środa, 18 marca 2015

Od Roxel'a - C.D Daniela

Przechadzając się przez wiecznie zielone alejki ośrodka Rimear Center odnosiłem niepohamowane wrażenie, iż czas stoi tutaj w miejscu. Westchnąłem ciężko, znudzony nudnymi ludźmi tłoczącymi się w centrum. Przez krótką chwilę stałem w miejscu, rozglądając się na boki. Uparcie szukałem, lecz nie wiem czego. Liczyłem na cud, który być może nigdy nie nastąpi. Od wielu miesięcy nie przeprowadziłem z nikim żadnej, ciekawszej konwersacji i czułem ogromną chęć zaspokojenia tej potrzeby. Ruszyłem przed siebie, przedtem wkładając słuchawki do uszu. Podgłosiłem muzykę niemal że na maksymalną głośność. Ostre brzmienie Hard Rock'a dosłownie rozsadzało mi bębenki. Naprawde byłem odpychający do tego stopnia, że ludzie schodzili mi z drogi? A może to z nimi jest coś nie tak? Racja... project powinien rozwijać swoją Arcanę, chodzić na treningi do specjalnie przeznaczonych do tego sal...
Ja tego nie potrzebowałem, doskonaliłem siłę swojej Karty przez lata. Znałem swoje umiejętności i wiedziałem jak daleko mogę się posunąć i na jak wiele pozwolić. Przeciągnąłem się, wyciągając ręce ku górze, następnie krzyżując je z tyłu głowy. Z nudów zacząłem nawet nucić pod nosem jedną z dobrze znanych sobie melodii. Bezczynność męczyła mnie bezlitośnie i zadziwiająco szybko. Potrzebowałem akcji, rozrywki, zajęcia... czegokolwiek co przeszkodziłoby mi w zagłębianiu się w tak znacznym stopniu we własny umysł. Czułem, że im częściej to robię tym bardziej się dołuję. Bardzo dziwne i nieprzyjemne uczucie przeszło przez moje ciało. Potrząsnąłem głową, przy okazji przeczesując palcami burzę czerwonych włosów.
- Wariujesz Roxel. - rzekłem sam do siebie, przechodząc przez ulicę na jednym ze skrzyżowań, nie zwracając większej uwagi na kolor sygnalizacji świetlnej.
Szedłem z głową spuszczoną ku dołowi. Robiłem to zawsze kiedy czułem się przygnębiony bądź przytłoczony. Pewnie także z tego powodu nie zauważyłem stojącego przede mną chłopaka. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym się z nim nie zderzył. Pech chciał, że nieznajomy akurat coś pił, a siła uderzenia sprawiła, iż połowa zawartości butelki wylądowała na koszulce bruneta. Już chciałem go przeprosić, dopóki nie spojrzałem na jego twarz. Potwornie bladą twarz... W połączeniu z kruczoczarnymi włosami sprawiał wrażenie na wpół umarłego, śmiertlenie chorego człowieka. Przypatrywał mi się swoimi oczami, które zlewały się z czernią rozszerzonych źrenic.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że przyglądam mu się aż nazbyt przesadnie.
- Wybacz, nie zauważyłem cię... - mruknąłem cicho, odwracając głowę w innym kierunku.

<Daniel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope