wtorek, 19 maja 2015

Od Levi'a

Więc tak od środka wygląda ta nasza klatka? Nie wiem dlaczego normalni ludzie się tak nią zachwycają. O ile mi wiadomo, to to miejsce nosi nazwę Rimear Center. Bynajmniej tak słyszałem. Nie wiem jakim cudem byłem w stanie strzec się tego miejsca, niczym ognia, przez całe moje życie. Jeszcze wczoraj oddział, do którego zostałem przydzielony, ciężko tyrał, by stawić czoła jednej z najcięższych ekspedycji tego sezonu, a teraz stałem się pieprzonym ptakiem pozbawionym cholernej wolności. Z resztą ten świat i tak już wystarczająco zszedł na psy. Wróć. Ten świat, sam w sobie, jest już psiarnią, gdzie wszędzie wałęsają się bezpańskie kundle. Trudno tu o czyste rasowce. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko westchnąć mozolnie i ze znudzonym podejściem do życia przestudiować pobliską okolicę. Tch, ta dziura na pewno nie dozna tego zaszczytu, jakim byłoby usłyszenie pozytywnego komentarza, z mojej strony, na temat tej rudery. To już wolałbym mieszkać w slumsach. Nawet jeśli miałbym zaryzykować natychmiastowym zawałem, na nadmiar brudu oraz chlewiskich warunków, to i tak zawsze lepsze warunki do życia niż ten zakompleksiony gmach, który tylko bardziej pobudzał moją irytację. Powstrzymałem się już od mruknięcia zbędnego komentarz i po prostu poszedłem przed siebie. Przez chwilę mogłem poczuć na sobie wścibskie spojrzenia przechodzących obok gapiów, ale tylko do momentu, w którym zdecydowałem się im posłać ostrzegawcze spojrzenie. Tyle wystarczyło, by ich zaalarmować o tym, że mają do czynienia z naprawdę niebezpiecznym weteranem, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Życie wyuczyło mnie dobrej orientacji w terenie, która pozwoliła mi na szybkie znalezienie swojego nowego apartamentu. Z - drugim już z rzędu - głębokim westchnieniem, przerzuciłem sobie torbę przez ramię, by móc swobodnie otworzyć drzwi. Nie minęła chwila, bym mógł usłyszeć zgrzyt przekręcanego w zamku klucza. Wszedłem do środka i pierwsze co zrobiłem, to założyłem sobie na rękę czystą rękawiczkę i zacząłem sprawdzać każdy skrawek pomieszczenia. O dziwo rękawiczka zachowała swoją śnieżnobiałą barwę, co mnie, z dziewka, zaskoczyło.
- Najwyżej przemyję okna, bo mimo wszystko jest na niej smuga. - I nie myliłem się.
Mój wzrok ani razu mnie jeszcze nie zawiódł. Gdy już miałem zabierać się do pracy, usłyszałem delikatne pukanie do drzwi. Mimowolnie przystanąłem po środku apartamentu.
- Możesz wejdź. - Powiedziałem nonszalancko i ze znudzeniem obserwowałem, jak drzwi pomału zaczęły się uchylać.

(Kto dokończy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope