piątek, 18 grudnia 2015

Od Yukine

Z chwilą kiedy zamknąłem swoją wielką encyklopedię mitycznych stworów [nudziło mi się ostatnio] doznałem swojego rodzaju olśnienia. Odstawiłem książkę na uginającą się pod ciężarem książek półkę, związałem swoje długie włosy w byle jakiego kucyka i praktycznie byłem już gotowy do zrealizowania swojego planu. Planem tym było naturalnie odwiedzenie mojego brata, którego ostatnio nie miałem przyjemności spotkać. Najpewniej było to spowodowane tym, że zaszyłem się w tej dziurze jak jakaś mysz… albo nawet chomik ;-; No ale mniejsza, ważne, że wreszcie postanowiłem wypełznąć ze swojej smoczej jaskini. Przed wyjściem zostałem powitany przez moją małą sforę, pogłaskałem każdego wilkora z osobna i wyszedłem. Clear wcale nie mieszkał tak daleko, jedynie kilka pięter wyżej, kilka skrętów na korytarzu i… już prawie jesteśmy na miejscu. Jak zwykle mój super [nie]mądry braciszek [imię to bzdura hehehehe] nie zamykał drzwi więc po prostu sobie wszedłem do środka.
- Cześć Yukine – ledwie postawiłem nogę w głąb apartamentu a ten już mnie zauważył.
- Kurde, nadal nie umiem się skradać?
- Nie, idzie Ci coraz lepiej… po prostu nadal śmierdzisz psem – powiedział z lekkim uśmiechem.
Również się uśmiechnąłem, jednak z lekkim przekąsem. Może faktycznie przesadzam z trzymaniem swoich wilkorów w mieszkaniu? Mógłbym je przecież odezwać i przyzwać w każdej chwili… ale lubię ich towarzystwo.
- A ty co? Znowu balowałeś do białego rana? – spojrzałem na kilka kubków znajdujących się na stoliku.
- Nie, tym razem nie… to po prostu zwykły bałagan.
Wzruszyłem ramionami, różnie się na to mówi ostatnio. Kiedy obok niego przechodziłem musiałem mu się zawiesić na szyi. Odchylił głowę jak najbardziej w tył marszcząc nos.
- Cholera jasna, Yukine! Zmyj wpierw z siebie ten kundli zapach dopiero potem się klej!
Kundli? Udając ogromną urazę majestatu odsunąłem się. Nie wiem jak to się dzieje, ale mój bliźniaczy braciszek wyglądał ode mnie dużo starzej. Może dlatego, że był bardziej podobny do ojca? Ostre rysy w porównywaniu do moich okrąglutkich słodziaśnych polików w sam raz do wytarmoszenia przez mamusię i tatusia [nie, Jezu nie XD] nadawały mu bardziej dorosłego wyglądu.
- Bo co? Bo mnie pogryziesz?
- Doigrasz się…
- Dobra, dobra… bo przestanę Ci kupować ciastka ryżowe – spojrzałem na niego tryumfalnym wzrokiem, oczywiście było w kontekście żartobliwym.
Tak, mój brat miał jakieś dziwne uzależnienie od ciastek ryżowych… to tak jak ze mną, tyle że ja miałem bzika na punkcie ‘’biżuterii’’ jak to mój kochany brat zwykle nazywa.

(Braciszku ty mój najwspanialszy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Hope