Nasz sen jakoś nie trwał za długo. A na pewno już mój.
Heaven spał jak małe dziecko. Ah ten słodki chłopaczyna. Zerknęłam na zegarek,
który znajdował się na stoliku nocnym stojącym tuż obok mojego łóżka. Przed chwilą
wybiła godzina 9. To jakby tak to sobie policzyć to spałam tylko 5 godzin.
Świetnie. Na pewno wpłynie to na jakoś mojego dzisiejszego dnia. Odgarnęłam
swoje jaśniutkie włosy z oczu i za momencik przeniosłam wzrok na chłopaka. Spał
i to chyba dość mocno. Nie będę go przecież budziła, ale jak ktoś tu przyjdzie…
może być nieprzyjemnie. Zsunęłam nóżki z łóżka i postawiłam małe stópki na
zimnej podłodze. Brrr. Od razu po tym poszłam się wykąpać, odświeżyć, ogarnąć i
no przede wszystkim ubrać. Mam jeszcze chyba sporo czasu za nim Heaven się
obudzi.
[…]
Po jakże cudownej kąpieli z bąbelkami, ubrałam się w czystą
karmelową sukieneczkę i powędrowałam do kuchni. W porównaniu do mojego kochasia
– ja posiadam jakiekolwiek umiejętności kulinarne. Chciał zabłysnąć ? Coś mu
chyba nie wyszło jednak. Zachichotałam na samą myśl o tym co działo się u niego
w mieszkaniu kiedy próbował dobrać się do garów. No nie powiem, bo nieźle to
wyglądało, zwłaszcza z mojej perspektywy….
-Co dla mnie ugotujesz..? – usłyszałam cichy jednak bardzo
zmysłowy głos Heaven’a za sobą. Nie zdążyłam zareagować bo chłopak podszedł od
tyłu i rękoma oparł się o blat. Zaglądał mi przez ramię co to ja tam dodaje.
Ehh gdyby nie to że jest tak strasznie przystojny i pociągający z pewnością zaliczył
by kolejnego liścia w pysk.
-Nie strasz mnie bo następnym razem skończysz z nożem
kuchennym w oku… - westchnęłam cicho i zerknęłam na niego kontem oczka.
-No ej. Ja cie tutaj przytulam, a ty tak mnie zimno witasz ?
To jak mam sprawić żebyś się we mnie zakochała … - westchnął zrezygnowany, ale
wcale nie zamierzał się teraz odsunąć. Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej
naparł na moje plecy.
-Może po prostu jesteś za mało przekonujący ? Chociaż nie
no.. dobrze ci idzie. – wzruszyłam ramionami i wznowiłam przygotowywanie
posiłku. (Ahh.. Naleśniki). Heaen przez jakiś czas nie odzywał się. Następnie
złapał mnie za rękę i bardzo szybko obrócił przodem do siebie. No bez koszulki …
naprawdę ? Mam się rozpłynąć ? Schylił się (oczywiście nadal rączki miał oparte
na blacie) i oparł swoje czoło o moje. Przez dosłownie kilka minut nie
wykonywał żadnych ruchów tylko starał się jeszcze bardziej uspokoić swój oddech.
Moja obecność robiła swoje hmm ? Przymknęłam nieco oczy i palcem wskazującym
dotknęłam jego dolnej wargi.
-Czemu tak na mnie patrzysz, zboczeńcu ? – przekręciłam
główkę jakbym w ogóle nie wiedziała o co mu może chodzić.
( Heaven ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz