wtorek, 19 maja 2015

Od Abla - C.D Izayii

Abel przechylił lekko głowę rozbawiony.
- Nie tęsknię za nimi. Właściwie są mi obojętni. - odpowiedział beztrosko, a jednak szczerze. Srebrnowłosy nigdy zbytnio nie przejmował się ludźmi ze swojego otoczenia. Owszem zwracał na nich uwagę jednak nie przywiązywał się do nich, i nawet teraz, w znacznie spokojniejszym otoczeniu, nie nawiązywał głębszych relacji. Jedynym czym był aktualnie w stanie obdarzyć inną osobę to przezwyczajenie. Mógł przywyknąć do czyjegoś głosu, obecności, a nawet dotyku, jednak na tym kończyły się jego umiejętności.
- O, to całkiem interesujące. Większość chce stąd uciec, aby spotkać się z rodziną. - powiedział przyglądając się mu uważnie. Abel odchylił się na krześle rozkładając ręce.
- Nie znałem ich zbyt dobrze, i dość często zmieniałem opiekunów. - rzucił nawet rozbwiony. Izaya przesunął kubek do drugiego policzka.
- Zimno ci? -spytał Lightwood.
- Trochę. - usłyszał w odpowiedzi.
- Pożyczyłbym ci bluzę, ale chyba byłaby za mała. - westchnął srebrnowłosy.
- Chyba tak. - mruknął jego gość.
- Jeśli chcesz mogę przynieść dla ciebie koc. - rzucił w odpowiedzi Abel. Zanim czarnowłosy odpowiedział, Lightwood dreptał już do salonu. Szybko znalazł ciepły koc, po czym wrócił do kuchni. Podszedł do Izayii narzucając mu koc na ramiona.
- Dzięki. - uśmiechnął się tamten, otulając się materiałem.
- Nie ma za co. - zaśmiał się srebrnowłosy, spowrotem siadając przy stole. Upił łyk nadal gorącej herbaty. Rozejrzał się po kuchni. Jasne, przestronne pomieszczenie, sprawiało wrażenie ciepłego rodzinnego kącika. W apartamencie nie panowała cisza, mimo tego iż milczeli. Deszcz bębnił miarowo o dach i parapety, a wiatr szumiał i zawodził cicho, jakby skarżył się na własny los. Abel nie wiedział co myśleć o pogodzie w tym miejscu. Czasem zastanawiał się, czy jest prawdziwa, czy też to kolejna wspaniałomyślność naukowców, jednak za każdym razem dochodził do wniosku, że wszystko mu jedno.
- A ty masz jakąś rodzinę? - zapytał srebrnowłosy Izayii. Nie czuł potrzeby wpychania nosa w cudze sprawy, a także nie przejmował się zbywaniem przez innych niektórych tematów. Widział jednak ciekawski błysk w czerwonych oczach swojego gościa, gdy zadawał gospodarzowi pytania. Towarzystwo ledwie poznanego chłopaka, wydawało mu się interesujące, i ku własnemu zdziwieniu, chciał go poznać. Sam dokładnie nie wiedział co ma na myśli, używając słowa "poznawanie". Wszystkie jego znajomości były zbyt płytkie bądź krótkie, by mógł stwierdzić, że kogoś zna. Z drugiej jednak strony, nie wyobrażał sobie żadnych zwierzeń, czy powierzania sekrecików, jak to miały w zwyczaju robić osoby z jego otoczenia. Pochylił się, wspierając głowę na dłoni, nie unikając przenikliwego spojrzenia rubinowych oczu, które pewnie nie jednego wprawiały w zakłopotanie.

[ Izaya? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope