poniedziałek, 22 czerwca 2015

Od Conora - C.D Chiyo


Uśmiechnąłem się pod nosem na żartobliwe pytanie dziewczyny. Nie powiedziałbym, że smok no ale mniejsza.
 — Pozwolisz, że przejdę się jeszcze chwilę z nimi a potem wynagrodzę Ci to całe zajście?
 — Nie trzeba przecież – zaśmiała się machając rączkami.
 — Nawet jeśli w grę wchodzi coś do jedzenia?
 — No dobra, masz mnie.
Uśmiechnąłem się szerzej, głaszcząc psa za uchem. Ruszyliśmy z wolna alejką, rozmawiając o tematach które przyszły mi do głowy. Zastanawiałem się czy przypadkiem nie zajmuję dziewczynie czasu, przecież była zamyślona tak jak ja. Mogła się gdzieś spieszyć. Okazało się jednak, że był to zwykły poranny spacerek. Chiyo, bo tak miała na imię ta dziewczyna o długich, pięknych brązowych włosach. Jak takie włosy mogą jej nie przeszkadzać w poruszaniu się? Sięgają jej praktycznie do ziemi? Myślę, że to jest jedna z tych rzeczy której nigdy nie zrozumiem. Jakby tego było mało, na czubku głowy dziewczyny były uszy… nie ma co do tego wątpliwości, że były to kocie uszy. Nienawidzę tych zwierząt, ale nie mogę przez to z zupełnie innej perspektywy spoglądać na tą dziewczynę. Po prostu pominę ten istnie szatański fakt.
 — Czemu nagle zrobiłeś się taki cichy? – zapytała "kradnąc" mi przy okazji smycz Józefa.
 — Przepraszam, zamyśliłem się. Dobrze powoli możemy już wracać odstawić zwierzaki.
 — Masz jakieś wypatrzone miejsce? – Chiyo zapytała nieco głośniej, ponieważ skunks odciągnął ją w zupełnie innym kierunku.
 — W sumie to nie.  – podbiegłem do niej – Jestem tutaj od stosunkowo niedawna i jeszcze nie zdążyłem zapoznać się z tego typu miejscami.
 — Czyli będziemy musieli się zdać na mnie – zachichotała jakby miała jakiś dziwny plan.
Pochodziliśmy tak jeszcze z dobre dwadzieścia minut, aż wreszcie stwierdziłem że pora wracać. Zaprosiłem na chwilę do siebie dziewczynę, musiałem przed wyjściem napełnić zwierzakom miski z wodą oraz zawołać ptaka. Wyszedłem na balkon po czym zawołałem szarego ptaka po imieniu, nie minęła minuta drący się Franio wylądował na moim ramieniu.
 — Masz swojego "smoka" – posadziłem dziewczynie ptaka na ramieniu i w między czasie poszedłem po wodę.
Kiedy zwierzęta były zaopatrzone na samotne posiedzenie w apartamencie, opuściliśmy moje jakże skromne progi z Chiyo. Dziewczyna zaprowadziła mnie do całkiem ciekawego miejsca.  Spodziewałem się jakiejś uroczej, cukierkowej herbaciarni jednak zostałem zabrany do troszkę innego lokalu. Co prawda można było tutaj napić się herbatki, ale nie zabrakło tutaj ofert z nieco mocniejszymi napitkami. Jednak na takie było zdecydowanie za wcześnie, a przynajmniej jak dla mnie. Nie wiem co zamierza zrobić ta dziewczyna.
 — To co zamawiasz? – zapytałem z uśmiechem – Zapłacę za ciebie więc nie musisz się powstrzymywać.

(Chiyo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope