piątek, 3 lipca 2015

Od Mary - C.D Natsume

W myślach zaczęłam nucić towarzyszącą mi od dziecka melodię nie zwracając uwagi na to co się działo wokół mnie, nawet na to co zaczęłam mówić. Wróciwszy na ziemię przystanęłam i zerknęłam na towarzysza uśmiechając się do niego.
- Są tu jakieś interesujące miejsca, takie  które MNIE zainteresują - spytałam robiąc piruet, a Natsume pokręcił zrezygnowanie głową - Jak wiesz interesuje się sztuką. Lubię róże...no i lubię wnerwiać kotka, ale on teraz został z tą zwierzęcą dziewczynką...chociaż możemy tu zostać, ta twoja książeczka mnie interesuje. Możesz z niej wszystko zmaterializować? - Natsume akurat przekartkowywał swoją książeczkę, a ja wyciągnęłam rączki w jej kierunku i gdy już miałam ją mu zabrać ten podniósł książkę do góry
- Za jej pomocą wzywam duchy. Mówisz, że lubisz róże? Niedaleko jest szklarnia. Chodź, zaprowadzę cię - machnął ręką i ruszył ponownie
Bardzo szybko znaleźliśmy się w szklarni, która była bardzo wielka i nie każda jej część była oszklona. W jej wnętrzu znajdowały się prawdopodobnie wszystkie rośliny. Nie chciałam oglądać kaktusów, więc od razu popędziłam przed siebie szukając części z różami. Powoli zwalniałam gdy dotarłam do sali z krzewami. Kilka razy zdążyłam obejść pomieszczenie, aż wreszcie pojawił się Nastume. A  myślałam, że sobie już poszedł. Krążyłam tak oglądając kwiaty gdy moją uwagę przykuła żółta róża. Nie zastanawiając się długo sięgnęłam po nią i zerwałam, pomimo iż była jedną różą na krzewie. Trzymając róże w rękach skierowałam się do chłopaka i podstawiłam mu kwiat pod nos, a ten uniósł pytająco brew czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Kojarzysz może "kocham, lubię, szanuję"? Taka wyliczanka i zrywasz płatki kwiatu. Ten kto to wymyślił był mordercą
- Morderca kwiatów - zaśmiał się oddalając róże od twarzy zerkając zza niej na mnie
- Też byś się śmiał jakby twoje życie zależało od kwiatu? - spytałam uśmiechając się i w tym samym czasie zgniatając kwiat - Jaka szkoda, nie miał duszy
Gdy wypuściłam z dłoni płatki te spadając na ziemię zaczęły zmieniać w locie kolor z żółtego na krwistą czerwień, a z wraz dotknięciem podłoża ślad po płatkach róży zniknął, w ich miejscu pojawiły się świeże plamy krwi na białym dywanie. Żadna z lamp wiszących na ścianie nie świeciła, więc na korytarzu panował półmrok, jedynie dwa okna wpuszczały promienie księżyca. Z zachwytem wpatrując się w ciemną część korytarza zauważyłam biegnącą w moją stronę szmaciankę. Przykucnęłam by móc ją wziąć na ręce i usadawiając na ramieniu podniosłam się.
- Żałuj Natsume, że tego nie widzisz - powiedziałam odwracając się plecami do chłopaka i zaczęłam się kierować przez widziany przeze mnie korytarz, jednak tak naprawdę kierowałam się w stronę wyjścia
Będąc na zewnątrz zaczęłam się głośno śmiać, nie można było uważać tego śmiechu za normalny. Na głos zaczęłam znów nucić tą samą melodię co wcześniej kołysząc się w miejscu. Moje zachowanie zaczęło coraz bardziej niepokoić chłopaka, widziałam jak na mnie dziwnie się patrzył. Wyszczerzyłam się do niego ściągając z ramienia lalkę i trzymając ją za szmaciane ręce zaczęłam wraz z nią się kręcić wokół, nie zważając na to, że mogę jej łapki wyrwać...ale i tak mogłabym je potem doszyć. Zatoczyłam z maskotą pięć kółek i przystanęłam przytulając ją do siebie.
- Mogę ci coś powiedzieć na ucho? - spytałam, a Natsume przytaknął głową schylając się na moją wysokość - Jesteś tak samo dziwny jak ja przez co mnie interesujesz - cofnęłam się wpatrując się w niego przez cały czas - Rusz się, powinieneś się zająć się projektem z zwykłą Arcaną. Jesteś Sigmą przecież - prychnęłam - To chyba twój obowiązek
Natsume zrobił minę w stylu "Nie jestem niańką, idź do kogoś innego", a ja zamrugałam kilkakrotnie gdyż już coś innego przykuło moją uwagę.

(Natsume?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope