Więc tak od środka wygląda ta nasza klatka? Nie wiem dlaczego normalni
ludzie się tak nią zachwycają. O ile mi wiadomo, to to miejsce nosi
nazwę Rimear Center. Bynajmniej tak słyszałem. Nie wiem jakim cudem
byłem w stanie strzec się tego miejsca, niczym ognia, przez całe moje
życie. Jeszcze wczoraj oddział, do którego zostałem przydzielony, ciężko
tyrał, by stawić czoła jednej z najcięższych ekspedycji tego sezonu, a
teraz stałem się pieprzonym ptakiem pozbawionym cholernej wolności. Z
resztą ten świat i tak już wystarczająco zszedł na psy. Wróć. Ten świat,
sam w sobie, jest już psiarnią, gdzie wszędzie wałęsają się bezpańskie
kundle. Trudno tu o czyste rasowce. Nie pozostało mi nic innego, jak
tylko westchnąć mozolnie i ze znudzonym podejściem do życia
przestudiować pobliską okolicę. Tch, ta dziura na pewno nie dozna tego
zaszczytu, jakim byłoby usłyszenie pozytywnego komentarza, z mojej
strony, na temat tej rudery. To już wolałbym mieszkać w slumsach. Nawet
jeśli miałbym zaryzykować natychmiastowym zawałem, na nadmiar brudu oraz
chlewiskich warunków, to i tak zawsze lepsze warunki do życia niż ten
zakompleksiony gmach, który tylko bardziej pobudzał moją irytację.
Powstrzymałem się już od mruknięcia zbędnego komentarz i po prostu
poszedłem przed siebie. Przez chwilę mogłem poczuć na sobie wścibskie
spojrzenia przechodzących obok gapiów, ale tylko do momentu, w którym
zdecydowałem się im posłać ostrzegawcze spojrzenie. Tyle wystarczyło, by
ich zaalarmować o tym, że mają do czynienia z naprawdę niebezpiecznym
weteranem, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Życie wyuczyło mnie
dobrej orientacji w terenie, która pozwoliła mi na szybkie znalezienie
swojego nowego apartamentu. Z - drugim już z rzędu - głębokim
westchnieniem, przerzuciłem sobie torbę przez ramię, by móc swobodnie
otworzyć drzwi. Nie minęła chwila, bym mógł usłyszeć zgrzyt
przekręcanego w zamku klucza. Wszedłem do środka i pierwsze co zrobiłem,
to założyłem sobie na rękę czystą rękawiczkę i zacząłem sprawdzać każdy
skrawek pomieszczenia. O dziwo rękawiczka zachowała swoją śnieżnobiałą
barwę, co mnie, z dziewka, zaskoczyło.
- Najwyżej przemyję okna, bo mimo wszystko jest na niej smuga. - I nie myliłem się.
Mój wzrok ani razu mnie jeszcze nie zawiódł. Gdy już miałem zabierać się
do pracy, usłyszałem delikatne pukanie do drzwi. Mimowolnie
przystanąłem po środku apartamentu.
- Możesz wejdź. - Powiedziałem nonszalancko i ze znudzeniem obserwowałem, jak drzwi pomału zaczęły się uchylać.
(Kto dokończy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz