wtorek, 20 października 2015

Od Heaven'a - CD Kanoe

Nie miałem pojęcia skąd ci wszyscy ludzie wiedzą o moim błyskawicznym wkurwianiu się. Oczywiście, że informacje w Rimear rozchodzą się niezwykle szybko, ale taka błahostka, w dodatku dotycząca jednego z dzięsiątek innych Projectów... dotarła aż do Delty.
Nie wspomnę już nawet o związku z Vanillą, który choć nie jest oficjalny, a i tak wszyscy poinformowani są lepiej ode mnie samego. Raz jeszcze przejechałem wzrokiem po dobrze zbudowanej sylwetce nieco niższego chłopaka, przypatrując się strużce krwi cieknącej po jego rozciętej wardze. Sam zapewne nie wyglądałem lepiej, czułem ciepłą ciecz spływającą z rany na mojej skroni, powstałej podczas upadku i uderzenia się o kant stołu. Mimo wszystko nic mnie nie bolało, więc mógł naparzać ile mu się podobało. Oczywiście, że zdążyłem zauważyć, iż owy osobnik raczej nie należy do tych bojaźliwych ani owijających w bawełnę. Kompletnie zbywając nowo przybyłą do pokoju kobietę, wziąłem głęboki wdech po czym spocząłem z powrotem na swoim miejscu, ostatkiem sił powstrzymując się od zasadzeniu kolejnego ciosu w tę jego śliczną, wiecznie uśmiechniętą buźkę. Wyraz twarzy blondyna zdawał się być czasami wręcz przesadnie zadowolony, a usta nienaturalnie wykrzywione. Dopiero teraz, odrobinę odzyskując panowanie nad sobą, prychnąłem w kierunku zbliżającej się do Kidy Kanoe. Nie zrobiła mi nic złego, nawet jej nie znałem, lecz sam fakt, że znajduje się blisko tego zarozumiałego dupka, samoistnie podnosiło mi ciśnienie. Dobra, powinienem się ogarnąć, bo i tak zebrane tutaj duszyczki uważają mnie za nieogarniętego dzikusa i nerwusa w jednym.
- Arena do walk znajduje się niedaleko stąd. – poinformował Riuki, krzyżując ręce na piersi i rozsiadając się na niezbyt wygodnym krześle. – Byłoby miło, gdybyście obaj się tam wybrali i najlepiej już nie wrócili.
- Zabawny z ciebie chłopiec – powiedziałem siadając zaraz obok niego, jednocześnie szturchając srebrnowłosego energicznym ruchem w ramię, przez co mocno się zahwiał.
Tylko Azusa sprawiał wrażenie najnormalniejszego i najbardziej ogarniętego, nie licząc oczywiście Kanoe. Był chyba jedyną obecną tutaj osobą, do której żywiłem szczerą sympatię. I mam nadzieję, że tak zostanie, nie przyżyłbym, gdyby każdy z tej grupy grał mi na imponująco słabych nerwach.  Było o wiele lepiej niż na początku, ale jeśli Kida w dalszym ciągu będzie prowokował to nie ręczę za siebie...  Prawdziwe chamstwo na nóżkach.
- Po co w ogóle nas tutaj przyprowadzili? – głos zabrał Rick, także mocno znudzony i jak cała reszta, nie dostrzegający wyraźnego powodu swojego bytowania tutaj.
- Podobno mamy stworzyć jedną drużynę. Chyba sobie żartują. Chociaż... zaczyna mi się to podobać. Czuję, że będzie ciekawie... – powiedział Sakamaki, podsumowując swoje słowa cichym chichotem, równocześnie kontynuując przeglądanie naszych kart.

Najwyraźniej nie odnalazł niczego na czym możnaby zawiesić wzrok na dłuższą chwile, dlatego już po paru minutach zaniechał tejże czynności. Wolał chyba osobiście przekonać się czym sobą reprezentujemy. Przypominał mi dyrektora, bardziej powalonego od zdziwaczałych uczniów, których właśnie zaprosił do swojego gabinetu. Usiadł za regałem wielkiego biurka i podpierając łokcie na gładkim, lśniącym blacie, złączył wszystkie palce dłoni, w milczeniu czekając, aż ktoś wreszcie raczy się odezwać.

< Jungen oder vielleicht... kleines Mädchen? :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope