko, a to pod kanapą.
-Czyli to nie koty?
-No najwidoczniej. Wątpię żeby mogły od tak zniknąć nam z oczu.
-Ja też.
Wziąłem do ręki szklankę z wodą i zacząłem pić. Nie wiedziałem jak się zachować, a więc wziąłem się za resztę bałaganu.
Chiyo? Vanilla? Nie wiem co odpisać :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz