Miałem ochotę zaśmiać się ironicznie dostrzegając, że absolutnie nikt
nie przejął się zniknięciem Nyar'a. Wyraz twarzy Riuki'ego mówił
wyraźnie "Mam wyjebane na wszystko i wszystkich", więc nie widziałem
najmniejszego sensu w przeprowadzaniu z nim jakieś większej konwersacji z
użyciem języka mówionego. Wydawało mi się, że Cinia nie za bardzo jest
świadoma tego co się wokół niej dzieje. Przyznam szczerze, że ja również
nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Dopiero co zaczęliśmy
przygodę jako Team, a ja już miałem serdecznie dosyć tych ludzi.
Najchętniej skoczyłbym z dachu budynku, a na którego krawędzi się
znajdowałem, aby nie musieć wyłuchiwać tych jakże dziecinnych
przepychanek między Toksycznym gościem a facetem w masce. Przez chwilę
nawet zastanawiałem się gdzie podział się nasz psychopatyczny szefuńcio,
ale po chwili dotarło do mnie, że jednak mało mnie to obchodzi.
Skrzyżowałem ręce na piersi i westchnąłem głęboko.
- Hejooo, tęskniliście? - usłyszałem ten zbzikowany głosik, który
stopniowo przemieniał się w donośny chichot. - W sumie to nie musicie
odpowiadać, bo przecież wiem, że tak. Patrzcie kogo wam przyniosłem:
Pana Dolnochodzącego!
Na usłyszenie ostatnich dwóch słów aż zdecydowałem się odwrócić.
Spostrzegłem chłopaka wzrostem przewyższającym Nyar'a, luźnym sweterku i
charakterystycznym, rzucającym się w oczy wiankiem na głowie. Myślę, że
był bardziej zdziwiony aniżeli wystraszony tą całą sytuacją. Zapewne
nasz Zielony Pała Rengers (czyt. szefuńcio) zdołał go omotać swoimi
mocami pedofila przez co doczołgał biedaka aż tutaj. W sumie... mając
osobę z wrogiej drużyny, zyskiwaliśmy nad owym Team'em nieznaczną
przewagę. Tak przynajmniej mi się wydawało na chwilę obecną.
- A jak będą go szukać? A fakt, że już to robią jest prawie, że pewny... - zaczęła Cinia.
- Zawsze możemy go uciszyć lub zabić, jeżeli będzie za głośno, czyż nie?
- odezwał się Riuki, na co nasza "rusałka" głośno przełknęła ślinę.
- Myślę, że lepszym rozwiązaniem będzie związanie go. Wtedy będziemy
mieli przynajmniej pewność, że nie ucieknie. W sumie to... myślę, że
przebywanie z Nyar'em i tak jest wystarczającą torturą.
- Chciałeś chyba powiedzieć motylkiem. Uznam to za komplement. - zaśmiał się zielony, po czym szarpnął ramieniem tego nowego.
Wodziłem wzrokiem po dachu budynku w poszukiwaniu czegoś godnego
zastąpić rolę liny. Po chwili znalazłem odpowiednio wytrzymały materiał.
Riuki przygwoździł kolegę do ściany obok wystających z betonu
metalowych części konstrukcji, a ja w milczeniu przywiązałem chłopaka do
jednej z nich. Czekałem aż coś powie, zakrzyczy czy chociaż zapłacze.
Nic...
- Mowę ci odjęło czy co? - zapytałem, zdejmując wianek z jego głowy, po czym założyłem na swoją.
- Wyglądasz jak pajac. - stwierdziła blondynka na co Wampir przytaknął.
- I kto to mówi... - fuknąłem obrażony, starając się nie patrzeć w ich stronę.
- Ślicznie. Normalnie jak panna młoda. - krzyknął Kapitan.
Z kim ja się zadaje... Eh, zresztą nieważne. Nie obchodziło mnie co o
mnie myślą, tylko to , żeby ten koszmar już się zakończył. Najgorsze
było chyba jednak to, że nie byliśmy nawet na początku drogi do
zwycięstwa. I jeszcze ten nasz "zakładnik". Ciekawe co z nim zrobimy.
Chyba zjemy, bo do niczego innego nie był nam potrzebny.
<Cinia, Riuki, Nyar? Co teraz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz