niedziela, 1 marca 2015

Od Daniela

Daniel przetarł oczy powoli. Sobota. Bardzo wcześnie sobota, dodał w myślach, zerkając za okno, przez które ledwo co przezierało delikatne światło. Uśmiechnął się do siebie i leniwie zwlekł się z łóżka. Nie należał do osób chętnie wstających, aczkolwiek nie przepadał za długim snem, więc poszedł się umyć i szybko ubrać. Dzień jak co dzień, zastanawiało go co najwyżej, jak spędzi dalszą jego część. Gdy tylko się ubrał, szybkim ruchem musnął kartę i poczuł, jak jego ciało traci na ciężkości. Uśmiechnął się do siebie lekko i przeniknął przez ścianę. Mógł się w końcu zastanawiać na dachu.
Wzniósł się wyżej, na sam szczyt budynku, i jak pomyślał, tak zrobił, przysiadając na zimnym jeszcze dachu, który nie zdążył nagrzać się porannym słońcem. Położył na nim obie dłonie, odkładając kartę do kieszeni, co szybko zmieniło ponownie jego postać. W tamtym momencie stwierdził, że warto byłoby się do kogoś odezwać lub raczej oczekiwać, że ktoś odezwie się do niego. Nie mógł jednak biernie przesiedzieć całej soboty na dachu.
Przewrócił oczyma, ale dotknął karty, zleciał na ziemię i, zarabiając zaledwie kilka spojrzeń od kilkunastu osób będących akurat na placu, przysiadł na ławce. Wrzucił kartę do kieszeni i zastanawiał się, czy nie powinien lepiej zostać na dachu. Zamrugał, gdy słońce zaświeciło mu w oczy, po czym westchnął cicho, rozkoszując się ciepłem porannego słońca. Zmusił się jednak do wstania, a gdy zobaczył osobę siedzącą na ławce, przysiadł się do niej. Odchrząknął prawie niesłyszalnie i mruknął:
- Cześć.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope