środa, 3 czerwca 2015

Od Riuki'ego - C.D Cinii

Nie wiem ile byłem nieprzytomny i kiedy to się stało, ale…. Obudziłem się w nocy. Za oknami jedynym światłem było już tylko odbite światło księżyca. Cinia leżała obok mnie. Spała. Musiała długo tak nade mną siedzieć. Mówiłem jej że tak będzie …. Ale ona nigdy nikogo nie słuchała. Dotknąłem swojego czoła. Gorączka minęła, a ja czułem się już o wiele lepiej, nie pomijając tego, że skrzywdziłem osobę, na której mi zależy bardziej niż na swoim własnym życiu. Już chciałem wstać z łóżka, jednak gdy tylko zsunąłem nogi na podłogę, coś.. (a raczej ktoś) przykleił mi się do pleców.
-Obudziłeś się… - szepnęła mi na ucho i za moment delikatnie cmoknęła mnie w policzek – Myślałam, że coś z tobą nie tak… że się nie obudzisz.
-Chciałabyś.. – prychnąłem jak to zwykle ja, ale mimo wszystko odwróciłem się i spojrzałem na dziewczynę. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jej szyi, dokładnie w tym miejscu gdzie wcześniej rozharatałem jej skórę kłami. Gdy tylko to uczyniłem: Cinia skrzywiła się delikatnie. Nie chciała żebym widział co wywnioskowałem po tym jak odwróciła głowę. Tak naprawdę wiedziałem, że ją to boli i będzie jeszcze bolało. Kiedy na mnie nie patrzyła zbliżyłem się nie co i wtuliłem się w nią. (Nie pytajcie w co). Była tak zdziwiona, ze nie wiedziała jak zareagować. Zamknąłem na chwilę oczy i westchnąłem głośno.
-Nie mdlej znowu, bo zawału dostanę. – wczepiła drobne palce w moje srebrne włosy. – Po za tym co cie tak wzięło na przytulanie ?- zachichotała
-Nie marudź, bo inaczej żadnych czułości nie będzie. – prychnąłem zdenerwowany jej komentarzem. Następnie odsunąłem się od niej i wstałem. Ogarnąłem nieco swoje włosy i zaraz zrzuciłem opaskę gdzieś na bok.
-Czemu ją ściągnąłeś ? – wstała zaraz za mną. Przecież jeszcze kilka godzin temu nie chciała żebym ja nakładał. Złapała ją w rączki i zaczęła przewracać.
-Skaleczysz się zaraz. Jakby nie patrzeć to jest ze stali, a ostatnio mi się trochę..
-Ałć. – nie zdążyłem dokończyć a ta już zrobiła sobie krzywdę. Westchnąłem zrezygnowany i zaraz ujrzałem jak po jej palcach wzdłuż dłoni spływa stróżka krwi.
-Głupia jesteś. Mówiłem nie baw się tym. Trzeba to naprawić. – wyrwałem jej opaskę z ręki i odrzuciłem jeszcze dalej  kąt pokoju, tak żeby już nie mogła jej znaleźć. – Chodź musisz to sobie opatrzyć. – pociągnąłem ją za tą zdrową rączkę do kuchni, gdzie znajdowała się apteczka. Wyciągnąłem jakieś plastry i już miałem nakleić jednego na jej dłoń, ale ta podstawiła mi pod nos zakrwawionego palca.
- Nie chcesz ? – podczas wypowiadania tych słów widać było błysk w jej oku. – Już nie jesteś agresywny, więc nic mi nie zrobisz, po za tym szkoda żeby się zmarnowała. – przewróciła oczkami coraz bardziej mnie kusząc. I tak wiedziałem, że długo to nie potrwa. Delikatnie złapałem za jej nadgarstek i uniosłem go do góry. W sumie to i tak musiałem się nieco zgiąć. Ah ta różnica wzrostu. Wysunąłem język z ust i delikatnie przejechałem nim po całej długości jej palca potem zjeżdżając na dłoń, dalej na rękę. Zerknąłem na nią kontem oka. W sumie nie wyrażała sprzeciwu. Wręcz przeciwnie. Miała takie różowiutkie rumieńce.
-Zboczona… podoba ci się to. – uniosłem kącik ust nadal kontynuując zlizywanie krwi. –Chciałabyś skaleczyć się gdzieś jeszcze .. ? – przysunąłem dziewczynę delikatnie do siebie  po czym na moment oderwałem się od jej ręki.


( Cinia ?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope