niedziela, 26 lipca 2015

[Quest 2] Od Inoue - C.D Natsume

Cichy szum drzew powoli rósł na sile. Trawa zaczęła się niebezpiecznie pochylać, a konary dębów otaczających dziewczynę trzeszczały złowrogo. Las nie był już tak spokojny, jak przed kilkoma minutami... Inoue wstała z miękkiej ziemi i rozejrzała się nieufnie. Wytężyła wzrok, szukając czegoś niepokojącego. I znalazła. Białowłosa zatrzymała spojrzenie swoich lapisowych oczu na północnej części terenu. Małe krzaki i inne rośliny porastające grunt zesztywniały, po czym pojawił się na nich złowróżbny szron. Po chwili również i wysoko położone drzewa zostały pokryte cienką warstewką lodu, a słońce migotało w niej radośnie. Ale Inoue wcale nie było do śmiechu... Nagle wszelkie odgłosy leśnego boru gwałtownie ucichły, zastąpione grobową, wyczekującą ciszą. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, rzuciła się na południe. Ostre korzenie i gałązki raniły jej bose stopy, naznaczając przebytą przez nią drogę krwawą łuną. Falka ignorowała piekący ból skaleczeń i biegła tak szybko, jak tylko mogła. Czuła na plecach powiew chłodu... Powiew śmierci. Zatrzymała się tuż przy krawędzi urwiska. Odwróciła się gwałtownie i wbiła wzrok w nadchodzącą, nieuniknioną zgubę. Chrzęst kroków był coraz bliższy... Zawahała się. Nie miała już dokąd uciekać, ale nie mogła pozwolić, aby To ją złapało... Spojrzała w dół. Pod jej nogami widniała ogromna przepaść, a z jej wnętrza dochodził dźwięk wartkiej wody. Może jeśli by się odpowiednio ustawiła, woda zatrzymałaby ją. Wiele w ten sposób ryzykowała, musiałaby idealnie zgrać się w czasie. Nie mogła sobie pozwolić na dalsze rozważania. Dziewczyna skoncentrowała swoją Arcanę i skoczyła.
Nie zdążyła.
Za wolno.
Trzask łamanych kości.
I ostatni, urwany oddech.
* * *
Uniosła powieki, w tej samej chwili, w której błyszczące ostrze sztyletu miało przebić jej bladą szyję. Rozwarła szeroko oczy i błyskawicznie przekręciła się na bok. Gdyby nie senne przeżycia, które dały jej dużo adrenaliny, zapewne leżałaby już w zabarwionej na karmazynowo pościeli, a z jej tętnic powoli uchodziłaby krew.
A wraz z nią życie.
Przed przerażoną Inoue widniała drobna postać, sądząc po posturze, zapewne kobieta. Twarz miała skrytą za pięknie wykonaną, hebanową maską. Zdobiły ją kocie rysy, nadając napastniczce groźnego wyrazu. Spod rzeźbionej powłoki można było zobaczyć jedynie jasne, czerwone oczy, które błyszczały i mocno wyróżniały się wśród wszechobecnej ciemności. Obca syknęła niezadowolona z nieudanego zamachu na życie Falki i w godnym podziwu tempie wyskoczyła przez okno. Dziewczyna patrzyła na to nieobecnym i pustym wzrokiem. Usiadła na brzegu łóżka i postarała się zrozumieć, co właśnie zaszło. Uspokoiła skołatane nerwy i duszkiem wypiła szklankę wody, stojącą na szafce nocnej. Zaraz... Przecież ona chciała ją zabić! Poderżnąć gardło! Inoue aż zeskoczyła ze swojego posłania. Rzuciła się do szafy i wyjęła z niej bezkształtną, luźną, ale za to ciepłą bluzę, po czym założyła ją pośpiesznie. Wybiegła na dwór, mając nadzieję, że uda jej się znaleźć napastniczkę. Na próżno przeszukiwała plac. Zrezygnowana chciała wrócić do apartamentu, ale usłyszała głośny, dziewczęcy krzyk. Bez wahania skierowała się tam, skąd dochodził. O dziwo był to budynek mieszkalny naturalnych Arcan. Falka wtargnęła do jego wnętrza i pokonała długi korytarz. W końcu dotarła do drzwi, z których wydobywał się już zaledwie cichy jęk. Gdy je otworzyła, ujrzała czarnowłosą dziewczynę z poderzniętym gardłem. Nad nią pochylała się tajemnicza postać w hebanowej masce. Znowu uciekła przez balkon, ale białowłosa tym razem nie wahała się ani chwili dłużej. Ruszyła w pogoń za morderczynią, przedzierając się między budynkami ośrodka. Ale napastniczka była od niej szybsza. Falka zgubiła ją w jednej z licznych uliczek. Dyszała ciężko i ledwo trzymała się na nogach. Nadal była osłabiona po Bitwie Grupowej, w której nieźle jej się oberwało. Złapała oddech i powolnym krokiem szła w kierunku budynku naturalnych Arcan. Jakieś dwieście metrów od jego wejścia oparła się o latarnię. Zacisnęła mocno szczękę i przymknęła powieki. Na samą myśl o tym, że to ona, nie czarnowłosa dziewczyna powinna leżeć w kałuży krwi, robiło jej się słabo. Zupełnie straciła poczucie czasu. Dopiero po godzinie użalania się nad sobą, zdała sobie sprawę, że już dawno powinna była siedzieć w apartamencie. Z postanowieniem powrotu do mieszkania otworzyła oczy i zmniejszył [...]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope