piątek, 1 maja 2015

Od Heaven'a - C.D Vanilli

Fuknąłem na nią obrażony, kiedy uśmiechnęła się głupkowato patrząc mi w oczy. Ja się tutaj staram, a ona uważa, że myślę tylko o jednym...
- Za kogo ty mnie masz? - zapytałem spokojnie, ale i tak nie udało mi się ukryć lekkiego naburmuszenia. - Przecież wiesz, że nie jestem taki jak...
- Oj, Heaven. - zachichotała cicho, kreśląc palcem najrozmaitsze wzorki na materiale mojej koszulki. - Przestań się złościć. Nie powiedziałam przecież nic złego.
Nie odpowiedziałem. Odwróciłem głowę w inną stronę, wciąż czując ogarniającą mnie złość (bulwers xd). Boże drogi, opanuj się chłopie...
- Właśnie chciałem wypróbować swych umiejętności kulinarnych. - zacząłem po chwili niesfornego milczenia, przeczesując włosy palcami. - Ale jak widzisz nie wyszło mi najlepiej.
Planowałem zrobić naleśniki, ale nawet tego nie potrafię... Cud, że nie spaliłem patelni, chociaż ciasto zdążyło się do niej przykleić niezliczoną ilość razy, a moje trzęsące się ręce stworzyły w kuchni istny bałagan. Mąka byłe dosłownie wszędzie: na blacie, stole, kuchence, lodówce, na mojej twarzy... O naleśnikowym cieście nie wspominając. Wiedziałem, że spędzę tutaj najbliższe dwie godziny na sprzątaniu tego burdelu. A mogłem zrobić kanapki...
- Wiesz... akurat nie jestem głodna. Ale bardzo ci dziękuje za to, że się starałeś. - powiedziała, po czym raz jeszcze ucałowała mój policzek.
Przez chwilę zrobiło mi się głupio. Właśnie zrobiłem z siebie kompletne beztalencie i kretyna za jednym podejściem! No brawo, Heaven!
- Może gdzieś wyjdziemy? Nie wysiedzę ani minuty dłużej w tym apartamencie. - spytałem prosząco, łapiąc jedną w jej małych, delikatnych dłoni.
Ku mojemu zdziwieniu, kiwnęła główką zgadzając się. Wciąż kręciło mi się w głowie, miałem jednak nadzieję, iż porządna dawka świeżego powietrza dobrze mi zrobi. Sprzątaniem zajmę się później. ~ przeleciało mi przez myśl.
[...]
Niebo spowiły ciemne chmury, a jasny blask Księżyca uparcie przebijał swe srebrne promienie światła przez szklaną kopułę otaczającą Rimear Center. Po krótkiej przechadzce wokół parku, usiedliśmy na jednej z ławek. Niewiele pamiętałem z tego co się stało zaraz do pojedynku, gdy odnalazłem Vanillę wraz z Haruką. Byłem wtedy poza ośrodkiem. Widziałem ludzi, zwierzęta, czułem jak słońce pali mnie w skórę: jakoś tak mocniej i dotkliwiej niż na terenie ośrodka. Powietrze wydawało się czystsze, a powietrze świeższe. Tak... oczywiście, że technika czyniła swoje, może zwariowałem albo tylko mi się wydawało podczas bycia w furii... Ale naprawdę było inaczej. Wiedziałem, że już nigdy tam nie wrócę. I to nie ze względu na naukowców, ale Vanille, która nie pozwoli, abym po raz kolejny przechadzał się po świecie poza granicami Rimear bez umiejętności opanowania własnych emocji.
- O czym myślisz? - zapytała, potrząsając moim ramieniem.
- O niczym ważnym. Zastanawiałem się tylko czy... - przerwałem, wzdychając głośno i jakby ze zrezygnowaniem. - Zresztą nieważne.
Dziewczyna nie męczyła mnie żadnymi pytaniami, ale jej dociekliwe spojrzenie dosłownie przewiercało całe moje ciało. Wiedziałem, że chce wiedzieć co tak męczyło moją psychikę - nawet jeżeli nie było to warte jej uwagi.
- Zastanawiałem się jak tam jest po drugiej stronie. Ojciec często opowiadał mi o morzu, pustyniach i ogromnym oceanie. Zawsze słuchałem jego opowieści z zapartym tchem, pragnąłem zobaczyć te wszystkie rzeczy na własne oczy. Ty je z pewnością widziałaś. Czy mogłabyś... opowiedzieć mi o nich? Proszę.

<Vanilla?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope