Promienie słoneczne złośliwie przeciskały się przez firankę na moje oczy. Przysłoniłam ręką oczy, które już lekko łzawiły. Powoli usiadłam na kanapie na, której przed chwilą spałam. Przeciągnęłam się leniwie i rozejrzałam się po pokoju. Wytrzeszczyłam oczy. Nie byłam w swoim salonie… no dobra w podobnym salonie. Okej, takim samym salonie! Wiedziałam jednak, że to nie mój salon. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę okna, by odsłonić firanki. Gdy to zrobiłam dostałam ataku ze strony światła. Przetarłam łzawiące oczy i odsłoniłam firanki do końca. Uchyliłam lekko okno. Był ciepły, miły poranek. Wychyliłam się delikatnie za okno. Świeże powietrze i lekki chłodny wiaterek. Odetchnęłam głęboko. Oparłam się o parapet i zaczęłam patrzeć na miasto. Gdy tak patrzyłam zauważyłam zarys kopuły czy czymś w tym rodzaju. Oderwałam ręce od parapetu. Zostawiłam okno w spokoju, a sama poszłam do mojego pokoju. Przywitało mnie skrzeczące:
-Dzie-eń Do-obry!
To była moja papuga. Uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam ją po łebku. Otworzyłam moją szafę. Były tam moje ubrania, co mnie zdziwiło. Mimo to wzięłam bardziej lekkie ubrania i się w nie przebrałam. Wzięłam moją torbę i wpakowałam do niej przybory do rysowania i szkicownik. Poszłam do przedpokoju i założyłam turkusowe trampki. Następnie wzięłam klucze do apartamentu i wyszłam zamykając drzwi. Zeszłam schodami na dół i poszłam do miasta, a dokładniej do parku. Gdy do niego dotarłam usiadłam na ławce i wyjęłam mój szkicownik, a potem moje przybory do rysowania. Zaczęłam rysować wiewiórkę, która na gałęzi jadła żołędzia. Gdy kończyłam rysować, a bardzo ładnie mi to wyszło ktoś dosiadł się do mnie i zaczął patrzeć jak kończę rysować.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz