środa, 1 lipca 2015

Od Ukyo - C.D Artis

Wyszedłem w końcu z budynku, w którym mieszkała Artis. Dwie godziny to nie tak dużo, chociaż pewnie nie znajdę sobie jakiegoś zajęcia. Westchnąłem i przyspieszyłem kroku. Niebawem znalazłem się u siebie, w końcu nie mieszkam tak daleko od Is. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Ściągnąłem buty i ruszyłem do kuchni. Na blacie leżała butelka po niebieskawym napoju. Podciągnąłem rękawy koszulki i wziąłem się za umycie naczynia. Po skończeniu tej czynności, poszedłem do łazienki i wskoczyłem pod prysznic, odkręciłem kurek. Myślami wracałem do słów przyjaciółki. Z tego co zrozumiałem, to stawiam ją w kłopotliwych sytuacjach. Może powinienem ją za to przeprosić? Byłem na nią zdenerwowany za coś, co było z mojej winy. Zrobiło mi się trochę głupio. Zakręciłem wodę. Przetarłem dłońmi całą twarz i chwyciłem za ręcznik. Dokładnie się wytarłem. Czyściutki i pachnący... Ubrałem się i wyszedłem z pomieszczenia. Jeszcze godzina, co bym mógł teraz robić. Na stoliku pojawił się Stoaty. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na zwierzaka. Hm... W sumie, gdyby nie on nie zagadałbym do Artis. Chyba będę musiał mu znaleźć coś dużego do jedzenia, taki z niego łakomczuszek. Gronostaj przeskoczył na miejsce obok mnie. Zacząłem trącać go ręką. Dawno się z nim nie bawiłem. Machając ręką przy nim, próbowałem nie dać się złapać ząbkom zwierzaka.
Dłuższą chwilę później zacząłem się zbierać do wyjścia. Upewniłem się czy wszystko mam ze sobą i wyszedłem z mieszkania. Zmierzałem w kierunku parku, a dokładniej kawiarni. Mam nadzieję, że nie należy do tych, które spóźnienia uważają za tradycję. Rozejrzałem się wokoło, dostrzegłem niedaleko Artis. Poczekałem na nią przed wejściem do lokalu. Przywitaliśmy się i razem weszliśmy do środka. Zajęliśmy miejsca przy oknie. Jak zawsze kawiarenka tętniła życiem. Obsługa plątała się między przychodzącymi i wychodzącymi klientami. Spojrzałem na moją towarzyszkę.
- Jakie chciałabyś ciasto? - zapytałem. - Nie musisz się ograniczać, zapłacę także za ciebie. Raczej tak wypada zrobić, kiedy kogoś się zaprasza. - Uśmiechnąłem się do niej lekko. - Ja wezmę wuzetkę.
- Ja poproszę ciasto marchewkowe. - Odwzajemniła uśmiech.
Chwilę później przyszła do nas klientka, złożyliśmy zamówienie. Na razie trwała cisza, nie bardzo wiedziałem co mógłbym powiedzieć.
- Um... - zacząłem nie pewnie. - Ostatnio robi się coraz chłodniej, prawda? W końcu idzie zima.
- Tak. Za niedługo z pewnością spadnie śnieg...
Troszeczkę później dotarły do nas zamówione ciasta. Złapałem za widelczyka i odkroiłem sobie mniejszy kawałeczek. Podparłem głowę o rękę i uśmiechnąłem się szerzej jak wcześniej.
- Mówiono mi, że jedzenie zbliża ludzi... Jeszcze, że lepiej smakuje z przyjaciółmi. Szczerze mówiąc, to dla mnie smakuje tak jak zawsze. Towarzystwo raczej nie ma znaczenia... - Przerwałem by sobie westchnąć. - Przepraszam, nie powinienem.
- Nie rozumiem, za co znowu przepraszasz?
- Tym razem za to co stało się u ciebie w apartamencie zanim wyszedłem. Nie wiedziałem, że przebywanie ze mną sprawia ci kłopot, dlatego, że jestem spoza rodziny. Hm, hmy... - Podrapałem się po głowie. - Może czas to zmienić? Jeśli stanę się częścią twojej rodziny... Moje towarzystwo będzie mniej kłopotliwe?
Wyprostowałem się na siedzeniu. Złożyłem rączki i przekrzywiłem głowę nieco na bok.
- Myślę, że już na to czas. Jeśli mogę, to chciałbym zostać... Psem? Chyba w tej roli odnajdę się najlepiej. W końcu żaden problem słuchać swojej pańci, no nie?

Artis?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope