niedziela, 17 maja 2015

Od Natsume - C.D Carmen

Dzisiaj od bardzo dawna, pozwolono nam Sigmą wyjść na zewnątrz. Było to dosyć dezorientujące po tylu miesiącach wyjść poza kopułę. A przynajmniej dla mnie. Wiele raz, narzekałem, że w Rimear jest stanowczo za dużo ludzi, cofam to. Będąc tam, gdzie ludzie praktycznie na siebie wchodzą, dopiero poczułem co to znaczy tłum. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie byłem w tak zatłoczonych miejscach. Od dziecka mieszkałem raczej na wsi, a potem to już w ośrodku. Raz nawet zgubiłem się, kiedy odłączyłem się od Haru. Chociaż podejrzewam, że celowo się mnie pozbył, gdyż śledziłem go jak cień. ''Zaopiekował'' się mną z powrotem dopiero, gdy jakiś chamski koleś zaczął się na mnie wydzierać, ponieważ nagle zacząłem panikować w tłumie. Potem do końca naszego wypadu, kurczowo trzymałem się ramienia biednego Haru. Postanowiłem, że nigdy więcej nie chcę opuszczać pięknego ośrodka... nigdy. Kiedy tylko znaleźliśmy się z powrotem we wnętrzu kopuły, oznajmiłem drużynie, że idę się przejść. Musiałem to wszystko odreagować, w głowie nadal mi szumiało, jakby jakiś pięcioletni bachor wydarł mi się do ucha - a dokładnie tak było. Łapiąc się za głowę ściągnąłem na siebie wzrok przynajmniej 10 osób. Lekko zawstydzony, ruszyłem dalej ze spuszczoną głową. Niestety przez swój rozmach, prawie staranowałem czerwonowłosą dziewczynę. Przywitała się lekko poddenerwowanym głosem, wpatrując się we mnie swoimi fioletowymi oczyma. Nie wiem czemu jej nie zauważyłem, przecież była praktycznie mojego wzrostu...
- A-aa-aaa czeeść, przepraszam! - krzyknąłem skłaniając się - Nic Ci nie jest? - nagle zacząłem znowu panikować
Dziewczyna pomachała dosyć energicznie rękoma, żeby mnie uspokoić i zapewnić, że tak naprawdę nic się nie stało. Nie byłbym do końca przekonany, nie powinienem tak wpadać na dziewczyny...
- Jestem Carmen - zaczęła nagle starając się jakoś naprawić tą napiętą atmosferę
Wyprostowałem się i cicho odetchnąłem, starając się uspokoić. Nienawidzę swojej aspołeczności...po prostu nienawidzę. Czemu nie mogę być taki jak inni? Swobodnie z kimś rozmawiać i się śmiać?
- Miło mi, Natsume - podałem jej rękę a ta niespodziewanie szybko ją złapała i zaczęła nią mocno potrząsać
- Oooo jakie ładne imię - zaśmiała się nadal mocno ściskając moją dłoń, mimowolnie się zarumieniłem na tą myśl - A ty co taki jak burak? Gorączkę masz!?
Zarumieniłem się jeszcze bardziej, tak że uszy zaczęły mnie już piec. Dziewczyna uparła się, że trzeba mnie zabrać do lekarza. Pomimo moich zawziętych protestów, postawiała na swoje.
-Zaczekaj! - krzyknąłem w końcu chociaż w moim wykonaniu była to raczej głośniejsza prośba aniżeli krzyk - Nic mi nie jest, po prostu nieważne... strasznie jesteś żywotna - kiedy tylko wypowiedziałem słowo ''żywotna'' dziewczyna zamarła, przełknąłem ślinę i zacząłem dalej - Zapomnij, jesteś nowa prawda?
- Tak! Tak! Pamiętam tylko jakąś strzelaninę - tutaj złożyła dłonie w kształt pistoletu - Nie powiem, troszkę się tam wtrąciłam. dostałam w głowę i obudziłam się tutaj w jakimś pokoju. Swoją drogą, ładne te mieszkania.
- Tak sądzisz? Moim zdaniem są całkiem zwyczajne - wzruszyłem ramionami - To trochę nie za ciekawie, nie boli Cię głowa?
Dziewczyna pokręciła głową z szerokim uśmiechem, widząc to sam uśmiechnąłem się lekko, prawie niezauważalnie. I dobrze, bo jeszcze trochę szerzej i wyglądałbym, jakbym obżerał się cytryną.

(Carmen?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope