środa, 1 kwietnia 2015

[Team 1] Od Cinii - C.D Riuki`ego

Nie byłam co do końca przekonana, że to dobry pomysł. Ale nie zamierzam się tu teraz z nim kłócić, przytaknęłam niepewnie po czym puściłam się biegiem w stronę, gdzie jeszcze jakiś czas temu przesiadywaliśmy ze swoją drużyną. Miałam przynajmniej nadzieję, że nadal są w tamtej okolicy. Nie powinniśmy się rozdzielać, teraz są przez to tylko problemy. Przyspieszyłam, już nawet nie obchodziło mnie to czy ktoś mnie zauważy. Zresztą nie było chyba żadnej innej drużyny w pobliżu.  Przez jakiś czas krążyłam wokół miejsca ‘’startu’’ aż wreszcie ich znalazłam. No troszkę się zdziwili na mój widok, szczerze? Nie dziwię im się, w dodatku byłam przecież sama.
  – A ten chłopak? – zapytał dowódca
  – Riuki – poprawiłam go – Przyszłam was tylko ostrzec, że w tym kierunku zmierza wroga drużyna… przejdziemy na około i dołączymy do niego, jesteście gotowi na walkę prawda?
  – Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? – Vincent zapytał dosyć oschle – To ja jestem tutaj Kapitanem!
  – Świetnie, w takim razie Pan Kapitan zadba o odnalezienie Riuki`ego, który jest bardzo nieposłuszny i się oddalił. Oraz załatwi calutki Team. Nie wiem jak ty, ale ja mam już małe doświadczenie w kwestii grupowych walk… zdaj się na nas.
Spojrzałam kątem oka na Mei, która najwyraźniej nie zamierzała się wdawać w dyskusję. Ja też już mam dość, prychnęłam po czym obróciłam się na pięcie. Ostatecznie Vincent postanowił udać się ze mną, do naszego ‘’zaginionego’’ członka. Przyznam, że strasznie ich poganiałam. Jednak nie chciałam przyjść za późno, znając jego on już mógł ich atakować. Wszystkiego można się spodziewać po takim idiocie. Na całe szczęście, okazało się, że jeszcze nie zaczął swojego genialnego ataku. Musiałam się powstrzymywać, żeby nie rzucić mu się na szyję albo mu nie przywalić… raczej to drugie mnie bardziej korciło. Z tego miejsca widzieliśmy doskonale obcą drużynę. Byli w dole, jakieś 20 metrów od nas. Kiedy zobaczyłam Rosie, zamarłam. Nie chciałam jej robić krzywdę, za rękę trzymała jakiegoś bardzo niskiego chłopca. A przed nimi szedł nie kto inny jak Heaven, z którym kiedyś byłam w drużynie, tuż za nim szła dziewczyna o krótkich, kręconych włosach. Ciekawie się zapowiada no nie powiem.
  – To co teraz? – po raz pierwszy od jakiegoś czasu odezwała się Mei
Szczerze powiedziawszy, to nie wiem. To Riuki ma jakieś chore pomysły, ciekawe co ten znowu wymyślił.. no bardzo ciekawe.
  – Heaven – wskazał na białowłosego chłopaka – To ich Kapitan, nim zajmiemy się w pierwszej kolejności…
  – Jak zamierasz to zrobić? – Vincent westchnął zrezygnowany – Chcesz się na nich rzucić?
Riuki przez chwilę był jakby nieobecny, jednak po chwili uśmiechnął się. Wyglądało to przerażająco... wcale mi się to nie nie podobało. Żeby się uspokoić, musiałam wydobyć z ziemi jakąś broń, żeby po prostu poczuć się pewniej. Półtorak, o długości ponad metra z rękojeścią wysadzaną czerwonymi kamyczkami, już po chwili znalazł się w mojej dłoni. Dla pewności zaopatrzyłam się jeszcze w kilka sztylecików.
  – A co to? – Riuki zapytał – Pchlarz idzie na wojnę?
  – Przymknij się – zagryzłam wargę skupiając wzrok na bardzo powoli oddalającej się grupce

(Drużyno? heheheh czas wreszcie skopać komuś dupki ;3)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope