Abel przechylił lekko głowę rozbawiony.
- Nie tęsknię za nimi. Właściwie są mi obojętni. - odpowiedział
beztrosko, a jednak szczerze. Srebrnowłosy nigdy zbytnio nie przejmował
się ludźmi ze swojego otoczenia. Owszem zwracał na nich uwagę jednak nie
przywiązywał się do nich, i nawet teraz, w znacznie spokojniejszym
otoczeniu, nie nawiązywał głębszych relacji. Jedynym czym był aktualnie w
stanie obdarzyć inną osobę to przezwyczajenie. Mógł przywyknąć do
czyjegoś głosu, obecności, a nawet dotyku, jednak na tym kończyły się
jego umiejętności.
- O, to całkiem interesujące. Większość chce stąd uciec, aby spotkać się
z rodziną. - powiedział przyglądając się mu uważnie. Abel odchylił się
na krześle rozkładając ręce.
- Nie znałem ich zbyt dobrze, i dość często zmieniałem opiekunów. -
rzucił nawet rozbwiony. Izaya przesunął kubek do drugiego policzka.
- Zimno ci? -spytał Lightwood.
- Trochę. - usłyszał w odpowiedzi.
- Pożyczyłbym ci bluzę, ale chyba byłaby za mała. - westchnął srebrnowłosy.
- Chyba tak. - mruknął jego gość.
- Jeśli chcesz mogę przynieść dla ciebie koc. - rzucił w odpowiedzi
Abel. Zanim czarnowłosy odpowiedział, Lightwood dreptał już do salonu.
Szybko znalazł ciepły koc, po czym wrócił do kuchni. Podszedł do Izayii
narzucając mu koc na ramiona.
- Dzięki. - uśmiechnął się tamten, otulając się materiałem.
- Nie ma za co. - zaśmiał się srebrnowłosy, spowrotem siadając przy
stole. Upił łyk nadal gorącej herbaty. Rozejrzał się po kuchni. Jasne,
przestronne pomieszczenie, sprawiało wrażenie ciepłego rodzinnego
kącika. W apartamencie nie panowała cisza, mimo tego iż milczeli. Deszcz
bębnił miarowo o dach i parapety, a wiatr szumiał i zawodził cicho,
jakby skarżył się na własny los. Abel nie wiedział co myśleć o pogodzie w
tym miejscu. Czasem zastanawiał się, czy jest prawdziwa, czy też to
kolejna wspaniałomyślność naukowców, jednak za każdym razem dochodził do
wniosku, że wszystko mu jedno.
- A ty masz jakąś rodzinę? - zapytał srebrnowłosy Izayii. Nie czuł
potrzeby wpychania nosa w cudze sprawy, a także nie przejmował się
zbywaniem przez innych niektórych tematów. Widział jednak ciekawski
błysk w czerwonych oczach swojego gościa, gdy zadawał gospodarzowi
pytania. Towarzystwo ledwie poznanego chłopaka, wydawało mu się
interesujące, i ku własnemu zdziwieniu, chciał go poznać. Sam dokładnie
nie wiedział co ma na myśli, używając słowa "poznawanie". Wszystkie jego
znajomości były zbyt płytkie bądź krótkie, by mógł stwierdzić, że kogoś
zna. Z drugiej jednak strony, nie wyobrażał sobie żadnych zwierzeń, czy
powierzania sekrecików, jak to miały w zwyczaju robić osoby z jego
otoczenia. Pochylił się, wspierając głowę na dłoni, nie unikając
przenikliwego spojrzenia rubinowych oczu, które pewnie nie jednego
wprawiały w zakłopotanie.
[ Izaya? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz