wtorek, 21 kwietnia 2015

Od Cinii - C.D Heaven`a [Pojedynki]

Ciachałam nożykiem jak nienormalna, starając się jak najbardziej zranić chłopaka. Jednak większość ciosów był w stanie zablokować, odrzucając mnie do tyłu. Szybko jednak ponownie znajdywałam się obok niego i znowu rozpoczynałam swoje ataki. Strasznie denerwowało mnie to, że chłopak jest tak wysoki. Czemu nie mogłabym powalczyć z kimś, mojego wzrostu? Jedyne co mogłam mu zrobić, to w głównej mierze zadawać mu ciosy w nogi. Cholera, dobrze się trzymał. Kiedy kolejny raz oberwałam, tym razem w bok, pisnęłam. To ciągłe skakanie obok niego, nie przyjdzie mi na dobre, tylko się tym męczę i opóźniam czas swojej własnej reakcji. Jednak niech sobie nawet nie myśli, że to wszystko, co mam mu do zaoferowania. Dopiero się rozkręcam. Przez krzyki dochodzące z Areny, ledwo słyszałam bicie swojego własnego serca. Chłopak co chwilę ukradkiem, na coś spoglądał, nie wiedziałam na co, jednak powoli zaczynało mnie to denerwować. Zamachnęłam się na niego, jednak ucierpiały na tym tylko kosmyki jego włosów, które teraz upadły na piach.
- Ty mała… - warknął powstrzymując się od wyrzucenia serii przekleństw
- Suko? – dokończyłam za niego z uśmiechem na swojej twarzyczce – wybacz, ale wpienia mnie to, że mnie ignorujesz. No chyba… że się chcesz pożegnać z jakąś kończyną…
- Nie gadaj tyle! – kopnął mnie w brzuch z taką siłą, że poleciałam jakieś cztery metry do tyłu, lądując na plecach
Przez jakiś czas, nie byłam w stanie zrozumieć, co się stało. Dopiero kiedy zobaczyłam nad sobą ostrze, szybko przeturlałam się w bok unikając śmiertelnego ciosu. Co on, zabić mnie chce? Chyba już kompletnie mu odbiło! Pospiesznie wstałam, jednak z tego rozmachu straciłam równowagę i ponownie upadłam tyle, że na tyłek. Z perspektywy widowni, musiałam wyglądać jak ofiara losu. Przeklnęłam pod nosem, po czym ponownie spróbowałam wstać. Jednak Heaven znalazł się błyskawicznie obok mnie i zamachnął się w moją stronę kolejnym nożykiem. Odskoczyłam do tyłu, wyginając plecy w łuk i lądując na rękach, następnie odbiłam się nimi od ziemi i miękko wylądowałam na klęczkach z dwiema szpadami. No teraz to mnie wkurzył… Spojrzałam na jedną ze szpad, a właściwie to na jej klingę. Dotknęłam jej, przecinając sobie przy tym opuszek palca. Metal wchłonął krew, po czym zaczął dziwnie się wyginać. Puściłam rękojeść szpady i odsunęłam się z lekkim uśmiechem na twarzy. Chłopak również zaczął się wycofywać, jakby zdziwiony tym zjawiskiem. Po chwili przede mną stał wielki, metalowy tygrys. Zwierzę, przez chwilę rozglądało się na boki, jakby zaaferowane tym światem, w którym przed momentem się ‘’narodziło’’. Kiedy jednak spojrzał w moje oczy, zarówno jego oczy jak i moje błysnęły intensywną czerwienią. Czerwień ta zgaśnie dopiero, kiedy stworzenie padnie bez życia na piach… co będzie ciężkie do zrobienia. Tygrys ryknął tak głośno, że sama musiałam zasłonić sobie uszy, krzywiąc się. Czułam się tak, jakby coś dosłownie rozrywało mi czaszkę. Żałosne, że moja własna ‘’broń’’ potrafiła tak na mnie działać, jednak Heaven wydawał się jeszcze bardziej rozkojarzony, na jego miejscu też bym była. Kiedy ogromne, metalowe zwierze odbiło się od ziemi, ta lekko się zatrzęsła. Chłopak nie mając co zrobić, żeby zablokować jego cios użył swojego nożyka. Kiedy pazury tygrysa o niego uderzyły, broń wypadła Carterowi z rąk. Chociaż istotnie udało mu się obronić przed atakiem i wykorzystać zaskoczenie swojego przeciwnika, w tym czasie się oddalając… to teraz nie miał broni. No chyba, że miał coś w zanadrzu co by mnie tak szczerze nie zdziwiło, znając tego chłopaka.

(Heaven? Sorka, że tak długo ale skasowało mi się opko i musiałam jeszcze raz pisać XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope